Skocz do zawartości

PiotrTheUniverse

Społeczność Astropolis
  • Postów

    726
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez PiotrTheUniverse

  1. Wykraczam poza główny temat - ale to cudowny projekt, wystawa (w Warszawie na 35 piętrze z widokiem, tylko do 13 kwietnia), do nabycia zaś kompletne albumy z wieloma nocnymi zdjęciami jednej z głównych przeszkód dla obserwacji astronomicznych:)
    1. Paether
    2. PiotrTheUniverse

      PiotrTheUniverse

      Sprecyzuję: interesuje mnie mapa części drogi mlecznej, w której znajduje się Słońce - i jak dotąd "100000 Stars" najbardziej mi odpowiada... a co do ciekawych animacji - coś tam zaraz podepnę.

  2. No i wujek google wyprowadził mnie na znany sobie rejon - a chodziło mi o obserwacje NGC 4298 i NGC 4302. Tuż przed latem 2016, gapię się w ciemne niebo hen za miastem. Sucho. W miejscu w.w. ciasnej pary galaktyk - kątem oka dostrzegam aż za bardzo interesujące zamglenie. Niby nic dziwnego - ale zerkałem przez lornetkę SM 15x70, zaś każda z tych 'mlecznych' ma przecież jasność dość poniżej 11mag... Mam więc, Piotrek, prośbę o wsparcie eksperckie: czy ów pozorna bliskość komponentów tej parki doprowadziła, że mogłem faktycznie dojrzeć ich świetlisty zlepek? Dodam, że w TRIATLAS gwiazdek powyżej 12mag tam nie widzę...
  3. Paether, tak mysle, ze o 10Owkê, okolo 20-25 kwietnia (z horyzontem bez drzew lub wulkanôw) mogloby byc mi nawet latwiej. Taki Strzelec i okolice to jak druga Panna-Warkocz, a tak, jak wspomniales - znacznie ciekawsza. Na M79 czy 74 - wtedy juz nie liczê
  4. "Po dotarciu na miejsce witają nas dwa okropne zjawiska, nie wiem które gorsze. Na niebie cirrus a na parkingu cała grupa młodocianych amatorów nieba. Kilkadziesiąt osób wywija białymi latarkami" - CAŁE SZCZĘŚCIE OBA ZJAWISKA NASTĄPIŁY JENOCZEŚNIE, wyobraź sobie piękne niebo w kolejną noc - za to w asyście ów latarkowych gagatków.
  5. Lornetkowy maraton Messier'a słynną dwururką Celestrona (brak statywu czy leżaka– czasem plecak/ręka pod głowę) przypuściłem 1.04. 2017, z pomocą wyciemnionych “kartoflisk leśnych” w pobliżu miejscowości Sadowne Węgrowskie (mazowieckie okolice Puszczy Białej, blisko 80 km poza obecną granicą Warszawy). Dokładnie rok temu podjąłem swój pierwszy taki wyścig ósemką Dobsona http://astropolis.pl/topic/53256-gluty-z-nosa-seeing-kosa-a-na-koniec-rosa;-urzekajace-obiekty-od-zachodu-do-wschodu-slonca-czyli-moj-pierwszy-maraton-messiera/?do=findComment&comment=618159, będąc kompletnie nieprzygotowany na wilgoć. W tym roku zaś... było niemal identycznie - za sprawą jeszcze słabszej antycypacji, a zarazem - dokuczliwszej wilgoci w okolicy rozlewisk i trzęsawisk rzeki Bug. Oto highlights: Załączona fotka przedstawia nabierający blasku sierp Księżyca, oraz relaksujący atak ciemności na okolice dziury w siatce przy stacji kolejowej. Łysy okazał się jedyną tej nocy poważną latarnią, po jego schyłku zaś zapadła i urzekła mnie długo wyczekiwana