Skocz do zawartości

wimmer

Społeczność Astropolis
  • Postów

    5 010
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez wimmer

  1. Na bieżąco. Patrzysz w okular i szkicujesz Można na białej kartce z przygotowanym okręgiem odpowiadającym polu widzenia, a potem zeskanować i odwrócić kolory (inwersja). Można też białymi, bądź kolorowymi kredkami albo pisakami na czarnej, czy granatowej kartce. Świecisz sobie czerwoną latarką, żeby nie odzwyczaić wzroku od ciemności. Wbrew pozorom, to nic trudnego.
  2. Bella, to szkic jest Czyli też może być subiektywny. Fajny temat z tymi kolorami gwiazd. A jak będę miał chwilę to spróbuję nagrać którąś, albo kilka. Tylko jak tu poprawnie ustawić balans bieli w kamerce. Poprawnie - mam namyśli idealnie z rzeczywistością
  3. Czy ktoś z uczestników najlepszego zlotu astro w tym kraju jedzie z Warszawy, lub przez stolicę i miałby ochotę zabrać mnie i moją lepszą połówkę, a także starczy mu miejsca na mój teleskop (tak, w tym roku biorę sprzęt ) i dodatkowe klamoty? Czyli 2 osoby, walizka jak pół człowieka i plecak. Chętnie dołożę się do paliwa, postawię obiad oraz mam do opowiedzenia z pięćset historii, więc droga może minąć szybko
  4. Po pierwsze: nie napisałem "prawie boskiego". Nigdy nie użyłem tego określenia. To Ty go użyłeś. Pisałem o znacznie przewyższającym. Jaką drogą? Normalną - drogą ewolucji. Od mikroba do człowieka, i dalej, do lepszej formy człowieka, czy może już "nadczłowieka".
  5. I jeszcze jedno zdjątko z wczoraj.
  6. To nie do mnie. Oni są niedaleko Monachium: https://www.linkedin.com/company/wimmer-&-co- "Ultra nierealistyczne" odczytuję jako niemal niemożliwe, a "jasne jak słońce" odczytuję jako oczywiste, pewne. Na podstawie jednej jedynej, znanej, inteligentnej rasy w kosmosie, jesteś w stanie uznać coś za pewnik, a coś za nieprawdę Myślę, że lepiej byłoby używać zwrotów "prawdopodobnie", "najprawdopodobniej", "możliwe", "wątpliwe" itp. Dla zdrowia tego wątku Ale to już Twoja wola. A ja na przykład uważam inaczej: Jeśli są jakieś cywilizacje, albo będą, to te z wysokimi lub bardzo wysokimi IQ. Cały czas rozpatrujemy kontakt z inną cywilizacją, więc musimy założyć, że mowa o przyszłości, bo póki co "kosmos milczy". Na takim etapie rozwoju, który pozwoli na (skuteczne) "międzyplanetarne dialogi" najprawdopodobniej mogą się znaleźć istoty, które spotkały się w tym samym czasie swojego istnienia. Biorąc pod uwagę, że długość życia człowieka oraz prawdopodobnie całej cywilizacji ludzkiej jest jedynie mgnieniem oka w porównaniu do czasu trwania kosmosu, trzeba przetrwać do czasu, aż "oni" osiągną poziom zaawansowania pozwalający na komunikację międzygwiezdną. Albo też to "oni" będą musieli poczekać, aż my osiągniemy taki poziom. W obydwu przypadkach to bardzo długi czas. Odnosząc to do nas: W tym czasie możemy