Skocz do zawartości

Radek Grochowski

Moderator
  • Postów

    4 347
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Treść opublikowana przez Radek Grochowski

  1. Byłem w górach i zostałem na szczycie dłużej, żeby zobaczyć wschód 'superksiężyca' z wysokości 980m n.p.m. Nie wiem czy było to warte odmarzniętych paluchów, chyba jednak tak. Nawet nie sam Księżyc (pełnia jak pełnia) ale kolory nieba, cisza i ogólnie lekko mistyczna atmosfera.
  2. 200mm jest wystarczające na zaćmienie całkowite, zwłaszcza w przypadku 'cropa' jakim jest D3100. Nie zapominajmy, że korona rozciąga się na kilka stopni od Słońca i robiąc zdjęcie na 500mm+ nie mamy szansy na uchwycenie jej zewnętrznych obszarów. No chyba, że chcemy się skoncentrować na takich szczegółach jak protuberancje, to wtedy można i z 1000+ robić. Ja chyba wezmę 200mm, bo nie będzie mi się chciało taszczyć ciężkiego klamota przez całe Stany.
  3. Kilka dość dalekich (do 180km) widoków z góry Snæfell (1833m) na Islandii. Pierwsza panorama jest w kierunku zachodnim, widać kilka lodowców i największą na Islandii kopułę lawową (Trölladyngja). Po lewej zaczyna się wielka czapa lodowa Vatnajökull, która stamtąd zajmuje 1/3 horyzontu i wygląda jak białe morze (foto 2). Najwyższy szczyt Islandii przez całą szerokość lodowca Vatnajökull: Druga panorama jest na NW, w kierunku górzystego półwyspu Tröllaskagi.
  4. Różnie, zależy od jasności zorzy, przysłony i ISO. Generalnie od 2.5s do 20s, przysłona 2.0-2.8, ISO 500 (przy pełni Księżyca) do 2000. Dzięki Być może miałeś na myśli to zdjęcie z Fudżi (10.10.2014). Nie ma tam Drogi Mlecznej, ale jest Tokio. http://astropolis.pl/topic/28505-fotografia-statywowa/page-29
  5. Kiedy 30 sierpnia wyjechaliśmy samochodem z brzucha statku po trzech dniach na morzu nie widzieliśmy zbyt wiele. Niskie szare chmury, zamglenie, wiatr i deszcz - taką pogodą przywitała nas Islandia. Następnego dnia nie było lepiej, ale ruszyliśmy zgodnie z planem w kierunku góry Snæfell. To najwyższa góra Islandii leżąca poza lodowcem Vatnajökull i mieliśmy ambitny plan wejść na nią zanim skończy się sezon. Kiedy późnym popołudniem dotarliśmy rozwalonymi drogami do schroniska na wysokości 800m n.p.m. napadało już sporo śniegu i nie przestawało sypać. Z pewnym zdziwieniem powitał nas samotny ranger i powiedział, że prognozy na jutro nie nastrajają optymistycznie. Mimo wszystko postanowiliśmy zostać, bo nie było na ten dzień planu B. Do północy napadało już 15 cm świeżego puchu i były poważne wątpliwości, czy uda nam się przedrzeć nazajutrz wertepami do głównej drogi, bo z tym, że nie wejdziemy na górę już się pogodziliśmy. O wschodzie Słońca nadal było szaro, ale przynajmniej nie padało. I nagle, dosłownie w ciągu 15 minut chmury się rozwiały i ukazałe się granatowe niebo. Nie czekając ruszyliśmy i po 5 godzinach męki w świeżym puchu po kolana i sypkim pumeksie stanęliśmy na szczycie na wysokości 1833m, skąd było widać pół Islandii Po powrocie byliśmy nieźle zmordowani. Pogoda nadal była idealna, więc ustawiłem aparat na statywie na wypadek zorzy polarnej, położyłem się 'na chwilę' i od razu zasnąłem. Minęło sporo czasu kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. To był nasz ranger i mówi 'Jest niesamowita zorza polarna, całe niebo pulsuje!' Wyskoczyłem jak z procy, obudziłem Dorkę i wylecieliśmy na zewnątrz. Widziałem już niejedną zorzę polarną, ale to było coś zupełnie innej klasy. Po niebie latały jasne zielone i fioletowe ogniki, które co chwilę pojawiały się i znikały z taką prędkościa, że wyglądały jak film poklatkowy. O dynamice zjawiska niech świadczy fakt, że między dwoma kolejnymi zdjęciami jest tylko 