Skocz do zawartości

Adam_Jesion

Astropolis
  • Postów

    22 567
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    24

Treść opublikowana przez Adam_Jesion

  1. Gdybyśmy z takim entuzjazmem usiedli do wątku: "projekt idealnego teleskopu", to biorąc pod uwagę wasze doświadczenie, powstałby zapewne fantastyczny koncept. Jestem przekonany, że nagle by się okazało, że wcale nie potrzebowalibyśmy 1000 typów, żeby zadowolić marzenia 90% użytkowników zaawansowanych. Może kiedyś przyjdzie nam frajda założenia takiego projektu i się wszyscy pobawimy (a może nawet pokłócimy) Sprostowując, Astrography jest od zarabiania pieniędzy innym astrofotografiem, już od dawna nie tylko dla mnie. Motto: "Turn your passion for livelihood". Niektórzy zarabiają u nas dużą wielokrotność średniej krajowej, więc nie przesadzałbym, że nie da się z tego wyżyć. Tak jak mówiłem - niesamowicie nie doceniacie swoją pasję zarówno w temacie hard, jak i art. Podobno nie ma szczęśliwszej drogi na życie jak utrzymywanie się z własnej sztuki. W sumie to ja nawet nie wiem, z czego to wynika. Muszę z tą zagadką żyć
  2. Pewnie dlatego, że masz dwie pule adresowe (dwie różne sieci). Ten device z wifi nie może działać w trybie routera (pewnie jeszcze ma swoje DHCP aktywne). Przełącz go w tryb AP (Access Point/Bridge) i wszystko będzie hulać.
  3. Oczywiście, piszę z własnego punktu widzenia (kilka razy to podkreślałem), ale też staram się dostrzegać inne światy (szczególnie te mniej oczywiste, niewyeksplorowane). W sumie, to może się okazać, że między tym co piszemy wcale nie musi być niezgody. Astro - jako szeroko rozumiane zainteresowanie kosmosem jest wielowymiarowe. Samo w sobie może mieścić bardzo wiele różnych zainteresowań. Teleskopy automatyczne, o których piszę, mogą po prostu zbudować zupełnie nowy segment "astro", który w tej chwili w ogóle nie istnieje. Barierą jest sprzęt i krzywa uczenia. U ciebie nic się nie zmieni, u mnie nic się nie zmieni, a dla tysięcy nowych osób będzie to trampolina do nowego hobby. Myśląc jednak biznesowo - wg mnie - ten segment wygląda super interesująco. Ja ten świat poznałem przez Astrography. W ostatnich 2 latach wysłaliśmy kilkadziesiąt tysięcy tub z astrofotografią. Gdybym patrzył przez pryzmat for i tutejszych opinii, to nawet bym nie spróbował, bo zapewne toczylibyśmy długie dyskusje o tym, kto i po co miałby kupować coś, czego nawet nie rozumie i jeszcze miałby to wieszać na ścianie jako sztukę, za którą nierzadko zapłacił kilka tysięcy dolarów. Myślę, że mój rynek może mieć jakąś część wspólną ze zbiorem klientów mogącym potencjalnie chcieć nie tylko powiesić sobie kosmos na ścianie, ale także pokazać go (przez user-friendly teleskop) dziecku, koledze, kochance, a może nawet sfotografować. Uściślijmy - którego hobby? Bo jeżeli hobby to majsterkowanie, budowanie czegoś z niczego, to jak najbardziej. To mnie nakręcało do działania w pierwszej dekadzie. Na pewno nie mogę powiedzieć, że moim głównym celem było fotografowanie, bo - tak jak piszesz - jak już coś zbudowałem, to motywacja do fotografowania była niewielka. Na ogół znowu musiałem coś przebudować. Wniosek z tego jest prosty - pasją nie była fotografia, tylko właśnie zabawa ze sprzętem, pokonywanie własnych barier, itp. Jeżeli natomiast celem jest fotografia, czy robienie konkretnych rzeczy z pozyskanych danymi, to sprawa wygląda zupełnie inaczej. I tak też było u mnie - teraz chciałbym robić zdjęcia, zbierać dane, a nie walczyć ze sprzętem. Krajobraz użytkowników for oczywiście potwierdza ten "confirmation bias", bo... we współczesnej astrofotografii nie da się nie być pasjonatem-majsterkowiczem, bo po prostu bez tego nie da się nic osiągnąć. Jeżeli pojawi się odpowiedni sprzęt, to pojawi się też inny typ użytkowników - paradoksalnie, bardziej zainteresowanych tym, co fotografują, niż samym sprzętem (moja kulawa teoria ;)).
