Skocz do zawartości

Lysy

Społeczność Astropolis
  • Postów

    2 667
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Lysy

  1. Tak jak pisałem, abbera mi nie dokucza, astygmatyzm tak. Nie miałem niestety okazji looknąć przez dwójkę Vng. Poziom astygmatyzmu decyduje głównie o możliwości rozdziału układów wielokrotnych na niebie. Również w obserwacjach Księżyca duży astygmatyzm jest big problemem - rozdzielczość siada gwałtownie, - w lornetkach o dużym powerze widzimy np. "podwójne" brzegi kraterów. Z wyłączeniem niewielkiej ilości jasnych gwiazd - AC jest mało widoczne w lornetkach 8 czy 10x (w dzień to inna bajka ) Legendarna fuji 16x70 wali kolorkami w nieprawdopodobnym wręcz wymiarze a i tak jest kultowa na maksa ... Planet jak na lekarstwo i człowiek się takim pierdołami zajmuje...;)
  2. Hello! Od ok. 2 tygodni jestem w posiadaniu dachówki Chase 10x42 ED (Delta Optical). Kilka recenzji jest już w necie (u nas, optyczne.pl, wzrokowiec.pl, Astronoce). Ja napiszę kilka słów na gorąco od siebie, zupełnie subiektywnie Budowa: Lornetka jest stosunkowo mała, niezbyt ciężka, spokojnie nadaje się do przeglądu nieba z ręki bez użycia statywu, z podparciem rąk typu "poręcz leżaka" Guma, która pokrywa lornetkę jest nieco za śliska oraz niestety jej zapach nie jest delikatnie pisząc - sympatyczny Aczkolwliek - powoli zanika..(uff). Zwarta konstrukcja, ogniskowanie dużym pokrętłem,pracuje minimalnie za lekko. Korekcja dodatkowym pokrętłem z drobnym skokiem - genialna, jak w sprzęcie z górnej półki. Co więcej - po ustawieniu korekcji lornetka "trzyma" ostrość przy zmianie ogniskowania pokrętłem głównym, przynajmniej mój egzemplarz. Dobrej jakości pokrywki, nie spadają, nie ma jak ich zgubić, niezły futerał. Wyjście na statyw, wysuwane muszle, wygoda i lekkość obserwacji. Jednym zdaniem - w zakresie budowy 5+/6. Apertura, odlblaski, czystość, powłoki: W tej klasie cenowej - zdarzają się różnice w aperturach podawanych przez producentów, a mierzonych przech userów... Tutaj na szczęście mamy czyste 42mm. Powłoki - jak na klasę cenową ok, wodotrysków nie ma. W środku czysto. Odlblaski - nieco daje się zaobserwować przy jasnych obiektach jak Księżyc. W normie. Optyka: Jest dobrze. Jak na tę klasę cenową oczywiście Śladowa AC w centrum, rosnąca oczywiście na brzegach - do poziomów średnich. Nie przeszkadza to nadmiernie, centrum jest świetne! Bardziej niż AC w lornetkach denerwuje mnie wysoki poziom astygmatyzmu. W Chase 10x42 jest on naprawdę pod kontrolą. Dachówka oczywiście sama z siebie generuje "iskrzenie" gwiazdek, ale tutaj ma się wrażenie dobrej punktowości. Nie jest to ultra sharp, ale jest dobrze. Przyjemny, satysfakcjonujacy widok. Nieostrość pojawia się w granicach 70% od środka obrazu i jest na samych obrzeżach spora, w tej klasie typowy obrazek, lornetka nie pokazuje tu nic ponad przeciętność. Podobnie dystorsja i koma. Jednak - z uwagi na poziom AC i maly astygmatyzm lornetka wyróżnia się na plus wśród części konkurencji z tej klasy cenowej. Sprawność optyki - wydaje się przeciętna (na tzw. "oko"). Zreszta nie są to na pewno warstwy z wysokiej półki. Jeśli chodzi o jednoimienność stron obrazu - zauważa się mniej wiecej ten sam poziom nieostrości. Nie oznacza to, że w innym egzemplarzu sytuacja idealnie się powtórzy, to raczej produkt "masowy". Rozogniskowanie gwiazd pokazało w miarę poprawne krążki dyfrakcyjne (nieco lepsze w prawej połowie lornetki). To rzadkość (np. w moim nikonie ED 20x56 o wartość 4 lornetek Chase - jest z tym parametrem nieco mniej różowo). Na ile takie parametry są powtarzalne - trudno powiedzieć, jeżeli różnice są utrzymywane w pewnych ryzach - to trzeba się cieszyć Kolimacja osi bardzo dobra (ale ja jestem perfekcjonistą i gdybym miał sam ustawiać pryzmaty minimalnie bym poprawił...). Nie widziałem nigdy lornetki z tzw. idelną kolimacją osi Reasumując: Lornetkę nabylem w promocyjnej cenie w jednym ze sklepów internetowych w kwocie poniżej 1000 zeta :). Za tę kwotę nie widzę na razie na rynku nic tak mechanicznie dopracowanego z optyką ED. Oczywiście, w lornetkach z systemem porro pewnie znalazloby się coś lepszego optycznie i z większą aperturą. Chociażby DO 7x50 lub 10x50 z serii extreme. Ale taka jest reguła, dachówki ze względu na konstrukcję i implikującą tym cenę są mniej ekonomiczne. Kwestia preferencji i oceny na ile istotna jest dla nas zwartość obudowy i lekkość konstrukcji. Całkiem sympatyczny, bezstresowy sprzęt do przeglądu nieba z wykorzystaniem "dziennym", łatwo to zapakować, odpakować i użytkować W tej klasie cenowej nie wymaga też nadmiernego dmuchania, chuchania i odkurzania po kazdym użyciu Polecam osobom szukającym niedrogiej, przyzwoitej lornetki nadającej się do astro. Miałem ostatnio okazję lookać przez Kamakurę 8,5x45 . Również (Mateuszu, dzieki) krótko obserwowałem 50mm lornetką ED (porro) ze stajni M.Ludesa (APM). Obie lornetki genialne, po prostu astro - nirwana. Ale nie z takimi konkurentami przecież walczy Chase, raczej ciekaw byłbym porównania jej z pierwszym modelem Vanguard Endeavor 10x42, a nawet z "dwójką", choć tu już byłbym mniej optymistą. Lornetka raczej nie podpasuje doświadczonym i wytrawnym obserwatorom oczekującym świetnej korekcji pola, rewelacyjnej transmisji i punktowości rodem z tripletu apo. Ale nie jest to też sprzęt zabawkowy. Jest to solidna i bardzo, bardzo sensowna cenowo konstrukcja. Mnie osobiście obserwacje Chase sprawiają wiele frajdy.