powybijać się wzajemnie, wymrzeć z powodu jakiejś choroby, zarżniemy naszą planetę i się udusimy, dopadnie nas jakiś kosmiczny kataklizm itp. A więc musimy być naprawdę mądrzy, sprytni i mieć wielką wiedzę, aby przetrwać to wszystko i dojść do etapu (skutecznej!) komunikacji międzygwiezdnej. Ewentualni "oni" również muszą być mądrzy, sprytni i mieć wielką wiedzę. Dlatego uważam, że na etapie komunikacji międzygwiezdnej (i w ogóle podróży międzygwiezdnych) znajdą się cywilizacje o wysokim IQ. Mowa oczywiście o komunikacji ze zrozumieniem, o dialogu. Zawsze przecież można gadać do organizmu jednokomórkowego żyjącego na innej planecie i nazwać to kontaktem z inną cywilizacją. Jest to jednak dla mnie bardziej science-fiction, niż realistyczne podejście do sprawy. Samo prawdopodobieństwo spotkania cywilizacji na etapie rozwoju podobnym do naszego jest bardzo, bardzo małe. Ponadto dlatego, że samo oczekiwanie na rozwój innych nie zahamuje naszego rozwoju. Tak samo ich oczekiwanie na nas nie zahamuje ich rozwoju. Dlaczego ktoś miałby się cofać w rozwoju, żeby się z nami skontaktować? Czy ktokolwiek z nas szuka sposobu, aby nawiązać dialog z akwariową rybką? My chcemy lecieć na Marsa i na Europę, a nie próbować odczytać z mowy ciała rybki, czy kuma, co do niej mówimy! Owszem, są entuzjaści porozumiewania się z np. delfinami, ale jak długo jeszcze będą to robić, jeśli z powodu naszych działań ginie mnóstwo z nich i część delfinowatych jest już zagrożone wyginięciem, a pewnie reszta będzie w bliskiej przyszłości. I właściwie jak "rozmowa" z delfinem miałaby nam pomóc dotrzeć na Marsa? I właśnie dlatego uważam, że najprawdopodobniej będzie nas różnić przepaść technologiczna i mentalna. Przepaść formy i fizjologii. Przepaść w pojmowaniu świta i kosmosu. Przepaść priorytetów i przepaść sprawności umysłów. My się musimy spotkać nie tylko w tej ogromnej, pustej przestrzeni, ale także we właściwym czasie! Moim zdaniem, jeśli jakimś cudem uda się spotkać z inną cywilizacją, to będzie to jak spotkanie człowieka z bakterią, albo człowieka z małą rybką a już bardzo optymistyczną opcją będzie spotkanie człowieka z kosmicznym delfinem (z naszego, bądź ich punktu widzenia).
  7. Ekologu, to, że kosmici muszą być podobni do nas, już prawie "przepchnąłeś". Wespół z innymi osobami popierającymi tę teorię. Teraz próbujesz "przepchnąć", że tempo ewolucji również musiało być jednakowe, jak na Ziemi? Żeby się nie okazało zaraz, że z pewnością są identyczni, a jedyne co ich odróżnia to kolor gaci! Wprowadzę Ci modyfikator, taki "kij w mrowisko": Asteroida, która zakończyła panowanie gadów na naszej planecie. Zrobiła swego rodzaju reset planów natury 66 mln lat temu. Gdyby nie zrobiła, to jak myślisz, czy bylibyśmy na takim samym etapie ewolucji, jak teraz, i czy wyglądalibyśmy tak samo, jak dziś?
