Skocz do zawartości

sawes1

Społeczność Astropolis
  • Postów

    1 346
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez sawes1

  1. Na mojej liście do wizuala. Przyjdzie wreszcie pora na ten układzik.
  2. Bycze opowieści. Kolejny bezchmurny wieczór wygonił mnie na działkę. Dwie godzinki wyścigu z gwiazdozbiorem, który nieuchronnie przesuwał się nad oświetlone centrum miasta. Pod koniec obserwacji, w obserwatorium zagościła sodówka, oświetlająca parking, na którym stoi jeden samochód. Tak czy siak, zdążyłem. Poruszałem się w trójkącie. Na pierwszy rzut poszła szkicowana już przeze mnie NGC 1647 (dwa posty wyzej). Kawałek fajnego nieba. A jako że już to prawdopodobnie pożegnanie z Bykiem, warto było sobie przypomnieć ten obiekcik. Następne w kolejce był dwie gromady otwarte NGC 1807 i 1817. Nazywane są przez niektórych "Małymi Chichotami", Leżą bardzo blisko siebie. Okular Nagler 20T5 bez problemu ogarnął całość. Szkic robilem jednak przez 13T5. Zawsze to kilka gwiazdek więcej. Ciężko było, bo gwiazdozbiór pędził jak oszalały nad bardziej oświetloną część miasta. Po ukończeniu szkicu stwierdzilem, iż warto by było rzucić okiem na okolicę. Stellarium pokazało, że najbliżej znajduje się NGC 1746. Po szybkim najeździe doznałem opadu szczęki. Dawno nie widziałem tak rozleglej gromady otwartej. Ołówek i kartka poszły w ruch. Ostatnie kropki stawiałem już praktycznie z sodówą w środku. Policzki już zaczynały mnie lekko szczypać, a i palce w butach obsiadły mrówki. Był to koniec moich obserwacji na dzisiaj. Mogę dodać dwa kolejne szkice do kolekcji.
  3. Do tych budek wkłada się malutkie Nostrusiki na azymutkach z Allegro. Po odpowiednim nawożeniu i pielęgnacji, oczywiście ekologicznej, wyrasta nam piękny Celestron CGE PRO 1400 HD.
  4. Jeszcze raz wszyskim dziękuję. A tak wyglądałem po przeczytaniu wszystkich życzeń: http://dagobah.net/flash/ahhhhhhh_cat.swf
  5. Dziękuję wszystkim za życzenia i obiecuję, jakiem Rżewski, stać dalej na pierwszej linii walki z chmurami, tworzyć szkice i czasem jakąś wycieczkę po DS-ach opisać. A jako że szykuje się zmiana sprzętu na większy, mam nadzieję, iż tematów mi nie zabraknie. Jeszcze raz dziękuję. PS. Komp w dalszym ciągu miele swoje bity, rozwalone przez jakąś odmianę ptasiej grypy, a ja korzystam z lapka żony, która zrobiła sobie chwilę przerwy. Ciemnego nieba.
  6. MAM KALENDARZ!!!!!! JUHUUUUUUU!!!!!!!

    1. sawes1

      sawes1

      W lipcu jest błąd w podpisie obiektu, ale fotki są zaaaaajefajne!!! Gratulacje dla autorów zdjęć.

    2. Jules

      Jules

      Błąd jest też przy głównym zdjęciu z października.

  7. Ja za to mam obcykane założenie kolonii brytyjskich w Ameryce Północnej i powstanie Stanów Zjednoczonych. Młody ma jutro klasówkę z historii. W końcu trochę astro w tym też jest... Ameryka...
  8. Mnie trochę przeraża temperatura. Dzisiejsze dwie godziny naprawdę mi wystarczyły. Stopy niezbyt profesjonalnie zabezpieczone mi zmarzły. Ale co mi tam... Też wstępnie się piszę. Do 16 dam Ci znać co i jak.
  9. Musiałem się wracać do domu spod bramy działki. Dwie godziny namierzania, wpatrywania się i szkicowania. Szkic nie jest może zbyt ładnie zrobiony, ale ciężko dokładnie rysować mając założone rękawiczki. Ciąg dalszy mojej podróży po Jednorożcu. Mam zaszczyt przedstawić państwu M50. Gromadę otwartą o jasności 5.9mag i klasy II3r. Łatwa do namierzenia i ciekawa w obserwacji. Mogłem się za nią wziąć, gdyż dopiero teraz dałem radę tak nisko opuścić teleskop. A tu wariacja, z czym mi się kojarzy to zbiorowisko gwiazd. Sprzęt jak zwykle ten sam.
  10. Licząc dzisiaj na pogodę, odśnieżyłem "Trollandię". I po co?

