Skocz do zawartości

Gubałówka


Gość Benedykt

Rekomendowane odpowiedzi

A oprócz tego - nie lubi narciarzy. Czy nie pamiętacie kto, dyrektorując TPN postawił szlaban narciarzom? A monopol górali nad wszelką komunikacją pobliczną? Od Wodogrzmotów Mickiewicza albo od Palenicy Białczańskej aż do Morskiego Oka trzeba cupac ASFALTEM piechotka, to jedna z najgłupszych "tras". Najfajniej jest przemaszerowac 12-godzinny górski szlak i skończyć nad Morskim Okiem, a dalej przecupać do Zakopanego. Na ogół z Zakopca do początku szlaku turystycznego trzeba na wstępie maszerować (asfaltem) 2-4 godziny albo.... kupic bilecik na... dorożeczkę! Czyli właściwie nie da się chodzić po Tatrach a mieszkać w Zakopanem na kwaterze. Mi to wszystko się z panem Byrcynem kojarzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A gdyby okazalo sie, ze nabyl te dzialki bedac wysoko w administracji ?

Popieram post wyzej . Asfalt albo furmanka czy dorozka . Wszedzie zakazy wjazdu nawet w miescie . Za mocno ceprow tam ... .

Edytowane przez zbig
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli co, chcecie żeby nad Morskie Oko jeździły autobusy napchane turystami? :blink:

Mi Byrcyn kojarzy się pozytywnie, zrobił sporo dla ochrony Tatr, jednak lobby biznesowo-przemysłowe doprowadziło do jego odwołania, to teraz się mści po swojemu - tak sobie to tłumaczę. Nie pochwalam tego, ale to ludzkie zachowanie i potrafię je zrozumieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi Byrcyn kojarzy się ni jak ale też uważam, że to bardzo dobrze że autobusy nie jeżdżą do Morskiego. Chodziłem tym asfaltem wiele razy i nie jest to ekscytujące ale przynajmniej widziałem wiele ludzi, dla których to jedyny sposób aby ruszli swoje tyłki i zrobili mały wysiłek. Poza tym to tylko 2 godzinki marszu w jedną stronę, ja traktuję to jako dobrą rozgrzewkę.

Oczywiście nie będę wspominał najważniejszego, czyli tego, że dla przyrody to byłoby "niezbyt" korzystne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dokładnie, przynajmniej nie zajeżdżą i niezadeptają Tatr,

cygnus czyżby Cię bez reszty wchłonęła zaraza cywilizacji, jaką jest motoryzacja?

 

i jak rozumiem mienił byś się zdobywcą wszystkich ośmiotysięczników, jeżeli oczywiście, na wszystkie mógłbyś wjechać kolejką górską :szczerbaty:

 

ale wracając, myślę, że ta jak Oskar powiedział, to chodzi tylko o poszanowanie prywatnej własności i dzielenie się zyskami, zresztą podobnie było chyba w tamtym roku chyba w Szczyrku :unsure:

pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... Czyli co, chcecie żeby nad Morskie Oko jeździły autobusy napchane turystami? :blink:

Dla furmanek i samochodow z ukladami z smrodzacymi spalonym olejem silnikami i pieszych ta sama asfaltowa droga ? Ponadto te furmanki jak zjezdzaja to sa rozpedzone , miejscami w wyniku nienaprawianych osuwisk zwezenie asfaltu tak ze jest tylko miejsce na furmanke . Taka pedzaca furmanka zastala moje z 12 l. dziecko w polowie przewezenia i pedzacy kon popychany wozem 10 cm od niego swoja ciezka nozke postawił !!!!!!! . Nigdy wiecej Zakopanego .

Auto z katalizatorem mocno nasmrodzi i ten smrod dlugo bedzie utrzymywal sie i dusil idacych asfaltem tak jak teraz z tych zdezolowanych uprzywilejowanych ciagle jezdzacych ? Widok Morskiego Oka tego nie wymaze .

Jak uzyska sie wlasnosc w wyniku ukladow czy stanowiska to ... .

A jak bylo z probą zastrzezenia oscypka? Akurat nie udalo sie .

Edytowane przez zbig
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba napiszę DUZYMI LITERAMI, bo jakoś nikomu się nie chce czytać.