  3. Na scieme to nie wyglada, oficjalne info jest na stronie projektu. Od dluzszego czasu slychac opinie, ze z materialu nic nie wyszlo, zwloka jest porazajaca. Jesli to prawda i jesli na tych wstepnych opracowaniach (troche niepokoi to zaslanianie sie tym terminem przed premiera wynikow) "cos widac" to bedzie jazda. Oby nie okazalo sie ze widac ze widac ze nic nie widac... To jedno z najwazniejszych zdjec w ogole. O ile "wyszlo". Sorry za czcionki, komorka na szybko
  4. Lysy

    Jowisz 2019

    Fajna fotka, powrót króla
  5. Trudno mi było uwierzyć w tę wiadomość... Smutno, żal, wielka szkoda. Wyrazy współczucia dla Rodziny i Przyjaciół Janusza. Janusza znałem bardzo, bardzo długo - w zasadzie od początku ruchu astronomii amatorskiej na forach w Polsce, a nawet wcześniej. Miałem przyjemność gościć go również u siebie, spotkaliśmy się też przy okazji kilku zlotów. Odzedł człowiek o ogromnej wiedzy praktycznej, również popularyzator ruchu ATM. Całe środowisko odczuje brak Jego osoby.
  6. Osobiście (dla mnie) jednak główny zadanie w astrofoto tkwi w umiejętnościach bardziej obróbki materiału niż konfigurowania czy jeszcze mniej - wyprucia się na b. kosztowny setup. W prowadzonych tutaj przez jakiś czas konkursach z udostępniamym materiałem wyniki końcowe były wręcz krańcowo różne Mi z reguły wychodziła tzw. k...;) Po prostu jest to trudne - wymaga naprawdę ciężkiej pracy i nauki i wiedzy. Tak więc myślę sobie, że przy średnim jakościowo (i kosztowo) setupie można mieć rewelacyjne wyniki, a z drugiej strony ładowanie się w setup za grubą kasę bez pojęcia o obróbce na zasadzie "jakoś to będzie", lub jak często w takim przypadku bywa - bez możliwości poświęcenia dużej ilości czasu to czysta strata $$$.
  7. Lepiej 20mm niż 15mm, nasadka bino bardzo poważnie "wydluża" ogniskową makówki 127, nawet z okularem 24mm będzie dość ciemno. Mak nie ma wielkich wymagań co do okularów na Twoim miejscu celowałbym w GSO SV 20mm albo jak masz many - w takie cóś: https://teleskopy.pl/product_info.php?cPath=22_319&products_id=5027&lunety=Okular Explore Scientific 26 mm 62 stopnie AFOV 1 25 Ar Do planet w sensownym powerze dla tego maka czyli jakieś 160-180x z ogniskową wypadkową z nasadką bino (około 1800mm - mierzyłem kiedyś) potrzebny jest okular 10-12mm np.
  8. To czy wierzy się, że jestesmy w stanie dowiedziec się "wszystkiego" jest kwestią wiary i intuicji. Ja uważam, że nie. Oczywiscie, nie wiemy "ile nie wiemy". Dla jednych zblizamy się już do prawd ostatecznych (ale jak się zastrzegam - w takie prawdy zwyczajnie nie wierzę), dla innych jesteśmy na poziomie powiedzmy kilku procent wiedzy o wszystkim co wiąże się z wiedzą muchy pomiedzy nieprzenikalnym dla niej szkalnym dnem i sufitem. Zaliczam się do tych pesymistów (prawie nic nie wiemy w obszarze poznania w ogóle), a zarazem do optymistów (bo jeszcze tyle przed nami odkryć). Ale jak pisałem - racjonalizmu ani w jednym ani w drugim skrajnym przypadku nie ma za grosz bo i być nie może:) Model standartowy (świetnie potwierdzony doświadczalnie) może być tylko niewielką cząstką calości, podobie jak OTW. Czas pokaże. Aksjomatem to dla mnie jest twierdzenie Godla A z niego wynika brak kompletnego zbioru aksjomatów do wyprodukowania. Uważam, że nie ma prawd ostatecznych do poznania "do podszewki". Ale to tylko moje zdanie _______________________________________________________________________________________________________________________________________ A co do naszej inteligencji, możlwiości komunikacji, okna kontaktu - pobawię się chwilkę w futurystykę: W roku 2075 Ludzkość odebrała SYGNAŁ. Dokładnie jest to ciąg cyferek: 744558 58 897 259 598872 45 755, Wiemy że sygnał jest pochodzenia sztucznego! Sygnał został odebrany, zapisany, teraz go dekodujemy. I nic. Zero. Nie ma w tym żadnej informacji oprócz ciągu zer i jedynek? Czyżby to tylko fragment? Trwa gorączkowe wyczekiwanie. Niestety, 5 lat później projekt zostaje zamknięty. Zielony ludzik który na swoim supernowoczesnym telefonie komórkowym odebrał sms-a do innego zielonego ludzika doskonale wiedział, że nie jest to bezsensowny zlepek cyferek. Jego mózg działa jakieś 1000-do 100 0000 x szybciej od naszego i jest w stanie wykonać odpowiednie przekszałcenia tych cyferek, ich kombinacji, powiązań językowych wie, że np. 744 oznacza, że musi 774 pomnozyć przez 558 cyfr liczb pierwszych, dokonać odpowiednich działań i zdekodować uzyskane wyniki do literek tworzacych zdania. Z tej informacji mając odpowiedni klucz (w swoim mózgu) uzyskuje ilość bitów równą iloscią bitów jakie zawieraja wszystkie książki w mojej (skromnej niestety) biblioteczce. Robi to odruchowo i intuicyjnie, w przeciagu 1/10 sekundy. Za chwilę odbiera nowego sms-sa, jest przerażająco długi, zawiera niemal 30x więcej znaków. To zajmuje mu już chwilę. 