ciemność totalna. Kwadrans później, około 19:30, zgodnie z planem przywędrowałem w nieplanowane miejsce – polana otoczona dość ciasno drzewami (jednak warto sobie w trakcie długiej nocy choć trochę pospacerować) . Wtedy parę sztuk zwierzyny czmychnęło gdzieś w zarośla, a ja wolałem już zakotwiczyć się tutaj i jąłem się swoich łowów. Od zmroku, aż do świtu – niebo kompletnie czyste! Ostrość sprzętu reguluję sobie na Księżycu. Coraz niżej Syriusz, słania się też pokaźny trójkąt Mars-Hamal-Merkury. Fight! Odhaczamy Messiery! Wielka Oriona w zarysie, ostre Plejady z jaśniejącym warkoczem Alcyone. Gorzej z pozycją M79 zachodzącą pomiędzy drzewami– nie ujrzałem nawet sąsiedniej gwiazdy HIP25045 jasności 5,3 mag. Pewna jest już rezygnacja z M77 i 74. Trzeci zauważony, choć raptem ledwie, obiekt: łatwa otwarta M35. Robi się jednak ciemnawo! Łaps za niską M41, parę stopni pod oślepiającym Syriuszem; myk na północny-wschód po sąsiadki M47 i 46 (ta jedynie szarym obtarciem czarno-błękitnego nieboskłonu). Niziutka 93 – jestem pod wrażeniem tego gwiezdnego chmurzyska! Zaś na wschodzie, pomiędzy sosnami - przebitka intensywnego blasku Jupitera - choć stadionu w lesie brak . Zamach na zachodzące wkrótce trio galaktyczne Andromedy: M31 natychmiast, 32 zerkaniem, tuż obok rozbłysła też flara jasności do 4 magnitudo. Co do ostatniej, rozproszonej M110 – nie poddałem się, pomimo, że wizualnie prawie nie istniała. Troszkę łatwiej poszło z jaśniejszą, acz również zachodzącą galaktyką M33, zaś w międzyczasie: powrót do miecza Oriona po małą nebulę, 43jkę. Z kolei nad pasem Oriona ledwie zamigotał mi rozmyty ślad mgławicy M78. Godzina 21:15 to z trudem schwytana mgiełka Mgławicy Krab. Po tych nikłych galaktykach i mgławicach, nastał wreszcie czas na efektowne, choć trudniejsze do zlokalizowania gromady otwarte: M50 i wielka 48 – cudowna; mglista, a i tak z wieloma widocznymi gwiazdami. Rak: widocznej świetnie gołym okiem M44 Praesepe nie muszę przedstawiać, zaś żałuję, że zapomniałem przyjrzeć się uroczej M67 także po schyłku Księżyca. Perseusz: M34 błyskawicznie, gdyż potrzebny mi czas na najtrudniejszy obiekt, którego wcześniej nawet nie próbowałem dostrzec lornetką. Mgławica Mały Hantel M76 – najprawdopodobniej zauważyłem ją w końcu jako rozmytą kropkę, znając jej pozycje dzięki układowi jasnych gwiazd w pobliżu. Liczę: 20 Messierów mam. Kasjo: M52, 103 (jakby mała, mglista binarka; skupiska gwiazd wokół robiły większe wrażenie). Woźnica: 38, 36, 37, prawie jednym ruchem. 22:20 to Lewskie galaktyki: najłatwa M66; więcej zachodu z 65 (bo czemu ja zapomniałem, że Lwi tryplet jest tak zwarty?). W końcu wydarłem również 105 (z innego, dużo słabszego trypletu) – ta dosłownie przez chwilę mrygnęła podczas zerkania; trochę wcześniej poukładałem sobie bajzel starych papierowych mapek i stanowisko, było już po 23:00! M96 i 95 – w tej kolejności dostrzegłem te rozmyte niby-gwiazdki, znowu wypruwając źrenicę. Nie była to