  4. A po co ludzie w ogóle fotografują? Przecież w necie jest tyle zdjęć - dokładnie tych samych obiektów, z tej samej perspektywy. Po co to komu? Wybacz, ale to wyjątkowo marny argument, do tego na forum, na którym wszyscy robimy głównie zdjęcia tych samych obiektów i fakt, że użyliśmy do tego gotowej kamery, gotowego teleskopu, które połączyliśmy złączka za 100 euro nic tu nie zmienia. Co więcej, najlepsze zdjęcia wykonane przez wymienionych przez ciebie astrofotografów wykonane zostały w całkowicie zdalnych farmach astro (z zainstalowanym tam WŁASNYM sprzętem). To, że czegoś u nas nie widzimy, nie oznacza od razu, że to nie istnieje. Prawda? https://unistellaroptics.com/community-map/ Ostatnio Vaonis (który jest wspierany i inkubowany przez ESA) zebrał na Kickstarterze $2,5M, co jak na dzisiejsze czasu, do tego projekt hardware kosmicznym wynikiem. Dodam, że kickstarter jest dla takich firm polem do testów konsumenckich. Jeżeli coś tam się udaje, to w prostej linii oznacza, że produkt ma dla siebie rynek, a przy takiej kwocie zebranej można "ślepo" założyć, że rynek jest ogromny. Chwilę potem pozyskali kolejne finansowanie od VC na kilka kolejnych milionów (fundusze nie dają kasy na małe rynki). Przypominam, że mówimy tu o rynku, który my sami uważamy, że jest mały, nieistotny, dostępny tylko dla super "maratończyków" astro. Nope.. Każdy, kogo ciągnie kosmos na tyle, żeby wydać kilka tysięcy dolarów jest godny miana astroamatora. Nie musi otrzymać paszportu od jakiegoś forum. Jak widać po networku unisterllara i mapie wydarzeń - już te "zabawki" robią sporo dobrego i ich zaangażowanie w poznawanie piękna kosmosu, nawet od strony amatorsko-naukowej, jest mocno inspirujące.
  5. Ta bluźnierska teza jest już za daleko posunięta. Ja nie miałem odwagi PS. W czasach machine learningu, do tego dużej ilości setów danych, wiele tu by można podziałać nad ujednoliceniem procesów przetwarzania tych danych. Ale nie brnijmy w ten temat, bo zapewne zrobi się nieprzyjemnie. Spóźniłeś się, Unistellar i Vaonis sprzedali już kilkadziesiąt tysięcy sztuk, większość dostarczona. Do netu podpięte jest kilka tysięcy egzemplarzy. Nie wiem, jak możemy określić definicję "popularności" w astro, ale... poza chińskimi masówkami (typu SkyWatcher), nikt do tej pory nie sprzedał takiej ilości teleskopów w tak krótkim czasie. Wydawało mi się, że ja wyraźnie mówiłem o swoich potrzebach, które daleko wykraczają poza te, które ma początkujący konsument. Dla niego można zautomatyzować cały proces, czego wynikiem będzie bardzo efektowne zdjęcie. Jest wiele przykładów z Unistellara, czy innych tego typu. Tradycyjną ścieżką większość z tych ludzi nawet nie trafiłaby w obiekt i odpadła w przedbiegach. Btw tu przykładowe zdjęcia z prototypu Hyperia: https://www.lesnumeriques.com/photo/decouvrez-hyperia-le-telescope-connecte-de-61-megapixels-a-45-000-n168783.html Jak na automat, całkiem spoko wyniki. Zdaję sobie sprawę, że pewnie jednak ręcznie podłubane, ale... nadal - dobry fundament. Niewielu fotografów z "przebiegiem lat i doświadczenia" lubi ciągłą, samodzielną walki ze sprzętem. Nie wiem, skąd ten mit. Robimy to dzisiaj, bo nie ma innej drogi. Nawet nie wierzymy, że to jest możliwe. Zdajesz sobie sprawę, że prawie każdy odpowiednio