5 minut poszło w diabły. Ale za to uzyskał pełną wyczerpującą wiedzę na temat podobnej do naszej planety - dosłownie wszystko a w bonusie od operatora bezpłatną encyklopedię (obejmuje tylko 8 Wszechświatów, niestety znów wydanie wyłacznie w wersji mobile). Szlag by trafil te reklamy i spam. 700 jednostek po 800 Mev dziennie tani abonament, tia... Tak naprawdę to nie jest zielonym ludzikiem, jakieś 17 milionów lat temu jego cywilizacja porzucila "cielesność" na rzecz znacznie trwalszych i umożliwiajacych przetrwanie o kilkaset lat więcej samoorganizujacych się struktur białkowych, sa samozworne, mogą się rozpraszać lub łączyć, dzielić na małe fragmenty itp. - nie będę tego tłumaczył, to nie na nasza wiedzę...:) Jednym z plików w tych bitach informacji był plik z pozdrowieniami z tej pymitywnej planety z zaproszeniem do kontaktu. Strukturalny zielony ludzik nawet nie usmiechnął się. Przyszło mu do tej niby-głowy, że jego białkowy pies wie więcej o życiu i kosmosie niż genialny twórca teorii wszystkiego na tejże planecie. Pies znowy się rozlał na 10 części, każda w odlegości 5000 kilometrów, już chyba lepszy kot... Po prostu wzruszył wirtualnie ramionami i z żalem że nie ma juz głowy (mógłby się w nia znaczaco popukać) wyłączył telefon. Sygnał był jednostkowy, nie powtórzył się więcej. Bibiografia tego jedynego jak dotąt potwiedzonego przypadku odebrania sygnału od obcej cywilazacji liczy na Ziemi około 70 pełnych, kompletnych opracowań. Same opracowania matematyczne z próbami dekodowaia sygnału zajmują około 20 pozycji wydawniczych. Ilości artykułów, opracowań - trudno to zliczyć, jeśli mam pelną wiedzę - jakieś 18 tysięcy pozycji. Powstalo wiele filmów, w tym cieszący się świetną frekfencją "AVATAR 18 - SYGNAŁ GROZY" (polecam - film w jest w standarcie 70D, dodano efekty ssania w żołądku podczas poruszania się z szybkościa 3x przekraczajaca predkośc swiatła). Powstało rówież wiele programów dokumentalnych w tym serial naukowo - techniczny pod wiele znaczącycm tytułem: "OBCY: telefon: 744558 58 897 259 598872 45 755".
  9. Cieszy mnie, że ktoś się nad tym zastanawia. Jednak prawda jest nieco "odwrotna". Każde kolejna teoria nie jest doprecyzowanej kolejnej tylko ja obejmuje w sobie. Tak to wygląda i wygladalo zawsze. Taki mamy sposób poznawania świata i takie są zasady rządzące nauką - teoria, doświadczenie, uogólnienie. Jest wiele teorii uznanych za niewarte rozwijania tylko z tego powodu, że wymagają np zbyt wielu dowolnych założeń lub ograniczaja zastosowanie do szczególnych czasem egzotycznych stanów, albo po prostu - są "nieładne" czy też nielegnckie matematycznie. Ich wybiórcza szczatkowość świadczy o ich nieprawidłowości, nie daja się uogólniać. Nie muszą przy tym być całkowicie błedne - na ogół sa po prostu niepełne. Mechanika Newtona w ujęciu Einsteina jest np. uproszczoną, zubożałą mechaniką nie uwzględniającą efektów relatywistycznych. Mechanika Newtona w życiu "potocznym" na ogół się spełnia. Informacja, że widzac siebie w lustrze widzimy siebie z przeszłości, bo musiał przecież upłynąć czas jaki świato pokonało odległość od lustra (pomijając kwestię samego działalnia mózgu - działa on w tempie mniej-wiecej 20-30 "klatek" na sekundę) - taka informacja do niczego nam nie jest potrzebna. My, ludzie - tworzymy cały czas szczątkowe teorie obejmując je kolejnymi teoriami "wyższego rzedu" - w tę stronę to działało zawsze i będzie działać pewnie w przyszłości. Biorąc pod uwage to co pisałem o twierdzeniu Godla - zawsze odbijemy się od ściany będacej barierą poznania, natomiast będziemy sie do niej coraz bardziej zblizać. Oby jak najbliżej się da! Wszystko to co się teraz dzieje w nauce - konieczność zwiększania energii w zderzaczu w Cern z jednej strony, budowania coraz wiekszych teleskopów - ze strony drugiej to przykład tego porzeszania poznawczego w górę i w dół. Im "mocniej wchodzimy" w badanie stanów na poziomie kwantowym lub stanów na poziomie lat świetlnych - tym bardziej komplikuje się i ilość i dowodliwość teorii. To nie jest tak, że zbliżamy się do do kolejnych odkryć i ilość pozostałych do odkrycia sekretów maleje. Wręcz przeciwnie - im jestesmy "głębiej" w mikroświecie ub "dalej" w Kosmosie - tym tym mocniej zagęszcza się pasmo teorii, obserwacji, doświadczeń, analiz i opracowań teoretycznych. To pocieszające bo pracy nie zabraknie Bariery sa do pokonania - udało się nam zupełnie niedawno wykonac detekcję fal grawitacyjnych, potwierdzić istnienie bozonu Higgsa z jednej strony, odkryć wiele egzoplanet. Stworzyć bardzo dokładną mapę mikrofalowego promieniowani tła po przestudiowaniu której wszyscy wyznawcy teorii Big-Bangu w połączeniu z teorią inflacji zaczynają unikać konferencji prasowych...;) Natomiast nastepne kroku są trudne - ilość energii potrzebnej do osiągnięcia kolejnych milowych kroków w CERN lub w druga stronę - środki potrzebne do budowy instrumentów mogacych np. realnie badać powierzchnię egzoplanet są po prostu niebotyczne. Na dzisiaj - to nierealne. Ale jutro pewnie tak Czym dalej czy im głębiej - energia (a kasa jest jakimś tam miernikiem energii) potrzebna do tych celów rośnie w tempie wykładniczym Wracając do meritum - z przeświadczenia o naszej doskonałości i możliwości odkrycia "prawdy ostatecznej" biorą się również pomysły (moim ale nie tylko moim zdaniem skazane z góry na niepowodzenie) połaczenia (zunifikowania) fizyki kwantowej z fizyką "Einsteina" czyli stworzenia teorii wszystkiego (w ujęciu medialnym) lub kwantowej teorii grawitacji (w ujęciu prawidłowym). Nauka w ujęciu "Godlowskim" - wydaje się przypominać trochę muchę tłukącą się w szkalnym polemniku mającym dno i sufit ograniczony barierą Planca. Osobiscie nie wierzę w zadne "teorie ostateczne", nie ma czegoś takiego. Może dla mistyków Jednocześnie wybaczcie, że sie rozpisuje tyle o kwestiach astrofizyki w topicu o zielonych ludzikach, ale tak to po prostu widzę - bez zastanowienia się nad mozliwościami kontaktu w ogóle pisanie np. eleboratów o tym jaka energia są napedzane latające spodki wydaje mi się po prostu stratą czasu. A niestety astrobiologia wydaje mi się na tyle bezsensowna, że chyba lepiej pisać o UFO przez pryzmat astrofizyki.