30s różnicy: Oprócz nas zorzę oglądał 'nasz' ranger i jego kolega, który przyjechał tego wieczora z dziewczyną w odwiedziny znad jeziora Aksja. Po ich reakcjach zacząłem się domyślać, że to nie jest coś, co tak znowu często widują. W pewnym momencie zauważyliśmy, że całe niebo w zenicie, tak na aobszarze ok 50x50 stopni zaczęło pulsować. Wzory zorzy ciągle się zmieniały w tym miejscu, ale pulsowanie było stałe z częstotliwością ok. 2Hz i bardzo wyraźne, jakby fale przebiegające w jednym kierunku. Dorka dobrze to podsumowała - 'jakby spływała woda'. Zdjęcie oczywiście tego nie odda: Niebo ciągle pulsowało, ale poza tym zorza nie była już tak jasna i dynamiczna, zrobiło się zimno i ludzie zaczęli się chować w chacie. Zanim zostałem sam podszedł do mnie 'przyjezdny' ranger i powiedział, że mieszka na Islandii od urodzenia w małej wiosce. Od 13 lat pracuje dodatkowo jako 'aurora guide' i nigdy wcześniej nie widział tak dynamicznego przedstawienia. Dodał - 'it was aurora of a lifetime'. ŁAŁ! Później zrobiłem jeszcze trochę zdjęć. W pewnym momencie bardzo jasny zielony owal przesunął się nisko nad południowy horyzont i pomyślałem, że pewnie w Polsce też jest niezły pokaz, ale okazało się że jednak nie. Burza magnetyczna została spowodowana wielką dziurą koronalną. Byliśmy w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, pogoda była idealna, Księżyc w nowiu. To se ne vrati Kolejnego dnia przemieściliśmy się na południe Islandii. Było pogodnie, wiatr słoneczny nadal płynął z dziury koronalnej, ale chyba dużo spokojniej, bo zorza była mocno stacjonarna. Kolejna noc i kolejna łagodna zorza: Na kolejną zorzę musiałem czekać tydzień. Tę z kolei obserwowałem w pięknych okolicznościach w P. N. Snæfellsjökull pod wulkanem o tej samej nazwie. Zorza była bardzo ciekawa, bo od początku składała się z wielu drobnych pasm, które gołym okiem wyglądały tak samo intrygująco jak na zdjęciach. Po kilku dniach dotarliśmy do Ísafjörður. Setki kilometrów, często po gruntowych dziurawych drogach, żeby dojechać do 2-tysięcznej metropolii będącej stolicą prowincji Westfjords o średnim zaludnieniu 0,3 os./km2. To moja druga najlepsza zorza, miała epizody bardzo dynamiczne i był tam cały miszmasz rozmaitych typów zorzowych. Kiedy tylko zobaczyłem, że coś się dzieje podszedłem kilkaset metrów pod wodospad, żeby mieć lepsze ujęcia. Na pierwszym zdjęciu wodospad jest oświetlony światłem Księżyca w pełni. Kolejna zorza - słaba, ale całkiem fotogeniczna w tle stolicy północnej Islandii - Akureyri: I kolejna, z 18 września, kiedy to miała nastąpić burza magnetyczna. Burzy nie było, zorza była niezbyt jasna, ale całkiem ładna No i już na koniec, 20 września, ostatnia noc przed odpłynięciem z Islandii - kemping w Vopnafjörður, obok port rybacki, chałas, spore LP, ale nie miałem siły dalej jechać. Przynajmniej zorza pokazała się na chwilę Generalnie zorze polarne obserwowałem prawie każdej pogonej nocy. Były tylko dwie, kiedy było w miarę czyste niebo, ale bez śladu zorzy. Wiedziałem, że te zjawiska 'lubią' równonoce, ale nie wiedziałem, że aż tak. Wszystkie zdjęcia robione nikonem D7100, sigmą fisheye 10/2.8 i sigmą 18-35/1.8.
  6. Ode mnie kilka optyczych zjawisk z Islandii. Na pierwszym zdjęciu chyba najwyraźniejsza tęcza mgłowa (fogbow) jaką widziałem, sfocona pogodnym rankiem przed podejściem na górę Snæfell, Na drugim zdjęciu jest wulkan Snæfellsjökull (po drugiej stronie wyspy) i towarzyszące mu soczewki chmurowe (Altocumulus lenticularis duplicatus), Trzecia fota to znowu soczewka Ac len, zdjęcie ze stolicy półncoy - Akureyri, Ostatnie zdjęcie - tęcze w dymie wodnym Dettifoss - największego wodospadu Europy.
