Skocz do zawartości

Loki

Społeczność Astropolis
  • Postów

    2 047
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Loki

  1. Loki

    Upalne wodory

    Jolo. Bezchmurnego nieba bym Ci przychylił za to, że pokazałeś tą paskudną klatkę. To naprawdę doskonale uzmysławia ile szczegółów można wydobyć przez mnożenie ekspozycji. Dziękuję.
  2. Loki

    Upalne wodory

    Kapitalne. Ilekroć widzę tyle cudownej czerwieni, mam ochotę zaraz rozebrać swojego Canona. Imponujący czas. 300 minut budzi mój szczery podziw.
  3. Mam nadzieję, że Iluvatar się nie pogniewa za sparafrazowanie tytułu. Ja też mam swoje "chybił trafił" ino wstyd pokazać. A było tak: Jak tylko polarna wyskoczyła z jasności, zacząłem dryftową procedurę. Ustawiłem południe, potem wschód i... powinienem wrócić na południe, ale noc się zaczęła i postanowiłem ustawić okolicę Sadr z motylkiem. Byłem ciekaw jak wyjdzie w 400mm. Zrobiłem 26 klatek i napęd dojechał do końca - trzeba było zwinąć. Przeskoczyłem na południe i próbowałem emki ustawić. Niestety, gwiazdy były pojechane. Skorygowałem azymut i... nic. Dalej pojechane. Straciłem godzinę, bom uparł się na Lagunę z Koniczynką, ale... ni chu chu. Pojechane i basta. Nie zmieniając ustawień montażu postanowiłem ustrzelić coś bliżej bieguna. Padło na NGC 7822 choć nie miałem pojęcia czy w ogóle pokaże się w niemodyfikowanym Canonie. Ustawiłem najlepiej jak potrafiłem. Był laser w robocie i atlas nieba. Zacząłem zbierać klatki ale nic poza gwiazdami nie było widać. Zauważyłem natomiast, że gwiazdki są śliczne okrągłe, bez śladu deformacji. Wydłużyłem czas do 120 sekund i niespodzianka - dalej okrąglutkie. Ucieszyłem się jak dziecko i dalej zbierać radośnie klatki w nadziei, że coś tam jednak jest i wyjdzie w stackowaniu. I wiecie co? Nie wyszło. Zmarnowałem godzinę naświetlania na puściutki kawałek przestrzeni (nie licząc gwiazd). Na krawędzi klatki, po prawej stronie widać fragment czerwonej plamy - znaczy się, byłem blisko. W międzyczasie M31 zawędrowała całkiem wysoko i pomyślałem, że skoro mam punktowe gwiazdy, to zrobię parę klatek z długim (jak dla mnie) czasem. Dorobiłem 13 klatek po 120 sekund, ale trzy ostatnie już były za jasne. Ponieważ 10 klatek w ISO 1600 to tyle co nic, więc połączyłem je z wcześniejszymi trzydziestoma sześcioma, po raz pierwszy w życiu łącząc w jedno zdjęcie dwie różne sesje. Ku mojemu zaskoczeniu - udało się. Trochę kadru wyleciało, bo inne ustawienie, inny kąt obiektu, ale co tam... Andromeda weszła cała. I tak się skończyła wczorajsza nocna przygoda. Same porażki i jeden drobny sukces. Pierwszy raz uzyskałem 120 sekund dla 400mm bez rozjechanych gwiazd. Setup: AW + C5DmII + C400mm f5.6L M31: 36x60s + 10x120s ISO 1600 Kasjo-pustka: 18x60 + 11x120s, ISO 1600
  4. Astro kicz. XXI wieczna wersja jelenia nad jeziorem na tle zachodzącego Słońca. Gdyby zrobili ładny obrazek, nie trzymając się astrofizycznej prawdy - kij im w nos - to tapeta, a nie praca naukowa, ale to nie jest ładny obrazek. To fuszerka. Spaprali sprawę. Albo powinni zrobić wierny prawdzie obrazek, albo artystyczną wizję M31, a tak, nie gniewajcie się, ale wypada jedynie powiedzieć "ni #$%^, ni wydra."
  5. Pięknie wyszło, a jak dołożysz klatki kalibracyjne będzie super. Żal mi ściska d..., bo wczoraj prawie mi się udało złapać te dwie ślicznotki na jednym kadrze, ale o tym w innym wątku - będę Was prosił o pomoc w identyfikacji problemu.
