Wczoraj mniej więcej o tej godzinie widziałem bolid lecący gdzieś z okolic Panny w kierunku Arktura, nisko nad wschodnim horyzontem. Dużo jaśniejszy od Arktura, dosyć wolny, śnieżnobiały. Nie wiem jak zakończył swój lot bo zasłonił mi dom, ale mógł być spektakularny rozpad, bo wydaje mi się, że słyszałem po kilku sekundach jakby grzmot, ale równie dobrze mógł to być dalszy sąsiad trzaskający bramą.
Ale widok był piękny.
Tylko, że u mnie to była zupełnie inna strona nieba niż u Kapitana Cooka. Czy to możliwe, że to był ten sam bolid obserwowany z różnych miejsc ? Ja widziałem go z południowej Wielkopolski.
Miałem szczęście, bo dosłownie na chwilę oderwałem oczy od teleskopu i wtedy go widziałem. Ciekawe ile super bolidów przeleciało nad naszymi głowami w chwilach jak wpatrywaliśmy się w okulary teleskopów ?