  8. Przylecieli z równoległego wszechświata, który liczy 100 miliardów lat
  9. Nie martw się, nie jesteśmy "cisi". Od dawna ślemy w kosmos na prawo, na lewo, do góry i w dół sygnały radiowe. Jakby ktoś tam znajdował się dość blisko, ze 200 lat świetlnych, i chciał nastawić ucho, to by usłyszał co się tu dzieje. Usłyszałby nasze listy przebojów, kłótnie polityków, audycje naukowców, meldunki dowódców wojsk itp. Gorzej, że pierwszą rzecz jaką mogli usłyszeć to przemówienie Hitlera na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium Tak, lubię czołówkę filmu "Kontakt" Dlaczego? Przecież mam IQ rzędu dziesięć tysięcy razy wyższe od pantofelka
  10. Coś, jak rój Zergów ze Starcrafta Taka kosmiczna plaga, która ma właśnie zdolność poruszania się po kosmosie i na każdej napotkanej planecie robi swoje "mrowisko". Ich inteligencję stanowili "nadrządcy" - inteligentne stworzenia potrafiące kontrolować rój telepatycznie. Bez nich Zergi to była bezmyślna masa, która potrafiła się tylko rozprzestrzeniać, za wszelką cenę. Bez żadnego nadrzędnego celu, bez "motywu". Jeszcze odnośnie różnic w postrzeganiu świata przez różne organizmy. Także w odniesieniu do tego, co napisał Szuu oraz Gajowy: Uważam, że obserwacja zachowania zwierząt daje dużo do myślenia. Obecnie hoduję kraba tęczowego, ale jeszcze niedawno z dużym zapałem hodowałem rybki. Gdy wracałem z pracy rybki często witały nie z dużą "radością", bo przyzwyczaiły się, że jak na zewnątrz akwarium o określonej porze zauważą ruch, to znaczy, że zaraz "to coś", co przyszło, da im jeść. No i tak sobie żyliśmy w sąsiednich środowiskach. Sprawy zmieniały się diametralnie, gdy robiłem porządek w akwarium. Spuszczałem część wody, odmulałem dno, czyściłem filtr itp. Rybki wpadały w szalony popłoch. Były przerażone. I ja sobie myślę: "czego się boicie, cholery, przecież ja wam sprzątam. Robię da was coś dobrego. Żeby dobrze się wam żyło obok mnie". No tak, rybki są głupsze ode mnie. Nie są w stanie zrozumieć mojego motywu działania. A przecież w swoim środowisku odznaczają się inteligencją. Miałem w akwarium takie gatunki, które w tym środowisku uchodzą też za mądrzejsze, bardziej cwane od innych. Tak mi przyszło na myśl w kontekście zrozumienia i dogadania się z ewentualnymi kosmitami.
  11. Moje pierwsze księżycowe strzały
  12. @ Szuu. Druga opcja do mnie przemawia. Mogłoby tak być. Jeszcze a propos formy kosmity podobnego do nas i optymalnego, czy idealnego kształtu: Człowiek nie ma optymalnej formy. Ma póki co optymalną na tą chwilę formę w środowisku, w którym się znajduje. Człowiek ma brwi po to, żeby pot z czoła nie leciał mu do oczu. Ma nos nad ustami żeby wąchać co wkłada do ust. I z tego też powodu ma usta pod nosem. Na tej jednej planecie istnieje przeogromna różnorodność form. Porównajmy konika morskiego i człowieka. Dlaczegóż kosmita miałby być człekokształtny? Ciągle ten Spock
