Skocz do zawartości

Nieskładne przemyślenia


Popcio

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem czy mogę to wstawiać w ten dział ale "raz kozie śmierć" :). Pozwoliłem sobie na zapisanie kilku własnych przemyśleń na temat mojego ostatniego zainteresowania a mianowicie astronomii, a raczej obserwacjom astronomicznym. Miałem ich kilka w życiu (gitary, klawisze, przeżycia astralne itd) jednak teraz wygląda że hobby zdaje się być czymś więcej Przekopiuje je wprost tutaj. Z góry przepraszam, jeżeli ktoś uzna to za nieskładne mendzenie (pisałem wprost co myślałem, nie miał to być epos narodowy :P ) Miłego czytania.

 

Zastanawiam się czasem, co takiego tkwi w astronomii. Na pewno pierwszym dla mnie (i pewnie dla wielu) impulsem są kolorowe fotografie rodem teleskopu Hubbla. Przez krótki czas przeżyłem (i nadal po części przeżywam) przygodę z astrofotografią. Jednak nie do końca jest to ta przygoda typowa. Nie miałem nawet aparatu w ręku, ani montażu paralaktycznego. Przygoda była istotnie wewnątrz mnie – rozterka nad chęcią zapisywania na fotografii przepięknych widoków. W rzeczywiści widoki te mogą przyprawić o zawrót głowy, jednak zadałem sobie pytanie, co tak naprawdę się liczy, na czym polega to hobby, na czym miałoby to polegać dla mnie? Wciąż szukam odpowiedzi na to pytanie, choć czuje, że jestem bardzo blisko. Największe wrażenia nie tkwią na fotografii, jednak w zdawaniu sobie sprawy z tego co możemy ujrzeć przez teleskop. Uświadomienie sobie tego jak mały jest człowiek, ziemia, układ słoneczny … w porównaniu do WSZECHŚWIATA. Mała namiastka tego, co mogę oglądać powinna być i jest wystarczająca, żeby zrozumieć, że cała ta „zabawa z oglądaniem” jest czymś więcej niż hobby. Czym jest człowiek i ile znaczy we Wszechświecie… jego życie – jakże krótkie jest w porównaniu…. właśnie – w porównaniu do CZEGO ? Czy jestem w stanie zrozumieć i pojąć to gdzie żyję, co mnie otacza?. I nie mówię tu o mieście, państwie, czy kontynencie… mówię o CZYMŚ więcej. Po tym krótkim przemyśleniu wracam do mojego teleskopu i patrząc na jakikolwiek DS jak mgławica, galaktyka, gromada CZUJĘ TO CO WIDZĘ, a widzę coś o czym wielu ludzi zapomina na co dzień i nie zdają sobie sprawy, jakże wielki błąd popełniają, jakże wiele tracą. I wszystkie sprawy związanie z całą ta obwolutą astrohobby (okulary, ASCT, wyścig co przez co widać i jak dokładnie itd.) są po prostu nieważne, w ujęciu matematycznym (jestem elektronikiem więc nieco po mojemu) jest to niczym pewna liczba całkowita do nieskończoności. Liczba może być większa bądź mniejsza w zależności od tego jak bardzo dokucza nam chęć posiadania lepszych okularów, teleskopów itd., ale nadal jest to nic w porównaniu do tego, co możemy zobaczyć, czymkolwiek dysponujemy. Możemy zobaczyć to, co będzie, kiedy nas nie będzie, coś, co będzie, gdy już ludzkości nie będzie. Więc wyciągnijmy z astronomii tyle ile się da, a zapewniam, że da się więcej niż oferuje nasz teleskop, okular i nasze oko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Myślę, że w swoim poście całkiem ciekawie poskładałeś te "nieskładane przemyślenia".

Ja również skłaniam się do tego, że astronomia to coś wyjątkowego, a zarazem powszechnego, chciałoby się rzec znanego od dawna. Ot, patrzenie w niebo. Wszechświat, wszystko co nas otacza.

To jest "to".

 

Marcin

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak chcesz to wyciągnąć, jeśli mogę zapytać? Tzn. co chciałbyś zrobić w tym kierunku?

 

 

Mysle ze chodzilo Popciowi o tzw „uczucia wyzsze”. Odczuwanie pozazmyslowe. Odczuwanie kosmosu, Istoty boskiej itd. czyli dla osob mniej wrazliwych wiare w Swietego Mikolaja :szczerbaty::rolleyes:

 

Lubie takie wynurzenia - sam mam ciarki za kazdym razem jak widze przesuwajacy sie Ksiezyc w okularze i czuje jak komorki mojego ciala sie starzeja... A to cialo niebieskie bedzie takie samo kiedy mojego nie bedzie juz :unsure:B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyciągnąć więcej niż się da - czyli nie koncentrować się wyłącznie na obrazie w okularze (czy jest wystarczająco jasny i wyraźny), ale nad istotą tego co widzimy :)

 

Wszystko ma swoją stronę materialną i nie materialną.

 

W astronomii amatorskiej, tak jak w każdej innej dziedzinie jest granica pomiędzy tym, co widzimy, a tym jak widzimy. Wszystko zależy od człowieka - czy częściej patrzy na stronę materialną, techniczną, której domem jest ziemia i sprzęt, którym się obłożył. Czy może częściej da się porwać stronie duchowej i zapomnieć o tym, co ma, ale gdzie sięga i czym jest wobec domu tej Rzeczy - wszechświata.

 

Podobnie można rozpatrywać różnicę pomiędzy filozofem, teologiem, a technikiem, inżynierem.

