Skocz do zawartości

ekolog

Społeczność Astropolis
  • Postów

    8 591
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ekolog

  1. Za chwilę znowu będzie słowo "otóż" Co do tego (jednego, bo reszta to "Nibiru") co akurat tu cytuję to prawdopodobnie masz rację. W artykule (zaczynającym ten wątek) co prawda napisano: Otóż w pewnej zamierzchłej przeszłości powstało sobie wszystko. Wszystko to wszystko, tak jak czas, przestrzeń i parę innych mniej istotnych rzeczy. Niemniej tak się obecnie nie uważa. Uważa się, że rozmiar zero nie był stanem początkowym, tylko że współczesna fizyka nie może sięgnąć do pewnego bardzo małego rozmiaru (gdy cały nasz "rozpoznany" wszechświat miał mniejszy rozmiar niż tak zwany rozmiar Plancka). Tym samym o czasie też trudno powiedzieć coś absolutnie pewnego. Co było "wcześniej"? Są różne teorie. Na przykład, że żyjemy w kolejnym cyklu (wszechświat pulsujący - przynajmniej raz). Pozdrawiam p.s. Takie wnioski wyciągam na podstawie dwóch artykułów w Świat Nauki. Oraz z innego wiarygodnego źródła. p.s.2. Zerowy rozmiar startowy moim zdaniem nie mógłby wygenerować asymetrycznego gdziekolwiek wszechświata (ale to już tylko dygresja). Problem jest trochę podobny do nie całkiem rozstrzygniętego zagadnienia: co się naprawdę dzieje w samym środku czarnych dziur?
  2. Sprawa nie jest tak do końca przegrana. Czytając uważnie oferty liceów można niekiedy zauważyć, że proponują one (chyba celem skuszenia do składania podań) niekiedy klasy, które ja nazwałbym "autorskimi". Widziałem kiedyś ofertę boadjże 15 LO we Wrocławiu klasy niewątpliwie ścisłej, nastawionej na - cytuję: "programowanie obiektowe". Trochę mnie to wtedy zaskoczyło Skoro bywają takie "kwiatki", to kto wie, co jeszcze bywa? Pozdrawiam
  3. Prześliczna! Przy tej okazji chciałbym zapytać, Czy jest jakaś zasada prezentowania zdjęć M31 i innych galaktyk? Co ma być na górze, a co na dole? Zgadywałbym, że powinno być tak jak ją widzimy gołym okiem? Ale czy to kryterium zawsze daje prostą wskazówkę? Czy astro-amator z Australii zamieszcza niektóre obiekty inaczej? Pozdrawiam p.s. Tu przypuszczam, że jest dobrze.
  4. Opiszę takie historie (anegdoty) akurat z autopsji. Któregoś dnia kliknąłem link do zdjęcia (NASA) zestawiającego widok kamyczków ukształtowanych przez płynąca wodę na Marsie oraz na Ziemi. Zastanowiłem się wtedy jak bardzo odmiennie - niż zwykły kamyczek - wygląda skamieniałość najstarszych organizmów o kilkucentymetrowych rozmiarach. Znalazłem na Wikipedii zdjęcie takiej skamieniałości. Zdjęcie skamieniałości jest wklejone przeze mnie w prawym górnym rogu wspomnianego obrazka z NASA. Na zdjęciu NASA coś mnie zaskoczyło. Kółeczko na ich zdjęciu w części z lewej strony namalowano już na oryginale (nie ja!). Co za przypadek: Zawartość kółeczka, co do rodzaju kształtów, kojarzy się z rozłamanym na dwie części trylobitem Oczywiście tym razem to nie to. Wyobrażam sobie co by przeżyła osoba z NASA jako pierwsza oglądająca kolejne zdjęcia z Marsa - zobaczywszy prawdziwego trylobita Jeżeli domniemana skamieniałość tylko częściowo wystawałaby ze skały i byłaby trudna do wypreparowania dla łazika to może (w obliczu sensacji na miarę odkrycia Kopernika) wysłanoby astronautę-geologa celem wydobycia, zbadania i przywiezienia tego dowodu drugiego samo-powstania życia w kosmosie. Obama mówił kiedyś przychylnie o wyprawie na Marsa. Pewien mój daleki krewny pożyczył ode mnie na bilet lotniczy w jedną stronę i poleciał na jedną z największych wysp Kanaryjskich. Wrócił opalony do przesady (jego wspomniany dalej kolega zlitował się i kupił mu bilet powrotny w internecie). Nocował tam na balkonie apartamentu kolegi, któremu już nudziło sie w towarzystwie z jakim tam był (stąd zaproszenie). Kolega ów wrócił, a mój krewny, który w międzyczasie znalazł kolorową opaskę na rękę, uprawiająca do poczęstunków, został jeszcze. Sypiał