  13. Ja również jestem ciekaw. I myślę, że to skomplikowane, bo nasuwa mi się kilka myśli: Jeśli rozpatrujemy to z punktu widzenia wspomnianej ewolucji, czyli, że ewentualni oni musieli walczyć o przetrwanie, to jednocześnie musieli nauczyć się toczenia bitew i wojen. Zatem mogliby być rasą z jakąś tam zdolnością militarną. I teraz albo: -Zachowywaliby się podobnie do nas, a więc mogliby zademonstrować swoją siłę, ale szukać rozwiązania pokojowego. -Albo zademonstrować i użyć, zdając sobie sprawę, że własnie wywołują wojnę. Lub też: -Przeszli etap wojen na swojej planecie, ale uznali, że przemoc jest zła, więc demonstrują swoją wyższość technologiczną, jednocześnie niosąc sztandar pokoju. -Są skrajnie agresywni i pozbawieni takiej cechy, jak litość. To znaczy nie widzą nic złego w miażdżeniu jakichś tam prymitywnych kosmicznych żyjątek. Przylatują, eksterminują i biorą, czego potrzebują. Albo też: -Są rasą nieporównywalnie wyższą od nas. Załóżmy, że są bytami, które do życia nie potrzebują ani paliw kopalnych ani wody. Energię życiową czerpią załóżmy ze światła gwiazd. Więc: -dla czystej ciekawości mają ochotę spotkać kogoś innego -albo wśród ich życiowych potrzeb są ważniejsze rzeczy, niż szukanie i próbowanie porozumieć się z prymitywnymi żyjątkami. A propos etapu, na którym są ludzie: Myślę, że kiedyś zakończymy ten etap polegający na zbrojeniu się, demonstracji siły i wzajemnym zabijaniu. Wyobrażam sobie, że ludzie przyszłości to mądrzy, wyniośli, łagodni wegetarianie I w ogóle zastanawiam się na sensem czegoś takiego, jak wojna międzyplanetarna. Żeby wysłać flotę na międzygwiezdny podbój trzeba poświęcić mnóstwo zasobów. Tak się zastanawiam, czy w najbliższym otoczeniu w obrębie swojego układu planetarnego nie ma wystarczająco dużo zasobów, żeby prowadzić kosztowną wojnę o inną planetę daleko wśród gwiazd. Co mogłoby być tak cenne, żeby organizować takie przedsięwzięcie? W odniesieniu do nas: Załóżmy, że brakuje wody. Odkryliśmy planetę krążąca wokół innej gwiazdy bogatą w wodę. Żeby zdobyć wodę, trzeba by zawłaszczyć sobie cały glob, na którym mieszkają jacyś tam kosmici. Nie lepiej poszukać wody na Europie, eksploatować komety itp niż organizować wojnę?
  14. A całkiem niedawno było coś w temacie "dziwnych przysłonięć gwiazdy". http://www.crazynauka.pl/wokol-odleglej-gwiazdy-dzieje-sie-cos-bardzo-dziwnego-obcy-mogliby-byc-wyjasnieniem/ Nie śledzę tematu i nie jestem pewien, czy znaleziono jakieś wyjaśnienie tej dziwnej sytuacji.
  15. Osobiście uważam, że wysyłanie sond mija się z celem, bo... sondy mogą minąć się z celem. Wysyłamy sondy do planet Układu Słonecznego, bo to w miarę blisko i przy obecnym stanie naszej technologii jesteśmy w stanie doprowadzić do tego, żeby taka sonda przetrwała podróż, wylądowała na powierzchni planety i przez jakiś czas jeszcze funkcjonowała. Wysyłanie sondy do odległych planet pozasłonecznych jest moim zdaniem bez sensu. Podróż trwałaby za długo, a ryzyko tego, że sonda nie doleci jest zbyt duże. Jeśli komuś zależy na kontakcie, to pewnie zależy mu też, aby sygnał dotarł do ewentualnego odbiorcy jeszcze za jego życia i żeby dostać odpowiedź jeszcze za swojego życia. Problem był już wiele razy omawiany: Czas istnienia cywilizacji. Po co słać sondę, jeśli dotrze np. za trzysta milionów lat, kiedy już prawdopodobnie nie będzie komu odpowiadać? To jak nadanie sygnału: "byliśmy" i spodziewanie się ze smutkiem, że już za późno na nawiązanie kontaktu. Informacje lecące z prędkością światła mają sens. Nie jestem pewien, czy porozumiewanie się za pomocą fal radiowych ma większy sens ze względu na brak pewności, czy odbiorca może i potrafi odebrać sygnał. Może zdawać sobie sprawę z ich istnienia, ale jego rozwój technologiczny