Skocz do zawartości

Podnoszenie poziomu oceanów


bamus

Rekomendowane odpowiedzi

Bamus, napisałeś kategorycznie coś w tematach, o których nie amsz pojęcia, tworząc w dodatku kolejną bzdurna spiskową teorię. Jesli chodiz o atom, to niestety energetyka oparta na rozszczepialnych paliwach [uran itp.] jest perspektywą przejsciową -mozę uraotwac skóre naszejc ywilizacji na kolejne 200 lat. Co więcej, problem nierównej dostepnosci paliwa jadrowego jest nie mniej poważny jak w przypadku zasobów ropy czy gazu -a jakie to problemy ekonomiczne i polityczen rodzi, powtarzać nie trzeba.

Teraz wodór: jeśli miałeś na mysli wodór jako nośnik [a nie źródło w sensie pierwotnym!] energii dla środków transportu [czy to jako paliw klasyccnych silników cieplnych, czy do zasilania ogniw paliwowych], to oczywiście ma to sens, choć nie stanowi rozwiazania problemu u źródeł, bo ten wodór trzeba wytworzyć, nie wydobyc jak gaz ziemny. Poslugiwanie sie wodorem jest trudniejsze i bardziej niebezpieczne niż ciekłymi/gazowymi weglowodorami.

Osobną sprawą jest synteza termojądrowa -to byłoby pewne źródło energii dla ludzkosci "na zawsze", tylko na razie technologia nie istnieje, tylko nadizje na jej stworzenie. Problemy technologiczne są na tyle duże,że nie sposób przewidzieć, kiedy się to uda [i czy aby w ogóle, -tfu, tfu, odpukać w niemalowane!].

Alternatywne źródła energii, poza słoneczną [o niej za chwilę], dysponują bardzo ograniczonymi zasobami i mogą byc rozważane wyłącznie jako pomocnicze. Nie da się zasilić w prąd kraju wielkosci Polski turbinami wiatrowymi -to mrzonki, podobnie jak zastosowanie u nas na szeroką skalę geotermii [poza energetyką cieplną, a nie elektroenergetyką] Tylko nieliczne kraje mogą sobie pozwolić na oparcie energetyki o hydroelektrownie -to są kraje górskie, o małej populacji na dokładkę, nasz do nich oczywiście nie należy [praca domowa nr1 dla Bamusa: dlaczego w PL nie da sie zbudować elektroenergetyki na hydroelektrownaich i geotermii]. Wykorzystanie tzw. biomasy do produkcji paliw ma sens TYLKO jako sposób zagospodarowania pewnych kategorii odpadów [np. biogaz -świetna sprawa, w końcu oczyszczalnie scieków nie pracują za darmo i też pozeraja kilowaty], pomysły typu uprawa roślin do przerobu na paliwa są w większej skali po prostu zbrodniczym marnotrawstwem zasobów rolniczych -a przecież i tego próbowano.

Energia słoneczna -tony papieru już o tym napisano. Zatem małe podsumowanie:

Teoretycznie jest jej dużo, wprawia w ruch cała atmosferę, łącznie ze zjawiskami, których energię często się w mediach porównuje w wielokrotnościach bomb atomowych [cyklny tropikalne itp. atrakcje]. Hydroelektrownie też tak naprawdę z niej korzystaja, bo cieki wodne skądś muszą być zasilane, a co powoduje opady? Parowanie zbiorników wodnych i kondensacja.

Schody zaczynają się wtedy, gdy próbujemy bezpośrednio wykorzystac energie słoneczną do naszych celów. Decydują o tym 3 czynniki:

-ograniczony strumień tej energii na powierzchni ziemi [maksymalnie ok. 1000W/m^2]

-niewielka sprawność przetwarzania tej energii na energię elektryczną tak z zastosowaniem obecnych, jak i przyszłych, fizycznie możliwych metod

-cykliczna [dzien/noc, pory roku] i chaotyczna [pogoda]zmienność strumienia mocy, do czego przeysłowa infrastruktura energetyczna nie jest przystosowana, z brakiem wydajnej technologii przechowywania energii w skali przemysłowej włącznie; ten problem dotyczy też energetyki wiatrowej.