 

Każdy z nas zagląda do tego większego, lepszego świata - ale jedni częściej, a inni rzadziej. A w dodatku czasem nawet nie oni o tym decydują.

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w astronomi znajduje ucieczke. Zimne, ciemne, dalekie schornienie gdzie moge za każdym razem uciec. Za każdym razem gdy spogladam w niebo czuje się jak w domu, ze tu i teraz jest moje miejsce. Przestaje się niepokoić, denerwować, smucić po prostu czuje się błogo.

I chyba oto chodzi w hobby?

Żeby mieć swoje błogie schornienie w tym nieprzyjemnym a czasami wrogim świecie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyciągnąć więcej niż się da - czyli nie koncentrować się wyłącznie na obrazie w okularze (czy jest wystarczająco jasny i wyraźny), ale nad istotą tego co widzimy :)

 

Heh, to dam ci perspektywe z drugiej strony.

 

Aby coś zobaczyć, musisz mieć kawałek narzędzia, które jest w stanie to pokazać.

 

Choćbyś się nie wiem jak koncentrował i napinał nad okularem który daje niewyraźny obraz np. Jowisza, nie dostrzeżesz jego istoty. Co najwyżej odpłyniesz w wyobraźnie i metafizyke.

 

Jezeli chcesz dać szanse sowjemu umysłowi na zrozumienie , a nie wyobrażenie, daj mu prawdziwe dane w tak wielkiej ilości, jak to tylko mozliwe.

 

Jezeli ta przykładowa obserwacja Jowisza ma byc tylko ucieczką od real life i nie dąży do ogarnięcia tego co obserwujesz, to zgoda, nie ma sie co napinac.

 

Jezeli ta przykładowa obserwacja Jowisza ma byc tylko pretekstem do jakichś metafizycznych czy etycznych przemyśleń, to narzędzie potrafiące pokazac jego prawdziwą istote nawet nie za bardzo było by wskazane. Bo to co ew. byś zobaczył, mogło by sie mieć nijak do twoich wyobrażeń. Mogło by zburzyć ci pracowicie ułozoną wizję istoty Jowisza ;)

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra - może przesadziłem ze zdaniem żeby się nie koncentrować nad obrazem - sam robię wszystko (zasłaniam się, stosuje lepsze okulary, filtry, zerkanie itd) żeby obraz był lepszy, ale pewnych barier nie przekroczę (mając tylko ten jeden teleskop i dana miejscówkę) w końcu dobrnie się do punktu, w którym dalej zmienia coś tylko kupno większego lustra (a czasem nawet nic nowego nie wniesie). I chodzi mi właśnie o ten wyścig w tym co jest się w stanie zobaczyć. Nie chciałbym żeby był on (wyścig) celem całej tej pasji, żeby nie pożerało to coraz większej ilości pieniędzy. Nie chce żeby w moim przypadku głównym celem samym w sobie było wydawanie na nowe, coraz lepsze "zabawki". Coś mi się wydaje że stałoby się to błędnym kołem, ciągle byłoby za mało i za mało. Dlatego właśnie chce przedstawić drugą stronę tej pasji. Moim zdaniem to lepsza strona i choćby mogło się wydawać, że nic nie kosztuje to zdaje się, że jest trudniejsza do osiągnięcia niż wydanie kolejnych tysięcy na ulepszenia sprzętu.

Oczywiście, jak się już wpadło w astronomie to wydatki nieraz są niezbędne, dlatego chodzi mi głównie o zrównoważenie dwóch stron. Z jednej - sprzęt jako niezbędny do obserwacji, narzędzie, a z drugiej to do czego narzędzie służy. I tutaj jest to pytanie - co to narzędzie dla nas wykonuje ? Czy daje nam coś więcej niż wrażenia wizualne ? Czy za wrażeniami wizualnymi coś niesie ? Czy może kończy się na zadowoleniu, że "widać" i koniec.

Edytowane przez Popcio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc widzę że jest nas więcej z podobnymi przemyśleniami ;)

 

Wielokrotnie spotkałem się z czymś takim: pokazuję komuś np jakąś galaktykę, on patrzy i mówi "ta mgiełka? To wszystko?" i odchodzi nie zadowolony... Dla mnie ta szara mgiełka to miliardy gwiazd, mające po miliony i miliardy lat, pamiętające czasy gdy jeszcze nie istnieli ludzie, mało, nie istniała nawet ziemia... A wszystko leży miliony lat świetlnych, to jest dla mnie jak podróż w czasie, widzę jak coś wyglądało zanim powstała ludzkość. A wszystko jest tak ogromne, że ja patrzący na to wydaję się nikim, ale jednak i ja jestem częścią tego zadziwiającego wszechświata, w takich momentach często do głowy przychodzą czysto egzystencjalne pytania, co ja tutaj w ogóle robię, skąd ten świat się wziął... To jest piękno astronomii jak dla mnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewątpliwie masz rację. Też w swoim czasie pisałem na ten temat - sprzęt to nie wszystko, chociaż znaczy wiele. W końcu wszyscy szukamy czegoś na co dzień niewidzialnego, nieosiągalnego, tajemniczego.

Mnie to prowadzi wprost do filozofii: zadumy nad tym, czym jestem, poszukiwania celu istnienia i uczucia harmonii ze wszechświatem. Ale posiadanie pięknej lornetki też daje zadowolenie, zwłaszcza, gdy można jej użyć pod czarnym niebem, co nie zawsze jest mi dane.

Pozdrawiam wszystkich marzycieli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.