w jakimś zakamarku hotelu. W końcu namierzono go i potem sypiał na plaży. Jak to usłyszałem to od razu zapytałem: I jak tam w nocy niebo wygląda? Odpowiedź: - Tam gwiazdy są jakby większe! Wenus jak złotówka! Tu mnie zatkało. Od zawsze bezdomny, zazwyczaj bezrobotny facet, który bardzo zapracował już na swój wygląd, potrafi, nawet bez lornetki, cieszyć się niebem i rozpoznaje Wenus! Swoją drogą to niedopatrzenie z mojej strony, że dając mu na bilet (bez wiary na odzysk; jednak oddał: 100 EURO). Zapomniałem zainwestować i w lornetkę dla niego. Tym bardziej wpadka, że zawsze, jak znajomi jadą na Kanary, namawiam ich na zabranie przynajmniej lornetki. Co nie znaczy, że oni mnie słuchają. Ludzie po 50-tce są strasznie przemądrzali TAK CZ SIAK Bezdomni na Kanarach planety obserwują, a ja siedzę w domu - jak oferma Pozdrawiam p.s. Wydaje mi się, że do tego wątku pasowałyby jakieś Wasze wpisy o zdarzeniach na miejscówkach (zapraszam). Ja pamiętam tylko jedno. Na wielkim podwórku blisko mnie, między domami okolonymi kwadratem ulic, znalazłem kiedyś idealne miejsce na obserwacje. Znikąd nie widać było lamp ani nawet pobliskich okien. Czerń absolutna (pomijając niebo ). Poszedłem w nocy z teleskopikiem. Tam jest prywatny warsztat samochodowy. Okazało się, że w nocy, co ktoś przechodzi, w owym miejscu zapala się jasna lampa - zapewne przeciw złodziejom. Co się bardziej ruszyłem podczas obserwacji to dostawałem po oczach. I kiszka blada na bazie: http://www.nasa.gov/...a/pia16189.html http://pl.wikipedia.org/wiki/Trylobit
  5. Toż ja o tym wiem.Tam był zupełnie inny temat (porównanie dwóch apertur 80mm i 200mm na słabych mgławicach!) Ja się odniosłem do innego miejsca tamtej dyskusji. Do stwierdzenia McArti, że oko ludzkie ze względu na wyjątkowo małą aperturę (6mm) przegrywa z teleskopem w kwestii mrugania. Tylko z kontekstu wynikało, że McArti ocenia to "nie mruganie" jako dobrodziejstwo wielokrotności powierzchni zbierania. Najlepiej nie wchodźmy już w historyczne kwestie tylko rozważ to "od nowa": Ludzkie oko zbiera fotony przelatujące przez bardzo wąski ścięty stożek, prawie walec [na obrazku kolor jasnoniebieski] o średnicy (100 km nad Ziemią) nieco tylko większej niż źrenica oka (wg moich obliczeń źrenica 6mm => najwyżej 11 mm na umownej granicy kosmosu). Zatem taka wąska wiązka łatwo może, na chwilę, zostać "zaburzona" wydarzeniami w atmosferze. Teleskop zbiera takich wiązek dużo więcej (np 300 sztuk) i sumuje je. Dlatego gwiazdy: Po pierwsze widzimy w nim "solidniej". Po drugie suma 300 sztuk daje zwykle to samo. Bo średnio, na sekundę, tyle samo (z 300-tu) wiązek jest zaburzanych. Pozdrawiam p.s. Obrazowo. Gdyby trzystu ludzi stało bardzo blisko siebie to im wszystkim obserwowana gwiazda nie przygasałaby w tym samym momencie! A może uważasz inaczej?
  6. Ty nas oszukujesz! Nie pamiętasz dyskusji z McArti? To, że przez teleskop nie widzimy mrugania to już zostało wtedy wyjaśnione. Źrenica ludzkiego oka jest dużo mniejsza niż obiektów. Obiektyw uśrednia nam liczbę fotonów (a w konsekwencji obserwowaną jasność powierzchniową). Najprościej to przedstawiając: Na powierzchni obiektywu zmieścilo by się bardzo wiele źrenic ludzkiego oka. Alice bardzo trafnie uzmysłowił nam, że wszystko to zależy jednak od stanu powietrza. Powietrze różnicuje dopływ fotonów do każdej z tych małych (ludzkich) źrenic teoretycznie rozpatrywanych na obiektywie. Różnicuje raz w górę, raz w dół. Teleskop, sumując, uśrednia. Stabilizuje. Pozdrawiam p.s. Tu (być może) dochodzi jeszcze próg czułości pręcików (też wiemy to od McArti'ego, nie pamiętam progów - załóżmy tu że 10). Jeśli na sekundę pręcik dostaje np 10 fotonów to "widzi" je. Jeśli 9 to "nie widzi". Czyli drobna zmiana w dostawach działa nieobiektywnie (9 fotonów jest traktowane przez pręcik, a zatem i przez mózg, jak zero fotonów; natomiast 10 jak 10, 14 jak 14 itd).
