Skocz do zawartości

Obserwacje pod Liptowskim Mikulaszem


Janko

Rekomendowane odpowiedzi

Jak co roku pojechaliśmy w góry. Znaleźliśmy kwaterę we wczasowej wsi Demianowa, administracyjnie należącej do Liptowskiego Mikulasza – powiatowego miasta na południowo-zachodnim skraju Tatr. Oprócz planów turystycznych miałem też obserwacyjne, był to czas nowiu i tradycyjnie dobrej pogody w górach. Zabrałem lornetkę 15x70 ze statywem oraz 8,5x44. Podwórko posesji w której mieszkaliśmy, pozornie osłonięte od ulicy, było jednak oświetlone przez okna domu oraz częściowo przez uliczną latarnię, nie licząc automatyczne włączanych reflektorów reagujących na ruch. Jednak pewnego wieczoru, widząc oczyszczające się z chmurek niebo wyszedłem na zewnątrz by rozpoznać sytuację. Był to wieczór, gdy góry wydają się bliskie, ludzie gór wiedzą, że oznacza to pogorszenie pogody. Jednak przed pogorszeniem powietrze zrobiło się idealne. Z jasnego podwórka zobaczyłem Drogę Mleczną i jej rozdzielone dwa pasma w Orle. Schowany z lornetkami za żywopłotem ujrzałem „z przyrzutu”, bez poszukiwań i namierzania M10 i M12 w Wężowniku a także znaczne słabszą i mniejszą M14. M51 w Psach Gończych była tak jasna i rozległa jak nigdy przedtem, nawet przez większe lornetki. M81 i 82 też niezłe, pomimo małej wysokości i fatalnego, północno-zachodniego kierunku (niebo wkrótce po zachodzie Słońca, kierunek na miasto). Pogapiłem się jeszcze trochę pomimo zmęczenia - w słowackich Tatrach Zachodnich nie ma ulgowych tras: gromady otwarte w Kasjopei, obiekty w Łabędziu itp. W następnych dniach wiedziałem, że potrzebuję osłoniętej od światła miejscówki. Znalazłem takową w pobliżu, na łagodnym zboczu, za cmentarzem odgradzającym od świateł wsi i szosy. Gdy znów zdarzył się bezchmurny wieczór, wymknąłem się obładowany lornetkami, statywem i pożyczonym łóżkiem polowym. Jednak tuż za drzwiami siedziało zaprzyjaźnione małżeństwo Litwinów sącząc cienkie winko. Wiem, że było cienkie (na szczęście, wraz z poprzednim piwkiem mogło być ciężko), bo zaraz dostałem szklaneczkę wraz z pytaniem, dokąd idę. Gdy usłyszeli, wydali okrzyk zachwytu i już miałem gotową ekipę obserwacyjną. A było to 11 sierpnia, więc w przeddzień maksimum Perseidów, o czym szybko przypomniało nam niebo, skądinąd bardzo dobrej jakości za tym cmentarzem. Pełniłem więc rolę pierwszego nauczyciela astronomii, gimnastykując się językowo, choć moje towarzystwo i po polsku trochę rozumiało. Bardzo to było miłe, pokazywać zachwyconym laikom po raz pierwszy a to gromadę kulistą (M22 w Strzelcu, M13 w Herkulesie), a to otwartą, np. pięknie widoczne M34 w Perseuszu czy M39 w Łabędziu. Zaś gdy doszło do galaktyk i wymieniania odległości do nich, zachwyt sięgnął zenitu. Nota bene w zenicie stała tam Wega, co początkowo nieco mnie zaskoczyło. Perseidy też były całkiem łaskawe, dość liczne i bardzo jasne, wywołując u pani Litwinki kolejne okrzyki „komiet!”. Gdy moi towarzysze zebrali się do domu, rozłożyłem łóżko i komfortowo podziwiałem niebo, lepsze niż wszystko cokolwiek dotychczas widziałem.
Następny wieczór także był piękny. Po forsownej wycieczce i w samotności nie wytrwałem jednak zbyt długo, czego żałuję ze względu na Perseidy. Jednak i tak to, co widziałam, skłania do pewnych refleksji. Zwiększanie apertury, adaptacja wzroku a nawet poszukiwanie niezaświetlonej okolicy pomaga bez porównania mniej niż przejrzyste podgórskie powietrze. Przez mniejszą lornetkę komfortowo widziałem to wszystko, co przez większą na statywie, a leżeć (tym razem na trawce) było znacznie wygodniej niż forsować kark stojąc obok statywu. W sumie przez mniejszą lornetkę widziałem więcej i z większą przyjemnością.
A więc w góry, w góry, miły bracie...

