Skocz do zawartości

Wasz sposób na ekonomiczne pokonanie ziemskiego przyciągania.


Rekomendowane odpowiedzi

Proponuje aby każdy kto ma jakąś koncepcje jak w przyszłości mogłyby wyglądać starty przyszłych statków kosmicznych opisał ją w tym temacie. Głównym problemem lotów kosmicznych jest ich wysoki koszt liczony w setkach milionów dolarów. Aby ludzie mogli "kolonizować" dalej kosmos trzeba wymyślić sposób na ekonomiczne wyniesienie setek tysięcy ton materiałów potrzebnych do budowy przyszłych stacji kosmicznych i baz np. na księżycu.

 

Na discovery widziałem ciekawą koncepcje wykorzystania do tego celu siły potężnego elektromagnesu, który rozpędzałby pojazd kosmiczny do prędkości potrzebnej do dostania się na orbitę bez żadnych silników. Na tej samej zasadzie działają pociągi magnetyczne Maglev. Ponieważ nie ma styczności z podłożem to i nie ma tarcia.

Przyznam się, że zanim oglądałem ten program sam myślałem o takim rozwiązaniu problemu wysokich kosztów startów promów kosmicznych. W mojej koncepcji dodatkowo z tunelu, w którym poruszałby się statek kosmiczny usunąłbym powietrze. Wówczas nie byłoby w ogóle tarcia a jedynym niekorzystnym czynnikiem podczas fazy rozpędu byłaby ziemska grawitacja. Pojazd kosmiczny trzeba by było rozpędzić do prędkości, która pozwoli po opuszczeniu atmosfery dolecieć do orbity. Dlatego statek musiałby być niezwykle aerodynamiczny. Co myślicie o tym pomyśle?

 

Drugi pomysł to start promu z szczytu jakiegoś ośmiotysięcznika, ale czy zdarza się tam na tyle dobra pogoda, że start byłby możliwy? Zawsze to 8% drogi mniej do pokonania. Dodatkowo myślę, że czym wyżej tym mniejsze przyciąganie. A ponieważ nie trzeba dźwigać masy paliwa potrzebnej na przebycie tych 8% drogi to koszta zmniejszyłyby się prawdopodobnie znaczniej niż 8% całkowitego kosztu startu.

 

Czekam na opinie odnośnie tych pomysłów i na Wasze własne. Temat proszę traktować luźno, przecież nikt z nas nie jest naukowcem Nasa. Może za kilkanaście-kilkadziesiąt lat okaże się kto był najbliżej odkrycia nowej metody ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

W mojej koncepcji dodatkowo z tunelu, w którym poruszałby się statek kosmiczny usunąłbym powietrze. Wówczas nie byłoby w ogóle tarcia a jedynym niekorzystnym czynnikiem podczas fazy rozpędu byłaby ziemska grawitacja. Pojazd kosmiczny trzeba by było rozpędzić do prędkości, która pozwoli po opuszczeniu atmosfery dolecieć do orbity. Dlatego statek musiałby być niezwykle aerodynamiczny. Co myślicie o tym pomyśle?

Nic z tego nie rozumiem.

Budowa tunelu poza atmosferę jest raczej nie realna ze względów technicznych i finansowych, ponadto jeśli usunął byś powietrze z tunelu to po co "niezwykle aerodynamiczne kształty" ?

 

Drugi pomysł to start promu z szczytu jakiegoś ośmiotysięcznika, ale czy zdarza się tam na tyle dobra pogoda, że start byłby możliwy? Zawsze to 8% drogi mniej do pokonania.

 

Pomijając sens, ze względu na warunki pogodowe na takich wysokościach, to dostarczenie wszystkich "klamotów" na szczyt ośmiotysięcznika tez kosztuje. Więc nie wiem czy byłoby taniej.

Edytowane przez jacapa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że koszty stanowią ludzie a nie paliwo.

Pojazdy bezzałogowe są relatywnie tanie- kasa się zaczyna gdy w kapsułę trza człowieka wsadzić i bezpiecznie wysłać. Dodatkowo pracuje na to tysiące jeśli nie kilkanaście tyś ludzi i to oni są problemem a nie same wystrzelenie na orbitę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic z tego nie rozumiem.