  7. To teraz wyjaśnia się całe nieporozumienie. Tam istotne było słowo "zazwyczaj" ("małych zazwyczaj" ... zatem nie zawsze małych ... niestety dla nas) Nazwałem to wszystko "drobnicą" bo mimo wszystko planety na siebie już nie wpadają (po 5 miliardach lat mamy tę sprawę wyczyszczoną). Ostatnim znanym mi przypadkiem zderzenia planet była sytuacja gdy powstał Księżyc (o ile dobrze pamiętam planetę co wpadła na mniejszą zapewne niż dziś Ziemię nazwano "Thea"). Bolid, który 65 milionów lat temu dobił dinozaury miał zaledwie 10 kilometrów średnicy - cóż to jest dla planety wielkości Merkurego? Drobiazg! Ja rzeczywiście rozpatrywałem obie planety bardziej ogólnie. Moim zdaniem "spaloną" w atmosferze tę najdrobniejszą drobnicę można liczyć jako zebraną. To już kwestia jak chcemy to rozumieć; przyznam Ci jednak [czyli takie zdanie też jest cenne] , że zbieracze meteorytów się ze mną nie zgodzą Masa planety jednak rośnie - pył ze spalonych obiektów zasila Ziemię. Sądzę, że zabrneliśmy w dygresje, a szkoda, bo zasadnicze pytanie jest czy da się żyć na bardzo ciasnej orbicie. Symulacja, o której wspomniałem pokazuje coś niezbyt miłego (o ile perfekcyjnie ją zrobili dla końcowego zakresu?) ta strefa życia nie dość, że dość ciasna to jeszcze z czasem jakby szybko maleje (najpierw jest dwa zaraz potem trzy razy mniejsza niż orbita Merkurego i dalej szybko maleje) Na atmosferę to akurat tam nie za bardzo bym liczył bo (chyba?) niełatwo utrzymać atmosferę gdy planetka jest zawsze jedną stroną zwrócona do karła (atmosfera tu przypiekana tam mrożona) . Raczej stawiałbym na życie "pod kloszem" lub "pod ziemią". Pozdrawiam http://astro.unl.edu...itableZone.html
  8. Z Księżycem to rzeczywiście interesująca sprawa. Co prawda widzimy go pod kątem zaledwie pół stopnia wiec niewiele nas zasłania, ale zawsze to coś. Marzyło by się przesuwanie go na przewidywaną zawczasu drogę bolidu Pytanie (na przykładzie dwóch znanych orbit), zmierzało do odpowiedzi, które planety są narażone na wiecej impaktów. Te blisko gwiazdy czy te daleko od niej? A dlaczego to jest istotne? Bo ostatnim miejscem, gdzie będzie mogła (być może) trwać nasza cywilizacja w Układzie Słonecznym będzie włąśnie jakaś planetka na bardzo ciasnej orbicie (czyli takie orbity warto ocenić pod względem bezpieczeństwa). Odpowiedź padła: Teraz co do Twoich uwag o atmosferze. Atmosfera nie jest tu (moim zdaniem) bezwzględnie ratująca sytuację bo duży impakt, który planeta "doznaje" tak czy inaczej, zaszkodzi. Natomiast nawet jeśli mały impakt bez szkód został "opanowny" w atmosferze to też został "zebrany" z przestrzeni kosmicznej bo już tam nie wróci (czyli spełnia warunki zadania). Jeśli ustalimy, że dana planeta zbiera wiecej impaktów (niż ta druga) to zbiera ona też więcej dużych. Imapkt na Syberii (Tunguski) był spowodowany ciałem o wielkości dużego budynku. Prawie nic z jego materii nie dotarło do powierzchni ziemi (z pewnymi wyjatkami - co opisano w Świat Nauki - skutek: dwa małe jeziorka, przez które obecnie płynie rzeka), a jednak zniszczył bardzo duże obszary leśnie. Gdyby trafił w centrum Europy byłoby znacznie gorzej. Pozdrawiam p.s. Skoro pytałem ile zbierze (jedna i druga planeta) to znaczy, że miałem na myśli przyszłość i zbieranie nowego materiału (na starcie zakładane było zatem zero zebranego).