  6. Za tą kasę można by pokusić się o używanego Canona 70-200 f4L. Ostrzenie z użyciem APT jest bardzo wygodne.
  7. Strzelec teraz góruje, a obiekt konkursowy może jeszcze poczekać. Taka Laguna z koniczynką w jednym kadrze... miód marzenie. Miałem je wczoraj pięknie wycelowane. Gdybym wcześniej poszedł po rozum do głowy, ustawiłbym jak dla M31: iso 1600 i 60 sekund, ale uparłem się na 3 minuty i wyszła kicha - pokazuję jako ciekawostkę, w małym formacie, żeby forum nie zapychać. A dzisiaj mam piękne niebo i siedzę w domu. Masakra. Strasznie Wam zazdroszczę.
  8. Ja mam węża w kieszeni. Chciałem robić proste astro z wykorzystaniem sprzętu fotograficznego - maximum efektu za minimum inwestycji. Pomęczę się jeszcze trochę, bo uważam, że brakuje mi doświadczenia, żeby rezygnować z tego setup-u już teraz i zaczynać z dorosłym zestawem. Frycowe 'cza' zapłacić. Gdybym sobie kupił takie wypasy jak ma Adam, to miałbym super wygodnie, ale uciekłoby sporo radochy i dużo wiedzy. Do wypasów trzeba dorastać, więc na razie AW, a potem może któryś "HEQ." Nad prowadzeniem rektascencji intensywnie myślę. Pewnie prędzej czy później do tej decyzji dorosnę.
  9. Trochę mnie to dziwi (szczerze mówiąc). Montaż miałem rozjechany, zawarłem zgniły kompromis między dokładnością prowadzenia i czasem naświetlania, nie spodziewałem się takiego zdjęcia, jak i Waszych reakcji. Z tego wniosek, że zgniły kompromis nie zawsze jest zły. Mam też i drugą myśl. Może koncentrować się na ustawieniu azymutu (stosunkowo łatwe), mając deklinację ustawioną tylko zgrubnie. Potem wycelować w obiekt, zrobić testowe klatki i dotąd regulować deklinacją, aż przy zadanym czasie nie będzie rozjazdu gwiazd. W ten sposób byłaby większa szansa na to, żeby uzyskać nieporuszone klatki. Zestaw mam dosyć sztywny, ale nie aż tak, by ustawienie przetrwało przestawienie aparatu z lokalizacji południowej np. na zenit. Zakładając, że pod wpływem ugięcia rozjedzie się deklinacja a azymut zostanie w miejscu, byłaby szansa dostroić deklinację gdy już aparat wycelowany w obiekt, zamiast modlić się, żeby się nic przy kadrowaniu nie rozjechało... Zależy mi na zdjęciach z 400mm. Raz dlatego, że niebo nagle robi się większe, a po drugie 400-tka ma tylko 7 soczewek, podczas gdy w 70-200 jest ich ponad dwadzieścia. W astro-optyce raczej dąży się do zmniejszenia liczby szkła na drodze foton - matryca, dlatego mam nadzieję, że dłuższy obiektyw okaże się lepszy i to zdjęcie poniekąd to potwierdza. W narożnikach są całkiem przyzwoite gwiazdki, a w 70-200 są trójkąty.
