Skocz do zawartości

Mareg

Społeczność Astropolis
  • Postów

    1 006
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Mareg

  1. Jak to po co, oczywiście że dla zabawy i nauki !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Mam EDka 80 i po poczytaniu tego wątku po raz pierwszy go przysłoniłem do 50 mm, żeby zobaczyć, co widać. Oczywiście, że nie zamierzam tak obserwować, bo w 80 mm nie będę miał mniej szczegółów, a ZAWSZE będzie jaśniej. Za to bardzo interesujące było zobaczyć, że po przysłonięciu do 50 mm ilość szczegółów na Jowiszu była praktycznie taka sama, tyle tylko, że było trudniej je wypatrzeć, bo było sporo ciemniej, ale dalej OK mimo źrenicy 0.3 mm. Wniosek oczywiście dotyczy TYLKO Jowisza i TYLKO średniego seeingu podczas obserwacji. Dla mnie najważniejsza konkluzja z tego doświadczenia znowu jest taka, że bardzo często pierwszym czynnikiem, który warunkuje ilość szczegółów przy obserwacjach planetarnych przez przyzwoitą optykę jest nie apertura, ale SEEING. Ale nawet jak w 80 mm widzę, że seeing jest przynajmniej dobry, to wtedy bardzo się cieszę, że mam do dyspozycji sporo większą aperturę, bo zachowując jasność obrazu mogę przywalić powiększeniem. Przynajmniej moim oczom i mojemu mózgowi bardzo często pokazują się wtedy dodatkowe szczegóły, których w 80 mm nie widzę. Dlatego jak zapowiada się lepszy seeing, to rozstawiam się z Newtonem 300 mm i zaczynam obserwacje planetarne od powiększenia 300 z i tak superkomfortową źrenicą 1 mm, na co nie ma szans w żadnym refraktorze. A te 300 mm to sobie przysłaniam pozaosiowo od bardzo dawna, też dla zabawy i nauki. Zamiast kupować następne teleskopy, urozmaicam sobie obserwacje tym co mam. @kjacek, zgadzam się, że to o czym tu piszemy w tym wątku, to nie są rady dla "nowych Kolegów, którzy dopiero wchodzą w astronomię", jaki sprzęt kupować i jak obserwować. Dobrze, że taki komentarz się tu pojawił. Sam nie zamierzam kupować jakiegoś sędziwego refraktorka 50 mm, to zupełnie nie moja bajka (ale coraz lepiej rozumiem posiadaczy takich sprzętów). Natomiast z wielkim zainteresowaniem śledzę wątek, bo nawet jak nie zgadzam się ze wszystkim co tu jest pisane, to dyskusja skłania mnie do własnych przemyśleń i dalszej nauki. I to jest dla mnie osobiście największa wartość tego wątku. Myślę, że przy odrobinie krytycznego myślenia nie powinien on "namieszać w głowach" mniej doświadczonych Forumowiczów. Może nawet coś się nowego nauczą, zwłaszcza, jak dodatkowo przejrzą jakąś rozsądną książkę.
  2. Ciekawe jak się ma do takiej klasycznej optyki poczciwy EDek 100 mm f/9, przysłonięty do 50 mm f/18. Zaletą takiego rozwiązania byłoby, oprócz dostępności, także możliwość obserwacji w 100 mm. Oczywiście jeśli ktoś się nie brzydzi obserwować przez f/9...
  3. No wzory są fajne i świetnie działają ale gdy spełnione są ZAŁOŻENIA przy ich wyprowadzaniu, typu idealna punktowość źródła, równa jasność, taka sama barwa, itd. Jeśli dyskutujemy obrazy planetarne typu Jowisz, to one nie są ani punktowe, ani równej jasności, ani takiej samej barwy, więc wzory nie stosują się bezpośrednio do tego co widzimy. Szczerze mówiąc, to bardzo bym się cieszył, gdyby w wątku było przynajmniej tyle obserwacji co wzorów. A może umówmy się, że każdy może do wątku wpisać tyle wzorów, ile tu zamieścił obserwacji ? Wtedy na pewno wątek wartko popłynąłby do przodu !!!
