Przedmiotem zainteresowania osób piszących na forum jest astronomia. Astronomia jest nauką. Jak każda nauka wyjaśnia zjawiska przy pomocy właściwych metod. Wyjaśnienie tych zjawisk można łatwo odszukać w wiarygodnych źródłach a sposób ich działania przedstawiony jest za pomocą wymiernych parametrów. Sugerując więc cokolwiek osobom piszącym tutaj (czyli osobom zainteresowanym pewną dziedziną nauki i potrafiącym w sposób krytyczny podchodzić do informacji które otrzymują) nie oczekuj że ktokolowiek uwierzy ci na słowo. Tak się składa że raczej nikt z nas nie tkwi w zacietrzewieniu i nie ma na oczach klapek z napisem "astronomia ponad wszystko". Nie dziw się jednak że forsując niczym nie poparte teorie o słuszności astrologii i jej "naukowych" podstaw, spotykasz się z ironią. Nie oczekuj osoby z którą polemizujesz powagi, sama będąc niepoważna.
Jesteśmy zaściankowi? Porozmawiajmy zatem o astrologii. Jestem otwarty (myślę, że nie tylko ja) na rozwianie uprzedzeń o których piszesz a w których, jako sceptyk, widocznie tkwię po uszy. Odrobiłem nawet lekcję z astrologii. Fakty wyglądają następująco (wszytko za portalem który przytoczyłaś - astrolabium.pl):
Astrologia czerpie z mechaniki nieba, czyli części nauki zwanej astronomią, która jest logiczna, spójna, racjonalna, konsekwentna i sprawdzalna metodami naukowymi. Mechanika nieba jest potrzebna astrologii do precyzyjnego przedstawienia układu ciał niebieskich w danym momencie. Elementami potrzebnymi do opracowania horoskopu są znaki zodiaku, planety i światła, domy astrologiczne i aspekty. Na tym etapie wszystko jest ok, wszystko potwierdzją efemerydy, obserwacje, wyliczenia etc. Ten etap - część techniczna - jest też w pełni przyjmowany przeze mnie - astrologicznego profana. Kolejnym etapem jest część interpretacyjna. Każdej z planet przypisane są też sygnifikatory ogólny i szczegółowy (czyli znaczenie, a po polsku -"Saturn w siódmym domu oznacza to i to...itp"). Tu jednak pojawia się problem. Cały związek astrologii z nauką, logiką i racjonalnością nagle się urywa. Dlaczego? Interpretacja analityczna pokazuje wiele, często wyluczających się wzajemnie znaczeń poszczególnych elementów horoskopu. Tutaj wkracza astrolog, który ma za zadanie wybrać "czynnik dominujący" i wywalić elementy nic nie znaczące. Ma tutaj ocean możliwości i ogromne pole do manipulacji. Mając do wyboru taką liczbę zmiennych (nawet po zdeterminowaniu czynnika dominującego) może całkiem swobodnie dopasować znaczenie do rzeczywistości. Ma więc 50% szans na powodzenie - jeśli się uda, powiesz o nim że ma "dużą wiedzę" umiejętniości i że to niezbity dowód na to, że "astrologia działa". Jeśli się nie uda - cóż, nie ma wystarczającej wiedzy, doświadczenia, miał zły dzień, nie uwzględnił wpływu Regulusa, była I Kwadra, itp... itd... (powodów jest milion, wymieniać dalej?). Konsekwencja i logika działań ulatują. W zamian mamy logikę zabawy w "połącz kropki": masz zestaw kropek i możesz je dowolnie ze sobą łączyć. Łącz aż wyjdzie Ci "Mona Lisa" lub cokolwiek co zechcesz. Inny astrolog wykreśli, dajmy na to "Panny z Avignon", bo wydawać mu się będzie że odbiorca ma akurat takie preferencje. Kto ma rację? Moim zdaniem obydwaj. Zestaw kropek był przecież ten sam. Astrolog stara się dopasować horoskop do oczekiwań danej osoby, swobodnie żonglując znaczeniami. A że mechanika nieba to nie bułka z masłem, więc dla przeciętnego odbiorcy jest czynnikiem "uwiarygodniającym" zgadywankę jaką de facto jest sporządzanie horoskopu. To jest jeden z powodów, dlaczego nikt z nas nie bierze astrologii na poważnie. Elementem pogrążającym totalnie sens wiary w astrologię są też wspomniane przeze mnie wcześniej sygnifikatory. Moje pytanie zasadnicze brzmi: skąd się wzięły? Skąd Ptolemeusz i Morinus znali ich znaczenie? Jaką mięli metodologię? Jaka była próba i na jakim poziomie istotności przyjmowali rezultaty za znaczące? Czy ktoś niezależnie potwierdził prawdziwość tych twierdzeń? A może właśnie wzięli je z d...?
Proste pytania - proszę o konkretne odpowiedzi (z podaniem wiarygodnego i weryfikowalnego źródła), od razu uprzedzam że nie przyjmuję odpowiedzi w stylu "doczytaj o tym" lub podobnych. Nie chcesz podjąć się opracowania horoskopu dla Piotra - ok, nic na siłę. Wykaż chociaż prawdziwość założeń na jakich się opiera astrologia. Mechanikę już znamy, teraz czas na sygnifikatory.
Konkludując - wszytko kwestią wiary. Niektórzy wierzą w prawdziwość astrologii, inni w to co im powie ksiądz lub polityk, inni w to, co przeczytają w "Fakcie", są też tacy, którzy wierzą głosowi w głowie, który mówi im że są Napoleonem. Każdy ma własną wolę i decyduje w co chce wierzyć. Niestety mało kto podchodzi w sposób choć odrobinę krytyczny do informacji które otrzymuje. A najgorsze jest to, że jednocześnie ma taki tupet, żeby wmawiać innym (niewierzącym) swoje racje i oczekiwać równie bezkrytycznego na nie przystawania.
Piotr, jeśli kiedyś będzie na AP konkurs na Mistrza Ciętej Riposty to jesteś moim faworytem.