  10. raczej nieprawda, bo w naturze obserwujemy całe spektrum zachowań inteligentnych, czyli są korzyści ewolucyjne zaczynając nawet od śladowych przejawów pseudointeligencji aż do poziomu homo sapiens. złożone wzorce zachowań były w historii życia odkrywane więcej niż raz. Nieprawda. Nie obserwujemy. Prawdopodobnie mylisz możliwości dostasowacze z inteligencją. To nie to samo. Sematyka. Przynajmniej w naszym rozumieniu " co jest przejawem inteigencji". Spryt to nie inteligencja (wg nas). Testy IQ opieraja się głównie na mozliwościach kojarzenia faktów a nie wiedzy czy mozliwościach w "byciu sprytnym". jesteśmy świadomi i inteligentni i możemy być tego pewni w stu procentach bo to my definiujemy te pojęcia co nie znaczy że nie mogą istnieć istoty jeszcze bardziej świadome i bardziej inteligente (według dowolnej definicji) Kwadratura koła. Jestesmy ludżmi więc uważamy, że nasza inteligencja jest inteligentna Antrpopocentyrm w czystym wydaniu. CETI 2 Mrówka twierdzi, że jest inteligentna, ponieważ wie jak trafić do mrowiska. chmurki są niewyobrażalne, ale spróbujmy czegoś co "prawie" da się wyobrazić... gdyby istniał umysł równoważny całej zgromadzonej wiedzy i inteligencji ludzkości. tam gdzie dzisiaj obradują eksperci i komisje on po prostu zastanawia się i wie. czy taka istota miałaby o czym rozmawiać z człowiekiem? a to przecież "prawie" człowiek, jest tylko sumą tego co już wiemy. Wyjaśnię to wprost:- chmurki sa o wiele pewniejsza wersją obcych niż nabuzowane energią antygrawitacyjną latające spodki. Załóżmy na chwilę, że wygraliśmy konkurs pod tytułem: "MOŻLIWOŚĆ KONTAKTU" i że życie zycie zostało rozsiane we obserwowalnym Wszechświecie ileś-tam-razy na iluś-tam-planetach w iluś-tam-przedziałach-czasowych. Przedział czasu w jakim mogło to nastapić to kilka miliardów lat. Tyle potrzeba wg naszej wiedzy aby jakikolweik nowy świat nadawał się do przemiany materii organicznej. Nie wiemy ile razy to nastapiło, ale milczenie Kosmosu raczej skłania nas do przyjęcia, że nie jest to razy wiele Zakładam cały czas, że zycie zostało "zasiane". Biorąc pod uwage przedział czasowy - cywilizacje w zakresie tzw. postępu technologicznego czy społecznego (chociaż to ostatnie jest nieco głupie, obcy równie dobrze mogą "powstawać" na zasadze podziału komórek organizmu bez udziału tzw, płci przeciwnej, moga tworzyć tzw. organizm zbiorowy itp. itd - pole dla futurystów) mogą się różnić o dokonania z przedziału kilku miliardów lat. Jednak przy założeniu istnienia "Siewcy" - można jednak mieć nadzieję na jednoimienność Życia (opartego na węglu i DNA) w innych światach. Ponieważ (jak już pisałem) powstanie życia w żaden sposób nie gwarantuje powstania inteligencji w naszym jej rozumieniu - taki "Siewca" musiałby w jakiś sposób promować struktury molekularne (albo na poziomie znaczie, znacznie niższym...) lub tak dobierać zasady rządzace doborem naturalnym, aby kancerogenne zmiany w łańcuchu DNA bedące sednem ewolucji jakoś "promowały" inteligencję - w obrębie całej populacji gatunków (u nas tego nie ma) - lub w obrębie pewnego gatunku (u nas to jest - pochodzimy od stworzenia w rodzaju małpiatki). Ewentualnie zaszczepić taką inteligencję jednemu lub iluś-tam wybranym gatunkom. Np. zapisać to np w kodzie genetycznym, na zasadzie "wsparcia" rozwoju inteligencji np. u małpiatek. To, że zdekodowalismy DNA w kontekście tych rozważań g...oznacza - czym innym jest rozpisanie programu w sekwecji dwójkowej a czym innym zrozumienie jaki on działa No, ale wkraczam za dalego w teologię techniczną. Wracając do realiów - różnice cywilizacyjne (tylko moim zastrzegam zdaniem) rzędu milionów czy miliardów lat są znacznie bardziej prawdopodobne, niż detekcja cywilizacji stojącej na etapie powiedzmy "nasza cywilizacja + 500 lat lub nasza cywilizacja -500 lat" (nomen omen gdyby nie to ostatnie, cały przemysł filmowy z gatunku SF dostałby nieżle po dupie. Jak tu kręcić "Obcego" czy "Avatara" mając świadomość, że różnice w strukturach cywilizacyjnych moga być na poziomie niemozliwym nawet do ich percepcji przez nasze urządenia. Plajta, Panie Efekty specjalne z białym szumem. Zamykamy Hollywood lub robimy kasę na filmach z gatunku płaszcza i szpady Tak więc, niestety ale jest tak: PRAWDOPODOBNIE bujamy w obłokach sadząc, że obca cywilizacja znajdzie się akurat na takim etapie rozwoju, że zaistnieją jakiekolwiek szanse na jej detekcję, zrozumienie czy (nie daj Bóg) wymianę tzw. dokonań naukowych. Co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Jeżeli (nieładnie jest pisać tyle o teologii na forum astronomicznym, zresztą regulamin - nieco go nagnę chociaż zwyczajnie nie wypada jako współzałożycielowi domeny) - zaprzysięzony ateista szukałby jakichś "namacalnych" dowodów na istnienie takiego "Siewcy" - to odkrycie cywilizacji stojacej na podobnym (powiedzmy bez napinania się: -5 tys.....