  9. Odpowiedzi. Wstępna informacja: Prędkość Merkurego to 48 m/sek; Ziemi(także po skurczeniu do rozmiarów Merkurego) 30 m/sek. Jak się dalej (dość ciekawie) okaże nie są to prędkości przypadkowe. Pierwszy sposób. Zakładamy, że niebezpieczne ciała kosmiczne zagrażające planetom są równomiernie rozmieszczone w przestrzeni Układu Słonecznego. Jeśli nawet jakiś "drobiazg" akurat opuszcza drogę przed nami to inny na nią wlatuje. W ciągu godziny Merkury "przeczesuje" objętość walca (dokładniej torusa) o tyle większą ile razy szybciej leci niż Ziemia. Zatem Merkury, średnio, zbiera w ciągu godziny 48/30 = 1.60 razy więcej "drobiazgu" międzyplanetarnego niż Ziemia (gdyby miała jego rozmiary). Przez milion lat też zbierze tyle razy więcej. Sposób drugi. Proszę zerknąć na rysunek analizujący jeden zaledwie kosmiczny "drobiazg" co jakiś czas zagrażający planetom. Zastanówmy sie tylko nad punktami zaznaczonymi zielonym x (dolne punkty przecięcia dadzą tę samą proporcję szans kolizji). Za każdym razem gdy drobiazg przelatuje w rejonie planet przekracza jeden raz oba miejsca zaznaczone na zielono. Jest to niejako trafianie przypadkowo (na ślepo) wystrzelonym pociskiem w rozległy obiekt umiejscowiony na krawędzi kręcącej się tarczy. Merkury pokonuje newralgiczny punkt w czasie: długość średnicy planety[m]/48[m/s]. Tego samego rozmiaru "Ziemia" nieco dłużej: ta sama średnica/30[m/s]. Skoro Merkury obiega Słońce w 88 dni a Ziemia w 365 to obie te planety w newralgicznym punkcie są następujący ułamek z całego czasu ich życia: (s/48)/(88*3600*24) oraz (s/30)/(365*3600*24) Okazuje się, że Merkury ma szansę być trafianym częściej od skurczonej do jego rozmiarów Ziemi (1/(48*88)) ----------------- (1/(30*365)) Czyli (30*365)/(48*88) = 2.6 razy. Skoro zmierzamy do tezy, że Merkury zbiera impakty "częściej" to warto uwzględnić nawet nieoczywisty zarzut ewentualnych oponentów (w następnym zdaniu po "być może"). Być może należy uwzględnić, że nasz pocisk przez "potencjalne" ciało Merkurego przemyka nieco szybciej (z praw Keplera im bliżej gwiazdy tym szybciej ). Naturalne wydaje się, że w owym rejonie pocisk może (na przykład) lecieć szybciej tyle razy ile razy Merkury jest szybszy od Ziemi. Zatem szanse trafienia w Merkurego maleją. Poprzedni wynik obniżmy o tę proporcję. Mamy ostatecznie 2.6 razy * 30/48 = 1.63 razy. Oba sposoby dowodzą, że liczba impaktów na planecie bliższej Słońcu jest większa. Można wspomnieć, choć jest to dygresja, że wydaje się, że liczba impaktów "mniej więcej" wzrasta tyle razy ile razy zwiększa się prędkość planety. Ktoś powie, że o większą orbitę Ziemi zahacza więcej trajektorii małych ciał kosmicznych niż o orbitę Merkurego. Są dwa kontr-argumenty. Istnieją ciała, których trajektorie mieszczą się wewnątrz orbity Ziemi (i na te ma szanse tylko Merkury). Cały "drobiazg" kosmiczny "ewoluuje". Każde zderzenie drobiazgu z jeszcze mniejszym drobiazgiem nie jest idealnie sprężyste. Wydziela się ciepło. Dlatego sumaryczna energia kinetyczna maleje. To powoduje, że jego trajektorie pomału bo pomału ale zacieśniają się. Każda orbita doczeka się swoich niebezpiecznych "szans". Przechodzimy do pytania Tomka. Merkury ma większą prędkość niż Ziemia. Czy jest regułą, że planeta na orbicie kołowej im jest bliżej gwiazdy tym większą prędkość mieć musi? Tak. Wynika to z obowiązującego wszystkie planety w całym kosmosie wzoru znanego już w szkołach średnich. Siła grawitacyjnego przyciągania przez gwiazdę MUSI SIĘ RÓWNAĆ sile odśrodkowej wynikającej z prędkości planety. Niech r oznacza odległość od gwiazdy; M i m masy gwiazdy i planety; v prędkość planety. ((m*M*stałagrawitacji)/(r*r)) = ((m*v*v)/r) Zatem: v*v = (M/r)*(stałagrawitacji) M i stała są zawsze takie same. Im mniejsza odległość ("r") od gwiazdy, przez którą dzielimy (we wzorze) tym większy kwadrat prędkości; więc i prędkość. Co ciekawe nie trzeba znać masy Słońca by zweryfikować ten wzór w US. Po prostych przekształceniach wynika, że porównując Ziemię z Jowiszem lub inna planetą wystarczy zbadać czy dane z wikpedii spełniają zależność: ((V*V)/(v*v))=(r/R). W szczególności: Każda planeta w kosmosie cztery razy dalej od gwiazdy (niż inna) pędzi po orbicie dwa razy wolniej i ma osiem razy dłuższy rok. Odpowiedź na pierwsze pytanie Tomka_P: Tak! Z definicji białego karła wynika, że jest to obiekt bardzo masywny (np 60% masy gwiazdy wyjściowej), który, w sensie oddziaływania grawitacyjnego na otoczenie, funkcjonuje analogicznie jak Słońce czy jakakolwiek inna gwiazda. Zatem, analogicznie do Merkurego, planeta na bardzo ciasnej jego orbicie (w strefie życia) będzie doznawać znacznie poważniejszych skutków od impaktów niż gdyby była gdzieś dalej. Jeśli kogoś nie przekonują wyliczenia odnośnie liczby impaktów to musi przynajmniej pamiętać, że niszczycielskie skutki impaktu zależą też od energii kinetycznej "pocisku". Ta energia jest proporcjonalna do kwadratu prędkości zderzenia (m*v*v/2). Szybko rośnie ze wzrostem prędkości. Prędkości zderzenia "drobiazgu" z planetą na tak ciasnej orbicie jak przy białym karle mogą być wyjątkowo duże. Planeta "leci" wyjątkowo szybko a i "drobiazg" - przy centrum układu - osiąga największą prędkość (prawo Keplera). Na przykład typowe zderzenie ciał o jednakowej V; pod kątem prostym; daje wypadkową prędkość zderzenia 1.41*V. Pozdrawiam p.s. Jak (wielokrotnie) ciaśniejsza jest strefa życia przy białym karle od orbity Merkurego widać na symulacji linkowanej z linkowanego w zagadce wątku.