Jakie są konsekwencje? Na dziś energia słoneczna sprawdza sie najlepiej w zasilaniu pojedynczych obiektów /urządzeń, których nie opłaca podłączać się do sieci -to te fotoradary, sygnalizacja uliczna, latarnie morskie, boje nawigacyjne itp. To są małe moce.

Niewykluczone,że ta forma rozproszonej energetyki w znacznym stopniu sie upowszechni zwiększając skalę. To jest ta wizja samowystarczalnych domów czy biurowców, którą przedstawił Adam parę postów wyżej. Ale tak zasili się tylko infrastrukturę mieszkalną, pozostają najbardziej energożerne przemysł i transport. Tu mamy problem, bo może się okazać koniecznością import energii elektrycznej ze słońca na skalę nawet międzykontynentalną,z wielkopowierzchniowych instalacji typu jakieś giga elektrownie w Hiszpanii czy na Saharze. Ci goście z Kuwejtu to mają dobrze, bo teraz wygodnie żyją z nafty, a prototypowe elektrownie słoneczne też mają za co stawiać i nawet stawiają już teraz [serio, widziałem zdjęcia i opis w monografii nt. energii słonecznej sprzed kilku lat].

Jeśli chodzi o transport, to ze względu na specyficzne ograniczenia co do źródeł zasilania będzie skazany albo na syntetyczne paliwa wytwarzane dzięki energii z innych żródeł [choćby instalacji słonecznych,ale raczej tych wielkoskalowych], albo na akumulatory czy ogniwa paliwowe. Nie da sie po prostu zbudować samochodu o parametrach dzisiejszego rodzinnego auta zasilanego bezpośrednio ogniwami słonecznymi ani dziś,ani za tysiąc lat, bo to przeczy prawom fizyki [praca domowa nr 2 dla Bamusa: dlaczego] . Te ufokształtne, jednoosobowe ultralekkie pojazdy biorące udział w wyścigach gdzieś w Australii pozostaną li tylko ciekawostką techniczną i sportową.

Tak wyglądają perspektywy energetyczne naszej cywilizacji, obojętnie, o ile wzrośnie poziom oceanów i czy dzieje sie to z naszej winy, czy nie. W każdym z możliwych przypadków czekają nas duże zmiany. Problem tylko właściwego inwestowania środków i nie pakowania się w ślepe uliczki, jak ta kukurydza czy rzepak na paliwa, albo pompowanie CO2 z elektrowni weglowych pod ziemię.

Pozdrawiam

-J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jarek, mimo że czuję dużą dozę ironii w tym jak się do mnie odnosisz, cieszę się, że zadałeś sobie tyle trudu by napisać co o tej sprawie myślisz. Masz do swojego zdania absolutne prawo, tak samo jak ja mam prawo czuć się oszukiwany przez polityków i pseudonaukowców, którzy raz że wpierają nam cały kit o ociepleniu i podnoszeniu się poziomu oceanów, a dwa, to jeśli chodzi o źródła energii to pewnie nikomu z nas się nam nie śniło co tam w szafach firm energetycznych czeka na czas gdy ropa się skończy.

 

Praca domowa nr 1 - Z obliczeń prognostycznych wynika znaczny wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną, ze 141,5 TWh w 2003 r. do ok. 253 TWh w 2025 r. Zasoby hydroenergetyczne Polski szacuje się na 13,7 TWh rocznie, z czego 45,3% przypada na Wisłę, 43,6% na dorzecza Wisły i Odry, 9,8% na Odrę i 1,8% na rzeki Pomorza. O to chodziło?

 

Praca domowa nr 2 - nie ma pojęcia dlaczego. podejrzewam, że energia słoneczna przypadająca na 1m2 nawet przy 100% sprawności układu, jest na tyle mała, że nigdy nie wytworzy wystarczającej mocy.

