Moduł powrotny Apollo13 musiał wykonywać korekty kursu, aby wejść w atmosferę pod odpowiednim katem natarcia. Zbyt duży kat natarcia mógłby odbić kapsułę z powrotem w przestrzeń kosmiczną, bez jakichkolwiek szans na powrót. Nikt nie wysłałby w kosmos ludzi, bez zapasu paliwa do awaryjnego manewrowania.
Wschodni koledzy nie potrzebowali aż tak dużo paliwa na powrót. Co najwyżej stracą próbki, nikt nie zginie. W zasadzie w mechanice ciał niebieskich nie mówimy o paliwie, a o zmianie prędkości, czyli deltaV. Każda zmiana prędkości wymaga paliwa, która powoduje zwiększenie masy startowej rakiety na ziemi. Wracając do tematu, teraz Kitaje „jedyne” co muszą zrobić, to wdrapać się na orbitę księżyca, następnie wykorzystując manewr dwueliptyczny (nie mylić z manewrem Hohmanna), przenieść się na orbitę transferowa (Trans Lunar Injection Trajectory) i deorbitowac. Brzmi prosto, ale po drodze czyha kilka pułapek.
Wobec powyższego, Chińczycy celem zoptymalizowania kosztów startu i umożliwienia powrotu dodatkowym 2 kg księżyca, muszą czekać na odpowiednie ustawienie księżyc- ziemia. Nie tylko chodzi o odległość, ale także pozycje kątowe Pekinu i Łazika względem prostej łączącej środki ciał niebieskich. Odpowiednie dobranie tych dwóch ostatnich pozwala wykorzystać grawitację (a dokładniej mówiąc asystę grawitacyjną) księżyca do tańszego (deltaV) powrotu na ziemię.