  10. ...żeby nie powiedzieć dosadniej: "czarna dupa." Uparłem się wczoraj na focenie 400-tką. Za pomocą lunetki ustawiłem zgrubnie, a potem zacząłem dostrajać dryftem. Ustawiłem azymut (co zajęło kawał czasu). Przestawiłem na wschód, skorygowałem pochylenie, było już prawie dobrze... i nagle po którejś korekcie, gwiazdy zamiast ruszać się góra/dół, zaczęły śmigać po skosie. Ciemno już było, żal dupę ściskał, bo niebo było dobre do świecenia klatek, a ja nie mogłem zapanować nad pochyleniem. Pomyślałem, że ustawię na południe, dogram jeszcze raz azymut i zrobię Lagunę w 400mm. Kicha. Azymut skorygowałem, ale gwiazdki wychodziły jak poziome kreski. Na podglądzie liveview, pływały sobie w krzyżu z lewa na prawo - całkiem żwawo. Odpuściłem. Przestawiłem na M31 - bliżej bieguna - łatwiejsze prowadzenie. Niestety - gwiazdy wyszły jak kreski, choć zdecydowanie krótsze. Na pałę zmniejszyłem kąt pochylenia i przy 60 sekundach było prawie dobrze (wcześniej starałem się uzyskać 180 sekund). Zrezygnowany (wybiła północ), zostawiłem te nieszczęsne 60 sekund, podniosłem iso do 1600 i zebrałem trochę klatek. Byłem pewien, że wyjdzie totalna kicha, ale nawet coś tam się pokazało, choć szumu nie udało się do końca zlikwidować. CIutkę jestem zrezygnowany. Wychodzi na to, że lunetka nie jest równoległa do osi montażu, czyli nadaje się tylko do bardzo zgrubnego ustawiania. Potem już tylko dryft zostaje, który nie zawsze chce mi wyjść jak należy. Za diabła nie wiem dlaczego nie udało mi się ustawić delkinacji. Przypuszczam, że powodem jest fakt, że w miarę robienia kolejnych ekspozycji kontrolnych, aparat ze wschodu zaczął patrzeć na południowy wschód. Druga teoria to brak guidingu w rektascencji (o ile osi nie pomyliłem). Frustracja w pełni, ale ponieważ coś tam wyszło, zastanawiam się, czy tym tropem nie pójść, to znaczy w przypadku użycia 400-tki robić krótkie naświetlenia, za to w ciul klatek. Oto efekt: 36x60 sek., ISO 1600, Canon 5DmII, Canon 400 f5.6L, AstroWalker, statyw geo, wedge ATC, Manfrotto 410, stack IRIS, obróbka PS i LR.
  11. Jako, że ja Strzelca fotografuję zbyt często, podpowiem, że ramię AT można ustawić w dół i wtedy nic nie wchodzi w paradę Jeśli dobrze zrozumiałem, masz AT ustawiony do góry a można tak, jak na zdjęciu. W takim układzie możesz fotografować południowy horyzont bez żadnych przeszkód. U siebie ramię AW ustawiłem na godzinie 5:30 (parząc na montaż tak jak na zdjęciu - od przodu). Dzięki temu pod wpływem własnego ciężaru (a to z głowicą i aparatem dobrych parę kilo) sam się "dokręca" do wedge-a.
  12. Jest dobrze, ale nie bądź taki i powiedz jak osiągnąłeś tak dobry efekt. Walczyłem chwilę z tym materiałem i nie udało mi się tak fajnie.
  13. AWE - na czym prowadzisz zestaw? Marzę o takich czasach ekspozycji - choćby przy ogniskowej 300mm, ale mój dotychczasowy rekord to 240s na 200mm. 900 sekund przy 300 to z mojego punktu widzenia mistrzostwo świata.
  14. Ja znalazłem taki opis: http://darkhorizons.emissionline.com/PSDDP.htm Przeczytałem trzy pierwsze zdania, żeby się upewnić, czy tego szukałem, resztę będę studiował w domu.
  15. Muszę nauczyć się paczeć na zdjęcia, bo na moje oko to super materiał. Przygasiłbym nieco gwiazdy i rozpaczał, że nie ma koloru. Szykuję się (ponoć to karkołomne dosyć) na ten obszar, ale dopiero jak niebo będzie ciemniejsze. Wiem jeno, że mój Canon coś tam widzi, ale przy tak jasnym tle, byłaby to raczej strata czasu. Czy dobrze wymacałem, że tajemniczy termin DDP dotyczy jakiejś fajnej funkcji w Maximie?
  16. Miejsca, dla offlinowców nie zostawiając? Straszne z Was leniwce są. Piwko (albo kawka), dach (albo balkon) odsunęli, w fotelu przed laptopkiem "siedzo, pijo, lulki palo i emaile wymieniajo". Mnie też wczoraj pogoniło. Trawa mokra, las dziki, zimno, ciemno i do domu daleko. Internet tylko w komórce, ale leży odłogiem, bo zaraz baterię by szlag trafił. Laptop od wilgoci wariował, z lasu wyszedł tabun ludzi (robotników jakichś) - co oni tam po ciemku robili - szlag wie, ale aparat chcieli brać od tylca, myśląc, że to jakiś teleskop, niebieskie widoki ukazujący. Na dodatek, zamiast (jak wszyscy) walić w Łabędzia, zaś wycelowałem w Antaresa, a potem w południowe M-ki na tle mlecznej wstęgi. Wszystko dlatego, że niebo nisko nad horyzontem było wyjątkowe. Widziałem gwiazdki tuż nad lasem, a to naprawdę nisko, parę stopni nad horyzontem. Skończyłem po pierwszej, focąc Andromedę, ponownie w 200 mm. Wszystkie kadry króciutko naświetlane, ale ja głodny widoków jestem i dłuższe sesje zostawiam sobie na później, gdy czas nie będzie tak gonił.