    1. Janko

      Janko

      Zrób jutro, co masz zamiar zrobić dzisiaj.

    2. sawes1

      sawes1

      Dzisiaj jest szansa...

    3. Piotrek L.

      Piotrek L.

      Każda sesja "odśnieżająca" to kolejna szansa... Na zrzucenie zbędnych kilogramów. ;-)

  11. Próbowałem wymyśleć dlaszy ciąg opowieści o Jonnym, ale kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. Na siłę też nie chciałem niczego pisać. Przyszedł mi do głowy inny temat. Mam dziwne wrażenie, że kiedyś, dawno temu, czytałem opowiadanie o podobnej treści, tak coś mi się niespokojnie tłucze po głowie... Jeśli ktoś takowe zna, niech da znać. Na wszelki wypadek: pomysł nie jest mój. Moja jest treść. Mam też temat na inne opowiadanko, które na pewno przeczytałem z ćwierć wieku temu i baaaaardzo mi sie podobało. W tej chwili nie przypomnę sobie jaki był tytuł i kto je napisał. Treść z pewnoscią przytosuję do naszych czasów. Mały Nicky Mały Nicky nie lubił chodzić do szkoły. Nauczyciele się na niego uwzięli, a koledzy dokuczali. Ten dzień wcale nie miał być inny. Z ciężkim plecakiem i sercem przekroczył próg budynku. Pierwsza lekcja - geografia. Wyjątkowo jej nie lubił. Te wszystkie wyżyny i niziny, morza i oceany, tylko mieszały mu w głowie. Co innego chemia… Jedyny przedmiot, który lubił. W swoim domku na drzewie miał nawet zestaw „Małego chemika”. Za jego pomocą robił fikuśne rzeczy sąsiadom… -… Półwysep Iberyjski – dotarły do niego strzępki wykładu nauczycielki. Przed nim, na ławce leżał atlas geograficzny. Wielokrotnie przeglądany, z pożółkłymi kartkami. -Otwórzcie atlas na stronie szesnastej – niczym kara, znowu zabrzmiały w jego uszach słowa belferki. -Piętnasta…szesnasta…jest. Na mapie ukazany był półwysep, o którym nauczycielka tak dziś zawzięcie prawiła. -Madryt, Lizbona, Barcelona… Nic nie mówiące nazwy, o których wiedział, że będzie musiał się ich nauczyć. Złość na ten fakt wezbrała w nim niczym powódź. - La Coruna, Kraj Basków… Po diabła mi te informacje… Wściekły otworzył piórnik i wyjął cyrkiel. Z lubością wbił igłę w stolicę Hiszpanii. Poczuł, że złość spływa z niego niczym wodospad. Natychmiast lepiej się poczuł… - Przerywamy nasz program, aby podać państwu najświeższe informacje – widać było, że prezenter na ekranie telewizora jest czymś bardzo przejęty. Mama małego Nickiego oderwała wzrok od książki i spojrzała w telewizor. Na telebimie za plecami sprawozdawcy widać było olbrzymi lej oraz morze płomieni. -Wydarzyła się niespodziewana katastrofa… Nicky ze znużeniem przysłuchiwał się geograficzce. - Jutro nie zapomnijcie zabrać atlasów na lekcję. Będziemy rozmawiać o naszym mieście i najbliższej okolicy. Na ekranie dziennikarz rozmawiał z jakimś ocalonym. Mężczyzna utytłany kurzem i sadzą mówił w jakimś niezrozumiałym dla mamy Nickiego języku. Domyśliła się, że to hiszpański. Na pasku, na spodzie ekranu przewijało się tłumaczenie. - Świadkowie, którym udało się przeżyć mówią o olbrzymim, stalowym stożku, który nagle wychynął z chmur i z ogromną siłą uderzył w miasto. Następnie szybko zniknął. Ludność twierdzi, iż był to niespodziewany atak kosmitów… -Dziękuję Ci, Steve – spiker w studiu zakończył relację reportera. – Z Madrytu dla państwa Stevie Morgan. Dzwonek zabrzmiał na zakończenie lekcji. Mały Nicky spojrzał na atlas i cyrkiel. Uśmiechnął się złowieszczo. Już wiedział, czym będzie się zajmował na jutrzejszej lekcji geografii…