Edytowane przez Janko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...A na Chopok właziłeś? Czy tylko moczenie tyłka w Tatralandii?...

Roberciu miły, ja nie fatyguję nóg włażeniem na rozdeptany przez "stonkę" Chopok a tym bardziej nie moczę tychże nóg (i przyległości) w osławionej Tatralandii, słusznie nazwanej przez gospodynię u której mieszkałem "cirkus".

Jeśli zaś chodzi o spacery, to byliśmy na Bystrej, Barańcu, Siwym Wierchu, Raczkowej Czubie (Jakubinie) wraz z Jarząbczym i Otargańcami a także na Banówce z Hrubą Kopą i Trzema Kopami.

Pozdrawiam

DSCF5097.JPG

DSCF5091.JPG

DSCF4940.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Janko,

To taka mała prowokacja, której dałeś radę znakomicie :D

A tak serio, przejście całych Tater Niżnych (poza sezonem najlepiej) bardzo miła sprawa.

Fatry obie też miło wspominam (nocleg na Medzirozsutce pod gwieździstym właśnie niebem). Ale to były czasy jeszcze jak na Słowacji było tanie żarcie, noclegi i alkohol, a spać można było w bacówkach (lub innych wiatach, budach, szopach itd...)

eh poleżeć tak na połoninie...

 

pozdrawiam górskiego wędrowca

R

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli zaś chodzi o spacery, to byliśmy na Bystrej, Barańcu, Siwym Wierchu, Raczkowej Czubie (Jakubinie) wraz z Jarząbczym i Otargańcami a także na Banówce z Hrubą Kopą i Trzema Kopami.

Teraz to już kompletnie się rozmarzyłem... Szczególnie, że to właśnie w słowackie Tatry Zachodnie były miejscem, gdzie pojechaliśmy z żoną w podróż poślubną :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Medzirozsutce pod gwieździstym właśnie niebem...

Wiecie co, nie pogniewałbym się, gdyby Jesion zamiast użerać się z Jodłowem zrobił zlot w schronisku na Kubińskiej Holi koło Dolnego Kubina . http://www.chatakubinskahola.sk/

To nie jest daleko, z Wa-wy podobnie jak do Jodłowa, na 1100 m wjeżdża się samochodem po asfalcie a i dalsze 300 m dla zapalonych całkiem łatwo po drogach (przypuszczalnie nawet samochodem). Niektórzy wiedzą, że na to choruję, ale gdyby tak wszyscy zobaczyli takie niebo!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Roberciu miły, ja nie fatyguję nóg włażeniem na rozdeptany przez "stonkę" Chopok

 

Chopok poza sezonem wcale nie jest taki rozdeptany. Zdobyłem dwa lata temu. Zignorowaliśmy kolejkę i dreptaliśmy z przyjacielem od samego dołu. Przyznaję jednak, że dla bardzo niedzielnych turystów nie była to lekka trasa. Odradzam wszystkim "napalonym" i bez przygotowania kondycyjnego. Sporo podejść. To właśnie na zboczu Chopoka, mniej więcej w połowie drogi na szczyt cyknąłem fotkę, która stała się moim avatarem.

 

DSC08664.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Chopok poza sezonem wcale nie jest taki rozdeptany. Zdobyłem dwa lata temu. Zignorowaliśmy kolejkę i dreptaliśmy z przyjacielem od samego dołu. Przyznaję jednak, że dla bardzo niedzielnych turystów nie była to lekka trasa. Odradzam wszystkim "napalonym" i bez przygotowania kondycyjnego. Sporo podejść. To właśnie na zboczu Chopoka, mniej więcej w połowie drogi na szczyt cyknąłem fotkę, która stała się moim avatarem.

 

A na tej fotce co trzymasz w łapkach? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.