może wykluczać ich używanie do komunikacji. Jak dla mnie, to najlepszym sposobem byłoby wykorzystanie światła gwiazd. Jeśli ktoś poszukuje życia w kosmosie, to pewnie poszukuje ich wokół innych gwiazd. Gdybym miał dostęp do zaawansowanej technologii i dużo zasobów, to stworzyłbym dużych rozmiarów obiekt, jakiś "żagiel", który przysłaniałby część światła mojej gwiazdy w inny sposób niż planeta, czyli nie-cykliczny. Mógłbym się wtedy spodziewać, że jeśli ktoś obserwuje moją gwiazdę, to zwróci uwagę na te dziwne przysłonięcia. Poparłem jego wypowiedź, bo Szuu używa zwrotów "prawdopodobnie" i "jest możliwe", a unika stwierdzeń typu "dowiodłem" i "na pewno". Popieram "możliwość" ale nie popieram pewności co do zachowań kosmitów, wobec istnienia których nie ma absolutnie żadnej pewności. P.S: Szuuekolog? Chodzą pogłoski, jakoby Szuu i Ty to była jedna osoba pisząca z dwóch kont Pisałem o tym kiedyś
  16. Na rozluźnienie atmosfery mam też taki obrazek: Jak "naprawdę wyglądają" kosmici na podstawie doniesień ludzi o spotkaniu z nimi, a także kreacji fantastycznych, na przestrzeni minionych lat. Jak widać nasze spory są uzasadnione. Ja nigdy kosmity nie widziałem, ale gdybym miał zaufać ludziom, którzy "ich spotkali", uznałbym, że antropomorfizacja to błąd Z drugiej zaś strony, najwięcej ludzi donosi o "szarakach" niskiego wzrostu, z dużą głową i dużymi oczami. Można z tego wywnioskować, że to "szaraki" są najpopularniej występującymi istotami poza naszą planetą
  17. Z powyższymi stwierdzeniami Szuu i Toma78 trudno się nie zgodzić. I ja również się z tym zgadzam. Mechanizm, który doprowadził do powstania życia na Ziemi nie musi być wyjątkowy i powstawanie życia na innej planecie może przebiegać podobnie. Owszem, to prawdopodobne, że na innej planecie powstały istoty, które za sprawą tych podobnych mechanizmów będą też w jakiś sposób do podobne do nas. Jednakże dopóki "wszechświat milczy" wszystko wskazuje na to, że równie prawdopodobne jest to, że nikogo tam nie ma albo jest ktoś, kto nie czuje potrzeby komunikowania się albo też tego nie potrafi, bo "poszedł w innym kierunku", którego my nie rozumiemy. I na tą chwilę to wyklucza z tego tematu stwierdzenia "tak jest" i "na pewno". Ze względu na to, że kiedyś niewyobrażalnym dla nas było to, jak można unieść się wewnątrz maszyny w powietrze, jak można się oderwać od Ziemi, jak można mieć jasno w domu, gdy na zewnątrz jest ciemno itp, to bardzo prawdopodobnym jest, że nie znamy wszystkich mechanizmów powstawania życia w kosmosie. Zatem wysoce prawdopodobnym jest, że hipotetyczna istota z kosmosu powstała poprzez niewyobrażalny dla nas mechanizm.
  18. W tym przypadku to jednak coś więcej niż słowo. Jeśli chcesz, to zmieńmy je na "mechanizm". Znamy (jeszcze nie do końca, ale jednak) mechanizm, który nas stworzył. I teraz, w tym wątku, który nie dotyczy nas chcemy opisać kogoś, o kim nie mamy najmniejszego, najbledszego pojęcia za pomocą naszego mechanizmu. U podstaw naszej dyskusji leży błąd. To faktycznie przypomina trochę te gorące wątki o fraktalnej strukturze wszechświata i anomaliach magnetosfery. Ponieważ: Do poprawnego opisu jakiegoś zjawiska powinniśmy użyć poprawnego mechanizmu. Tymczasem my używamy (owszem poprawnego) mechanizmu do opisu czegoś, co nie istnieje. I ktoś tu stara się być