zaawansowany astrofotograf buduje defacto całkowicie zdalny automat (zależnie od umiejętności)? Zabawa ze sprzętem jest fajna... za pierwszym i drugim razem. Ale po 10 latach masz już pewnych rzeczy dosyć. Proces budowania zestawu to jest coś, co chcesz zrobić wtedy szybko i możliwie bezboleśnie (choć to w realiach niemożliwe i dlatego wcześniej czy później odpuszczamy - do następnego razu). Inaczej mówiąc - nikt zaawansowany w astrofotografii nie grzebie i nie siedzi przy sprzęcie. Porównując to do wynajęcia nieswojej farmy, różnica właśnie polega na tym, że jednak każdy chce posiadać i mieć świadomość robienia zdjęć własnym sprzętem. Oczywiście tym większa satysfakcja, jeśli zbudowaliśmy go sami. Jasne... Ale to też nie trwa wiecznie. Samochodów nie budujemy, a frajda z jazdy własnym jest większa, niż pożyczonym od sąsiada. Jak już ten poziom osiągniemy, to potem chcemy już po prostu robić spokojnie zdjęcia, szukać komet, czy łapać supernowe - zależnie, kto co tam lubi.
  6. Tak jak pisałem, sami to robiliśmy kiedyś w Astromarkecie, ale... to w gruncie rzeczy do niczego nie prowadzi, bo dalej wcale nie jest łatwiej. Samo skompletowanie i zestrojenie nadal nie rozwiązuje problemu, bo soft jest strasznie rozdrobniony, a i sprzęt bardzo niestabilny (co chwilę trzeba jednak coś dłubać). To nawet nie o to chodzi, żeby urządzenie dało gotowe zdjęcie, tak samo, jak aparat też sam nie zrobi za fotografa zdjęcia. Powiem teraz za siebie - ja bym chciał mieć zautomatyzowany proces akwizycji, który na końcu działania wystawi mi skalibrowane i zestackowane "RAWy" (używając nomenklatury foto). Tylko tyle i aż tyle. To da się zrobić całkowicie automatycznie i nie podlega to subiektywnej interpretacji, która jest konieczna na dalszym etapie, czyli samego postprocessingu materiału. Bo to tu dzieje się magia, która wyróżnia astrofotografów.
  7. Pozostając przy analogii do dronów - tak, kupiłbym DJI, a nie składał drona samodzielnie. Dzisiaj jeszcze nie ma oferty dla zaawansowanych astrofotografów, a ta Hyperia to tylko prototyp-zapowiedź. Jeżeli jednak powstanie coś takiego, z dobrą aperturą, matrycą full frame mono, trankingiem wystarczającym na 10-20 min ekspozycje, dobrym softem automatyzującym ten cały bajzel - tak, natychmiast. Do tego byłoby to super do zabierania do Namibii, czy innego RPA. Bajka.
  8. Proszę, co prawda APO, ale przykład realizuje dosyć dobrze. https://vaonis.com/hyperia/en/ Uwaga - w tym wątku mieszają się dwa tematy. Jeden to przeróbka starego newtona (dyskusyjne), a drugi - zmiana paradygmatu zestawu montaż + teleskop + kamera (jako jeden all in one device). Dla uściślenia, ja teraz odnoszę się do tego drugiego.
  9. Dokładnie o to gra Unistellar i Vaonis. Oni są w tej chwili na najszybszej ścieżce (sprzedali po kilkadziesiąt tysięcy prototypów, mają dobre wsparcie funduszy inwestycyjnych, nie wyrabiają z produkcją). Przykład z dronami jest wyśmienity, bo trudno było sobie wyobrazić, że ktoś do czegoś może potrzebować drona. A stał się w zasadzie zabawką konsumencką dzięki DJI. Ale co? Które? Gdzie? A tak na serio - spróbuj wysłać link do ASA komuś, kto nie siedzi w branży astro 20 lat. I potem jeszcze spróbuj mu wytłumaczyć, jak to wszystko ma ze sobą posklejać, jaką kamerę kupić, jaki soft zainstalować. A nawet - jeśli jakimś cudem kupisz usługę instalacji w ASA kompletu, to i tak rozwalisz się o skały, jak będziesz próbował to wszystko użyć. Uwierz mi - jak jeszcze sprzedawaliśmy taki sprzęt, to mieliśmy kompletne kontrakty - tzn instalowaliśmy wszystko. Żaden z takim klientów nie był w stanie nic z takim zestawem zrobić. To jest masakra, a im droższy i większy sprzęt, tym bardziej frustrująca. PS. Pomijam już fakt, że ASA totalnie wycofała się z rynku konsumenckiego.