  10. Do opracowania tej zagadki skłoniło mnie pierwsze z pytań zadanych przez Tomka_P w tym poście: http://astropolis.pl..._30#entry472364 {Pytanie Tomka padło w kontekście dyskusji o zagrożeniach planetki jakimś sposobem ulokowanej w sferze życia przy białym karle - będącym pozostałością po Słońcu} Byłoby interesujące, gdyby ktoś i na owo pytanie odpowiedział, ale zacznijmy od czegoś łatwiejszego. Załóżmy, że Ziemia nagle skurczyła się do rozmiarów i gęstości Merkurego (reszta odparowała magicznie w kosmos). Wiadomo, że zarówno Merkury jak i Ziemia sukcesywnie zbierają różny kosmiczny drobiazg czyli doznają stale impaktów (dosyć małych zazwyczaj). Dlatego niekiedy mamy okazję znaleźć i wziąć do ręki meteoryt. Czy, przez następny milion lat, taka skurczona Ziemia zbierze (prawdopodobnie) więcej ton tej materii międzyplanetarnej niż zbierze jej Merkury krążący tak jak do tej pory tam gdzie dotychczas? Akceptowane są zarówno odpowiedzi przyjmujące jakieś rozsądne założenia o owym "drobiazgu" jak i odpowiedzi bazujące na dokładnej znajomości jego charakterystyk w US (o ile ktoś posiada taką wiedzę). Moim zdaniem jest tu dużo ciekawych zagadnień i możliwości rozwiązania z mniejszą lub większą liczbą uwzględnianych aspektów. Dlatego na rozwiązania poczekajmy więcej czasu bo po pierwszym mogą pojawić się następne również interesujące. Pozdrawiam p.s. Drugie z pytań Tomka_P ("co to jest opad lokalnie intensywniejszy") Przyjmijmy definicję najbardziej intuicyjną tego "opadu": jako masę drobiazgu kosmicznego zbieranego w jednostce czasu, średnio, na kilometr kwadratowy planety zlokalizowanej na rozpatrywanej orbicie.
  11. To było nawiązanie do mojego wcześniejszego postu w tym wątku na ten temat. Może powinienem sam siebie zacytować dla jasności sprawy. Zakładałem, że poprzedni post jest jeszcze dobrze widoczny. Niestety po napisaniu go strona się złamała. Pech. Ja z tym fizykiem rozmawiałem o możliwości życia przy białym karle w bardzo dużym odstępie czasu. Za oboma razami twierdził, że jest to praktycznie niewykonalne. Za pierwszym razem wspomniał coś o prominiowaniach (widocznie wtedy był "w temacie"). Za drugim razem już nie pamiętał detali. W zasadzie mogłem nic nie pisać (nie prostować tego), ale uważałem, że nawet jeśli zdyskredytuję moje źródło informacji to dla dobra sprawy warto, żeby nie zostawić czegoś niepewnego. Bardzo przepraszam jeśli napisałem to niejasno. Postaram sie poprawić. I precyzyjnej pisać, opierając sie już tylko na całkowicie sprawdzonych infromacjach, a nie zasłyszanych gdzieś rok wcześniej. Pozdrawiam p.s. Symulacja (linkowana przez Hansa) ukazuje wąską sferę życia przy owym karle. Dlatego zagadnienie owej sfery wydaje mi się jak najbardziej w temacie wątka. W odległej przyszłości będzie to być może ostatnie nie martwe miejsce w US? Pamiętajmy nie tylko o cywilizacji technicznej, także o panspermii. Blok lodu wybity z Antarktydy czy gdzieś indziej, z mikroorganizmami, może kiedyś "wrócić" z peryferii US i spaść na jakieś ciało szcześliwym trafem krążące w sferze życia.