Budowa tunelu poza atmosferę jest raczej nie realna ze względów technicznych i finansowych' date=' ponadto jeśli usunął byś powietrze z tunelu to po co "niezwykle aerodynamiczne kształty" ?[/quote']

 

W żadnym wypadku nie poza atmosferę. W tym pomyśle chodzi o to, aby rozpędzić statek kosmiczny magnesem elektrycznym do takiej prędkości, że po wyjściu z tunelu doleci do orbity. Np. 20 kilometrowy poziomy odcinek na rozpędzenie pojazdu do prędkości właściwej i 1-2km tunelu aby pojazd wyleciał pod właściwym kątem. Wówczas siłą pędu musiałby przelecieć około 100km.

 

Pomijając sens' date=' ze względu na warunki pogodowe na takich wysokościach, to dostarczenie wszystkich "klamotów" na szczyt ośmiotysięcznika tez kosztuje. Więc nie wiem czy byłoby taniej. [/quote']

 

Warunki pogodowe to słaba strona tego pomysłu, chociaż na pewno zdarzają się bez wieczne dni. Natomiast kwestia transportu "klamotów" to chyba najmniejszy problem. Po prostu trzeba by zbudować lotnisko i dostarczać je samolotami transportowymi. 2-3 kursy i mogą przenieść 500 ton klamotów :) A 8% mniej paliwa to tylko teoretycznie. W praktyce jeśli statek będzie ważyć mniej o te 8% paliwa to można zastosować mniejszy i lżejszy zbiornik na paliwa, bardziej aerodynamiczny. Tak odchudzony prom będzie mógł korzystać z słabszych i lżejszych silników rakietowych. Więc łączne oszczędności mogą wynieść 100mln dolarów na jednym locie [tak pi razy oko szczelam ;)].

 

Myślę' date=' że koszty stanowią ludzie a nie paliwo.[/quote']

 

A ja myślę, że koszt stanowią rakiety nośne jednokrotnego użytku i właśnie paliwo.

Nie wierze, że do obsługi misji promu kosmicznego jest potrzeba tysięcy pracowników. Większość rzeczy robi komputer, przynajmniej w filmach kontrola lotów sprawdza tylko czy wszystko jest ok i pomaga rozwiązywać astronautom problemy.

Choć faktem jest, że Ci wszyscy naukowcy, inżynierowie, programiści i wynalazcy pracujący dla agencji to ogromny koszt. Ale raczej oni zajmują się technologią przyszłości i nie są potrzebni do startu promu kosmicznego.

Edytowane przez Dawidpl
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale obsługa to nie tylko start i kontrola lotu.

Do wystrzelenia promu NASA potrzebuje pracy ok 15 tyś ludzi przez wiele miesięcy.

Apollo był jeszcze ciekawszy- bezpośrednio związanych z nim było ok 150 tyś ludzi przez wiele lat.

Ten startujący statek kosmiczny to tylko czubek góry lodowej :)

Każdemu z nich trzeba było płacić pensję przez lata - wybacz ale koszt paliwa do jednego startu przy tym to grosze. Nasa próbowała wmówić kongresowi w latach 70" że budowa promu rozwiąże astronomiczne koszty- najdroższe są silniki i elektronika wiec wracają i będzie tanio. Niestety wszystkie oszczędności zjadło utrzymywanie ludzi, żeby te cuda techniki działały trzeba utrzymywać armię ludzi, którzy to naprawiają, konserwują, sprawdzają itd itd. A jak trafiła się katastrofa to wszystko stawało na długie miesiące i lata- a płacić trzeba...

A NASA jak to agencja rządowa- wymyśla windy grawitacyjne itp, żeby tylko nie przyznać się, że zatrudnia armię darmozjadów- zupełnie jak nasz ZUS czy inne :szczerbaty:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bratapita: teraz to mnie zatkało. 15.000 [piętnaście tysięcy] ludzi pracuje nad tym aby prom, który powstał kilkadziesiąt lat temu mógł wystartować? Ja rozumiem, że takiego promu nie będzie sprawdzał Pan Cheniek w swoim warsztacie, ale przecież chyba są jakieś czujniki czy coś żeby stan promu mógł sprawdzić komputer? Nawet w 10 letnich autach wszystko sprawdza komputer a co dopiero prom wart miliard dolarów. No nie wiem jak to możliwe. Rozumiem, że nad konstrukcją i testami każdej części promu musiało pracować wiele osób. Ale gdy jest już gotowy to wydawało mi się, że kilkaset osób do obsługi i napraw powinno wystarczyć. Kurcze, kto by pomyślał, że pół wieku minęło od lądowania na księżycu a nadal jest potrzebnych 15.000 osób by wysłać gotowy prom w kosmos.