  12. Właściwie to nie przewidywałem ciągu dalszego tej historyjki, ale skoro już jest... Tworząc ów wątek inspirowałem się krótkimi opowiadankami SF, które kiedyś były zamieszczane w "Młodym Techniku". Bardzo mi się podobały, a do ich przeczytania wystarczało góra 10 minut. Myślę, że każdy, kto będzie miał ochotę, niech wrzuca tutaj swoją twórczość. Czy to wiersze czy opowiadania. Może nie koniecznie związane z astro, ale chociaż ocierające się o nie. Miałem w zapasie napisane kiedyś opowiadanko (to o Jonnym jest dzisiejsze), ale nie wiem czy tu będzie pasować. Aaaaa....co mi tam... Publikuję. Na jego czole pojawiły się krople potu. Przyspieszone bicie serca zwiastowało trzęsienie rąk. - Nie, nie teraz – próbował się uspokoić. Wiedział jednak, że to czcze życzenia. Chwilę później dłonie również pokryły się potem. Odpowiedzialność jaka na nim spoczywała wywołała właśnie takie reakcje organizmu. Czuł, że zbiera mu się na wymioty. Czyżby to był już koniec? Nie, jeszcze nie… Wyciągnął drżącą dłoń w kierunku środka. - Co za odpowiedzialność – pomyślał zatrzymując dłoń w połowie drogi. Mieszkańcy milionów mikroświatów w tej właśnie chwili zadzierali w górę swe malutkie główki, modląc się głośno, aby nie popełnił błędu. Od niego zależało ich życie. Niewprawny ruch mógł pozbawić życia miliardy istot. Czy był Bogiem? Chyba nie… Stwórcą? Zastał ten układ gdy przybył na miejsce. Rola stwórcy należała więc do kogoś innego. Ale i tak był za nich odpowiedzialny. Kogo ratować? Kogo pogrzebać? Wiedział, że musi dokonać takich wyborów. Wszystkich nie da się uratować. Drżąca dłoń zawieszona w próżni cofnęła się. Światy odetchnęły. Jeszcze nie teraz… Jeszcze nie nadszedł ten czas…- Bóg? Czy to on? – zastanawiały się miliardy istot. Powoli uspokajał oddech, drżenie dłoni również ustawało. Skupienie wywoływało ból w skroniach i pęcznienie żył. A jednak… Tętno nieustannie zwalniało, a pot odparowywał. Gdy wszystko wróciło do czasu zanim zaczął, ponownie wyciągnął rękę. Mikroświaty wstrzymały oddech. W tej właśnie chwili ich losy zostały przypieczętowane. Ci, którzy mieli przeżyć będą mieli szczęście. Po pozostałych nie zostanie nawet wspomnienie. Szybkim ruchem pochwycił w palce jeden w wielu światów. Minimalizując zniszczenia przeniósł go w inne miejsce. Miliardy odetchnęły z ulgą. Straty, choć nieuniknione, były minimalne. Radość zapanowała wśród tych , którzy ocaleli. Wiedzieli jednak, że nie potrwa ona zbyt długo. Wkrótce zjawi się kolejny, który zdecyduje o ich „być albo nie być”. Takie są niestety nieubłagane zasady gry w bierki… Edit: Będę musiał wymyśleć coś o Jonnym... Nie ma to jak praca pod presja...
  13. -Nuda, nuda i jeszcze raz nuda – pomyślał Jonny. Siedział za sterami olbrzymiego, kosmicznego odkurzacza o dumnej nazwie „ Star Cleaner”. Zatrudnił się w spółce „Astrocorps” jakieś trzy lata temu. - Trzy lata… - zastanowił się – Trzy lata na tej zatęchłej, rozpadającej się balii. A miało być tak pięknie… Zwiedzisz kosmos… Czeka Cię przygoda… Tak zachwalały tę robotę foldery firmy. A tu? Rutyna i NUDA!!!!!!! Odezwał się alarm zbliżeniowy. Właśnie podchodził do niewielkiej, raptem trzystupięćdziesięciometrowej asteroidy, gdzieś w pasie między Marsem i Jowiszem. Według odczytów musiał ją przeciągnąć w kierunku Jupitera. Naukowcy tylko sobie znanymi metodami wyliczyli, iż kamyk ma chęć polecieć w kierunku Ziemi. Nie interesowało go w jaki sposób jajogłowi doszli do takich wniosków. Jego zadaniem było przestawianie takich paprochów na inne orbity lub kierowanie ich w kierunku Jowisza w celu unicestwienia. Ten należało akurat pchnąć w objęcia gazowego olbrzyma. Westchnął i rozpoczął procedury. Armia sterowanych przez sztuczną inteligencję robotów obsiadła asteroidę niczym rój pszczół. Komputer