nawet pewny, że mechanizm poprawie opisuje domysł, którego nikt nigdy nie potwierdził. Teoria ludzkiej ewolucji u naszych kolegów z kosmosu. To zmierza w kierunku niedorzeczności. Nie można wziąć teorii ewolucji i zastosować jej do jakiegoś jedynie domysłu, tworząc z tego pewnik. Tak samo, jak nie wolno wziąć np. siły Lorentza i zbudować na jej podstawie teorii wyssanej z palca, dostosowując sobie wyrwane z kontekstu elementy do własnych domysłów. Wątek jest bezpieczny w sferze "gdybania". Dopóki porównujemy naszą ewolucję do innej, dopóki bazujemy na naszej ewolucji wyobrażając sobie, że dzieje się na innej planecie. W tej materii fajnie mi się dyskutuje z Szuu. Gdyż to próba ustalenia, czy mogłoby tak być i jakie jest prawdopodobieństwo, że tak może być. Natomiast, gdy uznasz, że to absolutnie pewne, że nasz "mechanizm" zadziała wszędzie i zawsze tak samo, nawet wtedy, gdy nie znasz innych ośrodków użycia naszego "mechanizmu" to będą to głupoty, jak w tych gorących ostatnio wątkach. pozdrawiam P.S: W ostateczności przyjdzie Behlur... A wtedy już po dyskusji. Tolerancja dla głupot się skończy
  19. Na czerwono zaznaczyłem co bym zmienił w Twojej wypowiedzi, oczywiście subiektywnie: Ewolucja na Ziemi to rywalizacja grupek różnych istot. Na owej naszej planecie też wygrywały w walce o byt grupki mające bogatsze słownictwo => język / społeczność / zrozumienie innych itd. Znane nam pojęcie EWOLUCJI TO pojęcie ponadplanetarne. Oznacza, że przetrwają mutacje, które zapewniają ich nosicielom pozostawienie większej liczby potomstwa. I teraz ode mnie. Na koniec. Czy nie sądzisz, że używanie stwierdzenia "ponadplanetarne" w stosunku do ewolucji, przez przedstawiciela cywilizacji, która nie postawiła stopy na innej planecie nie jest sporą przesadą? (proszę nie wliczać Księżyca - jest on jałowy pod względem życia i nie jest planetą). Cóż mogę więcej napisać prócz tego, że my próbujemy opisać coś czego absolutnie nie znamy z dziwaczną pewnością siebie, że jest takie samo jak u nas?
  20. Właśnie potwierdziłeś moje słowa, za co dziękuję: Nie każdy kosmita ma potrzebę budowania sondy, za pomocą której mógłby się kontaktować z innymi mieszkańcami kosmosu. To świetny przykład: Obcy na statku Nostromo miał tak rozwinięte poczucie moralności i chęci "porozmawiania" z innymi mieszkańcami kosmosu, że chciał jedynie ich zamordować. Ot, tak, po prostu. A ludzie zachodzili w głowę: "Dlaczego chce nas zamordować"? Mogliby sobie gdybać nad motywami Obcego tak samo, jak my sobie możemy gdybać nad motywami obcych. A okazało się, że nie wiadomo dlaczego ma potrzebę pozbawienia ich życia. Jeszcze raz dzięki! Nie brnę mylnie i nikomu nic nie imputuję. Jedynie stwierdzam fakt, że: Jeśli do opisu ewentualnego kosmity posługujemy się znanymi nam - ludziom - mechanizmom ewolucji, to tak naprawdę opisujemy siebie! Ludzi! Jedyne, co zmieniamy, to w naszej wyobraźni przenosimy wydarzenia na inną planetę, ale cały czas mówimy o ewolucji naszego gatunku. pozdrawiam
  21. Ekologu, bardzo Cię proszę o nie edytowanie w postach z poprzednich stron nawiązań do moich albo czyichś wypowiedzi ze stron następnych, gdyż tak zwana chronologia "idzie się kochać". W krzaki idzie również ciągłość dyskusji i odnoszę wrażenie jakbym podejmował się dyskusji z kimś, kto ma możliwość cofania się w czasie i dokładania czegoś do swojej wypowiedzi z przeszłości. Innymi słowy: nie jestem w stanie tego ogarnąć Bądź tak dobry, i jak masz komentarz do którejś z mojej wypowiedzi, zastosuj go po mojej wypowiedzi, żebyśmy mogli się porozumieć względem nieubłaganej strzałki czasu