  4. Zaczynałem od wskaźników laserowych do wstępnego celowania, tak żeby obiekt był w polu szukacza optycznego. Dość szybko przesiadłem się na red-doty, ze względu na: bezpieczeństwo otoczenia dyskrecję obserwacji duży spadek jasności laserów nawet przy umiarkowanie niskich temperaturach
  5. @MateuszW pięknie wszystko powyjaśniał, ale jako elektronik pozwolę sobie napisać parę szczegółów, jeśli ktoś byłby zainteresowany, skąd się te wszystkie studnie i inne parametry biorą. Piksele zamieniają fotony na elektrony, czyli na ładunek elektryczny. Ładunek musi być zamieniony na napięcie przez tzw. wzmacniacz ładunkowy, bo ADC przetwarza napięcie. Głębokość studni określa ile tych elektronów daje pełną skalę ADC. Więc tak naprawdę przy zapełnieniu studni nasyca się ADC, a nie piksel. Zakres dynamiczny ADC musi być większy niż zakres studni, aby każdy elektron w studni powodował zmianę stanu wyjściowego ADC. Czyli dla 50 000 elektronów potrzeba już 16 bitów. Zakres dynamiczny (DR) matrycy jest mniejszy niż studnia przez szum odczytu, generowany przez ten wzmacniacz ładunkowy i przede wszystkim samo ADC. Jeśli to jest prawdziwy przypadkowy szum, to przy uśrednianiu klatek on też się uśredni i informacja "zasłaniana" przez szum "się odzyska". Dlatego źle by było, gdyby ADC miało zakres dynamiczny określony przez DR matrycy = studnia / szum odczytu. Szum odczytu jest zdominowany przez samo ADC, dlatego jest ten wzmacniacz o regulowanym wzmocnieniu przed ADC. Na wykresach do ASI 2600 widać, że po przekroczeniu wzmocnienia 100 (= 10 dB, liniowo ≈ 3.2) szum odczytu skokowo spada. Zgaduję, że wtedy zmienia się skokowo wzmocnienie samego wzmacniacza ładunkowego i dlatego to wzmocnienie daje zupełnie inny efekt niż reszta kroków. Mimo większego wzmocnienia i mniejszej studni zakres dynamiczny DR jest wtedy praktycznie taki jak przy wzmocnieniu jednostkowym. Reszta "kroków wzmocnienia" jest robiona osobnym wzmacniaczem pomiędzy wzmacniaczem ładunkowym a ADC i efekt jego działania jest mniej spektakularny. Dodatkowe wzmocnienie przed ADC proporcjonalnie zmniejsza studnię, bo nasycenie ADC następuje odpowiednio wcześniej, ale maleje wpływ szumu samego ADC. Przy bin2 sygnał z czterech pikseli dodaje się arytmetycznie, zaś szum geometrycznie, więc stosunek sygnał-szum wzrasta dwa razy (80 i 86 dB w tabelce dla ASI 2600). Dokładnie taki sam efekt będzie niezależnie od tego, czy bin2 będzie po stronie matrycy, czy po stronie oprogramowania, bo i sygnał, i szum są już liczbami za ADC. Jedyna potencjalna różnica jaką można by wymyślić (oprócz mniejszych plików i szybszego przesyłania), to to, że przy ewentualnie wolniejszym odczycie z kamery może mogą spaść jakieś szumy generowane przez sam odczyt. Ale jak kamera jest dobrze zaprojektowana, to tak nie powinno być.
  6. Dziś obserwowałem Jowisza i Saturna EDkiem 80 f/7.5, także przysłanianym do 50 mm i f/12 (fabryczny dekiel obiektywu z odetkanym otworem). Nigdy wcześniej EDka nie przysłanialem, więc to co tu piszę jest oparte na jakiejś godzince obserwacji pomiędzy 2-gą a 3-cią. Kątówka BBHS, XW 3.5, BCO 6, BCO 6 + Barlow 2x TV. Najlepiej w XW 3.5, x170, źrenica 0.5 mm. Na Wedze seeing dobry, jakieś 7/10, parno, bezwietrznie, dużo wilgoci w powietrzu, słaba przejrzystość. Jeszcze po północy się błyskało i w ogóle nie myślałem o wyciąganiu sprzętu. Ale potem południe się odsłoniło i wyniosłem EDka, bo nie wiadomo kiedy znów będzie okazja. Na wysokości planet warunki średnie, na Saturnie Cassini widoczny tylko śladowo. Spora poświata wokół planety od wilgoci w powietrzu. Ale kolorki fajne, dobrze widoczny