po dokonaniu obliczeń zaczął po kolei odpalać silniki w automatach. Gdy obiekt zaczął ruch, Jonny statkiem oparł się o kamień i mozolnie zaczął popychać go w kierunku wskazanym przez naukowców. Silniki zawyły, gdy inteligencja zażądała od nich pełnej mocy. Pilot wykonywał tę robotę tyle razy, że nawet nie za bardzo zwracał uwagę na to, co dzieje się w przestrzeni. Myślami był przy wieczornej relacji meczu ligowego w cobasketa. Grała jego ukochana drużyna – Olympus Mons. Cała reszta w porównaniu z tym nie miała żadnego znaczenia. Specjalnie na tę okazję zamienił się z Ruudem na zmiany. Wieczór, piwo, bar i mecz. Na tę myśl roześmiał się w duchu. Od czterech godzin transportował głaz nadając mu przyspieszenie. Z zadowolenia wyrwał go pikający cicho alarm. Spojrzał na zegarek i twarz nabrała radosny wyraz. Właśnie kończyła się jego zmiana. Wstał i ruszył w kierunku małej szalupy, aby wyruszyć w powrotną podróż na stację „Mars V” – jego teraźniejszy dom. Zgodnie z przepisami, mógł odlecieć dopiero, gdy Ruud był na pokładzie, ale często już tak się zmieniali. Poza tym nie zdążyłby na mecz. Kontrolerzy też na to przymykali oko. W końcu kilku z nich było jak on, zagorzałymi kibicami Monsów. Zajął miejsce w stateczku i wyruszył w kierunku bazy. Nie wiedział jednak, że Ruud w dokach stacji pośliznął się łamiąc rękę oraz obojczyk. Leżał teraz w ambulatorium naszpikowany środkami nasennymi i przeciwbólowymi. Coś bełkotał o pracy, zmianie, pustym statku i asteroidzie. Nikt jednak nie rozumiał o co mu chodzi i nie wnikał też w treść słów. Teraz trzeba było zrobić mu szybką operację, zanim w organizmie zaczną się nieodwracalne zmiany. Tymczasem „Star Cleaner” odbił się od górnych warstw atmosfery Jowisza i skierowany grawitacją planety, całą mocą pracujących silników ruszył wraz ze swoim ładunkiem w kierunku Ziemi… Gdy ludzie się nudzą, to do głowy przychodz im różne rzeczy...
  14. Może jakiś fan "Gwiezdnych wojen" znajdzie natchnienie przed budową obserwatorium. Szkoda, że tak późno to znalazłem, bo pewnie moje by tak wyglądało. Przy okazji. W innych wątkach porównywaliśmy wielkość gwiazd. Tutaj zaś...
  15. Tu dla odmiany najmniejsza zaobserwowana gwiazda http://portalwiedzy.onet.pl/112252,1,,,gliese_623_uklad_dwoch_slabo_swiecacych_gwiazd,haslo.html
  16. Możesz wierzyć lub nie, ale nigdy nie zawracałem sobie głowy obliczaniem powiększenia w moim teleskopie (ogniskowa 1270mm). Mam cztery okulary do konkretnych obserwacji: 30mm - przegląd nieba 20mm - przegląd nieba i otwarte 13mm - szczegóły w otwartych, kulki i planetarki (czyli ogólnie DS-y) 8mm (docelowo będzie zamieniony na 7mm) - planety, Księżyc i szczegóły w jasnych DS-ach. Barlowa nie posiadam Będę zmieniał sprzęt na większy, wydłuży się ogniskowa, zmienią sie powiększenia, ale okularki i tak zostaną te same. Powiększenie naprawdę nie jest istotne. Patrz na przedziały ogniskowych okularu do konkretnych zastosowań. PS. Do PST używam 13mm. Mniejsze ogniskowe okularów jakoś mi nie pasują. Edit: Z podanych przez Ciebie wartości wybrałbym okularki 6,7mm, 14mm i coś z przedziału 20-24mm (ale tu niczego nie podałeś). Praktycznie cały zakres masz obstawiony.
  17. Wizualowcy (mówie o takich jak Ty czy ja) w skali świata odkrywają zaledwie kilka sztuk rocznie. Podejrzewam, że bardziej przypadkiem niż zamierzenie. Przytłaczająca większość odkryć to olbrzymie teleskopy i zdjęcia. Gdybyś Syntą trafił w taki obiekt, to wg. mnie zapisałbyś się do baaaaardzo elitarnego klubu.
  18. Dlaczego gdy na niebie ma się wydarzyć coś ciekawego, pojawiają się chmury?