  12. Astronomię Amatorską kupiłem kilka dni temu w EMPIKU na północnej ścianie domów rynku we Wrocławiu. Wyeksponowana znakomicie. Już w holu wejściowym po lewej stronie na dolnych półkach. Obok "Wiedzy i Życia" czy może "Świata Wiedzy". Ogólna konkluzja (Osoby raczej początkującej w astronomii amatorskiej - taniutki sprzęt, mało czasu na obserwacje) Czasopismo jest prześliczne graficznie (np nie pożałowano farby na ciemne tło wielkiej i kolorowej galaktyki spiralnej na okładce) oraz zadbane pod każdym względem. Już wstęp jest bardzo ciekawy. Potem ciekawostki ze świata wielkiej astronomii, a potem każdy kolejny artykuł i nawet mapki są ciekawe (choćby efemerydalne z planetami, planetoidami; mini-mapki z pozycjami księżyców Jowisza). W sumie dotykamy wszystkiego co bywa w naszym hobby. Nie wiedziałem na przykład, że gwiazdy zmienne można z takim ciekawym planem i rezultatem obserwować wizualnie (porównawczo). Artykuł dla programistów super. Wcale(nie tylko) dla programistów! Każdy powinien go przeczytać bo ujawnia mnóstwo ciekawych pojęć i zjawisk związanych z "mechaniką nieba" - to fajna rzecz - tylko tak nieciekawie brzmi. Choć jest też relacja z podróży za ocean na zaćmienie obrączkowe. Czyli: Tematyka aż niebezpieczna! Jedyne (nie)rozsądne wyjście to wyłączyć żonę, telefon, radio, telewizor i zaszyć się gdzieś z nim na kilka godzin. Błąd "taktyczny" jest jeden! Brakuje na okładce lub na pierwszej stronie informacji w stylu: Prawie wszystko o czym tu przeczytasz możesz zobaczyć lornetką lub naprawdę niedrogim teleskopem. To by zachęciło do jeszcze bardziej entuzjastycznego czytania. Bo w zasadzie to by wystarczyło samo to czasopismo (plus mapki albo atlas nieba i latarka diodowa czerwona) by brać sprzęt i jechać lub iść pod nocne niebo. Co warto dziś i jutro obserwować - jest podane - kawa na ławę. Znam niektórych autorów piszących w tym numerze i powiem krótko, nie ma lipy, najlepsi z najlepszych. Jakość w stosunku do ceny znakomita. Mimo to, jak każdy Polak, oczywiście ponarzekam. A czemu nie kosztuje 14 zł 80 groszy? Psychologia! 14,80 zł to by było jakby 10 zł. 15,50 to już niestety, Piotrze, skojarzenie z 20 zł. TAK CZY SIAK Jeśli uda się przez dłuższy czas utrzymać takie parametry czasopisma (cena i jakość) to powinno osiągnąć sukces! Chyba, że Polacy są z jakiejś innej, nieciekawej bajki. Pozdrawiam
  13. Nie sądzę. W końcowej części owego wątku ZbyT zaproponował odważne myślenie o jakiejś bardzo zaawansowanej cywilizacji i rozwiązanie problemu szybkich podróży mimo istnienia protonów "międzygwiazdowych" i ostatecznie okazało się, że nawet wtedy rozwiązania nie ma! Co ostatecznie podsumował Szuu postem z przezabawną angdotą/analogią o "słoniach i żółwiach", "rozwiewając" nasze nadzieje na rozwiązanie zaproponowane przez Zbyszka. o tu: http://astropolis.pl...ci/#entry470649 Dlatego warto tamten wątek przeczytać i na początku i na końcu. Pozdrawiam
  14. Miałem wczoraj okazję przez krótką chwilę porozmawiać "w realu" ze wspomnianym fizykiem o sferze życia przy białym karle (pozostałym po Słońcu) i ponownie zapytałem czy chodzi o promieniowania typu rentgenowskie lub podobne. I tu okazało się, że trzeba coś "wyprostować". Powiedział, że ogólnie wiadomo, że ta strefa blisko białego karła jest bardzo niebezpieczna, ale nie pamięta już czy akurat przez aż tak szkodliwe promieniowanie (musiałby sprawdzić - no ale - w realu byliśmy i miał tylko chwilkę), natomiast pamięta, że jednym z czynników ryzyka w takim miejscu byłoby obrywanie (przez potencjalną, może przyciągnięta tam jakoś, planetkę czy planetoidę) różnymi ciałami przyciąganymi przez owego karła. Ujął to tak. Nawet obecnie, o czym nie wszyscy wiedzą, Słońce zbiera, przyciąga różne obiekty, które ciągle wpadają na nie. Biały karzeł zachowa znaczną część masy Słońca, ale będzie niezwyle mały (jak planeta) więc opad takich rzeczy będzie lokalnie znacznie intensywniejszy. Ta czy siak oznacza to, że (na ten moment) sfera życia dla cywilizacji technicznych przy białym karle "wraca do gry" w sensie rozważań ?! Pozdrawiam