  7. To jest wieniec pyłkowy (pollen corona), zjawisko analogiczne do klasycznego wieńca, ale powstające na drobinach roślinnego pyłku zamiast na kropelkach wody. Wcale nieczęste zjawisko, raptem ze trzy razy widziałem. http://www.atoptics.co.uk/droplets/pollen1.htm
  8. Wieniec na mgle i widmo Brockenu. Zdjęcia cyknąłem wczorajszego zimnego poranka na szczycie Ślęży.
  9. Kilka zdjęć z ostatniej nocy. Zwłaszcza jeden perseid był niezapomniany - długi, bardzo jasny, zakończony wybuchem. Do tego przeleciał prawie przez środek kadru, ale ułamek sekundy przed rozbłyskiem aparat skończył ekspozycję, a jak rozpoczął kolejną to ostał się jeno dym. Zdjęcie to złożenie dwóch ekspozycji. Na koniec mały landszafcik o zachodzie Księżyca.
  10. Oglądaliśmy w Górach Sowich na wysokości 750m n.p.m. i temperatura przy czystym niebie spadała do zera - jak na środek sierpnia to lekki hardkor. Perseidy sypały pięknie. Było sporo bolidów, w tym kilka takich, które w rozbłysku oświetliły okolicę. Szkoda, że przeszkadzały chmury, które czasem zupełnie zasnuwały niebo. Jak zwykle perseidy latały pakietami - kilka meteorów w krótkim czasie, a później nawet kilka minut przerwy i znowu kilka naraz. Na pierwszym zdjęciu sporadyczny bolid nad południowym horyzontem, a na trzecim bolid ok. -10mag blisko radiantu, który oświetlił otoczenie przez chmury. Focone nikonem D7200 i sigmą 18-35/1.8 na ISO 1600-3200.
  11. Wczorajszy widok z Kalenicy (Góry Sowie) na Górę Św. Anny (117km) i Elektrownię Opole (95km):
  12. Moja pustelnia w Beskidzie Niskim i halo księżycowe.
  13. Dwa widoki ze wschodniej części Beskidu Niskiego. Pierwszy to Tatry z małej przecinki na Szerokim Jasieniku na szlaku granicznym. Odległość 120-130km. Śniegi w żlebach było widać gołym okiem. Połonina Wetlińska z Kamienia nad Jaśliskami (857m), odległość 55km. Przy okazji coś z zupełnie innej beczki, czyli widoki o wschodzie Słońca z Adam's Peak (2243m) na Sri Lance:
  14. Ale dzisiaj jest niesamowita przejrzystość powietrza. Z Pogórza Wałbrzyskiego był widoczny szyb "Jan Wyżykowski" kopalni KGHM położony między Polkowicami i Głogowem. Jakbym wiedziałem, że jest taki kryształ to bym na Śnieżkę pojechał.
  15. Nie używam pełnej klatki i z tego co kojarzę ten obiektyw jest pod APSC. Zrobiłem trochę astrofotek (jedna poniżej) i sprawował się bardzo dobrze, chociaż na 300mm i f/4 troszkę już brakowało ostrości.
  16. Używałem ten obiekyw 8 długich lat i złego słowa o nim nie powiem - kawał porządnej optyki. To było szkło dla sigmy przełomowe, zrównujące tę firmę pod względem jakości z C i N. Sprzedałem go bo nie był wyposażony w stabilizację (co jest istotne w fotografii przyrodniczej), ale patrząc z perspektywy czasu to żałuję, powinienem był go zostawić do astrofoto...
  17. Korzystam z chwilowego przebudzenia wątku i wrzucam fotkę falowego cirrocumulusa sfoconego w czasie wejścia na Bobotov Kuk w czarnogórskim Durmitorze.