frajda, ale zaliczone. Nie mogłem w międzyczasie wypatrzyć... komety 41P/Tuttle-Giacobini-Kresak , acz długo nie siliłem się, zaczęło rosić sprzęt przy szukaniu „pod sufitem”. A near-zenitowych galaktyk czas nastawał... M81-82, 109 (całkiem łatwa, mała mgiełka), 108 (wydaje się, że miałem ją chwilę – choć zawsze można kwestionować), nie udało się z pewnością z Mgławicą Sowa 97, jak dla mnie za małą i za słabą. Szybko malutka binarka M40, a potem zaskakująco efektowna, duża mgiełka galaktyki M101 (w tych świetnych, prima aprilis'owych warunkach było ją widać tak, jak zazwyczaj przez lornetkę widzę Whirlpool). Przechodzę do galaktyki M102 - trudna o tyle, że wygląda jak jedna z trzech sąsiadujących gwiazd. I oto wspomniany wir M51, zaś timing zbliżony do tego z zeszłorocznego maratonu: mija godzina duchów. M63 i 94 to może i duchy. Mamy już zachód Księżyca. 106 intensywna - zerkanie pomogło odróżnić ją od gwiazd. Kuliste 3, 53, nieco trudniejsza do zlokalizowania galaktyka Czarne Oko 64, letnie kuliste 13, 92 – o czym tu się rozpisywać, od tego był Mickiewicz. Niemal z marszu: galaktyki Panny/Warkocza! Start o godzinie 0:45. Kolejność zdobyczy: 60, 59, 58, 90, 89, 91 (bardzo źle widoczna), 88, 84, 86, 87,100, 85, 49, 61. Poległem zaś na M98 i 99, mimo faktu, iż trochę się starałem. O 1:40 zakończyłem galaktyki Coma/Virgo, wybijając 14 Messierów (z możliwych 16). Wówczas “skorzystałem” z nieprawdopodobnej wręcz przerwy! Na koncie dopiero 60 emek, ale mimo godzinnych próśb i gróźb / prób powrotu do bicia rekordów – za sprawą parowania szkiełek widać było zaledwie to, że dzisiaj nic już, Alleluja, nie zobaczę! Mając jednak 2 gumki recepturki, oraz swoje papierowe wydruki ze Stellarium formatu A4 - nie poddałem się! W ułamku sekundy spreparowałem ultranowoczesne odrośniki obiektywowe (nie twierdzę, że całkiem zatrzymały roszenie – ale jednak, umożliwiły kontynuować toł nierównoł sesję!). Na te zmagania zeszła godzina! Pojawił się już cały trójkąt letni, zaświtał całkiem spory odcinek wakacyjnej Drogi Mlecznej... och, ach. Zważając na powyższy akapit – odpuściłem 3 najtrudniejsze obiekty: Sombrero, 68, 83 (na dwie ostatnie nawet zasłonięty widnokrąg nie sprzyjał). Nie było czasu oddzielać przemoczonych mapek – wygodniej działało się ze Stellarium z androida. Lornetka – ta wciąż parowała, choć już nie od razu po skierowaniu w kosmos. Zajmowałem się tym, czym nie powinienem przy coraz większym, choć umiarkowanym ochłodzeniu - przecierałem szkiełka szmatką do optyki, możliwie delikatnie... Szczęśliwie – miałem przed sobą głównie same łatwe i jasne obiekty... Tak więc gazem, jedynie z niewielkimi zastojami: puszek 27, brink 57 (Ave Stellarium), cześć Antares, kulki 80, 4, kulka Węża 5, Lutnia 56, dzika mgiełka 11 (na zachód od leżącego na boku gwiazdozbioru Orła), kulki trzynastego horoskopu w NASA: 12, 10, Łabędziowe gwiazdki 29 (jakby mini-Plejadki), 39, brakująca kulka numer 14, także 107. Strzałka do fajnej