  10. Załóżmy: "mam bardzo dużo kasy, chcę zająć się fotografią kosmosu. Poproszę w 1 linku informację, co i gdzie kupić, żebym od jutra mógł zacząć robić zdjęcia. Nie interesuje mnie samodzielne "klejenie" i majsterkowanie. Nie po to tyle zarobiłem, żeby teraz tracisz czas na majsterkowanie." Z wielkim zainteresowaniem czekam na odpowiedź, której mi udzielisz Doprecyzowując, moja hipotetyczna persona nigdy nie miała żadnego teleskopu i nie ma pojęcia, co to jest guiding.
  11. Ależ oczywiście. Co więcej, do astrofoto, jeżeli dobrze dobierzesz wielkość piksela, to jakość optyczna lustra może być wręcz podła (w nomenklaturze wizualowców). Istotniejsza jest sama korekcja komy i płaskości pola, a tym problemem zajmuje się korektor (który z natury jest mniejszy). Btw - część aberracji na pewno da się skorygować algorytmem, więc na pewno - pole do popisu jest spore. A co do rynku, oczywiście że najbardziej nie doceniają właśnie zaawansowani astro-amatorzy. Może to i dobrze. Rynek zaczeka do czasu, aż ja będę miał na to środki i czas
  12. Jeśli pytasz o zaawansowany sprzęt, to ja bym chciał mieć 8", 12", i 16". Ale to generalnie nie ma znaczenia. Nawet matryca Full Frame ma przekątną ok 4cm, więc nawet w małym teleskopie sama obstrukcja od wtórnego jest większa. Jeżeli jednak rozmawiamy o wariancie modyfikacji istniejących konstrukcji i wykorzystaniu typowych kamer (np ZWO), to wtedy faktycznie dla mniejszych teleskopów nie będzie miało to sensu. Astrografy 8" miewają LW ok 120mm (standard to 90). Największa ZWO ma średnicę 90 mm, więc w żaden sposób nie zwiększyła by się obstrukcja.
  13. A dlaczego coś miałoby w takiej kompletnej, zaprojektowanej koncepcji, sterczeć? Jesteś za bardzo zafiksowany w świecie ograniczeń aktualnego bałaganu w sprzęcie astro. W tym przykładzie poniżej nic nie sterczy. Co prawda to jest bardzo entry level sprzęt, ale... nic nie stoi na przeszkodzie, żeby taka konstrukcja biła możliwościami i komfortem typowe zestawy ASA, czy inne Planewave.
  14. TL/TR: Mijają lata, a ja nadal obserwuję pojawianie się nowych gadżetów, które zamiast ten cały bałagan sprzątać, to jeszcze bardziej go komplikują. Nie odbieram nikomu radości z budowania własnych zestawów - po swojemu. Martwi mnie tylko to, że nie ma alternatywy dla tych drugich. Jeżeli w typowym newtonowski "łamańcu" z przestawionym środkiem ciężkości poza tubę dało się to zrobić, to wsadzenie "focusera" płaskiego w oś optyczną będzie tylko łatwiejsze (konstrukcja typu FLI PDF/Atlas, czyli rozsuwane dwie płaszczyzny, do tego z możliwą adaptacją korekcji tillt'a - gimbal w bardzie zaawansowanej wersji żeby dać możliwość autokolimacji). Potrzebuję dokładnie 1-2 mm focusa (ale załóżmy, że będzie 5), bo większy nie jest potrzebny, kiedy całość jest prawidłowo zaprojektowana. Nie ma żadnej potrzeby, żeby ruszać lustrem głównym. System podawania filtrów też da się opracować (sam mam na to co najmniej 3 pomysły, które nie są wcale bardziej skomplikowane od typowego koła filtrowego). Tobie tak, innym nie. Pytanie, których jest więcej (nawet z biznesowego punktu widzenia). Wtórne lustro w astrografie jest dla mnie tym samym reliktem, co lustro i pryzma w cyfrowej lustrzance. Ja już się nagrzebałem w sprzęcie i wkurza mnie, że nadal nie mogę sobie kupić takiego gotowego astrografu - idealnie zaprojektowanego inżynieryjnie i do tego z idealnie