W Zakopanem sto lat temu wytyczono szlaki i one ROZPOCZYNAJĄ SIE np. NAD MORSKIM OKIEM, albo, powiedzmy, dojscie stanowi dłuuga dolina. W owych zamierzchłych czasach można było przejść szlak 12-godzinny w górach i wrócić do kwatery w Zakopanem. Nie było obowiązku dreptania po Zakopiańskich asfaltach bo DO SZLAKU można było podjechać takim czy owakim środkiem lokomocji.

Teraz na DOJŚCIE DO SZLAKU trzeba dodać 2-3 godziny i na powrót też 2-3 (z Morskiego trochę dłużej). W ten sposób SZLAK PRZEJSCIA DWUNASTOGODZINNEGO WZBOGACIŁ SIĘ O DOJŚCIE, w dużej mierze ASFALTOWE albo niewiele się różniące i takiż POWRÓT, RAZEM 4-6 GODZIN. Razem to daje około 16-20 godzin z niezmiernie interesującym początkiem i jeszcze bardziej frapującym zakończeniem.

W ten sposób żadne dłuższe szlaki NIE MOGĄ BYĆ ZROBIONE W JEDEN DZIEŃ.

Co to ma wspólnego z jakąś miłością moją rzekomą do spalin? Poprostu góry stały się dla mnie NIEDOSTĘPNE. Może niektórzy wiedzą ile i jakie są schroniska, ale widzę, że większość nie ma o tym pojęcia. A ja mówię o chodzeniu po górach z żoną i córkami z zamieszkaniem w jednym miejscu.

Teraz to i na Gubałuwkę paniusia z Warszawy nie podjedzie zębatką, tylko będzie się pewnie przekradać po opłotkach Byrcynów.

 

Niedawno podobno kandydowaliśmy do organizacji IGRZYSK, ha ha ha. Przecież większość tras należałoby zbudować na terenie TPN. Dzisiaj zbudowanie Wielkiej Skoczni Pod Krokwią (jednej z najpiękniejszych na świecie) byłoby niemożliwe, wszak leży na terenie TPN.

 

Ja nie jestem zwolennikiem by GÓRY BYŁY DLA ŚWISTAKÓW a Krupówki dla ceprów. Możnaby na ten temat sondę strzelić, wszak to co się dzieje to bzdury ASTRONOMICZNE.

Nie rozumiem, dlaczego zwolennicy świstaków uważają że alternatywą jest zabetonowanie i zadeptanie gór. Góry mamy jedne, niezbyt wielkie, ale w końcu powinny być dostępniejsze dla ceprów z nizin! Oczywiście, ekologicznie cywilizowanych ceprów! Czy muszą być jednym dużym, zamkniętym dla ludzii wybiegiem dla kozic i niedźwiedzi?

Edytowane przez cygnus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Morskie Oko powinno iść się albo na nogach, albo wjechać rowerami :) Chyba jedyne środki komunikacji, które są przyjazne środowisku :Beer:

Sto LICENCJONOWANYCH FUERMANEK też było ekologicznych. Sto piersza już zatrułaby środowidko na amen.

W zeszłym roku wracałem z Morskiego w ulewę, nigdy więcej :Boink:

Parę lat temu z trzema moimi dziewczynami (najmłodsza była chyba w drugiej klasie ale maszerowała równo ze mną) przeszliśmy od Wodogrzmotów przez Dolinę Roztoki, potem w górę i w górę, przez Wielką Siklawę i wzdłuż grzbietu aż do Morskiego Oka. I potem pozostało tylko przetuptać kilometry podniszczoną ale jednak asfatową drogą. I to bylo godne i efektowne zwieńczenie wycieczki.

Dłuższych przejść już nie udało się zaplanować. Nie umiałem ROZSĄDNIE odpowiedzieć na pytanie CZY BĘDZIEMY MUSIAŁY TYLE TUPTAĆ ASFALTOWĄ SZOSĄ?

:Salut: - Miłek

p.s.

Nie zapamiętałem wszystkich istotnych nazw geograficznych a tutaj nie ma map dla odświerzenia pamięci, proszę wybaczyć!