+ 5 tys.lat) poziomie zaawansowania byłby powaznym argumentem za istniemiem takiej "zasiewającej" zycie Istoty. Po prostu - takie zwyczajne, do ogarnięcia "naszą iinteligentną inteligencją" miejsce dla Boga Produkuję sie w tym temacie nie po to, żeby zdeprecjonowac czyjeś przemyslenia (niewazne, czy wydają mi się kompletnie głupie i prymitywne czy osoba pisząca w topiku po prostu "chce dobrze a wie mało", czy też - uważam je za madre, dociekliwe i poparte jakąkowliek obecnie dostepną wiedzą. Aczkolwiek na głupotę w czystym wydaniu jestem uczulony, co fakt to fakt Produkuję się w tym topicu tylko po to, żeby pomóc uświadomić sobie, że możemy być w kontekście poznawczym dziećmi w piaskownicy. Jest to statystycznie o wiele bardziej prawdopodobne niż to że zjedliśmy niemal wszystkie rozumy - akurat nie wiedząc czemu dokładnie na dzisiejszy obiad. Może nawet jeszcze nie umiemy raczkować na polu pod nazwą "Kosmos". Jestem więcej niż przekonany, że za kilkaset lat nasze teorie (Einsteina, Bohra, Hawkinga i innych geniuszy) - będą wspominanie przez astrofizyków, matematyków i fizyków w podobnym kontekście, który my dziś stosujemy do prac Arystotelesa, Darwina, czy Newtona - jako rozczulające w swej łatwowierności, ale tworzące bardzo solidne podwaliny na przyszłość. Będące jednak tylko WYBIÓRCZYMI przypadkami terorii ogólnych praw zarzadzajacych Kosmosem. To samo spotka te nowe prawa za kikaset następnych lat. I tak dalej. I tak dalej... Aby wyprzedzić nasze ograniczenia (co wcześniej czy poźniej prawdpodobnie stanie się na zasadzie po prostu dojrzewania gatunku) należy próbować wyzwolić się od wpływów hollywódzkich filmideł, teorii kontaktu z obcymi na zasadzie błyskania powitania alfabetem Morse'a, wysyłania sond kosmicznych z pozdrowieniami (sic) albo raczej : (tiaaaaa) lub w ekstremalenj wersji (LITOŚCI...) - a nawet skłonności do stawiania na swoim ... Uff to już tym razem kończę swoją aktywność w topicu. Temat sam w sobie ogromie frapujacy i bliski moim zaintertesowaniom I żartobiwie na zakończenie piękna budujaca energetycznie i nakręcająca optymistycznie maksyma: "Poznanie piekna nieskończoności wymaga nieskończonego czasu. W związku z tym wszystko jedno, czy się cos robi, czy nie. Tak więc - lepiej iśc po prostu na piwo". :):):)
  11. Tak na koniec. Tutaj się trochę porozwodzę jeszcze... Z naszej strony jest to problem statystyczny, przynajmniej na razie. Ze strony rozwinietej cywilizacji (wyłuszczę ponizej dlaczego tak raczej powinno być) można spodziewać się bardziej do dążenia do braku kontaktu niż do jego kreowania. Dlaczego? Przyjmijmy z dużym prawdopodobieństwem, że jest to cywilizacja rozwinięta technicznie, biotechnicznie itd...w stopniu większym lub ZNACZNIE większym niz nasza. Jeżeli ujarzmili już swoje negatywne cechy i żyją to oznacza, że nie wysadzili się w powietrze i mają że tak się wyrażę SZACUNEK dla materii ożywionej. Czy przypominamy im ameby, mrówki, małpy czy delfiny a może przy dość nieprawdopodobnym splocie okoliczności - człowieka z ery kamienia łupanego lub zupełnie bujając w obłokach i marzeniach: z ery np. Średniowiecza - wiedzą, że życie jest czymś a co trzeba dbać. Nie są zainteresowani kontatem z wielu powodów: 1. Zasięgnięcie o nas pełnej informacji nie wymaga żadnych kontaktów interpersonalnych 2. Nasza technologia ich nie interesuje podobnie jak my nie interesujemy się metodami wytwarzania włóczni z drewna łupanego 3. Zdają zobie sprawę, że przekazanie nam ich technologi a nawet jej skrawka może być wydaniem pudełka zapałek dziecku bawiącemu się w pokoju wypełnionym pełnymi beczkami benzyny. Wszystko więc i rozwój - ma swój przedział czasowy i społeczny. 4. Wiedzą również, że informacje o nich mogą wywołać reperkusje w postaci zawirowań politycznych, systemu ekonomicznego, a nawet załamania się niektórych systemów religijnych - wpłynąć w znacznym stopniu negatywnie na nasze zycie. 5. Nie potrzebują naszego zlota, dolarów, samochodów ani nawet co ładniejszych kobiet...;) NIC nie jestesmy w stanie im dać. Tak po prostu. I niczego nie chcą ani nie oczekują. Czy możliwe jest aby cisza i brak jakichkowliek oznak życia we Wszechświecie wynikała z takiego "otorbiania" się? Maskowania? Bez żadnych złych zamiarów, tylko w celu zachowania status quo w nowo odkrytym świecie ludzi? W takim razie pozostaje mieć nadzieję na jakąś informację ograniczoną jedynie do "Hello. Nie jesteście sami. Następny kontakt za 15 tys. lat" Informacja taka (a istnieje zespół zdaje się pod egidą NASA ktory zajmował się reperkusjami zwiazanymi z odkryciem "obcych") nie wywołałaby tak wiele szkód. Oczywiście teologicznie nie ma problemu posadzić miliony drzewek dobrego i złego na milionach zamieszkałych planet, ale w tym przypadku brak jakichkolwiek informacji poza samym zasygnalizowaiem że są - raczej wyszedłby nam na zdrowie. My jeszcze niestety nie jesteśmy na tym poziomie. Myślę, że najechalibyśmy plemiona na Marsie po wykryciu na ich terytorium złóż ropy naftowej, ale za kilka tysięcy lat, jeśli przetrwamy jako gatunek i będziemy mieli jak uzyskiwać surowce mineralne, jeżeli znikną problemy cywilizacyjne - kto wie, może dalibyśmy tym prymitywnym plemionom z Marsa rozijać się w spokoju i ograniczyli się wyłacznie do ich obserwacji...;)