dopasowanym softem all in one. W naszej branży problemem jest próba uzyskania uniwersalności (wizual, foto planet, foto deepspace). Nic takiego nie istnieje, a prawda jest jeszcze bardziej bolesna. Do każdego z tych zastosować potrzebny jest inny sprzęt. Dlatego - jeżeli coś zbudowałem do fotografii DS, to nie nadaje się do patrzenia okiem. W tej chwili w moim zestawie nawet jakbyś bardzo chciał, to nie ma takiej możliwości, a patrzę na niego i dalej widzę "pokrakę" wymyśloną do obserwacji wizualnych (vide lustro wtórne i "typowy" wyciąg). Ja potrzebuję jeden sensor (mono full frame). Przez ponad dwadzieścia lat ludzie marzyli o kamerze z KAI11002. Dzisiaj sweet spot zapewnia Sony. Do astrografu deepspace wystarczyły by do wyboru 3 moduły (z różnymi sensorami zależnie od ceny) i stałą elektroniką poza modułem sensora (w CMOS to nie problem). Piękna diagnoza tego, co w tym hobby jest najgorsze. Złączkologia, beznadziejnie pomyślane standardy (nawet w kwestii gwintów nie potrafimy się dogadać). Idea stojąca za kompletną platformą (astrografem all in one) jest właśnie całkowitą kontrą do tego, co tu wymieniłeś. Każdy zaawansowany użytkownik astrografu tak czy siak dąży do takiej "zamkniętości", czyli stara się zbudować zestaw tak, żeby już nic przy nim nie dotykać. Inaczej mówiąc - stara się swoim sumptem stworzyć taki kombajn all in one. Jednym się udaje, reszcie nie. Ta frustracja sprzętowa prowadzi bardzo często do wypalenia mentalnego i porzucenia astrofotografii na lata. Obserwuję to zjawisko od początku istnienia społeczności. Niestety. Wystawienie "na balkon takiego gotowca", świetnie spasowanego, z dobrym softem, jawi mi się jak sen. Nic nie muszę walczyć, żadnych pieprzonych parametrów guidingu, kalibracji, walki z kablami, złączkami,... ech... Tak, wiem... to zapewne obraza świętego majestatu udręki astrofotografa, bo bez nie jest nie będzie się zaliczać do grona wielkich. Ale to w rzeczywistości lokalna bzdura. Raz, że jedno nie wyklucza drugiego, a dwa, poza zabawą ze sprzętem ta pasja ma znacznie więcej do zaoferowania. Wolałbym jej nie spłaszczać do poziomu hardware, który powinien stać się dla użytkownika transparentny. Komputery kiedyś też każdy budował sam, dzisiaj robią już to jedynie pasjonaci (i to też tylko ich część). Ciekawe. Jak myślisz, dlaczego refraktory nie mają problemu z kolimacją i jej utrzymaniem? A newton jasny z korektorem będzie nieporównywalnie krótszy i lepiej wyważony. Da się go tak zaprojektować, że środek masy wypadnie dokładnie... w środku. Tak naprawdę to nie jest "spór" między nami. To jest dyskusja o tym, czego chce astrofotograf. Czy odwiecznej walki ze sprzętem (którą, umówmy się, przegrywa pewnie ponad 90% zawodników), czy komfortu skupienia się na odkrywaniu kosmosu dla siebie i swoich odbiorców? Próbuję sobie wyobrazić, czy w świecie tradycyjnej fotografii też taka dyskusja miałaby dzisiaj sens. A może ludzie chcą sami dokładać sobie złączki, barlowy, czy inne soczewki? A może też chcą używać filtrów RGB i potem składać z mono kolorowe zdjęcie? Podsumowując: mijają lata, a ja nadal obserwuję pojawianie się nowych gadżetów, które zamiast ten cały bałagan sprzątać, to jeszcze bardziej go komplikują. Nie odbieram nikomu radości z budowania własnych zestawów - po swojemu. Martwi mnie tylko to, że nie ma alternatywy dla tych drugich. Potraktujcie mój post jako felieton. Prędko to się nie wydarzy, więc pewnie nie ma co się o to kłócić Ot takie tam marzenia zmęczonego frustracjami sprzętowymi astrofotografa.