Orientuje się ktoś ile osób pracuje nad tym w Rosji lub Chinach? Chociaż tam nawet przy tej samej liczbie ludzi koszty są dużo niższe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bratapita: teraz to mnie zatkało. 15.000 [piętnaście tysięcy] ludzi pracuje nad tym aby prom, który powstał kilkadziesiąt lat temu mógł wystartować? Ja rozumiem, że takiego promu nie będzie sprawdzał Pan Cheniek w swoim warsztacie, ale przecież chyba są jakieś czujniki czy coś żeby stan promu mógł sprawdzić komputer? Nawet w 10 letnich autach wszystko sprawdza komputer a co dopiero prom wart miliard dolarów.

 

Jeśli w 10 letnim samochodzie padnie uszczelka to samochód za 10 000 zł , dalej nie pojedzie , i po problemie. Co się dzieje jak pada uszczelka z czasie misji kosmicznej ? zobacz tu

 

Jeśli uważasz że w programach kosmicznych koszt paliwa to istotny problem to jesteś w błędzie , jest wiele, dużo, dużo większych problemów.

Edytowane przez jacapa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem kolonizacja przestrzeni kosmicznej jest sama w sobie bezcelowa.

 

Pokonanie ziemskiego przyciągania wymaga określonej ilości energii - trzeba ją wyprodukować a następnie przekazać obiektowi tak, by osiągnął on stosowną prędkość w sposób bezpieczny dla swojej zawartości (ograniczone przeciążenie itd.).

Obecnie najtańsze metody produkcji dużych ilości energii są związane z tzw. techniką jądrową. Tyle, że trudno ją wykorzystać w formie bezpośredniego napędu "rakiety".

Do tego elektromagnesu też trzeba wyprodukować i dostarczyć energię elektryczną, a "pocisk" musi być wykonany ze stosownego materiału. Nie wiem, jak wyposażenie pojazdu kosmicznego zniosłoby silne pole elektromagnetyczne panujące wewnątrz magnesu.

 

Myślę, że o ile w ogóle dojdzie do dalekich wypraw człowieka w kosmos, to zastosowanie znajdą w nich urządzenia, które dziś trudno nam sobie wyobrazić - jakieś kompresory czasoprzestrzeni na przykład. Najpierw niech człowiek ogarnie swą ograniczoną percepcją świat więcej niż 3-wymiarowy (polecam wygooglanie haseł "płaszczaki" oraz "Flatland").

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem kolonizacja przestrzeni kosmicznej jest sama w sobie bezcelowa.

A moim zdaniem jest koniecznością, choćby ze względów bezpieczeństwa. Obecnie jeden duży kamień może cofnąć Ziemię do stanu sprzed kilkustet milionów lat i jedyne co po nas zostanie, to kilka sond kosmicznych i trochę fal radiowych wysłanych w daleką przestrzeń.

 

Myślę, że o ile w ogóle dojdzie do dalekich wypraw człowieka w kosmos, to zastosowanie znajdą w nich urządzenia, które dziś trudno nam sobie wyobrazić - jakieś kompresory czasoprzestrzeni na przykład. Najpierw niech człowiek ogarnie swą ograniczoną percepcją świat więcej niż 3-wymiarowy (polecam wygooglanie haseł "płaszczaki" oraz "Flatland").

Takie rozwiązania to analiza wyidealizowanych przypadków, luźne rozważania i błądzenie w ciemności. Nie mamy przecież nawet opracowanej teorii grawitacji kwantowej. Co z tego, ze np. według OTW można odpowiednio kształtując czasoprzestrzeń skrócić czas podróży do odległych miejsc, skoro energie do tego potrzebne są abstrakcyjnie wielkie. Dużo prościej już byłoby np. zagrać w bilard księżycami Jowisza. Zamiast mysleć o tym, co może być w przyszłości, należy sie skupić na tym, co mamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Warunki pogodowe to słaba strona tego pomysłu, chociaż na pewno zdarzają się bez wieczne dni.