jaśniejszy pas równikowy. Na Jowiszu lepiej, bo sporo wyżej nad horyzontem, ale wyraźnie widać aberkę atmosferyczną na obwodzie. Dużo jaśniej niż na Saturnie. Pasy dobrze widoczne. Po wpatrzeniu się pokazują się nawet takie szare wąziutkie i tylko ciut ciemniejsze niż obszary przybiegunowe. Jakieś szczegóły tylko na brunatnym pasie równikowym północnym. Porównanie 80/50 mm robiłem z tym samym okularem (XW 3.5) i powiększeniem, zatem przy różnych źrenicach wyjściowych (0.5/0.3 mm). Pasuje jeszcze kiedyś zrobić porównania przy podobnej źrenicy a różnych powiększeniach, ale to może przy lepszych warunkach. Różnice: obraz oczywiście sporo ciemniejszy, ale mniej niż się spodziewałem na Saturnie duża degradacja tego co widać na Jowiszu przy dzisiejszych warunkach mimo ciemniejszego obrazu ilość szczegółów jest bardzo podobna do tego co widać w 80 mm, tyle tylko że trzeba więcej czasu i wysiłku, żeby je wypatrzeć. księżyce Jowisza robią się bardziej okrągłe, widać mniej aberki atmosferycznej, ciekawe czy tylko przez to, że są ciemniejsze. Podsumowanie: Jakbym miał tylko teleskop 50 mm o jakości EDka, to na Jowiszu na pewno miałbym dziś frajdę, na Saturnie pewnie mniej. Przysłanianie EDka 80 nie wydaje się dawać żadnych korzyści na planetach, przy sporej stracie światła. Z ciekawości muszę kiedyś poprzysłaniać EDka na Wedze, Epsilonach i Księżycu. Przecież jak się robi porównanie z tym samym okularem to zmiana apertury zabiera 3 sekundy.
  7. W ogóle jest dobrze na początku obserwacji zrobić sobie test gwiazdowy, żeby: Sprawdzić seeing, bo na teście gwiazdowym dobrze widać jakie są warunki. Sprawdzić, czy teleskop jest już w równowadze termicznej z otoczeniem. Jeśli nie jest, będą w nim spore prądy termiczne, świetnie widoczne na obrazie dyfrakcyjnym dobrze poza ogniskiem. Widać wtedy, jak powoli przewalają się masy powietrza o różnej temperaturze i przez to także różnym współczynniku refrakcji. Jak telep jest dobrze pochylony, to prądy będą na górze tuby. Można sobie sprawdzić lokalizację tych prądów wkładając dłoń w światło teleskopu. Widać wtedy, jak zaraz wokół dłoni też robią się prądy. Można się tak pobawić podczas oczekiwania na wychłodzenie teleskopu. Pokazuje to doskonale, jak ważna jest termika teleskopu przy obserwacjach z planetarnymi powiększeniami, kiedy rozmiar obrazu dyfrakcyjnego ma spory udział w tym, co widzimy. Jak teleskop nie jest jeszcze dobrze ustabilizowany termicznie, można zawsze jechać jakieś słabizny w małych powiększeniach, dla których termika teleskopu ma mniejsze znaczenie. Klasycznie sprawdzić kolimację, czy coś się lekko nie poprzesuwało w transporcie i ewentualnie skorygować. W pewnym sensie rozdzielanie takich Epsilonów jest równoważne testowi gwiazdowemu, z tym, że jak jest słabo to nie za bardzo wiadomo dlaczego. A przy teście gwiazdowym wiadomo, a zwłaszcza jaki problem dominuje. Dlatego parę chwil poświęconych na test gwiazdowy nigdy nie jest czasem straconym. Przy okazji można sobie popodziwiać kolorki gwiazd, często tak urozmaicone aberacją atmosferyczną.
  8. Tu się zdecydowanie nie zgodzę. Weźmy pod uwagę pokazaną tu przez @JSC parę postów wyżej Deltę Cygni o dwóch składnikach 2.9 i 6.3 mag odległych o 2.8". W EDku 80 mm w dobrych warunkach widzę ją mniej więcej tak jak na szkicu, ze składnikiem B blisko pierwszego prążka dyfrakcyjnego. W Newtonie 300 mm i dysk, i prążek są o wiele mniejsze, więc składnik B leży już poza pierwszym prążkiem i widzę go lepiej. Dlatego też Syriusza B widziałem w 300 mm, a w 80 mm nie, właśnie ze względu na mniejszy rozmiar obrazu dyfrakcyjnego w większej aperturze.
