Skocz do zawartości

Risotto na mokro – niedokończona tragikomedia w trzech aktach


Hans

Rekomendowane odpowiedzi

Pomijając wszelkie inne plusy Twojego tekstu jedną rzecz wyłuskałeś w sposób niesamowicie nowatorski - stosunek Włochów ( i innych highlanderów z tego regionu) do reszty świata.

Czyta się świetnie o 6 rano :D

Edytowane przez wessel
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) Epizod z pięciolatka kapitalny.

 

Przypadki jak burza czy lawina, wcześniej czy później, zacierają się w pamięci - jak niejedna z wcześniejszych i jak niejedna która jeszcze będzie szarżować, ale taka akcja jak z córką Alberto, to coś znacznie bardziej wyjątkowego. Mogę jej uśmiechniętą twarz przywołać w pamięci na zawołanie. Spróbujcie tak zrobić z dowolną twarzą z którą zetknęliście się ze 100 dni temu na raptem parę godzin... Bardzo niewielka jest (przynajmniej w zakresach percepcyjnych przeciętnego faceta) gama doznań, które potrafią odcisnąć taki ślad w pamięci. ;)

 

Pozdrawiam.

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie piszesz. Uśmiałem się :)

Żeby Cię pokrzepić, że nie jesteś wariatem (to znaczy jesteś, ale nie jedynym) przytoczę krótko swoją przygodę z wiosny tego roku.

W czasie podejścia pod Aconcagua postanowiliśmy zrobić z kumplem całodzienny wypad aklimatyzacyjny pod spektakularną południową ścianę tej góry. W poprzednich latach robiłem tę trasę dwa razy i nie spodziewałem się żadnych perturbacji. Początkowo szło gładko, ale tak jakoś w połowie kilkunastokilometrowego podejścia zaczęła siadać mgła, śnieg najpierw prószył, z czasem już ostro sypał i zaczęły dobiegać coraz bliższe grzmoty. Byliśmy już naprawdę blisko, grubo powyżej 4 tys. metrów, kiedy wyszliśmy na wyniosłość terenu i nagle coś mnie zgięło - dosłownie. Koło ucha usłyszałem głośne trzaski, WTF?? Spojrzałem na kumpla, a ten tak samo zgięty w pół z grymasem na twarzy - SPERDA..MY!

Przez ostatnie kilkadziesiąt minut żyliśmy widmem gorącej herbaty i posiłku. Zamiast tego dostaliśmy kilkugodzinny marszobieg na wyczerpanie we mgle i śniegu tak gęstych, że już dawno znikły nasze ślady (dzięki ci dżipiesie!). W międzyczasie zorientowałem się, że słyszane przeze mnie trzaski to były ognie Św. Elma z końcówki kijka trekingowego (zazwyczaj używam tylko jednego, a drugi na wszelki wypadek mam zamocowany z boku plecaka). Kiedy po kilku godzinach kompletnie przemoczony wpełzłem do równie przemoczonego namiotu byłem tak wyczerpany, że nie miałem siły leżeć...

Jest co wspominać? No ba :)

 

BTW Na przyszłość polecam wodoodporne nakładki na spodnie, stuptuty i turystycznego garmina.

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.