 

ja bym nawet powiedział, że bardzo słaba strona pomysłu. Na takiej wysokości huraganowy wiatr wieje praktycznie przez cały rok.

nawet jeśli znalazło by się parę względnie cichszych dni, to jak niby transportowe samoloty miałyby ladowac bezwypadkowo w pozostałych dniach. wyszłoby na końcu , że 3 dni w roku byłyby dogodne do lądowania transportowca i moze jeden na start rakiety.

 

Natomiast kwestia transportu "klamotów" to chyba najmniejszy problem. Po prostu trzeba by zbudować lotnisko i dostarczać je samolotami transportowymi. 2-3 kursy i mogą przenieść 500 ton klamotów :) A 8% mniej paliwa to tylko teoretycznie. W praktyce jeśli statek będzie ważyć mniej o te 8% paliwa to można zastosować mniejszy i lżejszy zbiornik na paliwa, bardziej aerodynamiczny. Tak odchudzony prom będzie mógł korzystać z słabszych i lżejszych silników rakietowych. Więc łączne oszczędności mogą wynieść 100mln dolarów na jednym locie [tak pi razy oko szczelam ;)].

 

i tu znowu nie bagatelizowałbym problemu. Może i Antonow 255 mógły wszystko zabrać wszystko naraz, ale wyobrażasz sobie takiego olbrzyma lądującego na lotnisku blisko szczytu góry, przy huraganowym wietrze i zawieji śnieżnej? ciekawe jak zbudować lotnisko na/przy szczycie góry? oprócz prawie niemożliwości technicznej, koszt byłby ogromny!!!

mówisz także zredukowaniu o 8% iości paliwa. a co z paliwem samolotów które musiałby dostarczyć materialy? jeśli taki pomysł mialby jakiekolwiek szanse na powstanie to system rurociągów miałby o wiele większy sens.

 

 

 

A ja myślę, że koszt stanowią rakiety nośne jednokrotnego użytku i właśnie paliwo.

Nie wierze, że do obsługi misji promu kosmicznego jest potrzeba tysięcy pracowników. Większość rzeczy robi komputer, przynajmniej w filmach kontrola lotów sprawdza tylko czy wszystko jest ok i pomaga rozwiązywać astronautom problemy.

Choć faktem jest, że Ci wszyscy naukowcy, inżynierowie, programiści i wynalazcy pracujący dla agencji to ogromny koszt. Ale raczej oni zajmują się technologią przyszłości i nie są potrzebni do startu promu kosmicznego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A moim zdaniem jest koniecznością, choćby ze względów bezpieczeństwa. Obecnie jeden duży kamień może cofnąć Ziemię do stanu sprzed kilkustet milionów lat i jedyne co po nas zostanie, to kilka sond kosmicznych i trochę fal radiowych wysłanych w daleką przestrzeń.

 

Lepiej spożytkować energię na zmianę trajektorii takiego dużego kamienia bądź obrócenie go w perzynę , niż wysyłanie ludzi w nieznane.

 

Takie rozwiązania to analiza wyidealizowanych przypadków, luźne rozważania i błądzenie w ciemności. Nie mamy przecież nawet opracowanej teorii grawitacji kwantowej. Co z tego, ze np. według OTW można odpowiednio kształtując czasoprzestrzeń skrócić czas podróży do odległych miejsc, skoro energie do tego potrzebne są abstrakcyjnie wielkie. Dużo prościej już byłoby np. zagrać w bilard księżycami Jowisza. Zamiast mysleć o tym, co może być w przyszłości, należy sie skupić na tym, co mamy.

 

Rozumując w ten sposób, daleko byśmy nie zaszli jako tzw. cywilizacja :) "Wyidealizowane przypadki, luźne rozważania i błądzenie w ciemności" to być może komentarze, które towarzyszyły również pracom nad silnikami rakietowymi, że pominę bardziej skomplikowane odkrycia, które dziś uznajemy za oczywiste. Trawestując wypowiedź Rhobaaka - zamiast skupiać się na tym, co mamy, należy myśleć o tym, co może być w przyszłości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kolonizacja nie musi koniecznie oznaczać wysyłania dużych ilości wszystkiego w kosmos.

