U mnie ostatnio podobnie. Wszystko ustawione, sesja ruszyła, ja w samochodzie obok, nagle widzę bateria w laptopie z którego patrzę na astropc pada, trzeba podłączyć. Wysiadłem z samochodu (sesja u teściów, ale wifi nie sięga do domu teściów, więc w samochodzie) a tu zonk, przedłużacz ma tylko jedno gniazdko, do tego zajęte przez setup. No nic, po zakończeniu klatki przerwę sesję, podłączę rozgałęźnik i uruchomię wszystko na nowo, stracę 10 minut, ale cała noc przede mną, warto.
Zaparkowałem sprzęt, wyłączyłem (a przynajmniej wydawało mi się) astropc, podłączyłem wszystko ponownie, TeamViewer - nie udało się połączyć, hmmm, no to jeszcze raz - nie udało się połączyć. Co jest, kolejna próba i kolejna i kolejna. Dupa, nie łączy się z astropc, a monitora brak, kij wie o co mu chodzi. Twardy restart astropc, start to samo. Po 40 minutach wqurwiony spakowałem wszystko i poszedłem spać. Oczywiście, rano jak tylko wstałem, to każdy pyta: jak tam sesja, jak tam sesja, NIJAK sesja
Odkopałem u teściów jakiś monitor, podłączyłem się po HDMI i co, system windows nie został poprawnie zamknięty, wybierz opcję startu, oczywiście domyślnie uruchom w trybie awaryjnym, poniżej uruchom normalnie. Czyli windows uruchamiał się w trybie awaryjnym i dlatego nie mogłem się z nim połączyć.
Taka historia...
Aha, najważniejsze: po tym wszystkim zamówiłem Raspberry Pi 4