na swój sposób 71, inna kulka 9, teraz bliżej asteryzmu Pokłon Jesieni: otwarta 26, mgławice i gromady 16, 17 (78th object tonight; zeszłoroczny rekord jednak jest!), 18 (rekord pobity! godzina 3:50), 15 (łatwa kuleczka, choć nie tak dawno wzeszła – a do świtu już blisko!), 25, 24, 8 (Laguna), 21 (najwyżej parę jaśniejszych gwiazdek), 22 (w lepszych warunkach - piękna, intensywna gromada o wyjątkowym ksztalcie... zaś dzisiaj: ostatnia „mgiełka we mgle”!) Nie było już zatem możliwości powalczenia o: M19, 62, 20, 28, 6, 7 (próbowałem – ale jak przez pieprzowe drzewa?), 75, 69, 70, 54, 55 (odpuścić mógłbym ją sobie i tak), 2 (próbowałem), 73, 72, 30 (i tak był bym bez szans). ...O 4:55 niebo pojaśniało na tyle, że za porozumieniem obu jaźni – zakończyłem ekologiczne strzelanie – by dobiec na pociąg wcześniejszy o 20 minut, co z pożytkiem dla zdrowia udało się. Poprawiłem, ustanowiony rok wcześniej Syntą 8, quasi-rekord: 78 emek w jedną noc. Tym razem, bez targania ze sobą ciężkiej teleskopowej krowy - złowiłem ich nawet 85, wliczając w to niektóre trudne obiekty. Nie nakładałem na siebie absolutnie żadnej presji, bądź obowiązkowego minimum; pognałem sobie na miejsce obserwacji bezpośrednio po całym dniu w pracy, nie zeżarłem na przystanku kilo, a pół kilo marchewek... Wrażenia są zatem pozytywne, przygoda była jak należy, energia z kosmosu, brak świateł miejskich i podmiejskich, chart na wiosenne przeziębienia – o takie rzeczy głównie mi chodziło. Dla jasności: z radością pozostaję amatorem z ligi okręgowej, chociaż nie wiem, jak potoczą się sprawy za rok? Może za trzecim razem przygotuję odpowiednio podgrzewany tele-wół, postawię w prawdziwie szczerym polu; wtedy, bez konieczności próby wysiłkowej, może i 100wa pęknie... Na 200 w każdym razie nie liczę. Pozdrawiam miłośników liczby 110 – w szczególności zaś samego Charles'a Messiera, który pewnie dziwił by się, jak to można marnować noc na takie coś!
  6. Wow, 109! Przynajmniej jest szansa, że pobijesz jeszcze swój rekord - choć poprzeczki wyżej się nie dało zawiesić .W przyszłym roku, gdy kilka dni wcześniej zrobisz maraton, to może faktycznie się uda z tą 74. Piękny raport; najbardziej chyba podoba mi się wątek używania sprzętu adekwatnego do obiektu:)
  7. Tydzień temu, pod średnio-ciemnym niebem, poległem identycznie. Zawierzyłem Stellarium mobile, gdyż wcześniej śledziłem dzięki niemu m.in.jasną kometę, Catalinę. W końcu więc uznałem, że Tuttle musi być słaba i jej warkocz ledwie widoczny - a że w źle domniemanym punkcie znajdowała się gwiazdka rzędu 9mag... - być może to ona? Dopiero zdjęcia użytkowników forum utwierdziły mnie, że jest coś nie tak. Nie wiem, jak zainstalować aktualizacje do wersji mobile, Co do przeglądu lornetką - niebo miałem niedostatecznie ciemne. Ale faktycznie - minęliśmy komcię raptem o kilka stopni;)
  8. Przygotowania do maratonu Messiera. Tym razem Skymaster 15x70 i o wiele lepsze miejsce obserwacji:) Jupiiii!!!