 

pojazdy moga być budowane w przestrzeni, więc odpada "pokonywanie ziemskiego przyciągania".

kilka tysięcy ludzi można wysłać w małej zamrożonej kapsułce pod postacią zarodków - tanio i prosto (pewnie i tak to anachronizm bo DNA będzie wtedy przesyłane jako dane w plikach i z prędkością światła...)

 

oczywiście mówię tu o przyszłości w której możliwe będzie automatyczne zakładanie miast, fabryk i pól uprawnych na dalekich planetach. ale rozsądna kolonizacja i tak nie jest możliwa bez spełnienia tego warunku.

za to w tej wizji zupełnie nie są wymagane nieznane dzisiaj prawa fizyki, widać że wszystko to da się zrobić, wystarczy "tylko" opanować to co już wiemy.

 

wyobrażasz sobie takiego olbrzyma lądującego na lotnisku blisko szczytu góry, przy huraganowym wietrze i zawieji śnieżnej? ciekawe jak zbudować lotnisko na/przy szczycie góry?

jakie lotnisko?!

jeżeli miałby istnieć taki kosmodrom to oczywiście byłby w postaci sztucznie skonstruowanej góry, z odpowiednią siecią tuneli i fabrykami na miejscu B)

ale to ciekawe, czy możliwa byłaby taka lokalizacja lub ukształtowanie tej góry żeby zapewnić znośne warunki do startów rakiet.

na jakiej wysokości pogoda przestaje istnieć?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lepiej spożytkować energię na zmianę trajektorii takiego dużego kamienia bądź obrócenie go w perzynę , niż wysyłanie ludzi w nieznane.

Czy łatwiej? Nie zawsze. W przypadku krótkookresowych ciał można podejmować jakieś kroki, ale np. przed długookresową kometą nie mielibyśmy żadnych realnych szans obrony - nei byłoby czasu na zmianę trajektorii, a nawet nasz cały atomowy arsenał nie zdołałby jej znacząco uszkodzić (pomijając już trudność z wysłaniem go na kurs kolizyjny).

 

 

Rozumując w ten sposób, daleko byśmy nie zaszli jako tzw. cywilizacja :) "Wyidealizowane przypadki, luźne rozważania i błądzenie w ciemności" to być może komentarze, które towarzyszyły również pracom nad silnikami rakietowymi, że pominę bardziej skomplikowane odkrycia, które dziś uznajemy za oczywiste. Trawestując wypowiedź Rhobaaka - zamiast skupiać się na tym, co mamy, należy myśleć o tym, co może być w przyszłości.

Hmm... Zupełnie się nie zgadzam - jest dokładnie odwrotnie. Jeśli teraz mamy siedzieć i myśleć o kompresji czasoprzestrzeni, to tak jakby bracia Wright czekali, aż ludziom wyrosną skrzydła dzięki stosowaniu selektywnego rozmnażania. A przykład z silnikami rakietowymi jest raczej nietrafiony - prace nad silnikami rakietowymi rozpoczęto, gdy napęd rakietowy był z powodzeniem stosowany do innych celów już od setek lat - tu nie było żadnego błądzenia w ciemnościach, tylko rozwój oparty na solidnych podstawach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecnie najtańsze metody produkcji dużych ilości energii są związane z tzw. techniką jądrową. Tyle, że trudno ją wykorzystać w formie bezpośredniego napędu "rakiety".

Ależ bardzo łatwo - w latach 60" powstał działajacy prototyp takiego silnika- projekt zarzucono z obawy o zanieczyszczenie środowiska w razie awarii

 

Nie wierze, że do obsługi misji promu kosmicznego jest potrzeba tysięcy pracowników. Większość rzeczy robi komputer, przynajmniej w filmach kontrola lotów sprawdza tylko czy wszystko jest ok i pomaga rozwiązywać astronautom problemy.

Do samego startu i trwającej misji pewnie kilkaset osób wystarczy + sławetne komputery.