  18. Pomysł stąd, że lubię podróżować, a szczególnie lubię Azję. Na Sri Lance spędziłem miesiąc w 2003 roku i było dla mnie oczywiste, że jeszcze tam wrócę, zwłaszcza że moja małżowinka również kocha podróże, a na Sri Lance nie była. Tym razem nastawiłem się bardziej zawodowo do obserwacji ptaków i przyrody w ogóle, bo Sri Lanka jest prawdziwym rajem dla ptasiarza. Oczywiście oprócz ptaków jest zatrzęsienie innych atrakcji. Koszty nie są wysokie jak na tak odległą i egzotyczną miejscówkę, jest niewiele drożej niż w Indiach. Samolot Praga-Dubaj-Colombo kosztował ok. 2000zł od osoby. Na miejscu jest bardzo tanio z kilkoma wyjątkami, które mogą być przykre dla osób z nałogami. Na szczęście rzuciłem palenie, bo paczka fajek kosztuje ok. 20zł, a butelka piwa 10zł. Bardziej opłaca się pić arrack, który kosztuje ok 35zł/0.75l. Za kilka złotych można się najeść do syta 'na ulicy', w restauracji pyszne rice and curry dla dwóch osób to ok. 20-30zł. Wypicie kokosa na ulicy kosztuje 1,50zł, a 1.5l butelka wody (artykuł pierwszej potrzeby w tamtejszym klimacie) - 2zł. Przemieszczanie się pociągami i autobusami nie kosztuje prawie nic, często trzeba jechać tuk-tukiem - to koszt rzędu 2zł/km. Nocleg w tanich guesthouse'ach gdzie gekony biegają po ścianach to 50-70zł/pokój dwuosobowy, większy luksus w hotelu to ok. 150zł/noc. Złodziejskie są ceny biletów wstępu do niektórych atrakcji turystycznych i parków narodowych, gdzie często trzeba zapłacić ponad 50zł od osoby. Jako że klimat jest tropikalny, to nie jest to kraj dla ludzi z kłopotami zdrowotnymi. Na nizinach temperatura po południu regularnie dochodzi do 33-35 stopni przy wigotności rzędu 60%, co daje istną saunę. Miałem porządny termohigrometr i najwyższa temperatura odczuwalna wynosiła 46°C. Późnym wieczorem temperatura nieco spada, ale za to rośnie wilgotność, co niewiele pomaga. Na szczęście centrum wyspy zajmują wysokie góry (najwyżej położone miasto to 1900m n.p.m.!), gdzie można odetchnąć. Jeśli chodzi o astro, to trzeba pamiętać, że jest to kraj gęsto zaludniony. Na szczęście duży procent powierzchni zajmują rozległe parki narodowe, gdzie niebo jest całkiem dziewiczne. Nie we wszystkich parkach narodowych można spędzić noc, a tam gdzie można jest drogo. Są jednak urocze miejscówki tuż za granicą parku i za takimi warto się rozglądać. To chyba tyle. Jakbyś jeszcze miał pytania, to chętnie odpowiem.
  19. Wiesz, tam jest ciepło (nawet za ciepło), non stop świeci słońce, a jak w nocy nie świeci, to widać prawie całe południowe niebo, pełno tam ptaków, gór, ostrego rice&curry, czyli tego wszystkiego co tygrysy lubią najbardziej. No i nie ma tam PiSu Niestety z astrofotek mam tylko tą .
  20. Dobrze rozumiem, że to zdjęcie zrobiłeś na Sri Lance? Położenie bieguna się zgadza, a i widoczek wygląda trochę jak z Haputale.
  21. Kilka dni temu wczesnym rankiem sfotografowałem centrum Galaktyki pod ciemnym niebem parku narodowego Wilpattu na północy Sri Lanki. Warto było wstać, widok był niesamowity.
  22. Pierścienie składają się z gruzu wielkości od drobnego pyłu do metrowych kamoli. Skierowanie sondy tak blisko, żeby mogła je zarejestrować jako osobne cząstki oznaczałoby, że musiałaby po prostu przelecieć przez pierścienie, a to oznaczałoby jej zagładę.
  23. Scena z plecakiem rakietowym była też w "Powrocie Jedi", w scenie gdzie stoją nad paszczęką pustynnego pożeracza, którego imienia teraz nie pamiętam.
  24. Kilka zdjęć z północnej Norwegii, miejscówka na wsi 80km na południe od Tromsø. Polecieliśmy na parę dni z nadzieją na doświadczenie nocy polarnej i takiejże zorzy. Z nocą polarną problemu nie było Gorzej z zorzą, bo pogoda to niemal permanentne zachmurzenie z częstymi atrakcjami w postaci zamieci śnieżnych. Ale jednak coś udało się złapać, w ciągu aż trzech na cztery noce widzieliśmy zorzę Raz była półgodzinna przerwa w chmurach i wtedy obserwowaliśmy coś niesamowitego, mianowicie plamy i pasma w zenicie pojawiały się momentalnie, niemal jak za włączeniem kontaktu, i po paru sekundach równie nagle znikały - czysta abstrakcja!
  25. Oprócz zwykłego halo 22-stopniowego pięknie widać rzadkie halo 9-stopniowe utworzone w piramidalnych kryształkach lodu i jeszcze rzadsze 20-stopniowe (ledwo ledwo, ale jednak). Świetna obserwacja! PS Chyba można się też dopatrzeć piramidalnego halo 23-stopniowego.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.