  15. Obawiam się, Szuu, że ten moment już minął Kolega Tomek_P pisze o nie ujawnianiu się. Takich dylematów to oni nie będą mieli Wykazałem tu w wątku o barierach astronautyki, http://astropolis.pl...ki-przyszlosci/ że dla dowolnej cywilizacji dolecenie do innego układu "żywymi" graniczy z cudem (promieniowania itp), a zatem dowolona cywilizacja doleci tu ostatkiem sił ... błagajac o jakiś mały przytułek z odpowiednim gazem do oddychania. Pozdrawiam
  16. Dobre! To (muszę ) dodać: W sąsiednim wątku ... ile jest cywilizacji... wielu forumowiczów przestrzega nas, że może jednak jesteśmy jedyną cywilizacją w tym (po wielkim wybuchu) wszechświecie. No to znalazłem inną, nie wykluczoną, cywilizację, nie kolidującą z ową tezą która też może mieć (next puls naszego wszechświata ) lub mogła mieć (skoro niewiele wiemy to niech będzie 50% szans na ów puls) taką datę na kalenderzach. Pozdrawiam
  17. Nie sądzę. Od znajomego Fizyka dowiedziałem się kiedyś, że gdy gdy cała materia, którą dziś widzimy mieściła się w rozmiarze Plancka (początek Wielkiego Wybuchu) i nieco mniejszym - przedtem - to działy się rzeczy, o których nauka nie ma zielonego pojecia. Przedtem mogło dziać się cokolwiek. Na przykład pulsujący (przynajmniej raz zatem) Wszechświat. Co jest zgodne z kilkoma artykułami w Świat Nauki. Zanosi się na zbudowanie (chyba w kosmsie) urządzenia, które pomoże (prawdopodobnie) to zweryfikować, za kilka lat, ale nie pamiętam dokładnie jakiego {czasopismo rozdaję } Oznacza to, że jest nie wykluczone, że w poprzednim "pulśnięciu" gdy od poprzedniego wielkiego wybuchu mineło sporo czasu, mogła istnieć cywilzacja, która, też miała daty. W tym zapisywane dokładnie tak: "20.12.2012." Pozdrawiam p.s. Tu w tym wątku sporo o "fotonach". Chyba poprawniejsze będą "kwanty". Czemu? Wspomniany fizyk powiedział, że od pewnego momentu zrezygnował z przypuszczenia, ze mężczyźni są w czymś lepsi. Najtrudniejszy u niego egzamin to "egzamin z kwantów". Uzyskanie 100% punktów to prawie Nibiru. Tymczasem dokonała tego jedna z jego studentek. Mnie w tej historyjce śmieszył też skrót myślowy: "egzamin z kwantów" to tak jakby powiedzieć, że na zlocie ktoś wygłosi "Wykład o kulkach"
  18. W artykule link powyżej tego http://astro.unl.edu...itableZone.html nie działa Natomiast ten link co tu przytaczam (zarazem polecony mi przez kogoś innego - o czym dalej) . bardzo polecam, ze względu na pewną ciekawostkę. Przesuwajac do końca czarny trójkąt pod "timeline" zobaczymy w końcu etap Słońca już malutkiego (białego karła) i malutką sferę życia wokół niego. A Ziemia jest dalko dalej ze smutną miną. Przypadkiem (bo tak na wyrywki to nie odważył bym się go eksploatować) wczoraj miałem okazję prowadzić inną wymianę emailii z wspomnianym astro-fizykiem, więc przy okazji zpytałem jeszcze raz na ile ta sfera wokół pozostałości Słońca jest użyteczna dla cywilizacji technicznej ("złe promieniowania") i uzyskałem nadal niezbyt optymistyczną odpowiedź. {obrazek} Z odpowiedzi wynika też (co zresztą było jasne po obliczeniach Hansa), że jedna strona jakoś przemyconej tam planetki (może planetoidy?) będzie zawsze w cieniu - to może gdzieś w pobliżu jej "terminatora" udało by się trwać cywilizacji? Pozdrawiam p.s. Tam Edytowałem post zanim padła odpowiedź - zmieniłem "planety wewnętrzne" na "bliższe niż Jowisz", dlatego o przetrwaniu Merkurego też nie myślałem.