  12. Postaram się do tego odnieść, metytorycznie. Kwestia kontaktu z obcą cywilizacją to nie jest problem statystyczny tylko celowe i zaplanowane działanie bardziej rozwiniętej strony. Pytanie podstawowe - co dla Przybyszów było by najcenniejsze w kontakcie z nami? Wymiana świecidełek? Nie sądzę. Najważniejszą rzeczą jesteśmy MY w ujęciu socjologicznym jako Cywilizacja. Do tego jesteśmy w szalenie ciekawym stadium rozwoju - przejście z epoki agrarnej do industrialnej i od niedawna Informatycznej. Jesteśmy wartościowi do momentu, w którym jesteśmy autentyczni. Jesteśmy autentyczni do momentu gdy nie wiemy o NICH. Tutaj się nie wypowiem, nie rozumiem czemu to jesteśmy w szalenie ciekawym momencie rozwoju i dlaczego niby socjologia miałany ich interesować? Tylko że ten splot powtarza się dziesiątki razy na sekundę przez miliardy lat. Znamy jeden przypadek planety na której mogło powstać życie - i powstało. Nie, nie znamy. Nie wiemy, czy życie powstało na Ziemi czy tylko tu kiełkowało. To zasadnicza prawa Jeśli powstało na Ziemii, to raczej mamy dowody pn. wielka cisza świadczące o jego wyjątkowosci i niepowtarzaności. Zycia nie udało się wyprodukować w żadnym labolatorium, tzw. zupy tworzące aminokwasy a życie to mniej więcej ziarenko piasku do ziarenek piasku na wszystkich możliwych plażach. Tak jest skala nieprawdopodobienstwa. A co dla Ciebie jest miarą inteligencji? Rozwiązywanie trudnych zadań z matmy? Nie ma takiej miary. Inteligencja to zespół naszej wiedzy i opartego na nim kontaktowania się ze światem. Napisałem, że różnice pomiedzy nami a "nimi" moga być w skalach o jakich nam sie nie śniło. Co jest miara inteligencji mrówki? Czy w ogóle jest inteligentna? A delfina? A czlowieka? A cywilizacji która powiedzmy wyprzedza naszą o milion , pół miliarda lub 3 miliardy lat? Czy mój pies jest mądry (bo świadomy swego istnienia pewnie tak.). Nie - zajmuje się zabawą, jedzeniem i biegaiem na spacery:) Czy mój pies zajmuje się astronomia? Nie. Czy człowiek jest inteligentny? Nie wiem. Jest świadowmy. Czy przedstawiciel obcej cywilizacji jest inteligentny? W jego odczuciu pewnie tak. Nie zajmuje się jednak astronomią (podobie jak jak mój mój pies - nie dlatego że nie może - tylko dlatego, że jest już ponad takie banały). My z kolei nie zajmujemy się kwestiami zmian stanów energetycznych na 17 poziomach tworzącyh neutrino, ponieważ nie mamy i mieć o tym nie będziemy bladego pojęcia (podobnie jak mój pies nigdy nie zajmie się astronomią). Przecież sama natura w toku ewolucji stworzyła bardziej inteligentne zwierzęta. One dalej mają kły i pazury ale także strategie, zręczność i komunikacje. Nie. tutaj mylisz się i to grubo. Natura sama w sobie dązy do tzw. równowagi - w tym kontekście człowiek ze swoją inteligencją jest matrixowym wirusem na planecie, jedym gatunkiem, który instynktownie nie zachowuje rownowagi z otoczeniem. Do przetrwania gatunkom potrzebne są rózne przymioty, w zalezności od sposobu rozmażania się, srodowiska lub sposobu zdobywania pożywienia. Natura w żaden sposób nie promuje inteligencji (tym tego czegoś co jak nam się wydaje dysponujemy) - inteligencja w pewnym sensie wyskoczyła w trakcie ewolucji jak diabeł z pudełka. Jest to tajemnicza sprawa. Dla tzw, Natury nasza inteligencja jest raczej zawadą niż czymś do promowania. Już o tym pisałem, ale gatunki znacznie od człowieka starsze (dinozaury), gady jak np. krokodyle nie wykształciły inteligencji w naszym oczywiscie jej rozumieniu, czyli antropocentrycznego jej definiowania - a miały na to bardzo wiele czasu. Ale my mamy chęć do komunikacji z delfinami. W toku ewolucji uzyskaliśmy język werbalny, umiejętność pisania i rysowania. Nie sądzę żeby znacznie bardzie rozwinięta od nas cywilizacja była pod tym względem ograniczona. Tak sądzisz? 600 z okładem lat temu twierdzono, że świat z całą pewnością powstał 4 tys lat temu, dzisiaj sięgamy do obiektów odległych o13,8mld lat. Na przestrzeni kiluset lat. Czym moze parać się, zajmowac, jakie mieć dyrektywy, problemy, cele i osiągnięcia cywilizacja ludzka za kilka milionów lat? Będziemy jeszcze ludźmi czy chmurkami kwantowymi zajmujacymi się np. wymiana informacji? Porównanie delfinów i ludzi to bardzo pozytywny przykład, ale różnice w sensie możliwości kontaktu pomiedzu Nami i "Nimi" moga siegać całych rzędów wielkości. Na poziomie np. mrówki i wykształconego człowieka. Skąd wiesz że interesują ich mrówki lub delfiny? Nie wiadomo co moze ich interesować. Katalogowanie? Badania zmian społecznych? Tempo rozwoju? Prognostyka wielkiego bum jesli jakiś idiota wcisnie guziczek atomowy? Nasza sfera uczuciowa? A może dusza, która juz ujarzmili naukowo i również podlega badaniu? A może mają ciekawsze zajęcia? Czy uprawiam futurystykę? Jasne. Ale: może dla nich nasza wiedza (włącznie) i informacje, które posiadamy to wiedza na poziomie nie nabytym tylko zakodowanym, jest wrodzona, powstają z nią do zycia. W koncu byli tak prymitywni jak my już całe jak my 3 miliardy lat temu Szukamy obcych statków kosmicznych a może nasze narzedzia za tak prymitywne, ze mamy "obcych" przed oczami a cała sprawa rozbija się o brak mozliwości detekcji? Któż to może wiedzieć.... 13 godzin temu, Lysy napisał: To zdaje się chodzi o tzw. Sfery Dysona. Wiesz co, Pan Dyson swoją młodość, która go ukształtowała spędzał w erze pary. Więcej = lepiej. To jest ten sposób myślenia. Już wiemy że wysoko rozwinięta cywilizacja tak nie działa. Jest wprost przeciwnie. Zresztą na co by im była energia całej gwiazdy skoro nie można jej zmagazynować? Nie lepiej wytwarzać ją na bieżąco w procesie kontrolowanej fuzji? A niby dlaczego? Pomysł jest bardzo dobry, gwiazdy wydają się być niezłymi darmowymi stosami atomowymi oraz źródłami ciepła. Kwestia zasiegu, techniki, zapotrzebowania. W dodatku pomysł uniezaleznia się poniekąd od problemow związanych z oknem kontaktu.
