Biurko
Każdemu z nas zdarzyło się coś, kiedyś zgubić. Klucze, portfel czy okulary. Gubiąc coś na ulicy, najczęściej tracimy ową rzecz bezpowrotnie. Na szczęście tracąc coś w mieszkaniu, mamy szansę to odnaleźć. Czy aby na pewno…? Moje biurko. Rzecz wydawałaby się najzwyklejsza w świecie. Blat, szuflady… Ot, zwykły mebel. A jednak jest w nim co dziwnego… Coś, co nie daje mi spać… Coś co zmusza do zastanowienia się. Wielokrotnie siedząc przy nim zdarzało mi się upuścić długopis czy gumkę. Schylałem się i po prostu podnosiłem. Czasem jednak, przedmiot najzwyczajniej w świecie znikał. Krasnoludki? Nie… Kto w nie dzisiaj wierzy? Intensywne poszukiwania nie dawały rezultatu. Przedmiot po prostu rozpływał się. Dość szybko zapominałem o zgubionym ołówku czy flamastrze. Aż do czasu porządków. Nagle, nie wiadomo skąd, przedmiot pojawiał się pod biurkiem. Choć godzinę wcześniej dałbym sobie plecy ogolić za to, że go tam nie było. Jednak był tam i bezczelnie leżał, zaburzając moje zdrowe zmysły. Po kilkunastu próbach wyjaśnienia tajemnicy, jedyne do czego doszedłem , to to, iż pod moim biurkiem są jakieś wrota do innego wymiaru (hehehe!!!). Aby to udowodnić (dziwne, prawda?) postanowiłem zastawić pułapkę. Pomysł był prosty. Przywiązałem ołówek cieniutką nitką. Drugi jej koniec zawiązałem na palcu. Pisząc coś, niby przypadkiem strąciłem ołówek na podłogę. Schyliłem się. Leżał. Aż do pewnego dnia, gdy coś się zmieniło. Tradycyjnie, niby mimochodem strąciłem ołówek. Mrucząc z udawana złością, schyliłem się po niego. I… BINGO!!! Ołówka nie było. Zacząłem delikatnie posuwać się wzdłuż nitki przywiązanej do palca. Nitka prowadziła w ciemniejsze rejony pod biurkiem. W pewnym momencie poczułem opór. -Zaplątała się czy co? – pomyślałem. Małą latarką z jedną diodą poświeciłem w ciemność. Ołówka nie było, nitka była naprężona, a jej koniec urywał się… w powietrzu…