Skocz do zawartości

A GDY ZŁY LOS CZŁOWIEKA DOTKNIE


ekolog

Rekomendowane odpowiedzi

W kwestii pewnych ostatnich postów w wątku dowcipy (marzenie pisarza - grabarz płaczący nad jego grobem, "nie ten słoń", spadochroniarz i muchy, "między uszami")

 

Gdzie są granice czarnego humoru?

 

Czy można dowcipkować z ludzkiej śmierci?

 

Otóż sprawa wcale nie jest jasna - że niby zawsze nie należy!

 

W Polsce ubolewają niektórzy mądrzy ludzie, że mamy strasznie mocne TABU na temat nieuleczalnych (zwłaszcza nowotworowych) chorób oraz śmierci.

 

To powoduje, że jak już w jakąś rodzinę (lub człowieka) trafi coś - to cała rodzina lub on kryje się

fizycznie i/lub tematycznie przed ludźmi jakby coś obrzydliwie złego zrobił lub spotkała go "Kara Boska".

A z kolei ci co "fuksem" wiedzą to milczą jak zaklęci - poniekąd z konieczności - tabuobyczajowej.

 

Są bardziej cywilizowane kraje (np Australia - wiem od kuzynki) gdzie o takiej chorobie wiedzą prawie wszyscy ale mimo to nie traktują takiej osoby jako zadżumionego czy "kalekę". A on sam czasem nawet pozwala sobie na humor z samego siebie i swojej choroby.

I funkcjonuje społecznie i zawodowo - do oporu !

 

Dlatego warto (może) odebrać polski monopol na "tematy ostateczne" nielicznym (instytucjonalnym - np lekarz,hospicjum, i kolejnym) wyjątkom.

 

Obśmiejmy czasem nawet śmierć i zły los.

 

Od razu przykłady:

 

"bądźmy solidarni - gdyby ludzie nie umierali to zabrakło by mieszkań dla następnych pokoleń - zostawmy im jeszcze ASTROPOLIS" :D

 

"lepsza śmierć jak kromka chleba - niż tajemniczy wróg co nawet nazwy wymówić nie wolno"

 

{nie napisał bym tego drugiego przykładu ale ostatni numer specjalny Scientyfic American - edycja Polska! doprawdy bardzo odważnie UFF

i z detalami opisuje ludzką śmierć i dłuuuuuuuugie chwile ciała po niej - redakcja okazała sie superodważna - dalece bardziej niż "muchy i spadochroniarz"}

 

p.s.

aha - i nie jest to (na szczęście) post z autopsji (wzglednie niedawano zrobiłem sobie {prywatnie nie$$$tety} szeroki "przegląd techniczny" i mam "pieczątkę na dalszą jazdę")

tak, że można tu zapolemizować ze mną bez szacunku! Zachęcam ;)

[ja to w ogóle nie mam sentymentu do słowa "szacunek" - więcej szkód niż pożytku z tego pojęcia - moim zdaniem - od braku szacunku dużo gorsze są

działania fizycznie utrudniajace innym życie - jak ktoś na przykład wyrzuca śmieci obok kubła zamiast do kubła albo blokuje parking]

 

p.s.2

Jak ktoś (czytając to) nagle się boi to niech je selen - jedyny wg znanych mi (kto nie chce niech nie wierzy!) profesjonalnych badań

spośród łykanych preparatów (mikroelementy+witaminy) który statystycznie nieco wydłuża życie

- pomijając systematyczną gimnastykę; trochę owoca lub warzywa w codziennej diecie - bo o tych to każdy powinien wiedzieć.

 

Nie oceniam {prawda czy fałsz} ale przytaczam fajnie brzmiący cytat znany mi z jakiejś publikacji jakiegoś WF/Medycyna-naukowca:

"Człowiek jest tak stary jak słabe są mięśnie jego brzucha"

zatem

"Brzuszki" - prosta recepta na nieśmiertelność - no nie ?! :D

... i do roboty

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te nasze "zwłoki" są tak naprawdę wszystkim, co posiadamy. Dziwnym trafem mało kto przyjmuje to do wiadomości i troszczy się o nie. Tymczasem sposoby są niezwykle proste, choć nieakceptowalne dla wielu. Systematyczny wysiłek fizyczny, wiele owoców i warzyw w diecie (słynne "5 razy dziennie"), utrzymywanie należytej wagi i przede wszystkim niepalenie. Wszelkie tzw. suplementy, mikroelementy i witaminy u zdrowych ludzi są zbędne a często szkodliwe, zaś u chorych powinny być w razie rzeczywistej potrzeby przepisane przez lekarza.