Edytowane przez cygnus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PKL zamykając kolejkę radykalnie załatwiła sprawę.Nie ma kolejki to i nie ma dutków a to najlepszy argument.Właściciele gruntów ugotują się we własnym sosie.Turyści też zrobili się bardziej wygodni .Nie ma dojazdu to szukają innych miejsc.Miałem okazje odserwować szlaki w Tatrach przez nieduży refraktorek w lipcu z Rafaczówek.I o dziwo ruch z Kasprowego w kierunku Swinicy czy Zawratu albo Czerwonych Wierchów był mizerny.Fakt że pogoda była stosunkowo kiepska ale to daleko do sytuacji jaką pamiętam z przed prawie 40lat gdy pierwszy raz "zdobywałem" Tatry,Toż to szły całe pochody.Na Giewont wchodziło na dzień około 2000 luda.No ale wyjazd do Czechosłowacji to było duże wydarzenie a Alpy znało się tylko z mapy,jeżeli udało się kupić atlas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz sie zjeżdża w Alpach lub Dolomitach, chodzi po słowackich tatrach, polskie góry zostaną dla świstaków i byrcynów.

 

Swoją drogą niektóre chronione gatunki strasznie się rozmnożyły, np. susły perełkowate opanowały całe lotnisko w Świdniku, bobry czynią szkody rolnicze wzdłuż wielu rzek Lubelszczyzny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bobry to chitre bestyje.W moich okolicach są na dwóch ciekach wodnych bo trudno to nazwać rzeczkami.Wole potwory mijać z daleka widziałem onegdaj jakie ślady po ząbkach nutri miał wujek na rękach.A bóbr jest jeszcze masywniejszą gadziną. :szczerbaty:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi Byrcyn kojarzy się pozytywnie, zrobił sporo dla ochrony Tatr,

Hmm. Zapewne tak potocznie się kojarzy pan B. ale może kiedyś na zlocie opowiem Ci kilka zdarzeń wywracających twój poglad o 180 stopni. :Salut:

Nie chcę tego opowiadać tutaj z wiadomych względów .

W tej sprawie w grę wchodzą duże pieniądze. I tylko pieniądze. :o

ps.

Kolejkę na Kasprowy także chciał przejąć ,czy myślisz że dla dobra przyrody. :ha:

A władze tego małego miasteczka to pożal się boże jeszcze gorsi i głupsi aparatczykowie niźli za komuny.

Dodam że wywodzą się z opcji która rządzi tymczasowo krajem.

ps2.

Właśnie wpdł mi do głowy slogan określający tego człowieka Lepper polskiej ekologii

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam !

 

Pierwsza sprawa: Gubałówka nie leży w Tatrach. Jakby na to nie patrzeć w żadnej mierze nie można porównywać kwestii ochrony przyrody w Tatrach i na Gubałówce.

 

Druga sprawa: oczywiście prawo własności jest rzeczą świętą. I zgadzam się tutaj z Oskarem. Natomiast przeraża mnie podejście do sprawy Pana Gąsienicy. Po prostu dla mnie to szok. Klasyczny przykład psa ogrodnika - sam nie zje, drugiemu też nie da. Móglbym zrozumieć, że facet zainwestował w grunty na Gubałówce traktując to jako inwestycję. Ale on je nabył po to, aby dymić, co jak widać sprawia mu nieopisaną satysfakcję. Przecież dostał ofertę odsprzedaży, dzierżawy lub zamiany gruntów. Mógł na tym - jak sądzę - świetnie zarobić. Żadna z propozycji mu nie odpowiada.

 

Sprawa trzecia: żyjemy w kraju kapitalistycznym i wolnorynkowym, co niestety ma tą wadę, że czasami prowadzi do konfliktu interesu prywatnego ze społecznym. Druga strona medalu jest taka, że mamy wolną konkurencję. Podam tutaj przykład zgoła odmienny - w Białce Tatrzańskiej górale dogadali się i stworzyli ośrodek narciarski. Nie znam szczegółów, ale słyszałem, że wielu w nich wniosło lub udostępniło dla celów narciarskich swoje grunty. Zdecydowano się wprowadzić wspólną infrastrukturę dostępową do wyciągów (ze wszystkich wyciągów białczańskich można korzystać posługując się jedną kartą). I z tego właśnie górale czerpią wspólnie korzyści. Efekt tego jest taki, że Białka Tatrzańska jest uznawana przez wielu narciarzy jako najlepszy w Polsce ośrodek narciarstwa rodzinnego. Popatrzcie, jak fachowo zadbano o przedstawienie oferty na stronach internetowych: www.bialkatatrzanska.com www.bialkatatrzanska.pl

Konkluzja jest taka, że niedługo Kotelnica może się stać bardziej znana wśród narciarzy niż Kasprowy, a Bania - bardziej niż Gubałówka.