Ale do nieprzerwanej obsługi całego barachła tysiące - pomyśl tylko o miesiącach a nawet latach przygotowań. I nie mówię tutaj o naukowcach i wynalazcach. Mówię o zwykłych pracownikach. Naprawdę tysiące ludzi nad tym przcuje. Dane o ilości pracowników wziąłem z książki Heppenhaimera - Podbój kosmosu oraz pamietam z kilku publikacji. Pod koniec lat 70" kongres USA planował odwołać projekt promów i przetrwał on 1 głosem. Specjalna komisja stwierdziła wtedy, ze promy się nie udadzą ze względu na koszty pracy ludzkiej, które zjedzą całe oszczędności z powrotów promów. Komisja ta stwierdziła również, że o wiele tańsze są rakiety jednorazowe- np. stosujace rakiety na paliwo stałe.

 

Wracając jednak do tematu.

Sądzę, ze obecnie nie mamy bazy materiałowej i technologicznej aby coś zmienić w dziedzinie lotów kosmicznych na orbitę. Zmieni się to jak wynajdziemy nowe materiały - choćby materiał z nanorurek węglowych, który będzie miał wręcz magiczne właściwości. I wtedy spełnią się marzenia o tanim lataniu jak kosmiczne windy i rzeczy o których teraz nie mamy pojęcia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że w najbliższej przyszłości (100 lat) nic znacząco nie zmieni się w wysyłaniu statków w kosmos. Najprawdopodobniej powstanie jakiś port na Księżycu, z którego łatwiej będzie wyruszać dalej, ale podstawowe zasady pozostaną - czyli rakieta/prom/jakiś inny pojazd wysyłany za pomocą silników na orbitę, a dalej na Księżyc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ciągle tylko ten wahadłowiec i wahadłowiec i tysiące osób :P

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/SpaceX

Przedsiębiorstwo SpaceX (Space Exploration Technologies Corporation) jest przedsięwzięciem astronautycznym, którego końcowym celem jest dziesięciokrotne zmniejszenie ceny wynoszenia ładunku na orbitę.

SpaceX projektuje i buduje serie tanich rakiet orbitalnych Falcon.

[...]

SpaceX została założona w 2002 przez Elona Muska, współtwórcy systemów Zip2 oraz PayPal. Pieniądze uzyskane z poprzednich projektów Musk zainwestował w technikę kosmiczną. Pierwotnie planował umieścić na Marsie prywatną szklarnie. Gdy zorientował się jak wielkie są koszty takiego planu, zdecydował się zbudować rakiety, które kilkakrotnie zmniejszyły ceny wynoszenia ładunków w przestrzeń kosmiczną.

Redukcja kosztów ma zostać osiągnięta poprzez użycie sprawdzonych i tanich technologii jak i małej ilości pracowników.

[...]

Zatrudnienie: ponad 550 osób

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak. Z układu słonecznego przy obecnej technice nie wylecimy - planety olbrzymy odpadają również, zostaje mars i księżyc. Nie wiem co ma za sens latanie tam poza jakimis pojedynczymi misjami badawczymi. Nikt tam nie przetrwa niestety bez dostaw z Ziemi itp. Tam się nie będzie dało zbudować jakiejś samowystarczalnej bazy. Na marsie jak i księżycu, pomijająć ekstremalne warunki temperaturowe, atmosferowe itp, to nie ma praktycznie żadnych przydatnych surowców. Jeśli w Ziemię walnie kometa, to ludzie na marsie czy księżycu będą mieli policzone dni, proste.

Więc szkoda zachodu na to, poza misjami badawczymi w celach naukowych. Co do komet lepiej by było zmienić trajektorię, w końcu wystarczyłoby zrobić to nieznacznie i kometa by Ziemię ominęła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do komet lepiej by było zmienić trajektorię' date=' w końcu wystarczyłoby zrobić to nieznacznie i kometa by Ziemię ominęła. [/quote']

 

Podobno do zmiany trajektorii wystarczy wysłać statek kosmiczny, który będzie leciał blisko komenty/asteroidy by przyciągnąć ją do siebie. Kto by pomyślał, że taki mały statek może coś przyciągać, ale podobno to możliwe.

