sprawa była by znacznie prostsza gdyby Wszechświat nie rozszerzał się. Wtedy taki Wszechświat o topologii torusa można by "oblecieć" dookoła w jakimś długim ale skończonym czasie przy czym nie "trafimy" nigdy w ten sam punkt czasoprzestrzeni (bo ucieknie on w przyszłość). Bardziej ściśle: wyruszamy z punktu (x,y,z,t1), a po okrążeniu Wszechświata trafimy w punkt (x,y,z,t2) przy czym t1<t2. To wszystko przy milczącym założeniu, że istnieje absolutny układ odniesienia, w którym jesteśmy w stanie w jednoznaczny sposób określić współrzędne przestrzenne
we Wszechświecie, który się rozszerza sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana
pozdrawiam