  15. To już nie jest pomysł - praktycznie wszystkie nowe produkty astro dedykowane dla szerszego odbiorcy są w ten sposób budowane. Jeżeli chce się zbudować coś dla "normalnego" usera, który niekoniecznie chciałby przebudowywać dopiero co zakupiony teleskop (jak to ma miejsce w naszej branży), to nie ma innego wyjścia. Trzeba połączyć matrycę z newtonem usuwając wtórne i typowy wyciąg. W zasadzie można powiedzieć, że w kwestii sprzętu astro aktualnie istnieją dwie branże - jedna bardzo ortodoksyjnie-ATM/DIYowa (to my), druga innowacyjna-konsumencka (ta, której totalnie nie znamy i nawet nie wiemy, że istnieje, ale rozwija się ekstremalnie szybko).
  16. Lata temu, kiedy traciłem swoje życie na walkę ze sprzętem, kolimację, modyfikacje, etc. (włącznie z tzw klasą premium), naszkicowałem projekt konstrukcji teleskopu, który byłby idealny pod moje potrzeby, czyli osoby, której konkretny zestaw ma służyć tylko do fotografii, a nie obserwacji wizualnych. Od ręki elimnuje to konieczność posiadania typowego wyciągu, a stąd prosta droga do konkluzji, że wtórne lustro jest tym bardziej zbędne. Chciałem taki astrograf zbudować, ale odłożyłem projekt do szuflady. W międzyczasie inni się za to wzięli i zaczynają budować te astrografy jak należy. Niestety póki co jest to bardzo wysoka półka cenowa (40-50K euro), ale nie mam wątpliwości, że da się to zrobić taniej (bardziej w filozofii ATM/DIY). Przykład - Hyperia: https://vaonis.com/hyperia/en/ To dosyć typowy apochromat 150 f7 (triplet), ale zaprojektowany tak, że wszystko jest "razem" - włącznie z rotująca matrycą Sony IMX455 (dobry wybór, pewnie sam bym na nią dzisiaj postawił w takiej konstrukcji). Do tego "odwrócony" sposób montażu, co pięknie "zamyka" optykę na warunki atmosferyczne (deszcz). To dopiero początek, ale myślę, że od tego miejsca pójdzie już dosyć szybko (w astro szybko oznacza 5-10 lat :P).
  17. Gwarantuje wam, że tak będą zbudowane wszystkie zaawansowane jasne astrografy lustrzane w przyszłości (takie "all in one"). Wyeliminuje to 90% wad typowego newtona. Przełamanie osi optycznej w newtonie generuje wszystkie jego fizyczne wady i jest z perspektywy inżynierii irracjonalne (środek masy). Do tego w takiej konstrukcji dużo łatwiej zorganizować autofocus i autokolimację, co znowu - zabierze 90% traumy.
  18. Hej, nie przyjmujemy wpłat od dosyć dawna. Bardzo dziękuję za chęć wsparcia - super doceniam. Musimy uporządkować te kwestie, zastanowić się, jak to powinno działać, i dopiero wtedy wrócić z taką możliwością. Nie jest to takie proste i oczywiste (temat na inny wątek, dlaczego...). Na pewno będziemy chcieli skorzystać z waszej pomocy, bo koszty niskie nie są, a w tej chwili w 100% finansuję to sam. Trochę to jeszcze jednak zajmie. Wybaczcie. PS. Nie chciałem totalnie wyłączyć systemu, bo wtedy osobom, które zapłaciły wcześnie zniknęły by "odznaki".
  19. Wszystko jest ok. Twoja kamera jest kolorowa, a jak wiadomo (choć nie wszystkim), nie istnieje nic takiego, jak kolorowa matryca. Każda jest mono, a kolor uzyskuje się poprzez nałożenie na nią filtrów (każdy piksel ma swój filierek wg układu, który nazywa się Maską/Filtrem Bayera). Obraz który widzisz to właśnie takie zdjęcie mono mozaiki (nazywa się to CFA - color filter array) i żeby uzyskać z niego kolor trzeba poddać go procesowi interpolacji - tzw. Debayering. Gdzieś tam pewnie masz taką opcję. Poszukaj.
  20. Nie. Po prostu tam jeszcze nie prowadzimy żadnych działań.