  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Janko - aż głupio mi, że przeoczyłem. Prawidłowa waga. Mega Racja (jak by powiedziała moja córka). Ostatnio często naukowcy formułują to nieco inaczej (co do "wagi"):

 

Najniebezpieczniejsza dla człowieka jest tkanka tłuszczowa, która ujawnia się na brzuchu. Pogrubianie w owym miejscu należy traktować jako poważne ostrzeżenie i własne zaniedbanie - grożące chorobami!

 

Zatem: "żryj połowę", "białe piczywo, słodkości, tłustości - baj baj", Ruch(jako spalacz kalorii), itp

 

Co do wysiłkowego EKG (Adama) to najpierw mały wstęp. Podobno nie należy popijać posiłku od razu podczas posiłku ani zaraz po. Natomiast generalne należ pić płyny. A najlepiej to może nawet czystą wodę (lub sporo zimineralizwaną jak kogoś stać) niekiedy poza posiłkami.

 

Co ciekawe lekkie odwodnienie organizmu może następować z śmiesznych powodów.

Jest takie powiedzenie - o kimś kto musi coś przemyśleć: "Czacha paruje!"

Zawsze - ale w szczególności gdy człowiek ma jakiś problem do przemyslenia i sporo razy na długo do niego wraca to mózg zużywa ogromne ilości z tej energii co w sumie "wytwarzamy" z jedzenia. Bodjże nawet 40%. On po prostu podgrzewa cały organizm (przez krew)! A organizm na takie zjawisko reaguje banalnie - ochładza sie przez PAROWANIE!

 

{Dlatego pite wode (panowie i Panie) pite wode nie pite rum! ani wodka!!}

 

Trzy lata temu miałem ostry problem do przemyślenia przez kilka dni, a jeszcze uszkodził mi się półlitrowy kubek i herbatki (np z mięty) pijałem z małych kubeczków a raczej nawet zapominałem pić!

 

Lekko tym "zakręcony" przypadkiem w aptece zrobiłem sobie pomiar ciśnienia i wyszło bardzo za wysokie.

 

Panika - typowe EKG od razu - i nic w nim. A znajomy lekarz na to, że EKG zwyczajne to tak się różni w wywkrywaniu schorzeń serca (od wysiłkowego) jak dobsonik o średnicy 76mm od tego co ma 250 mm (synta 10) :D

 

No to zakupiłem owo wysiłkowe, a lekarz prowadzący badanie do mnie:

 

Czemu Pan przyszedł na to badanie?

 

- no bo nie wierze w EKG zwykłe co mam.

 

A po co Pan robił zwykłe?

 

Bo przez dwa dni nie piłem i ciśnienie mi skoczyło!

 

W tym momencie lekarz zadał pytanie kontrolne-upewniające (że dobrze mnie rozumie):

 

- Alkoholu ? :szczerbaty::szczerbaty::szczerbaty:

 

 

 

Trochę się nie dziwię, bo jak pewnien polak poszedł na USG we Włoszech ale nie ujwnił narodowości to włoski lekarz zażartował po badaniu: "Ma Pan wątrobę jak Polak!" :icon_neutral:

Edytowane przez ekolog
  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyszła mi pierwsza klasa wydolności w wysiłkowym EKG, więc raczej będę żył ;) Poprawiło mi to znacznie humor, bo jeszcze dwa lata temu było średnio. Wygląda na to, że odstawienie całkowite 2,5 roku temu alkoholu, zmiana diety, etc. przynosi pozytywne żniwo.

 

Mądre rzeczy piszecie. Trzeba dbać o siebie, bo to najcenniejsza sprawa.

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uff - tośmy odetchnęli - Silnik Astropolis nadal nie zagrożony - dzięki za info. A tak poważnie - Ty! Gratki.

 

W kwestii "szybkiej ścieżki leczenia się" bo nie uwierzę, że czekałeś na darmowy EKG wysiłkowy ;) to wspomnę:

 

Swego czasu ktoś w najbliższym mi kręgu popadł w panikę z powodu nadmiaru (wcale nie śmieszne) czerwonych krwinek.