  9. Jestem jak najbardziej za polemizowaniem, ale kulturalnym, bez podśmiechiwania się, zwłaszcza gołosłownego, bez poparcia przynajmniej jakąś teorią prowadzącą do innych wniosków. A najbardziej jestem za tym, że jak ktoś wysuwa wnioski na podstawie swoich obserwacji, to należy polemizować używając argumentów też popartymi jakimiś porównywalnymi obserwacjami.
  10. Przyciemniając filtrem tylko przyciemniamy. Przyciemniając przez stosowanie większych powiększeń przy widzeniu skotopowym detale obrazu robią się większe i pobudzają więcej czopków, co pozwala mózgowi wyłowić więcej informacji. Troszkę jest o tym tutaj. Mniej cierpliwi mogą od razu zobaczyć wykres na rys. 18, pokazujący uzyskany zasięg gwiazdowy w zależności od użytego powiększenia. Na wykresie widać, że wciąż zyskujemy stosując powiększenia rzędu 30 na cal apertury. Najłatwiej sobie przetestować zysk zasięgu przy zwiększaniu powiększenia na jakiejś gwieździe lub księżycu Saturna czy Urana, które są na granicy percepcji zerkaniem w jakimś średnim powiększeniu. Po znacznym zwiększeniu powiększenia widoczność tego obiektu będzie lepsza.
  11. Bardzo mnie ciekawi, do jakich największych powiększeń można używać dobrych nasadek bino, zanim będzie problem z kolimacją czy podziałem obrazu. Czy w ogóle ktoś używa nasadek bino do powiększeń rzędu 300 ?
  12. Troszkę dziwię się reakcji niektórych na wpisy w tym temacie... Przecież @oicam nigdzie nie pisze, że 50 mm apertury jest lepsze od 100 mm, tylko pisze co widzi w 50 mm, dzieli się z nami tym, bo wydaje mu się to bardzo ciekawe i niekonwencjonalne, oraz grzecznie prosi, żebyśmy jego doświadczenia zweryfikowali. Jeśli dla kogoś taki temat nie jest interesujący, niech go z tego powodu nie deprecjonuje uwagami na granicy wyśmiewania i zostawi go w spokoju dla tych, którzy śledzą go z zainteresowaniem. Wg mnie bardzo źle by się stało dla Forum, gdyby obserwatorzy obawiali się pisać tego co widzą w okularze z obawy przed złośliwymi uwagami. Uważam, że dopóki samemu się nie spojrzy w 50 mm apertury o malutkiej światłosile, nie powinno się zgadywać, co tam widać a tym bardziej podśmiechiwać się z relacji tych, co przez takie apertury długo patrzyli.
  13. Wielkie dzięki. Dla ścisłości uwzględniłem Twój komentarz w tekście.
  14. ... co dla małych kątów, dla których tg(α) ≈ α upraszcza się do d ≈ F α, gdzie d jest liniową wielkością obiektu o wielkości kątowej α w radianach dla lustra o ogniskowej F. Przykładowo dla Księżyca, który ma średnicę ≈ 3500 km a którą oglądamy z odległości ≈ 350 000 km, daje jego wielkość kątową ≈ 1/100 radianów, co dla lustra o ogniskowej 1000 mm da nam jego obraz o średnicy ≈ 10 mm. Tak więc samo lustro nie powiększa (*), bo nie zmienia wielkości kątowej obserwowanego obiektu, co daje połowę odpowiedzi na drugie pytanie, dlaczego potrzebujemy okularu w obserwacjach wizualnych. Tu właśnie okular daje powiększenie, zwiększając rozmiar kątowy obrazu z lustra. W astrofotografii potrzebujemy wielkości liniowej obrazu na matrycy, a tu wystarczy "zwykły dryf" światła na ogniskowej lutra, który zamienia wielkość kątową obiektu na jego wielkość liniową na matrycy (d ≈ F α). (*) Niezawodny Sacek precyzuje tutaj, że lustro (w ogólności obiektyw) ma powiększenie, ale małe, np. lustro o ogniskowej 1 m daje powiększenie 4 w stosunku do gołego oka zogniskowanego na najkrótszą odległość wyraźnego widzenia ≈ 25 cm.
  15. @WuXeS, po wszystkich tutejszych złotych radach i dogłębnych dyskusjach pewnie czujesz, że teraz wiesz jeszcze mniej, niż przed założeniem tego wątku. Cóż, ten etap musi przejść każdy, kto szuka tutaj pomocy w wyborze sprzętu. Takie hobby i tacy tu hobbyści. A tak bardziej poważnie, to może nie rób gwałtownych ruchów, poobserwuj tym 12" z ogródka i spokojnie się zastanawiaj co dalej. Poznasz lepiej niebo, zobaczysz, jakie obiekty Cię kręcą, co widać spod domu. Jak już masz taki teleskop, to spokojnie zobacz, co on może. A jak potrzebujesz coś szybko na wyjazdy, to może rozważ lornetkę. Ale jak chcesz ją mieć koniecznie w tym roku, to w żadnym razie nie pytaj co kupić tutaj na Forum !!!