  13. W dobie fake porn i w takie rzeczy łatwo uwierzyć hehehe
  14. Chciałby jeszcze napisać słówko na temat tego nieładnego deprecjonowania przeze mnie naszej (ludzkiej a więc i personalnej hehehe) inteligencji i świadomości. Pewnie większości znane jest twierdzenie Godla. Moim zdaniem to twierdzenie o wiele bardziej "zasadnicze" i ważne od całej reszty dokonań naukowych razem wziętych. Trudno jednak o Nobla kopiąc dołki pod logikami...;) To obrazoburcze zdanie wynika z różnych analiz zastosowania tego twierdzenia (istnieją dokładniej rzecz ujmując dwa twierdzenia Godla). Są dość skomlikowane, mniejsza o szczegóły dowodowe. To co jest ważne, to to że są na pewno niepodważalne. Są prawidłowe. W wielkim skrócie przerabiając te twierdzenia, aby znalazly jakieś zastosowanie w naszych rozważaniach o obcych, inteligencji, naszych możliwościach poznawczych: Istnieją takie twierdzenia, które są prawdziwe, a których porawdziwości NIGDY nie będziemy w stanie dowieść. To NIGDY nie bierze się z braku naszych możliwości związanych z aparatem matematycznym, szybkością przetwarzania danych czy ilością posiadanych informacji. Oznacza to tylko (i aż) tyle, że niezależnie od naszych możliwości należy mieć świadomość, że isnieją rzeczy (np. rzeczy materialne, wymiary przestrzenne, rodzaje energii, a nawet rodzaje inteligencji), których po prostu nigdy nie odkryjemy. Jedną z takich namacalnych rzeczy wydaje się być możliwość realizacji połączenia mechaniki kwantowej z teorią grawitacji - niezależnie w którym kierunku się poruszamy tzn. czy głębiej w stronę świata kwantów czy "gęściej" w stronę ujemnej ekspancji Wszechświata) - dochodzimy zawsze do strefy Planca, jak się obecnie podejrzewa - "obszaru" o zerowym upływie czasu. Owszem, istnieją teorie (pętelkowa), lub Hellera - z zastosowaniem geometrii nieprzemiennej, inne - starające się matematycznie wytłumaczyć np. możliwość dynamiki (nie w naszym zaściankowo - ludzkim rozumieniu) w takim "obszarze", w których nie ma czasu. Jednak NIGDY tego nie udowodnimy naukowo czyli doświadczalnie. Ostanio pojawiaja się nawet głosy wśród smietanki astrofizyków o danie sobie spokoju z nieweryfikowalnymi teoriami które z założenia są niedowodliwe doświadczalnie i skoncentrowania się na znanym nam obszarze poznawczym. Taka naukowa frustracja Tak więc reasumując - jak kiedyć gdzieś przeczytałem: Kosmos może być usiany potworami o których nie mamy i nie bedziemy mieć zielonego pojęcia
  15. Ja co prawda bardziej interesuję się astrofizyką niż zagadnieniami poszukiwania obcych cywilacji... Ale kilka słów napiszę od siebie. Paradoks Fermiego niestety wydaje się brzmieć coraz bardziej dosadnie (Gdzie Oni są?) - w okresie, w którym tak znacznie poszerzyły się nasze możliwości detekcji różnego rodzaju "odgłosów" Kosmosu. Osobiście uważam, że nie jestesmy sami w Kosmocie (w obserwowalnej części Wszechświata) jesli spełniony jest jeden warunek - życie zostało w jakiś sposób "zaciągnięte" na nasza planetę. Niestety sporo entuzjastów zapełnienia Kosmosu obcymi formami zycia opiera to przeświadczenie na prostej i z załaozenia błędnej koncepcji- jest tyle Światów więc życie MUSI gdzies istnieć. Musi to na Rusi Nie, nie musi, a nawet - nie powinno. Splot zdarzeń, które doprowadziły do powstania życia jest tak nieprawdopodobny, że trzeba bardzo dużego poziomu hurraoptymizmu, aby stwierdzić, że na milionach, miliardach lub bilionach planet musiało się to gdzieś powtórzyć. Powstanie samej inteligencji jest jeszcze mniej prawdopodobne. Niestety wnioski na ten temat (powstanie inteligencji) możemy snuć tylko w oparciu o jeden znany nam punkt odniesienia - naszą cywilizację. Natura w żaden sposób nie stawia (w ujęciu Darwinowskim) powstania inteligencji jako procesu wynikającego z doboru naturalnego. Inteligencja jest niepotrzebna Naturze jeśli chodzi o przetrwanie gatunku. Lepsze są kły, skrzydła pazury itp. - niektóre z tych atrybutów powstały u róznych gatunków nie mających wspólnych przodków. Samo powstanie inteligencji jest więc zupełnie przypadkowe, jest czymś na tyle nieprawdopodobnym, że mnożąc to nieprawdopodobieństwo z nieprawdopobieństwem powstania życia w ogóle mamy wynik: powstanie inteligencji jest prawdopodobnie jednostkowe. I tyle. Oczywiście, biorąc pod uwagę to co napisałem na początku, że Życie zostało zaadoptowane na Ziemii (mniejsza o teologiczno - techniczne spory) i nasza planeta wcale nie jest jego kolebką - takie podejście zmienia diametralnie wszystko. W tym pozytywnym przypadku (zakładając, że nie jesteśmy sami) pojawiają się znane pewnie wszystkim problemy: okna kontaktu m.in. oraz sposobu (możliwości) takiej komunikacji. W bardzo dużym skrócie: gropteskowy projekt SETI polegający na nasłuchowaniu "obcych" na ... falach radiowych jest przykładem kompletnego idiotyzmu naukowego i antropocentrycznego traktowania życia w ogóle. Oprócz problemów komunikacyjnych moga również istnieć problemy z samą inteligencją. Z jej poziomem. To, że jesteśmy świadomi i inteligentni - to tylko nasze