  22. Czyli nagle zostało ustalone, że kosmici faktycznie istnieją i są podobni do nas Prawdopodobne coś musieli? To ich natura? Kto musiał? Czyja natura? Nie ma żadnych podstaw na czyjeś "musienie" i na jakąś naturę inną niż nasza. Potwierdzasz Szuu to, co za każdym razem jest wałkowane: Do opisu rzeczy całkowicie nieznanej używamy mechanizmów znanych tylko i wyłącznie nam. Bo skoro na Ziemi tak się działo, to pewnie gdzieś indziej działo się tak samo. Tak, wiem, możesz powiedzieć: A czego mam używać, jeśli mam zasób znanych mi mechanizmów? To logiczne, opisujemy rzeczywistość za pomocą narzędzi, które poznaliśmy. Powiedz proszę: a co jeśli uznamy, że kosmici mogą istnieć i nie oprzemy swoich domysłów na mechanizmach rozwoju, które znamy? Jeśli powiesz: Nie możemy, bo znamy tylko takie mechanizmy! ...to temat jest zamknięty. Mamy Star Treka i pełno istot z kosmosu, które różnią się od nas jedynie kolorem skóry i kształtem twarzy, a największa różnorodność, na jaką sobie pozwolimy to cztery palce zamiast pięciu, albo brak owłosienia. To jest właśnie ten betonowy mur, który znów wspomniałem i którego nie da się przebić.
  23. Znasz jakąś inną rozwiniętą cywilizację on nas? Nadal piszesz o ludziach. Zatem: Nie, nie mylę się.
  24. Przepraszam, ale nic nie pokazałeś i kosmici nie muszą być istotami społecznymi i w ogóle nie muszą istnieć. Pokazałeś tylko, że wyobrażasz sobie kosmitów podobnych do nas. To tylko domysły. Drążenie tematu bez ustanowienia u jego podstaw jakiejkolwiek potwierdzonej rzeczy może spowodować powstanie tematu na milion stron, który nadal nic nie wyjaśni. Błąd. To jeden z elementów ludzkiej psychiki, a nie psychiki kosmitów Błąd. To nam - ludziom inteligentnym nie obca jest ciekawość. Błąd. To znów dotyczy nas, a nie kosmitów. I tak dalej, i tak dalej. Rozumiesz do czego dążę? Piszesz o nas! O ludziach. Nie o kosmitach. Serio, ten wątek może mieć milion stron opisów ludzkich zachowań, które nie potwierdzą zachowań kosmitów. Takie tematy określam "tematami jałowymi". To domysły, które można mnożyć w nieskończoność. Gdybyśmy mieli choć jakąkolwiek podstawę, jakiekolwiek potwierdzenie, jakikolwiek sygnał od innej cywilizacji, to moglibyśmy ustanowić jakąś podstawę dla tych domysłów. Wyjaśniam: Gdyby z kosmosu nadszedł sygnał o treści: "Dzień dobry", to wtedy takie wywody zyskałyby sens. "Dzień dobry" znaczyłoby, że są uprzejmi, a więc mają cechy podobne do nas. "Dzień" znaczyłoby, że rozróżniają podobnie do nas cykl dobowy i pewnie mają kalendarz, odmierzając nim upływ czasu. "Dobry" znaczyłoby, że mają uczucia, znają pojęcie dobra i zła, zatem pewnie mają moralność. Dopóki nie ma nic, nie mamy prawa uznawać, że mogą być podobni do nas.
  25. ... które doprowadzą być może do powstania rozbudowanego i ciekawego scenariusza dla opowieści fantastycznonaukowej ale nawet nie dotkną logicznego potwierdzenia, że ktoś inny czuje potrzebę kontaktowania się z nami, albo w ogóle coś czuje, albo w ogóle ktoś coś
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.