 

Mówiąc o atomie chodziło mi o fuzję jądrową. Gdy ludzkość opanuje tą technikę (jeśli już nie opanowała) to problem wytwarzania energii skończy się raz na zawsze:

http://en.wikipedia.org/wiki/National_Ignition_Facility

 

 

pozdrawiam

Edytowane przez bamus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

aja myślę, że większość działań tzw. "ekologicznych" tak naprawdęniczego nie zmienia, jeżeli popatrzeć na nie w odpowiedniej, czyliglobalnej skali.

ludzie spalają ropę/wegiel. co się stanie jeżeli toograniczymy? dzięki temu zamiast na 150 lat, zapasy wystarczą na 300lat. ale tak czy inaczej, nawet jeżeli nikt tego nie zabroni toludzkość przestanie w końcu spalać ropę, bo po prostu nie będzie jużropy!

jeżeli popatrzymy z perspektywy milionów lat, 150 czy 300 latto przecież bez różnicy, to tylko niezauważalne "pierdnięcie" ropą wmiliardletniej historii planety.

Wszystko się zgadza, ale chyba dodałeś o jedno zero za dużo. Powinno być '15 czy 30 lat'...

 

 

 

Jesli chodiz o atom, to niestety energetyka oparta na rozszczepialnych paliwach [uran itp.] jest perspektywą przejsciową -mozę uraotwac skóre naszejc ywilizacji na kolejne 200 lat.

Tu się nie zgodze. Faktycznie - jeśli rozpatrywać dostępność uranu w kontekście dzisiejszych rezerw to może to tak wyglądać. Z uranem jest jednak tak, że możemy go wydobywać z dużo bardziej rozrzedzonych złóż, gdzie jest go o wiele więcej, ale jest też o wiele droższy. Na szczęście cena uranu jest niewielkim procentem ceny energii z niego wytworzonej (w przeciwieństwie do np: ropy czy węgla). Dlatego nawet jeśli będziemy wydobywali 10-cio krotnie droższy uran to takiego uranu wystarczy na o wiele dłużej niż 200 lat. Druga kwestia to jeśli byśmy poddali te hałdy wypalonego paliwa oczyszczaniu i recyclingowi i wzbogacili je ponownie, to równie dobrze ilość dostępnego uranu można przemnożyć razy 20 (w końcu elektrownie wypalają tylko ~5% z całej masy paliwa). Jak to się skończy to możemy przejść na tor, którego mamy trzykrotnie więcej niż uranu.

 

 

Poslugiwanie sie wodorem jest trudniejsze i bardziej niebezpieczne niż ciekłymi/gazowymi weglowodorami.

A do tego transportowanie i przechowywanie wodoru to ogromne straty i między innymi dlatego wodór się raczej nie przyjmie.

 

 

 

Jeśli chodzi o transport, to ze względu na specyficzne ograniczenia co do źródeł zasilania będzie skazany albo na syntetyczne paliwa wytwarzane dzięki energii z innych żródeł [choćby instalacji słonecznych,ale raczej tych wielkoskalowych], albo na akumulatory czy ogniwa paliwowe.

Wszystko po trochu. Po prostu ludzkość będzie się czepiać każdej deski ratunku. Na szczęście są już w laboratoriach akumulatory o 5 do nawet 10 krotnie większej pojemności niż obecne ogniwa Li-Ion. Z takimi akumulatorami samochody elektryczne wreszcie staną się sensowną alternatywą dla spalinowych. Do tego czasu trzeba będzie poprzestać na hybrydach nowej generacji - plug in hybrid. Czyli: samochód z niewielką ilością akumulatorów, pozwalający na nich przejechac ok 50-70km - czyli do pracy i z powrotem(i do gniazdka), a przy dalszej jeździe będzie się włączał silnik spalinowy, który będzie pracował w przy stałych(optymalnych) obrotach i działał jak ładowarka.

 

Nie ma żadnych cudów ani tajnych technologii - jest to co jest, natomiast to czego nie mamy to czasu. Kończąca się ropa to temat najbliższych lat. Ropa nie będzie się oczywiście w najbliższych latach wyczerpywać zupełnie (nigdy zresztą do tego nie dojdzie), ale po prostu podaż przestanie nadążać za popytem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kurcze, ale zeszliśmy z tematu :) nie szkodzi ciekawa dyskusja nie jest zła :)

 

jeśli chodzi o:

 

 

Poslugiwanie sie wodorem jest trudniejsze i bardziej niebezpieczne niż ciekłymi/gazowymi weglowodorami.

 

A do tego transportowanie i przechowywanie wodoru to ogromne straty i między innymi dlatego wodór się raczej nie przyjmie.