dobre mniemanie o sobie. Jeżeli poziom świadomości (obojętne jak to interpretować) pomiędzy nami, ludźmi a "Nimi" jest porównywalny z różnicami pomiędzy nami a np. jednymi z "najiteligentniejszych" opórcz człowieka na Ziemii stworzeń - delfinów, to obca rasa może w ogóle nie mieć z nami żadnych niemal punktów stycznych i chęci do takiego kontaktu. Paul Davies, porażony w pewnym sensie paradygmatami SETI, który w swojej (popularnonaukowej) książce "milczenie gwiazd" (polecam, fajnie się czyta, pozycja nie tylko dla laików matematycznych) zaproponował kilka ciekawych ścieżek związanych z detekcją obcych cywilizaji (o ile istnieją ofcrs...;) Jedną z najciekawszych jest koncepcja poszukiwania tzw. struktur wielkoskalowych (nie chodzi tutaj o pustki w przestrzeni nad którymi teraz głowią się zwolennicy tzw. Wielkiego Wybuchu - tak na marginesie ta teoria wydaje się sypać jak domek z kart w światle twardych danych obserwacyjnych, zawsze można oczywiscie dodać do tzw. inflacji ciemną energię antyinflacyjną ) Wracając do obcych - Daviesowi chodzi tu o struktury na poziomie możliwym do zaobserwowania przez nas a będące skutkiem różnego rodzaju przekształceń czy konstrukcji w obrębie gwiazd - wychodząc z założania, że pozyskiwanie energii powinno się wiązać z tworzeniem odpowiedniej wielkości (i mocy) konstrukcji do jej uzyskania.
  16. A ja na smutno czyli bez koloru i tylko wielka trójka. Innych planetek (oprócz Neptuna którego nie mogę znaleźć...) nie popełniłem . Fotki ze newtona 14 lub 12".
  17. Tak, gdzieś nawet czytałem o tym w necie ale nie mogę znaleźć, z tym że tam (o ile pamiętam) tam była informacja o kilku lustrach kilkudziesięciometrowych.
  18. Obawiam się że ograniczą mnie problemy ze znalezieniem odpowiednio odprężonego bulaja okrętowego
  19. No, takiego apo mak nie zastąpi, różnice są, w kontraście szczególnie. Katadioptryki mają nieco "miękki" obraz, ale w dobrych warunkach mak 180 czy SCT 8" pokazuje pięknie planety, pod warunkiem bardzo dokładnej kolimacji. Te układy optyczne działają jak sygnał w telewizji cyfrowej, albo obraz jest super albo nie nadaje się do akceptacji Budżetowo SCT 8" to fajny wybór, w miarę uniwersalny teleskop, w wydaniach "hd" z płaskim polem w dodatku. Makówka to raczej specjalistyczny teleskop do planet i Księżyca. Niestety problem uzyskania małych powiększeń z akceptowalnym polem widzenia jest poważnym ograniczeniem.
  20. Tak mnie naszło...:) Obrałem sobie na cel dokonanie prostych obliczeń związanych z chyba naiwnym trochę w tych czasach pytaniem - czy doczekamy się realnego obrazu egzoplanety (realnego w tym sensie, że zobaczymy jej powierzchnię a nie "echo albedo", bo to już się udało w zasadzie osiagnąć). Jeśli nie pomieszałem przy obliczeniach sekund z radianami (...) to do zobrazowania takiej egzoplanety o wielkości 2x Jowisza na około 10 pixelach, (przyjąłem 150 tys. km. średnicy) położonej w najbliższym możliwym "sąsiedztwie" - 5 lat św. - wychodzi mi lustereczko do wyszlifowania o średnicy około 1 kilometra...W dodatku niestety raczej w przestrzeni kosmicznej, ponieważ nie uwzględniłem seeingu ( w obrazowaniu planet przyjmuje się minimalny rozkład bitu informacji na 4 pixelach - w warunkach amatorskich bez optyki adaptywnej itp. Poniżej przykład (symulacja) takiej fotki i jednocześnie pseudosymulacja obrazów jakich można się spodziewać za parę lat w ELT o średnicy lustra 39m w oparciu o ten sam obrazek stworzony dla teleskopu 1km. Celem ELT będzie raczej w zakresie egzoplanet badanie innych danych, ale co wizual to wizual Przyjąłem również optymistycznie możliwość wynalezienia odpowiedniego koronografu do takich fotek
  21. Witam pod dłuższej przerwie :) Dzisiejszy Mars (rzutem na tasmę - chyba pierwszy i ostatni w tym roku z uwagi na położenie i okoliczne drzewa). Fotka z 8" SCT, chwilami świetny seeing. Ta tubka mnie bardzo pozytywnie zaskakuje. Nagrywałem również wczoraj ale to była porażka (z barlowem x2...). Niestety koloru nie zdążyłem zebrać, niebo się totalnie zamgliło. Resampling ok. 300%. Bez barlowa, filtr IR pass, około 25 f/ps.
  22. Lysy

    Jowisz 2018

    Mikro - Jupiterek z mikro newtona ATM (145/750) z piątku, razem 1800 klatek. Latka lecą, coraz lżejsze setupy...;)
  23. Lysy

    Jowisz 2018

    Jupek z soboty, warunki - tragedia. W zasadzie "brak seeingu". SCT 8",ASI 120 mono.
  24. Lysy

    Jowisz 2018

    Troszki popracowałem nad materiałem, a konkretnie pociąłem filmik na części wyrzucając po pół minuty z sekwencji początkowych i końcowych. Winjupos z 4 wynikowych fotek (zeledwie po około 600 klatek na zdjęcie) i Europa stanęła nagle w miejscu Z efektu kncowego wniosek jest taki, że nie warto chyba derotować całych avików, jednak derotacja klatek wynikowych to zupełnie inna bajka. Już pomijam koszmarnie wolne działanie tej procedury w WinJuposie. Znacz się, lenistwo nie popłaca . W zasadzie niemal pełna klatka, "załapał się" jeszcze jeden księżyc oprócz bliskiego Kalisto.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.