  21. Jak chociaż trochę programujesz, to zabawa na 30 min w Pythonie. Rozwiązań jest kilka, ja użyłem: 1. export danych z platformy sprzedażowej do XML 2. konwersja adresów na współrzędne geograficzne: geopy.geocoders 3. wizualizacja: folium Wszystko lokalnie, więc bez dawani komukolwiek dostępu do danych osobowych klientów, co jak już wyżej ustaliliśmy, jest dla nas mega ważne. Sam też nie znalazłem żadnych online'owych narzędzi do generowania takich map.
  22. Święta prawda. W sumie, to czasami trudno zrozumieć, dlaczego próbujemy robić coś lokalnie, kiedy naprawdę dzisiaj świat stoi otworem. Dla motywacji - tak wygląda dystrybucja 15 000 wysyłek (miejscowości) w moim aktualnym produkcie (który do tego jest teoretycznie prosty jak cep). Gdybym to robił w PL, to nie byłoby szans utrzymać firmę. Pierwszy punkt na liście zadań dla każdego twórcy (czegokolwiek i w jakiejkolwiek sprawie) - produkt po angielsku, globalnie. Jeśli będziesz miał pytania, jak to zrobić - pytaj na PW. Podzielę się doświadczeniem.
  23. Nie muszą, bo to nie jest produkt ostateczny, ale element elektroniczny służący do budowy czegoś inne (komponent, podzespół), co ew. wtedy powinno spełniać wymagania bezpiecznego produktu. Wielu importerów ciągnących szmelc z Chin wykorzystuje ten trick - rozbierają urządzenie na "podzespoły" i w ten sposób przechodzą przez cło bez deklaracji zgodności. Nie będę komentował postów, które nakazują ci "olanie norm ciepłym moczem" (to jest akurat niezwykle niepoważne i słabe, choć z doświadczenia wiem, że te same osoby w przypadku otrzymania chłamu, albo niebezpiecznego produktu pierwsze lamentują, że "bandyci przedsiębiorcy nie spełniają norm"). Przeczytaj wymagania, jakie powinen spełniać twój produkt, zrób wszystko, co się da, żeby bezpieczeństwo i spełnienie norm znalazło się "by design" w projekcie. I jeżeli będziesz przekonany, że spełniasz te kryteria, to w przyszłości, jak sprzedaż będzie sensowna, zlecisz badania i oficjalnie na ich podstawie zadeklarujesz zgodność. Nasza narodowa ułańska fantazja potrafi wplątać nas w nie lada problemy. Dam wam przykład z mojej "kariery". Wyobraźcie sobie, że wasze urządzenia mają baterie. Ktoś zleca wysyłkę paru sztuk na inny kontynent. Nie zna norm, więc nie wie, jak musi być oznakowane opakowanie i zgłoszone do transportu urządzenie z baterią. Zleca normalną wysyłkę kurierem. Kurier nie jest poinformowany, więc wysyła przesyłkę samolotem pasażerskim. W porcie przerzutowym skanują paczki wykrywają, że mają baterie. Prokurator, policja, sprawa w sądzie, odpowiedzialność karna. Do tego kara 250 tys euro (taką nam zaproponował karę sąd w Dubaju, bo to tam przeładowywane były paczki). Poleciały pasażerskim z 300 osobami na pokładzie, a to było "bezpośrednie zagrożenie dla ich życia". Można cudownie za to beknąć. Cud polegał na tym, że pracownik deklarujący wysyłkę nie był moim pracownikiem i byłem w stanie udowodnić, że ja prawidłowo zadeklarowałem towar, a inny pośrednik nie wykazał się elokwencją. Sporo to kosztowało kasy i nerwów. Czasami jednak warto zabezpieczyć się na czarny scenariusz, bo co prawda zdarza się rzadko, ale jak mamy pecha, to może nas mocno pogruchotać (finansowo i życiowo). Puenta z tej historii jest taka, że dopóki będziesz sobie tym handlował "na forum" - lokalnie, to ryzyko jest nikłe. W przypadku jak zaczniesz produkty wysyłać za granicę, albo będziesz chciał sprzedawać szkołom, będziesz musiał mieć deklaracje zgodności (i pewnie też inne). Z moich obserwacji wynika, że w tym temacie bywa różnie. Można wyróżnić kilka kategorii firm: 1. takie, dla których bezpieczeństwo, spełnianie norm, także eko (materiały, ROHS, czyli brak szkodliwych substancji, etc.) są od początku bardzo ważne 2. i nawet jeżeli ich jeszcze na wszystko nie stać, to po prostu mają to wplecione w ścieżkę rozwoju. To się chyba nazywa odpowiedzialność społeczna 3. cwaniaczki - nie spełniają norm, świadomie kombinują, ale czepiają sobie wszędzie i wszystko - tzn. każdy znaczek, każdą normę, a przy każdym logo jest znak zastrzeżony ® (nawet nie wiedząc, że za to też jest solidna kara bez faktycznego zastrzeżenia trade marku). 