  19. Od pewnego astro-fizyka usłyszałem, że ten biały karzeł będzie emitował wyjątkowo szkodliwe dla życia promieniowanie czyli świecił jak coś w stylu lampa rentgenowska. Może coś przekoloryzował? Ponadto można chyba zrobić sobie proste osłony i przetworniki złego promieniowania na dobre ciepło. Z tego co też gdzieś czytałem sprawa zniszczenia planet bliższych Słońcu (niż Jowisz) nie jest do końca jasna. Może dojdzie do wyjątkowego zjawiska - wrak którejś z nich znajdzie się tam gdzie trzeba? Pozdrawiam
  20. Czy mógłbyś dorzucić coś o ostatnim zagadnieniu. Czy na takim "niedorobionym" obiekcie można by sobie wybrazić także cywilizację "techniczną" (wiadomo, że jej przedstawiciele muszą mieć w miarę spore rozmiary oraz mieć majątek trwały [zwłaszcza typu książki] nie "rozpływajacy" się po kilku latach - stąd zapewne na Ziemi dla rozwoju delfinów istnieje bariera {sic!}). I drugie pytanie. Te sfery są (jak mi się wydaje) definiowane pod kątem względnie łatwego powastania pierwszych mikroorganizmów (początek wydaje się najtrudniejszy). Czy rozpatruje się jednak i inne "sfery życia" - dostępne dla cywilizacji technicznej? Prosty przykład. Minęło od dziś 10 Miliardów lat. Ludzie (albo znakomita ich większość) nie dali rady zmienić siedziby na inny układ planetarny. Pozostałość Słońca jest malutkim obiektem o bardzo nieprzyjemnym promieniowaniu. Nawet gdyby reanimowano jakoś coś typu Merkury to w naturany sposób nie da się tam żyć i ogrzewać owym "złym" post-Słońcem. Niemniej można sobie wyobrazić jakieś inne rozwiązanie. Może egzystencja ludzkości pod powierzchnią Plutona? Inaczej mówiąc - gdzie są miejsca, że nawet cywilizacje techniczne się nie utrzymają, a gdzie (wbrew pozorom) tak ? Pozdrawiam
  21. Żeby być konsekwentnym: Nie tyle głos w dyskusji co dopytanie (bo chcę dać plusa ale ten niuans mnie powstrzymuje). Co rozumiesz przez nie znajdziemy? Czy koniecznie musi to być próbka materiału pobrana fizycznie? Jeśli lepsze niż dziś urządzenia obserwacyjne zbadają planetę z innego układu i jej dane astronomiczne oraz skład atmosfery a także cały zestaw danych o kolorach i świetle (dziennym i nocnym) będą bardzo podobne do Ziemskich to co ... ? Bo ja to ostrożnie nazwałem (jak czytałeś) planetą na 99%, a Ty ? Pozdrawiam p.s. w "kolorach" zawarta jest też absorpcja (przeświecanie atmosfery), polaryzacja, "widmo", itp. p.s.2. Osoby zainteresowane tym wątkiem na pewno sporo skorzystają jeśli zobaczą też: http://astropolis.pl/topic/39613-habitable-zone-strefa-mitow/
  22. Kumpel do kumpla Przenocujesz mnie? A co się stało? Żona mówi do mnie: Już ze dwa lata się nie kochaliśmy. A ja jej na to: No chyba ty! Zakopane. Turysta w barze pyta o coś mocniejszego. Barman: Polecam drink "Góra cy". Turysta: Czemu się tak nazywa? Barman: Nalewamy do garnka szklaneczkę wina, dwie, no góra cy. Potem szklaneczkę piwa, dwie, no góra cy. Następnie szklaneczkę wódki, dwie, no góra cy. Na koniec szklaneczkę koniaku, dwie, no góra cy. Lekko podgrzewamy, mieszając, i wypijamy. Potem wstajemy, robimy krocek, dwa, no góra cy. Kierownik zauważył pracownika przychodzącego do pracy kwadrans po ósmej - Byliście w wojsku Kowalski? - Tak. - I co wam mówił kapral jak się rano spóźniliście. - Nic szczególnego: dzień dobry panie majorze. Zięć (zaskoczony) O, mamusia! Mamusia do nas na długo? Aż się wam nie znudzę. To mamusia nawet nie wejdzie? Największe pomyłki na pewnych zawodach literackich (kto szybciej odgadnie ostatnie słowo niedokończonego zdania; Lektor czytał kolejne zdania z książki) Mężczyzna miał złamany palec wskazujący prawej nogi. W innym momencie było: "Komandos położył jej palec na ustach." Następne zdanie miało być: "Potrząsnęła głową." No ale - kto pierwszy ten lepszy: Potrząsnęła ustami. Cała widownia zaczęła próbować. Bez sukcesów. Nie wyglądało to najmądrzej. Znajomy twierdzi, że jest ktoś na świecie, kto to potrafi ... Angelina Jolie. Wieczorem w szpitalnej świetlicy pielęgniarka podchodzi do pacjenta, który jako jedyny nie spał, tylko oglądał telewizję. - Proszę przestać oglądać telewizję. Już północ! Teraz idziemy do łóżka. - A jak nas ktoś przyłapie? Chłopak zdaje egzamin żeby dostać się na weterynarię. Idzie mu świetnie. Egzaminator rzuca ostatnie pytanie: - Czy można zrobić krowie aborcję? - Nie wiem. - To nie zdał Pan. Chłopak cały wieczór pije w barze na umór. W końcu barman pyta: - Co się stało? Chłopak dręczony wciąż tym samym pyta: - Czy można zrobić krowie aborcję? Barman pokiwał głową i mówi: - Toś się chłopie wpie***lił
  23. @Tomek_P Nieporozumienie. Ja pisałem (co powinno być oczywiste) o 15% prawdopodobieństwie ocenianym tak (po uzyskaniu takich, a nie innych wyników obserwacji) przez bardzo doświadczonego i bystrego bio-chemika. Przypominam, że już proste eksperymenty, w określonym środowisku chemicznym i fizycznym, prowadzą do pojawiania się aminokwasów. Oraz o tym, że pewne składy atmosfer i cechy światła niezwykle trudno ocenić inaczej niż jako spowodowane życiem. Tu przydałaby się wypowiedź astro-biologa. Bo ja już chyba wszystko, co o tym sądzę, napisałem, czyli ... oddajmy głos innym Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.