    1. Paether

      Paether

      Powodzenia :)

    2. PiotrTheUniverse

      PiotrTheUniverse

      Teraz moge dziękować:)

    3. PiotrTheUniverse

      PiotrTheUniverse

      Niezla zabawa do 4:55

  9. Mars - Hamal - Merkury; "evening triangle"

  10. Z parametrami Twojego Newtonka nie polecałbym Ci kupować szerszego obiektywu, niz dolâczony 25mm. Wziâlem kiedys 40mm w podobnym celu, ale wymienilem (na o wiele bardziej przydatny guider kâtowy 9x50, w którym Praesepe rysuje siê juz zachêcajâco, a na ciemnym niebie- jej gwiezdne otoczenie; w polu widzenia 5,5 estonia!) Moze cos istotnego pomijam? Jednak w tym samym teleskopie co Twój eksperyment okazal sie klapâ. Obiekty byly jedynie minimalnie mniejsze- a z powodu winiety przy wyciâgu 1,2 cala - obserwacje minimalnie wiekszego pola widzenia nie nalezaly do przyjemnych.
  11. Centrum M 44. Lepsza jest w lornetce. Oglądałaś z miasta.. choć zapewne chodziło Ci o kolorki gwiazd będących w korelacji. Muszę się przyjrzeć tym układom w Praesepe. Co do zaś WZ-Cas, bardzo mile wrażenie zrobiło na mnie. Jaśniejsza - ewidentnie marsjański kolor, zaś druga w stricte niebieskim kolorze planetarki "Ghost of Jupiter". Jeszcze lepiej wypadły w refraktorze, niż w newtonie 8.
  12. Southern Pinwheel - da się to widzieć z Polski na podmiejskim? M 68 zaskakująco łatwo w 130/1900, ale z M 83 było już znacznie gorzej....:(

    1. Pokaż poprzednie komentarze  9 więcej
    2. Piotrek Guzik

      Piotrek Guzik

      Tak, jak już kilka osób pisało, klucz to ciemne, czyste, przejrzyste niebo, seeing nie ma tu żadnego znaczenia. W takich warunkach w lornetce 10x50 widać ją czasem bardzo wyraźnie. Jeśli będziesz jej szukał teleskopem, użyj małego powiększenia, w dużym widać ją gorzej niż w lornetce...

    3. PiotrTheUniverse

      PiotrTheUniverse

      Good:) Lubię Piotrek czytać Twoje raporty z obserwów właśnie małą lornetką, a z sąsiednią M68 było też znacznie łatwiej w jasnym kitowcu 36mm, który dodatkowo nie obciążał zabawkowego statywu.

    4. PiotrTheUniverse

      PiotrTheUniverse

      No i wpadło, 80km na południe od Warszawy - ledwie widoczne (kątem oka) pojaśnienie nieba we wskazanym miejscu. Użyłem Dobsia 8 i okularu SW 28mm, a była wówczas zaledwie na 4 stopniach (z lornetką bez szans). Dzięki za porady! Udało się tym samym skompletować katalog 110:)