  17. Nawiasem mówiąc, na obydwu galaktyka wygląda lepiej, niż na zdjęciu, które pokazałeś wcześniej. Strasznie szumią te kamery CCD
  18. To chyba się tak nie da. Ważne jest przecież także (do czego doszedłem raptem dziś) jasność fotografowanego obiektu. Przy jasnych, mniej będziesz ciągnął suwakami to i szumu wylezie mniej, zatem mniej klatek będzie potrzebnych do uzyskania właściwego efektu. Zadałbym pytanie inaczej. Czy można pokusić się o określenie takiej ilości klatek, której przekroczenie, nawet znaczne, nie przyniesie znaczącego uzysku w poprawie odstępu sygnał/szum. Poniekąd, bazując na forumowych mądrościach, można założyć jakie jest minimum. Wiele osób zgadza się z zasadą, że 20 klatek to taka wartość minimalna, ale Adam - orędownik tej tezy - pokazał niedawno świetne zdjęcia zrobione z raptem kilku kadrów, co podtrzymuje tezę, że optymalna liczba klatek zależy od obiektu (pomijamy w rozważaniach sprzęt, seeing itd.)
  19. Dziękuję. Zaczynam rozumieć, tym bardziej w zestawieniu z doświadczeniami z Veila (33 klatki). Żeby pokazać welon, też go trzeba z ciemności wydzierać. To dlatego stack miałem gładki, ale po rozciągnięciu histogramu wyłaziło paskudztwo. Przy jaśniejszych obiektach nie było potrzeby tak dużego rozjaśniania. Zbieram doświadczenia i takich zagwozdek tworzących banalne pytania sporo już rozpracowałem, ale jeszcze dużo przede mną. Dzięki za cierpliwość. Pozdrawiam Piotrek
  20. A mnie trochę to dziwi. Wiem, że z jakiegoś powodu do astrofoto CCD jest lepsze niż CMOS, ale powód ten jest dla mnie nie do końca jasny, a po próbach obróbki Veila (33 klatki w stacku) i po lekturze powyższego zdjęcia Pawła (6 klatek) widzę, że schłodzone do kosmicznie niskich temperatur CCD szumi jak jasna cholera, podczas gdy stack sześciu klatek z ciepłego jak świeże bułeczki Canona 5D mark II jest w zasadzie gładki. Nie jestem wywrotowcem ani trollem - nie chcę wywołać burzliwej dyskusji na temat wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy (CCD nad CMOS). Chcę zrozumieć, bo na chłopski rozum, CMOS bije na głowę CCD, a schłodzony CMOS byłby bezkonkurencyjny. Tak też drzewiej bywało. Nikon produkował szumiące lustrzanki z CCD i Canon stał się astrofotograficznym narzędziem dla mas. Właśnie z powodu niskiego szumu, nawet w budżetowych lustrzankach takich jak wszelkie x-setki. Czy żaden szanujący producent nie robi kamer astro w oparciu o układy CMOS?
  21. W sumie poruszyłeś bardzo ważny aspekt. Byle jakie podłączenie telewizora często skończy się nieładną myślą "...o czym oni p...ą." Ważne jest by połączyć prawidłowo. Po pierwsze łączem cyfrowym, a po drugie, trzeba dostosować format wyświetlanego obrazu, żeby nie było skalowania. U mnie (LG) ta funkcja nazywa się "1:1 piksel" i tylko przy tej opcji jakość obrazu jest... jak na monitorze komputera. Ostro i w ramach ekranu (nic nie wyłazi poza, lub pulpit nie jest mniejszy).