Cudem znalazem (i poleciłem z głebokim przekonaniem JAKO REWELACJĘ) - jedyny obszerny, profesjonalny

i znakomicie czytelny tekst pod takim linkem:

 

Szacunek_sie_nalezy

 

chyba będę musiał wejść pod stół i coś odszczekać :D

 

ale jaka puenta - prywatne leczenie doskonała rzecz (bo szybka) - ale bez przesady z samodzielnym zlecaniem sobie badań

(nie daj Boże markerów) i interpretowaniem ich w oparciu o WIKIPEDIĘ i GOOGLE :D :D :D

 

natomiast idąc prywatnie (a zwłaszcza nieprywatnie) warto mieć listę podpowiedzi (takich z wyższej półki - jak na przykład PET, Rezonans - bo jak mi mówił kiedyś niemłody już wybitny Wrocławski ociemniały poeta-pisarz - znający życie: "do lekarza należy iść z diagnozą i koncepcją leczenia" :szczerbaty: )

Edytowane przez ekolog
  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro o zdrowiu mowa... Ja na podstawie własnych wieloletnich badań przeprowadzonych na sobie stwierdziłem, że:

 

1.Brak ruchu spowodowany dużą ilościa godzin spędzonych przed kopmem zarówno w pracy jak i w domu powoduje u mnie wzrost... łaknienia i zapotrzebowania na płyny typu kawa i herbata. Kiedy o czasu do czasu się przełamuje i zaczynam uprawiac regularna gimanstykę domową(parę skłonów,parę przysiadów, trochę brzuszków, pompek, jakieś unoszenia nóg na czworaka tak żeby posladki popracowały) powoduje jego wyraźny spadek (błędne koło kręci sie drugą stronę :) ). Także odchudzanie poprawianie kondycji zawsze zaczynam od ruchu a nie odwrotnie i zawsze to skutkuje tj. w naturalny sposób zaczynam mniej jeść i opijać się "słodzonymi" a więcej wykazuję zainteresownia ruchem, co z czasem robię już nie świadomie. Niestety brak mi wytrwałości i po tym jak wracam do formy odpuszczam sobie, nawet nie wiadomo kiedy, i oczywiście trwa to, aż donastępnego "zwiotczenia" ;).

 

2. Obserwowane u siebie pojedyńcze ataki łakomstwa, obżarstwa są spowodowane, teraz już jestem tego pewien w 100%, brakiem pierwiastka życia we krwi jakim jest MAGNEZ. Nie wiem ile te napady wynikają z jego faktycznego niedoboru czyli chce się jeść bo organizm czegoś potrzebuje a ile nerwowością (wierzcie mi, jego brak we krwi potarfi zmieniać świadomość). Dlatego zawsze mam w pogotowiu jego suplement i jak widzę, że jestem trochę rozhuśtany to sobie łyknę "tabsa" i za jakiś czas dziwię się, że: "Czym ja się przejmuje".

 

Na koniec dane techniczne: 181cm/86-91kg/32lata i co najgorsze znowu PALI!

 

Pozdrawiam

 

P.S. Może jestem zbyt wylewny, ale z drugiej strony kto mnie tu zna :szczerbaty:.

Edytowane przez Robson78
  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... pojedyńcze ataki łakomstwa, obżarstwa są spowodowane, teraz już jestem tego pewien w 100%, brakiem pierwiastka życia we krwi jakim jest MAGNEZ. Nie wiem ile te napady wynikają z jego faktycznego niedoboru czyli chce się jeść bo organizm czegoś potrzebuje a ile nerwowością (wierzcie mi, jego brak we krwi potarfi zmieniać świadomość). ...