 

Więc szkoda zachodu na to

 

Moim zdaniem podstawową sprawą jest obniżenie kosztów lotów kosmicznych. Aktualnie to się po prostu nie opłaca. Dopiero jak ludzie wymyślą ekonomiczny sposób wynoszenia ludzi i materiałów na orbitę to zaczniemy budowę baz kosmicznych z prawdziwego zdarzenia. Wtedy rozwinie też się turystyka kosmiczna, która zasili przemysł kosmiczny dodatkowymi dolarami. Teraz z tego co się orientuje taka przyjemność kosztuje 100mln$. Nawet gdybym miał 10 razy więcej to bym się nie skusił chociaż jest to jedne z moich marzeń. No ale gdyby ten koszt zredukować do np. 1mln $ to myślę, że wielu bogatych ludzi chciałoby doświadczyć tego co do tej pory jest zarezerwowane dla nielicznych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież turystyka kosmiczna już istnieje. Turyści płacą ok. 20mln $ za lot na stację orbitalną i ok. 10 dniowy pobyt. Jeden nawet był jeśli się nie mylę już dwukrotnie.

Co do opłacalności to loty kosmiczne należy zaliczyć do badań podstawowych , a te nigdy nie są opłacalne. Służą do zdobywania elementarnej wiedzy , dopiero wykorzystanie części tej wiedzy do celów komercyjnych może być opłacalne, np. technika satelitarna (telewizja , łączność czy nawigacja)

 

Loty załogowe poza orbitę raczej nie mają szans. Wysyłanie człowieka w misje badawcze poza orbitę Ziemi, nie ma większego sensu. Przyszłość i teraźniejszość to wysyłanie zautomatyzowanych maszyn badawczych. Nie dawno porzucono program powrotu człowieka na Księżyc , w co i tak nie wierzyłem od samego początku. Misje załogowe to tylko chwyt marketingowy agencji kosmicznych. Koszt wysłania człowieka np. na Marsa przewyższa kilkadziesiąt razy koszt wysłania maszyny , a korzyść z tego żadna.

Edytowane przez jacapa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawidpl - polecam lekturę fizyki newtonowskiej. Jak już to ja bym staranował coś takiego, w końcu każda akcja powoduje reakcje, więc taka siła z jaką kometa walnęła by w statek, to taką samą siłą by oberwała. Co do tego że statek przyciągnie kometę to wyjaśnię Ci to tak - na Ziemi też mamy grawitację, występuje ona między parą ciał obdarzonych masą, czyli między człowiekiem i Ziemią na przykład. Z tym że jak podskoczysz do góry to Ty to Ty spadasz na Ziemię, a nie Ziemia na Ciebie. Dlaczego więc to Ziemia nie spada na Ciebie ? Jak wiemy, przyśpieszenie ruchu jest odwrotnie proporcjonalne do masy. Więc przyśpieszenie ruchu Ziemi w kierunku masy 'm' będzie tyle razy mniejsze, ile razy Twoja masa, jest mniejsza od masy Ziemi. Czyli różnica nieporównywalna. Masa komety halleya to 1,4 × 10^14 kg, a to sporo, żeby udało się coś takiego jak Ty piszesz że statek by ją przyciągnął, to statek musiałby mieć większą masę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

anum: rozumiem, że Ty lekturę fizyki newtonowskiej masz już za sobą? To o czym pisze oglądałem w programie na discovery i wypowiadał się jakiś naukowiec, który ma więcej pojęcia o fizyce od większości z nas na forum. Widocznie nawet niewielka masa lecąca przy komecie przez miliony kilometrów może spowodować zmianę jej trajektorii o ułamek stopnia a to już wystarczy, żeby kometa przeleciała obok ziemi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może źle to zrozumiałeś ;). Ja oglądałem raz jak mówili o asteroidzie która przeleci obok nas w 2029 bodajże, i będzie ona staranowana.

 

Jak znajdziesz coś o tym zmienianiu trajektorii za pomocą przelotu 1 statku który będzie milion razy lżejszy, to daj link, z chęcią poszerzę swoją wiedzę ;) Jeśli się nie mylę, kometa halleya waży 140 mld ton. Nie wiem jak statek przelatując obok takiego giganta, może zmienić jego trajektorię. To tak jak mucha przeleciałaby obok jadącego szybko samochodu, i sprawiła że sam skręci.

 

Ah dopiero zauważyłem, ten statek miałby leciec przez miliony kilometrów ? Ciekawe że paliwa by mu wystarczyło, a trochę by go szło, bo przecież statek ściągała by grawitacja. Chociaż przy tej masie grawitacja byłaby słaba. Mimo wszystko, to niemożliwe.

 

Zresztą, odbiegliśmy od tematu ;)

Edytowane przez anum
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.