Może przyjdzie czas, że Pan Byrcyn-Gąsienica przydzie po rozum do głowy :Boink:. Może się jednak okazać, że będzie to tak zwane "obudzenie się z ręką w nocniku". Czego mu z całego serca życzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz Cygnusie, ale w paru kwestiach nie zgodzę się z Tobą. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawe, jak bardzo Tatry przeciążone są ruchem turystycznym. I to nierównomiernie. Własnie okolice Moka sa najbardziej uczęszczane. Ale tak naprawdę 3/4 ludzi tylko tam dociera, nie wyżej. Gdyby nie to, szybko skutki takiego ruchu byłoby widac w krajobrazie doliny powyzej schroniska w M.O. i nie byłby to zachęcajacy widok, zapewniam Cię. I nie chodzi mi o widok tych tłumów ludzi, tylko raczej rozdeptane i osuwajace się ścieżki, kupy śmieci. Ja omijam Tatry w sezonie szerokim łukiem, bo tam sie nie da wytrzymać. Dlatego zakaz ruchu zmotoryzowanego do Moka popieram jak najbardziej. Można oczywiscie dyskutować, czy akurat szlaban powinien stac w Palenicy, ale Bogiem a prawda to kolejne miejsce, gdzie mozna by go postawić leży juz za blisko samego Morskiego Oka. Co do długości tras. No cóz, sa dłuższe i krótsze. Może z niektórymi wycieczkami należy poczekać, aż córki trochę podrosną po prostu. Tatry sa nieduże, ale tak naprawdę pewne wycieczki na zdrowy rozum należy planowac jako dwudniowe. Wymaganie dojazdu w głab gór, żeby nóg nie męczyć jest nieporozumieniem. To może zróbmy dojazd w głąb D. Kościeliskiej aż do samej Hali Ornak -to też 'pomoże' w planowaniu wycieczek w dalsze okolice i będzie można przejść w ciągu jednego dnia do... itd. itp. Obłęd moim zdaniem.

Do większości ludzi nie docieraja dwie sprawy:

1) Istnieje coś takiego jak 'pojemność turystyczna'' danego rejonu,np. jakiegoś kawałka gór. Nie da sie w 100% zlikwidowac wpływu masy ludzi na otoczenie, i to nawet przy utopijnym założeniu,że 100% populacji umie się zachować w chronionym otoczeniu 'ekologicznie'. Przy niewielkiej frekwencji przyroda sama sobie poradzi, z niewielką ingerencją człowieka[np. umocnienie ścieżek kamieniami w miejscach podatnych na erozję], zwierzyna tez w pewnym stopniu przyzwyczaja sie do bliskiej obecności ludzi -ale w pewnym stopniu i nie każda jednakowo.

2) Ludzie w górach robią rózne rzeczy: jedni wola wedrowac i podziwiac krajobrazy, inni jeździc rekreacyjnie i sportowo na nartach. Trzeci chca chronić przyrodę. Otóż te różne działalności nie dają się na ogół pogodzic w tym samym obszarze. Trudno lokalizowac rezerwat przyrody w otoczeniu stacji narciarskiej czy raczej odwrotnie. Podobnie miłośnicy górskich krajobrazów raczej nie przepadaja za kolejkami i wyciagami budowanymi nie wiedzieć czemu w najcenniejszych krajobrazowo i przyrodniczo partiach gór. No a narciarze też mają prawo do uprawiania swego hobby, wiec gdzieś te wyciagi budowac trzeba.