Biedny ten magnez - wszystko na niego zwalają - i apetyt, i nerwowość i co tam jeszcze. Widać ma doskonały PR, bo za tym idzie sprzedaż. Tymczasem o jego prawdziwych niedoborach u zdrowych ludzi , potwierdzonych oznaczeniem we krwi, jakoś nie słychać. Owszem, słychać łomot reklamiarski, jednak jedyny pewny skutek kliniczny tzw. suplementów magnezu to działanie przeczyszczające.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Janko, tak się składa, że też eksperymentowałem z magnezem. Jakiś czas temu, w wieku mniej więcej 24 lat kiedy miałem na głowie pracę (razem z 2h dojazdem w każdą stronę do niej) i studia na głowie spałem mało i piłem dużo kawy z konieczności. Zauważyłem, że kiedy pije przynajmniej dwie kawy w ciągu dnia, to wieczorem, ok 20-21 zaczyna mnie kłuć w sercu. Nie wiedziałem jak sobie z tym poradzić, a z kawy nie mogłem zrezygnować, bo byłem jak zombie. No i tak się męczyłem ze dwa tygodnie, dopóki nie zacząłem brać magnezu z witaminą b6. Kłucie w klatce ustąpiło. Jak zapomniałem wziąć magnezu, to wieczorem znowu się zaczynało, ale wtedy brałem dwie tabletki i po pół godzinie przestawało. Przy okazji zniknęło też okazjonalne drżenie powieki… ;) Dlatego osobiście myślę, że magnez to nie tylko PR. W czasach codziennej kawy i czarnej herbaty branie magnezu nie jest bez podstaw. Kofeina jest trucizną i narkotykiem, który nie jest naturalnym pożywieniem człowieka i szybko wypłukuje magnez z organizmu. Dlatego jeśli ktoś pije codziennie kawę i czarną herbatę to może mieć niedobory magnezu, które wymagają uzupełnienia. Ja nie badałem się pod kątem niedoborów magnezu, ale empirycznie doszedłem do wniosku, że takie niedobory miałem.

 

 

 

No i tyle, idę na kawę i do roboty. ;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... Kłucie w klatce ustąpiło. Jak zapomniałem wziąć magnezu, to wieczorem znowu się zaczynało, ale wtedy brałem dwie tabletki i po pół godzinie przestawało. Przy okazji zniknęło też okazjonalne drżenie powieki… ;) Dlatego osobiście myślę, że magnez to nie tylko PR. W czasach codziennej kawy i czarnej herbaty branie magnezu nie jest bez podstaw. Kofeina jest trucizną i narkotykiem, który nie jest naturalnym pożywieniem człowieka i szybko wypłukuje magnez z organizmu. Dlatego jeśli ktoś pije codziennie kawę i czarną herbatę to może mieć niedobory magnezu, które wymagają uzupełnienia. Ja nie badałem się pod kątem niedoborów magnezu, ale empirycznie doszedłem do wniosku, że takie niedobory miałem.

Bardzo się cieszę, że Ci pomogło. Jednak nie zmienia to faktu, ze zarówno popularna "wiedza" na temat działania leków i używek, jak i ich stosowanie w praktyce przez laików, oparte jest w najlepszym razie na tzw. dowodach anegdotycznych. To tak samo jak z tą energetyką jądrową i słoneczną.

Zaś z organizmem lepiej nie eksperymentować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no tak - nawet z kawą i aspiryną trzeba uważać! Wiem co mówię!

 

Jak już wchodzimy w detale gimnastyczne i konsumpcyjne...

 

Ten selen to autentycznie (wiem od superpoważnego znajomego) wyszedł jako jedyny spośród mikroelementów i witamin zażywanych w postaci tabletek, który statystcznie nieco wydłuża życie. Kiedyś znana Gumowska bardzo go zachwalała (przeciwutleniacz) ale to była epoka kamienia gładzonego - w stosunku do dziś. W międzyczasie okazało się że nadmiar co poniektórego przeciwutleniacza - np vit E - szkodzi.

 

Natomiast jest tu pewnien trop ale wiodący do obłędnych konsekwencji.

 

Chyba Świat Nauki lub nie mniej poważne czasopismo podało {widziałem!), że szczury napromieniowywane potężnymi dawkami

promieniowania rentgenowskiego, a nastepnie karmione selenem w dawkach - uwaga! - bliskich trującym

w przeciwieństwie do tych niedokarmianych selenem - które zapadały na nowotwory wkrótce po naświetlaniach

NIE ZAPADAŁY WCALE !

 

Ale jest obłęd:

1. Czlowiek to nie szczur.

2. Jak tym szczurom odstawiono w końcu ten selen (w wysokich dawkach) to natychmiast pozapadały na nowotwory :D

 

tak czy siak na podstawie tych dwóch informacji wierze że może (ale niekoniecznie) selen tabletkowany

nieco (np o pół roku) odsuwa wystąpienie nowotwórów. Choć może być inna przyczyna korelacji pozytwnej. Nie przeczę.