  13. CzyŻby temat umarł? A może jutro wieczór? Do północy niebo ciemne. Ktoś chętny?
  14. Dobson to rodzaj statywu nie pozwalający na mechaniczne podążanie za obiektem obserwacji, ponieważ tubą teleskopu porusza się w osiach pion-poziom (azymut). Instalacja ww mechanizmu jest możliwa jedynie w teleskopach z montażem paralaktycznym.
  15. Mechanizm ten zawiera silnik wykonujący mikro-ruchy, pozwalające nieustannie śledzić (utrzymywać nieruchomo w polu widzenia) wybrany do obserwacji obiekt . Nieco trudniej rzecz ma się w teleskopach bez tego systemu, bowiem wszystkie obiekty astronomiczne przesuwają się, by po iluś tam sekundach (czas w zależności od powiększenia/pola widzenia) nie widać już ich w obiektywie.A że np. planety oglądamy powiększone 150-200 razy - ich "ucieczka" jest dość szybka i zmuszony jesteś co chwila, delikatnie i z wyczuciem, korygować ustawienie tuby teleskopu. Czynność ta bardziej precyzyjna będzie w montażach paralaktycznych, ponieważ używasz do tego pokręteł i ruchy następują w osiach adekwatnych do osi pozornego ruchu ciał niebieskich. W przypadku dobsonów musisz już chwytać bezpośrednio za tubę - i ustawiać góra dół. Nie jest to skomplikowane, ale wymaga trochę wprawy i na pewno nie ułatwia obserwacji. A prostota dobsona ma też pewne zalety obserwacyjne, a przede wszystkim zaś obniża cenę. I niestety chyba zapomniałem w tym wszystkim, że chcesz zmieścić się w 1500 zł. I chociaż zdarzyło mi się widzieć nawet tańsze telepy z mechanizmem śledzenia - to w innych aspektach był to marnej jakości sprzęt. Nie mam niestety konkretnej wiedzy, ile trzeba zapłacić za przyzwoity teleskop z wspomnanym mechanizmem.
  16. Winter, do Twoich celów jednym z priorytetów może okazać się paralaktyk + mechanizm do śledzenia obiektów. Jest to oczywiście wygoda dla części obserwatorów - tych chcących długo i bez przeszkód delektować się widokiem pięknych konkretów, jak właśnie planety, Księżyc i nie tylko. Mi zaś brak śledzenia w Dobsonku 8 nie doskwiera za bardzo; natomiast uwielbiam szczegółowe obrazy planet, jakie daje ten teleskop. Jeśli dla kogoś są zbyt jasne/płaskie - można zredukować obraz (a tym samym - portfel) dokupieniem stosownego filtra (a najlepiej - zestawu filtrów). A co do przenoszenia Dobsa 8 (na umiarkowanie długich dystansach) - po oddzieleniu tuby od statywu nie jest z tym naprawdę źle (zwłaszcza, jeśli do tuby sprawimy sobie pokrowiec czy podwieszenie).
  17. Super miejsce - żeby ogrzać się przy ogniu w trakcie nadchodzących mrozów. Z tego co widzę, to całkiem przyzwoity horyzont, no i las ucinający latarnie. Dość dogodne warunki do obserwów mgiełek górujących na południu (robiłem takie w okolicy 10 km na wschód od tego punktu - tam jednak utrudniają nieco światła Baniochy czy Góry Kalwarii). Nie mam puki co samochodu. ale jak ogłosimy dogodny termin, to postaram się tam jakoś dotrzeć od str. Piaseczna/ powiem też dwóm astro-znajomym z okolic. Fajna inicjatywa - pozdrawiam:)
  18. Jest diametralna różnica pomiędzy teleskopem który masz,a lornetą.... Zwłaszcza, jeśli chodzi o obserwacje planet, także wielu mniejszych gromad. Potrzebny Ci jednak jeden średniej wielkości okular (12-14 mm) oraz drugi coś jak 8mm, ewentualnie 5mm (tylko przy b.dobrym seeingu) do planet. Takie 2 średniej klasy szkiełka to na giełdzie kilkaset zł. Bardzo Przyda Ci się również szukacz 8 czy 9x50, bo jak parę dni temu wspomniałem, ten Synty 130 jest do niczego. Tak więc albo na spokojnie doposażyć to, co jest - a ów okulary przydadzą się i w większym telepie - albo wypatrywać super okazji całego zestawu z nieco lepszym telepem w granicach 1000zł
  19. Na szczęście jedną z zalet tego teleskopu jest to, że rzadko wymaga kolimacji. Tak, przy konkretnych powiewach zdecydowanie nim buja (i przy samym lekkim dotykaniu); podczas małego lub rzadko występującego wiatru nie będzie z tym problemu. Natomiast ważna sprawa: jeżeli chcesz łapać mniej widoczne obiekty, doinwestowałbym w szukacz (coś jak moja kątówka 8x50 - trochę kosztuje, ale waaarto!). Ten w zestawie sklepowym jest tragiczny - no chyba, że zamierzasz przeglądać tylko okolice jaśniejszych obiektów (do jasności, powiedzmy, 4 mag), z takimi spokojnie się można połapać... Jednak szkoda na tym poprzestać - bo ten teleskopik, pod dobrym niebem, całkiem ładnie pokazuje dziesiątki rozmaitych DS'ów trudnych do odnalezienia bez odpowiedniego guidera.
  20. W filmie przetłumaczyli co prawda na "100x intensywniejsze świetło", ale sądząc po animacji Betelgezy za dnia - tak, chodziło im pewnie o jakieś -18 mag. Na razie to jest u nas -18 Celsiusza, więc raczeej na zewnątrz nie zamierzam czekać na eksplozję
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.