4. jest jeszcze jedna kategoria - dobrych ludzi/startupów, ale nie do końca świadomych. Inna sprawa, że w naszej branży ten temat jest mniej więcej na poziomie dzikiego zachodu, a może i dalej. Gdybym miał te firmy przyporządkować do moich kategorii, to większość plasuje się gdzieś pomiędzy #3, a #4 (zależnie od kontynentu). Ja bym zastosował się do "fake it till you make it", ale w granicach odpowiedzialności i bezpieczeństwa. I tak pewnie zaczniesz od bardzo małego niszowego rynku (zamkniętego), więc jeżeli odpowiednio opiszesz "zasady użytkowania i zakupu", to wszystko powinno być w porządku. Dla małej firmy utrzymanie pełnych wymagań wprowadzenia produktu na rynek jest praktycznie nie do dotrzymania, choćby dlatego, że młode produkty szybko iterują i w zasadzie "badania" przeprowadzane są na klientach. Każda nawet drobna zmiana w elektronice wymaga powtarzania badań. Jest też pewien trick pozwalający ominąć ryzyko (musisz zaczerpnąć konkretnej porady prawnej w tym zakresie). Wypuszcza się nie kompletny/skończony produkt, który nie jest jeszcze konsumencki. W mojej branży nazywa się go często wersją developerską. Traktuje się wtedy taki proces jako jeden z etapów do przygotowania produkty do wprowadzenia na rynek, a więc przygotowania także badań. Nie wiem, na ile ci pomoże mój post. Ot zdanie kogoś, kto różne rzeczy w życiu robił i dla kogo "bycie odpowiedzialnym przedsiębiorcą" nie jest pustym frazesem. Podobnie jest z ochroną danych osobowych w internecie. Też "przeciętny user" ma to w pompie, ale do momentu, jak jego dane nie wyciekną i nie zostaną wykorzystane do phishingu, czy innego łajdactwa. Możemy to ignorować, albo starać się zrobić, co się da, żeby spełniać możliwy poziom ochrony waszych danych. Nie ma gwarancji 100%, ale przynajmniej ma się czyste sumienie, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Myślę, że podobnie możesz podejść do swojego produktu. Sam fakt, że zadaje to pytanie publicznie wskazuje, że jesteś w stanie dostarczyć fajny, bezpieczny i spełniający normy produkt. Powodzenia.
  24. "Młode pokolenie" astrofotografów nie wie już nawet, czym jest MaximDL. Chciałbym szanowną społeczność zapytać, czy ta aplikacja używana jest już przez "dziaderską"? Siara, czy jeszcze nie? :P

    1. Pokaż poprzednie komentarze  10 więcej
    2. count.neverest

      count.neverest

      Jest jeszcze Starry Night 8, Prism 11, Voyager Starkeeper. 

    3. Antoni

      Antoni

      Ja używam cały czas Maxima i dobrze mi się z nim pracuje.

    4. rambro

      rambro

      Maxim jeszcze przydaj się do kalibrowania i stackowania oraz jako przeglądarka do fitsów :D. Korzystając z Siril i Sirilic mógłbym o nim zapomnieć. Sesją steruje z rpi4 więc obecnie tylko EKOS ale potencjał ma też https://www.ap-i.net/ccdciel/en/start , który działa na różnych systemach (Windows, Linux, macOS) i współpracuje zarówno z INDI jak i ASCOM.

       

  25. Obserwatorium Side Springs w Australii (itelescope). Wszystkie ruchome obiekty już zidentyfikowałem - niestety znane To, co widzisz w lewym dolnym rogu to Cosmic ray. Ten kamień ładnie leci:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.