NP że selen zażywają ci co są w ogóle bardziej oczytani i dbający o siebie ;)

{o ile ci zachodnioeuropejscy statystycy nie wyelimnowali tego czynnika}.

 

Od czasu jak dostałem na studiach uczulenie na pyłek ze skrzydeł motyla (i najadłem się stracha bo diagnozowno ku gorszym rzeczom)

to jem selen tabletkwany (niemineralny, organicznego pochodzenia, bez przesady - tableteczkę dziennie) - od 28 lat (dwudziestu ośmiu) i jeszcze żyję ;)

 

 

Co do ruchu w domu (Twój post Robson - dla mnie bardzo OK - Brawo!)

to polecam pojemniki plastykowe po spryskiwaczu 5 litrowe z obłą raczką (np ze stacji - wstyd przyznać - BP)

 

mam trzy

 

dwa wypełnione wodą robią za zwykle hantle - jeno frajda większa jak się taki "ogrom" podnosi pod sufit

 

a trzeci to lekka sensacja:

 

Podnoszenie hantli itp ma spory minus - obciąża te same powierzchnie statwów barkowych co cały dzień i tak dźwigają panewki kości ramienia.

 

Dlatego zdrowsze sa ćwiczenia przy których zmieniamy przyciąganie ziemskie o 180 stopni - w górę - ku Łysemu ku Słońcu!

 

Kupiłem take kółeczko do mocowania pod wózek. Wyciąłem gumę. W suficie wywierciłem otwór 6mm i w kołku rozporowym osadziłem

haczyk. Na tym haczyku powiesiłem bazę tego kółka już bez gumy. A przez to kółko przechodzi mocny wielożyłkowy sznurek. Z jednej strony jest 5 litrowy pojemk z wodą, a z drugiej rączka od roweru (a dokładniej dodatek-przednia-przytrzymywaczka wiertarki - jako rączka)

 

Ciąganie tego w dół (stojąc tyłem lub przodem) daje zupełnie inne i ciekawsze wrażenia niż prozaiczne hantle!

 

I oszczędza stawy!

 

p.s.

i nie trzeba (od razu) szukać ośrodka z "atlasem" :D

atlas_dla_biednego.jpg

Edytowane przez ekolog
  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A najlepiej to może nawet czystą wodę (lub sporo zimineralizwaną jak kogoś stać) niekiedy poza posiłkami.

 

kranówka jest najlepsza. Nie dość, że tania to zmineralizowana mocno i zdrowa, przynajmniej u mnie(wiem od pewnej Pani pracującej w oczyszczalni ścieków i SUW-ie). Nie wiem jak to jest w dużych aglomeracjach, w np. Warszawie woda jest brana z Wisły i uzdatniana( jak ruszy "Czajka" pewnie będzie można pić bez obaw). Kupowanie wody butelkowanej to jej marnotrawstwo i strata energii (Ty Ekologu powinieneś to wiedzieć ;p).

Woda opuszczająca SUWy jest podobno wolna od bakterii, ale wiadomo że rury nie są sterylne i tam się ich trochę nałapie. Ale czy to źle? Organizm przecież musi mieć styczność z bakteriami aby nie zapomniał jak z nimi walczyć.

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O kranówce słychać coraz częściej i głośniej. Najlepsza, najzdrowsza, etc. Podobno nawet w Warszawie. Niestety, jestem już tak zaprogramowany,

 

ja też byłem, ale się przeprogramowałem.

 

że chyba do końca życia nie napiję się wody z kranu. Może szkoda?

 

Szkoda kasy, miejsca, środowiska i wody. :yes: Swoje irracjonalne lęki trzeba przełamywać. :letsdrink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biedny ten magnez - wszystko na niego zwalają - i apetyt, i nerwowość i co tam jeszcze. Widać ma doskonały PR, bo za tym idzie sprzedaż. Tymczasem o jego prawdziwych niedoborach u zdrowych ludzi , potwierdzonych oznaczeniem we krwi, jakoś nie słychać. Owszem, słychać łomot reklamiarski, jednak jedyny pewny skutek kliniczny tzw. suplementów magnezu to działanie przeczyszczające.

