Gdyby ktoś mi powiedział, że dla pasji będę w stanie, zimową porą, przy dwudziestoparo stopniowym mrozie stać co najmniej kilkadziesiąt minut w potrójnym ubraniu, znosić około 40 kg sprzętu na ubity śnieg. Po czym, przebierając nogami, czekać w domu na wychłodzenie owych 40 kilogramów. Mając wypieki na twarzy. Nie uwierzyłbym ?! A jednak.
Nastawiłem się przede wszystkim na Marsa, wiedząc o dobrych warunkach, jakie są w tej chwili na jego obserwacje.
Noc z 23-24 stycznia Anno Domini 2010. 12 calowa Synta ... chłodziła się dosyć długo ... i tak nie wytrzymałem, po 3 godzinach, wybiegłem z domu.
Pierwsze spojrzenie przez okular zoom, gwiazdy lekkie placuszki w dodatku nie stabilny obraz - lustro jeszcze dobrze nie wychłodzone. Przy okazji zoom nie nadaje się do użycia nie można go obrócić, przymarzł Butami mogę gwoździe wbijać, kurtka na mnie stoi. Nasza zima zła Spojrzenie na Marsa, ach za jasny obiekt do mojej aparatury, poczekam jak będzie wyżej na nieboskłonie, może będzie widać coś więcej. Nie poddam się tak łatwo
Na osłodę spojrzę na m42 . Zaczyna się żonglerka okularami, chyba każdy kocha ten obiekt, mający wiele do zaoferowania w każdym teleskopie. Okular 7mm przyglądam się trapezowi (teta orionis) nie wychłodzone lustro, brak punktowych gwiazd ośrodka trapezu, na tle trapezu poniżej, kłębiąca się mgławica, "robię się coraz mniejszy" urzeka mnie, piękno wszechświata. Tło zupełnie ciemne, cudownie gdyby tak było w każdym powiększeniu ... Dalej 14 mm całkiem uroczo, ramiona mgławicy rozpościerają się dosyć daleko, środek pięknie skłębiony, widać szczegóły krawędzi, jaśniejsze tło lekko majaczy, rozpływam się pod wpływem tego co widzę. Księżyc nie daje rozpoznać szczegółów ramion, ale jest nieźle, mimo wszystko. Wkładam 21 mm w wyciąg cała mgławica m42 w towarzystwie m43. Jeszcze jeden "rzut okiem". Nie możliwe jeszcze raz ogarniam całe pole, zielonkawo-brązowy jakby przytarty kolor, na krawędziach centralnej postrzępionej części, łososiowo buraczkowy KOLOR Niemożliwe, ja chyba śnię w 12 calach pod miastem. Patrzę jeszcze raz na przemian 21, 14 mm nadal tak samo ! Po kilkunastu minutach wpatrywania się w kolorowy obiekt , idę do domu się ogrzać. Czekając na lepszy obraz Marsa.
Po godzinie, wychodzę z powrotem na tą przepiękną lodówkę. Bez ceregieli wkładam 5.2 w wyciąg synty. Celuję w piękną czerwono - żółtą "gwiazdkę" . Przy tak dużym powiększeniu 288 razy, obraz Marsa, faluje, drga. Wypatruję oczy. Po akomodacji oka do jasnego obrazu planety na biegunach pojawiają się lodowe czapy, większa na krawędzi połyskuje niebieskawym kolorem, pierwszy raz mam okazję je widzieć, zachwycający widok,... niesamowite. Po paru minutach (ciągle mam z tyłu głowy kolor m42 ) dostrzegam majaczące pociemnienia w dolnej części globu i łatkę gdzieś koło równika, brak mi słów. Po kilkunastu minutach, walki z zaparowanym okularem, drganiami i zimnem, oraz wstępnym opadnięciu emocji.
Uradowany, zmarznięty, zbieram się do domu, pochwalić się mojej Kasi, co też ja takiego w nocy zobaczyłem
Pozdrawiam i życzę każdemu czytającemu, koloru na m42 i czap na Marsie - przepiękny widok.