  16. Może te porady z linka to są takie ogólne wskazówki dla początkujących, jak nazwa łebsajtu sugeruje, i jeszcze nie pora zagłębiać się w światłosiły. I stąd uogólnienie, że do szczegółów planetarnych lepszy dłuższy refraktor, pewnie przy cichym założeniu że apertura nie zmienia się znacznie. Ja tak to sobie tłumaczę, bo na razie nie mogę sobie jakoś wyobrazić, jak sama długość ogniskowej ma pomóc w walce z seeigiem. Dużo bardziej wolę, że małe światłosiły są odporniejsze na seeing z tego prostego powodu, że łatwiej wtedy o lepszą optykę za rozsądne pieniążki, a lepsza optyka znosi seeing lepiej niż optyka gorsza.
  17. Zgoda, to byłoby ciekawe, ale pod warunkiem że większa światłosiła miałaby znacząco większą aperturę. Przy równych aperturach wg mnie wygra mniejsza światłosiła, bo będzie mieć mniejsze teoretyczne wady optyczne i w praktyce jest ją łatwiej dokładnie wyprodukować.
  18. Bardzo zaintrygowała mnie ta Twoja wypowiedź. Seeing świetnie opisuje Bruce MacEvoy na swoich stronach. Można tam znaleźć między innymi taki wykresik: Na osi poziomej mamy "parametr seeingowy Frieda" r0, który określa wielkość komórki seeingowej załamującej światło w tym samym kierunku, zaś na pionowej prawdopodobieństwo r0 o danej wartości zebrane podczas czterech lat przy teleskopie Williama Herschela (4.2 m) na Kanarach. r0 jest często traktowane jako wartość graniczna rozdzielczości apertury teleskopu którą zaczyna ograniczać seeing. Na wykresie widzimy, że mediana wypada w okolicy 14 cm, to znaczy, że średnio tylko co drugą noc seeing nie ogranicza rozdzielczości apertury powyżej 14 cm i to w miejscu, które zostało wybrane ze względu na jego bardzo dobre warunki seeingowe! Z wykresu wynika też, że seeing nie ogranicza rozdzielczości do wartości odpowiadającej aperturze 250 mm tylko przez średnio jedną noc na dziesięć. Wszystkich zainteresowanych zagadnieniami seeingu gorąco zachęcam do poczytania podlinkowanej strony. Gość pisze tam także o tym, że w małych i dużych aperturach seeing objawia się inaczej. Czy po kolejnym poczytaniu sobie o ograniczeniach seeingu zamierzam natychmiast sprzedać swojego Newtona 300 mm ? Zdecydowanie nie, bo z pod domu pod kiepskim niebem 20 mag/arcsec^2 przedwczoraj oglądałem np. Veila, gwiazdkę centralną w M27 i szaroniebieską tarczę Neptuna, która ma teraz 2.3", a takich rzeczy mi mój drugi "szybki i wygodny" teleskop nigdy nie pokaże. Choć seeing często blokuje maksymalną rozdzielczość, to jednak ilość światła w dużej mierze determinuje co i jak można zobaczyć. No i raz na parę miesięcy zdarza się taki seeing, że widoki z 300 mm zapamiętują się same na lata. Jeśli chodzi o moje doświadczenia z aperturami 80 mm f/7.5 i 300 mm f/5 w dziedzinie szczegółów obserwacji planetarnych, to na wszystkich obiektach Newton 300 mm daaaaleko wyprzedził EDka 80. Może jakąś miarą tej różnicy jest widoczność drobniutkich kraterków w Plato, gdzie rekord EDkiem jest jakieś trzy i pół, zaś Newtonem z 10. Na pewno duże znaczenie ma tu fakt, że ten Newton ma lustro 1/10 λ ze Strehl 0.991 i obserwuję na wsi, z najwyższego wzniesienia w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Niebo jest słabe, ale seeing jest często bardzo dobry, dlatego uwielbiam obserwować spod domu. Cóż, teraz zostaje tylko porównanie EDka 102 mm f/11 kolegi @JSC do mojego Taurusa 300 mm f/5. Zapraszam więc @JSC do mnie pod Kraków tak przynajmniej na tydzień, żeby zwiększyć szanse na trafienie w lepszy seeing i nie wyciągać wniosków po jednej nocy obserwacji.