 

Przecież ja opisałem tylko i wyłącznie własne doświadczenia. Nie stwierdziłem tego dzisiaj, ani też wczoraj. Ważne jest, że znam swój organizm i wiem czego mu potrzeba. Z resztą po co ja piszę te banały skoro i tak jestem w Twojej PR-owskiej szufladzie a partnerem do rozmowy dla Ciebie jak Ci za chwile udowodnię nie jestem.

Cytując mnie i udzielając pod tym swój komentarz jw. , gdzie ani słowem nie odnosisz się bezpośrednio do mnie, sprowadziłeś mnie w typowy dla wielu „forumowych intelektualistów” bardzo zręczny a zarazem niegrzeczny sposób do poziomu ...aaa... nie powiem, bo wszyscy dobrzy ludzie zasługują na szacunek :szczerbaty: .

W każdym razie dziękuję Ci za oświecenie. „Przemyślałem” wielokrotnie Twoje wypowiedzi i jeśli udało mi się dobrze Ciebie zrozumieć w co szczerze wątpię to... na pewno masz rację. Ja postaram się, choć nie wiem czy teraz będzie mi to dane, więcej nie pisać TUTAJ takich bredni.

 

Z pozdrowieniami i dogłębnym poruszeniem wywołanym niedoborem (...) Robson 78 :rofl:

 

P.S. „Próżność to mój ulubiony grzech”.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja się wypowiem na temat magnezu. Czy ma PR wysokie, czy "parcie na szkło" to nie wiem. Żywiec też ma parcie na szkło, a prawdą jest, że jest dobry na nerki ;)

 

Do rzeczy. W szczycie swojego niepowodzenia i nieszanowania organizmu (mam dopiero-prawie 28 lat, więc wstyd mi trochę) spowodowanego częstą pracą na nocnej zmianie po 12 godzin i ogólnie eksploatację samego siebie, miałem zwyczaj wypijania 3-4 kawy dziennie i litra jakiegokolwiek napoju energetycznego NA RAZ, czasem 1,5 litra. Tigera, R20, Bullita, Burna, czy innego "szitu" wprost z Biedronki, Lidla, Tesco, o różnych wdzięcznych nazwach typu "Mega Power" - które to głównie powodowały u mnie rozdrażnienie, trzęsawkę rąk, łomotanie serca, i inne dziwne objawy.

Dodam tutaj: ... że poprawa koncentracji i samopoczucia wypijając markowego i jakże obleganego Redbulla to w moim przypadku mit i brednia. Wypijam trzy i ledwo mi powieka drgnie. A nastój jak miałem kiepski, tak mam.

W moim przypadku niedobór magnezu jest FAKTEM, a jego działanie było dla mnie zawsze dobroczynne, a nie jakimkolwiek placebo. (Magnez + B6)

Na szczęście jestem honorowym dawcą krwi i przy każdym oddaniu moja krew jest badana przez miłe panie. Potem przed upuszczeniem inna miła pani patrzy na moje wyniki i porównuje je z poprzednimi. Ważne jest też w tym wypadku ciśnienie krwi, krążenie i ogólne samopoczucie. Jeżeli pani mówi mi: Ma pan niedobór żelaza... albo: Ma pan niedobór magnezu... I zaleca mi ograniczenie kawy i innych napojów lubiących go wypłukiwać, lekką zmianę nawyków żywieniowych, a także uzupełnianie owego magnezu, to mam podstawy jej wierzyć. Tam ludzie znają się raczej na krwi.

 

A reklamy mam w nosie.

Edytowane przez wimmer
  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ale Ty mówisz o zupełnie czymś innym. Miałeś niedobór magnezu. Przecież nikt tu nie twierdzi, że się to nie zdarza. Dyskusja dotyczyła raczej czegoś innego: uznawania w ciemno, że każdy cywilizowany człowiek ma niedobór, więc musi łykać suplementy. A prawda jest taka, że niedobór magnezu jest raczej rzadki, niż częsty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aha, no troszkę się rozminąłem ze zrozumieniem :D

Myślałem, że chodzi o to, że niedobór magnezu i jego uzupełnianie to ściema i w zasadzie to magnezem wcale nie trzeba się przejmować, bo to tylko reklamy taką nagonkę na magnez zrobiły.

:)

No, ale skoro naklepałem takiego długiego posta to niech zostanie.

Uznajmy, że to "z cyklu: moje historie wyrwane z kontekstu", hihi. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.