I tu jest problem, własnie w punkcie 2. Bo jedynym sensownym rozwiązaniem jest podział gór na strefy rózniące sie sposobem zagospodarowania. Tymczasem na ogół nasi decydenci [i niestety większa cześc opinii publicznej] w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego. Rezultatem są lamenty nad tym,że nie można dojechać autem w środek tatrzanskich dolin czy kolejki linowe stawiane jak popadnie po parkach narodowych [jacys kretyni chcą nawet Babią Górę spaskudzić]. Sprawa Gubałowki w tym kontekscie jest smutna, bo to własnie tam jest miejsce na inwestycje w infrastrukture kolejkowo-narciarską i ten żenujący spór o miedzę to idiotyzm. Pewnie teraz wrócą czkawką pomysły na dalsza zabudowe Kasprowego, niestety...

Przykład z innych terenów: dla mnie wzorcowym przykładem, jak należy działać, jest stacja narciarska na Jaworzynie Krynickiej. To b. duży obiekt, silnie zmieniajacy otoczenie. Ale też wybudowano go na skraju pasma, w miejscu i tak zmodyfikowanym infrastruktura techniczną [stacja przekaznikowa RTV], w pobliżu samej Krynicy. Dzieki temu reszta pasma Jaworzyny pozostała w prawie niezmienionym kształcie dla miłośników gorskiej przyrody, a narciarze maja gdzie jeżdzić. Podobnie stało sie, ale przez przypadek, w Bieszczadach. Kilkanascie lat temu pewien redaktor z Krakowa wymyślił projekt pobudowania gigantycznej stacji narciarskiej w Bieszczadach. Problem w tym, że chciano spaskudzić najładniejsze kawałki gór, w okolicy, gdzie cała infrastrukturę [drogi i kwatery, nie tylko trasy i wyciagi!] trzeba by nierzadko wznosić od zera [dot. niektórych proponowanych lokalizacji], a trasy miały biec przez tereny ścisłej ochrony [pamietam, jak jakis geniusz w TV palcem po mapie rysował przebieg nartostrady skrajem największego rezerwatu Puszcza Bukowa nad Sanem] oczywiscie twórcy projektu zaklinali sie, jak to bedzie wszystko ekologicznie budowane itd. -bzdury kompletne. Argumentem miała też być walka z bezrobociem itp. Zapomniano o tym,że akurat wiekszość owych bezrobotnych nie mieszka wcale w głebi gór, tylko troszkę bardziej na północ i przy dużych sniegach może miec problem z dojazdem do pracy :ha: . Projekt na szczęscie udupiono w wyniku protestów co bardziej świadomej częsci opinii publicznej. Co mamy teraz? Ano mamy nieoszpecone do reszty góry oraz.... przyzwoita stacje narciarską, tyle,że w Ustrzykach Dolnych, czyli w miejscu o wiele bardziej cywilizowanym i gdzie strat przyrodniczych nie bedzie, dojazd 100x łatwiejszy. Tłumem tam ponoć jeżdza także goście z Ukrainy, miasteczko sie rozwija. Na mniejsza, sensowną skale rozwijają sie też wioski w górach -jest kilka niewielkich wyciagów, zaspokają lokalne potrzeby. Niestety, ostatnio 'stare wraca':władze gminy Cisna wpadły na 'genialny' pomysł budowy kolejki na Jasło, jeden z piekniejszych szczytów bieszczadzkich, choć położony poza Parkiem Narodowym. Nie jestem pewien, czy taka inwestycja ma uzasadnienie. W okolicach Cisnej da sie pobudować z powodzeniem kilka mniejszych wyciagów narciarskich, które nie bedą tak dominować w krajobrazie i zmieniać go w sposób nieodwracalny. Naprawde można sporo tam zrobić z myślą o turystach i narciarzach, nie niszcząc gór. Przykładem choćby rozbudowa sieci szlaków konnych i rowerowych, a także biegowych narciarskich w oparciu o sieć istniejących stokówek leśnych w okolicach Wetliny. Można w górach sensownie gospodarować, tylko u nas panuje gigantomania, no kompletna niewiedza co, gdzie można i należy budowac, a gdzie pewnych rzeczy nie należy ruszać...

Pozdrawiam

-Jarosław

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jarku !

 

Pewnie, że można ograniczyć dostęp w Tatry. I łudzić się, że w Tatry będzie odwiedzało mniej osób. Ludzie znajdą i tak sposób, aby się tam dostać. Jeżeli Ty ograniczysz dostęp do Moku, to i tak znajdą się chętni, którzy za przejazd bryczką, przelot helikopterem lub balonem zapłacą, aby się tam dostać. Problem tkwi w tym, że Ttry wtedy staną się dostępne dla snobów, a niedostępne dla osób kochająch góry.