  22. Marku. Wypada mi powiedzieć (nieco w prawniczym żargonie), że co do zasady masz rację we wszystkim. I jak przy wszystkich zasadach, bywają od nich wyjątki. Mam dość pojęcia o obróbce obrazu (i nieco o składzie DTP) by wiedzieć, że aby wyposażyć się w dobry monitor (że nie wspomnę o prawdziwej kalibracji), trzeba (jak to zwykle w życiu) wydać sporo kasy i mieć odpowiednio przygotowane (i oświetlone) stanowisko. Dla mnie to za duża komplikacja. Jestem wygodnym stworzeniem, a wygoda matką wynalazków. Jakiś czas temu kupiłem plazmę 60", która (jak się okazało) świetnie robi za monitor. Zamiast w skupieniu pochylać się nad monitorem, siedzę sobie rozwalony w fotelu, ze dwa metry od ekranu. "Skalibrowałem go" korzystając z funkcji w menu, dzięki której nie mam przesyconych, jaskrawo-sklepowych kolorów. Musi być w miarę poprawnie ustawiony, bo czerń nie jest czarną dziurą, biel nie jest wypalona, nie ma też zafarbów. "Końkludując" truizm truizmem, zasady zasadami, a czasami po prostu warto spróbować - a nuż się sprawdzi. Nie jestem obrońcą tezy, że "telewizor świetnym monitorem jest i basta". Chcę tylko powiedzieć, że mając w alternatywie ekran laptopa - warto spróbować telewizora - jeśli jest taka możliwość. Niekiedy odstępstwa od reguły się sprawdzają. PS Chciałbym wierzyć, że "mam swój styl", ale to nie prawda. Jestem rzemieślnikiem trzymającym się (w fotografii przyrodniczej) prostej zasady. Minimum obróbki. Do czasu, gdy zainteresowałem się astrofotografią w ogóle nie miałem Photoshopa. Używałem Lightrooma i w 95% nie ruszam koloru w ogóle. Te 5% to zdjęcia robione w trudnych warunkach (np. po zachodzie Słońca), gdy aparat niekiedy nie ustawia właściwego balansu. Innymi słowy, kolorystka moich zdjęć, jest taka jaka zeszła z aparatu. Staram się operować światłem, a nie kolorem, co brzmi górnolotnie, ale w gruncie rzeczy sprowadza się do fotografowania w odpowiedniej porze dnia. Edit: Gdy monitor (nie ważne jaki) źle pokazuje kolory, użyszkodnik ma skłonność do korygowania. Zrobiłem zdjęcie np. przylaszczki, wiem jak przylaszczka wygląda, jaki ma kolor. Na ekranie widzę co innego (bo zakładamy, że mam źle skorygowany monitor), grzebię więc w kolorach, żeby na MOIM monitorze uzyskać to, co oczy pamiętają z lasu. Jaki jest efekt? U mnie wygląda cacy, ale u innych (którzy mają lepsze odwzorowanie kolorów) mój obrazek wygląda nieprawdziwie. To jest sedno problemów ze źle skalibrowanym monitorem. Parafrazując zasadę WYSIWYG, "To co ja widzę, nie jest tym, co widzą inni." Ponieważ swoje zdjęcia pokazuję nie tylko na własnej stronie, ale na kilku portalach przyrodniczych, w tym takich, gdzie ludzie bezlitośnie obnażają wszelkie bolączki, śmiem twierdzić, że mój "monitor" w miarę prawidłowo odwzorowuje kolory, bo przylaszczka wygląda jak przylaszczka, zawilec jak zawilec, jeleń jak jeleń a dzik jak dzik
  23. Bomba. Ta ostatnia fajnie pokazuje, co by się z nami stało, gdyby nie ciemna energia. Chętnie bym zobaczył nieco dłuższą wersję, złożoną z większej liczby klatek.
  24. O, dziękuję. Nie wiedziałem. Przyjmuję do wiadomości.
  25. Proponowałbym zewnętrzny monitor. Żadna matryca od laptopa (może za wyjątkiem bardzo drogich modeli) nie da obrazu takiego, jak dobrej jakości monitor. Innym wyjściem jest... obróbka na telewizorze. Teraz, w czasach HD to jest całkiem optymalne rozwiązanie. Telewizor pod kątem pokazywania kolorów jest często staranniej skalibrowany niż typowy monitor LCD. Mam spora plazmę i używam jej właśnie jako monitora. Nikt nigdy nie kwestionował kolorystyki moich zdjęć, więc raczej się sprawdza (nawiasem mówiąc, wydaje mi się, że plazma do takich zastosowań jest lepsza niż LCD).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.