  19. Na Twoją prośbę linijkę o której piszesz usunąłem, bo nie chcę nikogo zasmucać swoimi wypowiedziami. Zamiast lajka serdecznie proszę Cię, żebyś się nie wypowiadał na tym Forum na temat francuskiego, w trosce o ludzi którzy cierpliwie uczą się tego trudnego języka i których Twoje wypowiedzi mogłyby wprowadzić w błąd.
  20. Jak już na forum o astronomii amatorskiej musimy mieć informacje o wymowie francuskiej, to dobrze by było, żeby te informacje były prawdziwe... Imię "Charles" wymawia się z "R", co zresztą też słychać w powyższym linku do Wikipedii. Jak wymawia się imię i nazwisko pana "M" można sobie usłyszeć w tym filmiku o monsieur Messier (pierwsza wymowa w 17 s).
  21. A skąd wiadomo, że to wyciąg ma błąd a nie LW ? Chyba właśnie najtrudniej jest sprawdzić i ewentualnie dokładnie skorygować prostopadłość osi wyciągu do osi tuby, bo do tego trzeba wyjąć LW i walczyć linijkami.
  22. Z szacunku dla Pytającego odpisuję, że niestety, przy kolimatorze Hamala nie pomogę, bo nigdy nie udało mi się nauczyć nim dobrze kolimować. Dla mnie taki "jednodziurowy" kolimator nie daje gwarancji patrzenia dokładnie w osi wyciągu, do której przecież się kolimuje oba lustra. Ja koniecznie muszę mieć kolimator optyczny "dwudziurowy" (à la szczerbinka + muszka), żeby wynik kolimacji nie zależał od tego, jak przyłożę oko do kolimatora. A ten wątek o kolimatorze Hamala, którym nie umiem się posługiwać, czytam w ramach "dalszego poszukiwania wiedzy".
  23. Ja kolimuję tak żeby obraz lustra wtórnego też był koncentryczny z obrysem wyciągu i lustra głównego. Jak to wygląda przy użyciu kolimatora koncentrycznego jest pokazane w tym poście na Stargazers Longue (szkoda, że nie z kartką przyklejoną naprzeciw wyciągu...). Taka kolimacja wydaje mi się prostsza, bo nie muszę nic zaznaczać na lustrze wtórnym i myśleć o offsecie. Wielokrotnie testowałem tę kolimację na gwiazdach i daje idealne obrazy dyfrakcyjne, oczywiście pomijając wpływ seeingu.
  24. Ja tam lubię wiedzieć, że mój teleskop jest dobrze skolimowany i jak czegoś nie widzę, to na pewno nie przez kiepską kolimację. Każdą sesję zaczynam od sprawdzenia kolimacji na gwieździe. Przy okazji wiem jaki jest seeing i czy teleskop jest już termicznie ustabilizowany. To czy kolimacja ma duże znaczenie, czy mniejsze, na pewno zależy od seeingu, jakości optyki teleskopu i okularów, typu obiektu, używanego powiększenia. Jak seeing kiepski i gwiazdy są i tak gotującymi się plamami, to żadna kolimacja oczywiście nie pomoże. Na mojej miejscówce mam często dobry seeing, więc nigdy nie żałowałem czasu poświęconego na poczytanie o kolimacji i samą pierwszą porządną kolimację, która tak naprawdę zajęła mi parę godzin. No i teraz na długie okresy niepogody mam do zabawy pięć kolimatorów: laser, dwa Cheshire, koncentryczny i autokolimator. Ten ostatni już kupiłem bardziej z ciekawości niż z potrzeby, żeby samemu zobaczyć jak on działa. Kolimacja Newtona to też może być jakaś frajda, jak się człowiek troszkę douczy i wyposaży w odpowiednie narzędzia.
  25. Ja na spód klatki dolnej kratownicy mam założony cały czas czarny ortalion ze ściągaczem na gumce. Ściągam go jedynie jak zakręcam lub odkręcam przeciwwagę. Podczas obserwacji ortalion zmniejsza mi prądy termiczne w teleskopie i chroni przed wilgocią, a przy przechowywaniu osłania lustro od kurzu. Taki ortalion ma bardzo małą masę i pojemność cieplną.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.