    1. mlody188

      mlody188

      a gdy jest już po czymś ciekawym, nagle pojawia się piękne niebo?

    2. Piotrek L.

      Piotrek L.

      No bo to są chmury inteligentne, one też chcą to zobaczyć, więc przyłażą na obserwacje ;-)

    3. roberciu

      roberciu

      tia... a kończy się tak jak w poście powyżej...

  19. Pomysł prosty, a zarazem genialny w swej prostocie. Każdy nowy z pytaniem: "Co zobaczę przez teleskop?" ma podane wszystko na tacy. PS> To teraz zmobilizowałeś mnie do zaniedbanego ostatnio szkicowania...
  20. Starczek musi mieszkać w "Trolowni", gdyż inaczej zostanie skazany na banicję ze stada. Prawdziwy troll może spać tylko w otoczeniu innych osobników.
  21. Staroangielskim zwyczajem kawaler mógł bezkarnie pocałować pannę tylko pod jemiołą. Trole mają na ten temat zgoła odmienne zdanie. :ha: Hans, a co masz do sondy "Wenera"? :rofl:
  22. Bogactwo plam na Słońcu. Trzy grupy w tym jedna niezwykle efektowna.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  3 więcej
    2. PanBekon

      PanBekon

      Gdy patrzę na karkówkę przez okular to tłuszcz mi pryska do oczu, ale mimo wszystko dzięki za poradę. :)

    3. sumas

      sumas

      nie było w tym nic ze złośliwości, po prostu folia alu ma mikro otwory, a po za tym, byle podmuch wiatru rozedrze ją na strzępy, a wtedy usmaży Ci oko, jak karkówkę na grillu