 

Pamiętaj, że parki narodowe są dobrem narodowym i każda próba ograniczenia dostępu do nich spotka się z dezaprobatą. Wydaje mi się, że ograniczanie środków komunikacji niewiele da. Skrajnie myśląc mozna powiedzieć, że stawiamy szlaban w Nowym Targu albo w Szaflarach, obok parking, dalsza droga na piechotę. Odpowiadało by Ci to? Bo mnie nie.

 

Sprawa dzieci wbrew pozorom jest bardzo istotna. Sam na własnych plecach poczułem, co to jest brak środków transportu w Kościeliskiej. Co mam powiedzieć 3-letniemu synkowi, który bardzo chciał zobaczyć las, potok, góry i schronisko. Zabrać go na Krupówki i tłumaczyć , że ta knajpa po lewej to jest schronisko, potok płynący wzdłuż jest najprawdziwszą górską siklawą, a głaz z ciupagą pod Gubałówką - Tatrzańskim szczytem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak nasze dzieci ne zassa chodzenia po gorach to ich dzieci tymbardziej .

Ogolnie racja aby robic przemyslane inwestycje . Lecz w przypadku MOka to paranoja . Iles godzin tuptac asfaltem w smrodzie spalin uprzywilejowanych samochodów . jak ktos nowy w gorach chcialby je polubic to asfalt do MOka to zniszczy . ponadto chodzi tylko o kase , duzą . Ile placi sie rocznie tatraznskiemu parkowi za mozliwosc jezdzenia furmanka z turystami do MOka ? Powyzej jest parking ale wtedy nici z zlotego interesu . przeciez nie chodzi o obrone tego asfaltu .

Ilu po pobycie z Zakopanym i odwiedzeniu MOka powiedzialo NIGDY WIECEJ ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byrcyn czeka na jeszcze większą kase i chyba przegiął.Najlepiej dać sprawie toczyć się w gronie sąsiadów.A kolejkę na kłódkę.Konkurencja czeka a zycie nie znosi próżni.A w Tatrach co się robi?Ano stopniowo zamykało szlaki.Więc na pozostałych ruch był jeszcze większy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy mi z upoerm wmawiają jakiś entuzjazm dla dojazdu wszędzie własnym, smrodzącym samochodem. A dlaczego nie może gmina, która taki ładny dochód ma z turystów, zorganizować publicznego transportu EKOLOGICZNEGO? Nawet zwykły GAZ prawie nie smrodzi! Dojazd samochodami osobowymi powinien być zamknięty, tak jak jest.

 

Bardzo byłem ciekawy stanowiska Darka_B. Ciekawy jestem jakichś szczegółów, bo to, co pisze, odpowiada moim odczuciom na temat pana Byrcyna.

:Salut:

 

P.S.

Pogląd Benedykta jest bliski mojemu, jak mi się wydaję. Zaś Jarek akurat należy do jednej z wyspecyfikowanych przezeń grup, wśród zwolenników GOR DLA ŚWISTAKÓW (tylko czy koniecznie pod nadzorem BYRCYNÓW?)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaprawdę powiadam Ci że bardzo wielu.

Pytanie tylko po co wszyscy pchają się w góry w tym samym czasie. :Salut:

Dygresja o MOKU:

Kiedyś, gdy jeszcze studiowałem, wybraliśmy się z AZS-iakami w Nowy Rok na MOKO (z Bukowiny, gdzie szusoaliśmy). I przez środek tafli do Czarnego Stawu nad MOKiem. To było baaaaaardzo ciekawe i żadnych tłumów!

Kiedy wracaliśmy, na środku MOKA spotkałem swojego dziekana, który zresztą grał w AZS w mojej drużynie szachowej. Pozdrowiliśmy się CZEŚĆ - CZEŚĆ i... ja zapaowiedziałem 1. e2-e4 na co Złotkiewicz 1... e7-e5 i zgodziliśmy się na remis...

Ot, niespodziewanie zaczęliśmy rok jak tradycyjnie Wisła z Cracovią!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.