    4. panasmaras

      panasmaras

      1. Dziś już cztery grupy

      2. Jedna z nich nie tylko bardzo efektowna, ale i widoczna gołym okiem!

  23. Korzystając z przerwy w chmurach, wybrałem się na działkę. „Trollandia” jak zwykle była gotowa. Kilka czynności obsługowych i do roboty… Z racji raczej marnych warunków (Księżyc i oczywiście miasto) skupiłem się jak zwykle na gromadach otwartych. Tego wieczoru na cel wziąłem Jednorożca. Z chęcią bym naszkicował to, co widziałem, ale po tak długim czasie posuchy miałem potrzebę napatrzenia się na niebo. Stąd niestety fotki znalezione w necie, a nie szkice. Na pierwszy ogień poszła gromada otwarta M50. Piękny obiekt o jasności 5.9 mag. W obserwowanych obiektach lubię dopatrywać się jakiś kształtów, tworząc asteryzmy. Gromada wybitnie przypominała mi konika morskiego. Mały, sympatyczny zwierzak pływający po bezkresnym oceanie wszechświata. Niemalże go na prawdę widziałem. Zacząłem się posuwać do góry. Kolejna była NGC 2302 Bardzo słabo widoczna gromadka o jasności 8.9mag. W okularze wyglądał jak słaba galaktyczna. Zwiewna mgiełka bez rozczepienia na konkretne gwiazdy. Niestety, LP robiło swoje aż nadto dobrze. Następna w kolejce była bardzo jasna NGC 2232 Tutaj okular o dużym polu widzenia może się wykazać. Bardzo rozległa i jasna – 3.9mag. Sama gromadka wygląda jak pucharek, lecz z okolicznymi gwiazdami przypominała mi człowieka rzucającego kamieniem. Aż się uśmiechnąłem pod nosem gdy przyszło mi do głowy to porównanie. Tę gromadę można zadedykować wszelkiej maści rozrabiakom. Mogłaby być współczesną patronką Egipcjan… Następny obiekt nazwałem „Niebo i piekło”. Coś dla wielbicieli jednego lub drugiego. To NGC 2286. Układ gwiazd po prawej stronie okularu przypominał krzyż, po lewej zaś pentagram.(Co mi po głowie chodzi????) Przesympatyczny obiekt o przyzwoitej jasności 7.5mag. Tutaj zaczęły się schody, ponieważ zaatakowały znienacka chmury. Czasem przepływały na tyle długo, że go gubiłem. Jakby tego było mało, zadzwoniła żona, będąca na feriach z synem. Okazała się na tyle wyrozumiała, że życzyła miłych obserwacji i szybko się rozłączyła. Faktycznie, po jej telefonie niebo totalnie się rozchmurzyło. Powróciłem więc do kontemplowania tego układu. Tradycyjna i odwieczna walka dobra ze złem… Chyba to miał na myśli Herschel, oznaczając ten układ. Kolejną była NGC 2301. Mała otwarta o jasności 6mag. Ten układ z kolei skojarzył mi się z parasolem podczas deszczu i wiatru. Porywany podmuchami, z wygiętymi w przeciwną stronę drutami. Od razu zrobiło się jakby zimniej i nieprzyjemnie… Brrrr…. Szybko stamtąd uciekłem. A zwiałem w kierunku NGC 2244. Otwarta w centrum NGC 2239, czyli słynnej Rozety. Sama otwarta wyglądała zajefajnie. Zupełnie jak chochla do zupy. Jasna – 4.8mag - i rozległa. Mimo największych chęci, używając mocy wyobraźni, nie udało mi się zobaczyć samej mgławicy. Choć w pewnym momencie wydawało mi się, że widzę jakąś szarą mgiełkę. Ech te zwidy… W Warszawie zobaczyć mgławicę???? Taaaa jaaaaasne… Spróbowałem wyłuskać jeszcze M51 i M94. Niestety, bez rezultatu. Podejrzewam, że jest to wina kompilacji miejsca i chmur, które tym razem nadciągnęły na dobre. Całe obserwacje zajęły mi dwie i pół godziny. Całkiem przyjemne warunki sprawiły, iż bez problemu je zniosłem. Zacząłem marznąc dopiero, gdy ściągnąłem z siebie ciepłe ubranie, które zostawiam na miejscu. Galop do samochodu i ciepła herbatka w domu zakończyły definitywnie moje wczorajsze spotkanie z astronomią. Był to bardzo przyjemnie spędzony czas.
  24. I to również jest słuszna koncepcja. Będziesz miał okazję dotkąć przeróżnych sprzętów i okularów. Paralityków i drewniaków, newtonów i lornetek. Do wyboru i koloru. Po takim zlocie jest 100% pewności, że nie wyrzucisz pieniędzy w błoto i kupisz to, co najbardziej Ci odpowiada.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.