 

 

porannej gazecie znalazłem artykuł o tym jak wodorowe samochody sobie już jeżdzą po Kalifornii i Japoni. Wiadomo, że ta technologia nie jest tania i nie do końca czysta (jakoś ten wodór trzeba było wyprodukować z pomocą konwencjonalnych żródeł energii), ale przynajmniej mamy świadomość, że jest alternatywa:

0659947c-c6ac-4644-a89b-7aefb7fc2ed5.pdf

 

 

Znalazłem coś BARDZO na temat. Zajrzyjcie koniecznie:

http://www.astropoli...ej-cywilizacji/

 

niestety w pracy mam astropolis zablokowane ( :( ) więc przeczytam ten artykuł wieczorkiem.

 

pozdrawiam

 

adam

Edytowane przez bamus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Obie odpowiedzi Bamusa są prawidłowe -to tak dla porządku. Użyłem tych przykładów i napisałem posta w reakcji na spiskowe aluzje,ale widzę,że kolega jest jednak nieźle zorientowany. Nie byłem tylko pewien, w jakim kontekście piszesz o wodorze -fuzja, czy paliwo. W tej drugiej z resztą zgadzam się niemal w całości z wywodami execa, może poza kontekstem ogniw paliwowych [kusi spora wydajność], ale i tu dąży się do uzyskania takich pracujących na węglowodorach czy alkoholu. co do przechowywania wodoru w formie ciekłej, to faktycznie nie widzę perspektyw,zostaje sprężony w butlach i wodorki alkaliczne, ale to dla pojazdów porażka z racji wagi. Chyba,ze zrekompensujemy to wysoka wydajnością, czyli zamiast spalac w cylindrach zasilamy ogniwa paliwowe.

Co do fuzji jądrowej, to faktycznie taki Graal fizyków i inżynierów. Problem w tym,ze choć od strony teoretycznej sprawa jest prosta, to walka o uzyskanie ciągłej czy pulsacyjnej fuzji z dodatnim bilansem energii trwa już dobre 50 lat i końca nadal nie widać. Póki to się nie uda, zawsze istnieje pewne niewielkie ryzyko,że natura bramy tego sezamu zatrzasnęła przed nami na zawsze. To niestety praktycznie wykluczyłoby także poważniejszą masową eksplorację kosmosu poza nasz układ planetarny.

Generalnie chciałem zwrócić uwagę na pewien pokutujący pogląd [którego echem była wypowiedź Bamusa], mianowicie ze wystarcza tylko drobne zmiany, aby pozbyć się uzależnienia od paliw kopalnych. A to się wiatraki postawi,a to koncerny wyjmą ukrywane w szufladach cudowne technologie i będzie super.

Niestety rzeczywistość jest inna: Owszem, pewne technologie już istnieją, ale często we wstępnej fazie rozwoju, a ich masowe wprowadzenie będzie wymagało ogromnych zmian w dotychczasowej infrastrukturze, sposobie życia itp. dlatego tot tak powoli raczkuje. Inne z kolei [a brane serio przez opinię publiczna, polityków i media] prowadza donikąd, lub mogą pełnić rolę pomocniczą, albo starczą na ograniczony czas, tak samo jak "dzisiejsze" nafta, gaz ziemny i węgiel. Tak więc ludzkość jest w fazie poważnego kryzysu jeśli chodzi o przyszłość, a gotowej odpowiedzi wciąż nie ma, ona kształtuje się w bólach. Czas na znalezienie alternatywy jest jakoś tam ograniczony, przy czym nie sposób oszacować, jak bardzo -wszelkie dawniejsze prognozy okazywały się nieścisłe. Społeczeństwa muszą mieć świadomość konieczności zmian i jakąś tam mają, ale mocno uproszczoną - co często prowadzi do marnowania środków na rozwiązania nieefektywne lub wiary w techniczne cuda. Na szczęście życie to weryfikuje, pytanie, czy wystarczająco szybko.

Trochę podobnie jest w temacie zmian klimatycznych, który był podstawa tej dyskusji -istnieją rozbieżne dane naukowe i poważny dylemat, jak reagować. Czy inwestować za wszelką cenę miliardy w redukcję CO2,czy też to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Ja byłbym zwolennikiem kompromisu, polegającego na rozwoju alternatyw energetycznych, bo to musimy i tak zrobić czy nam się podoba, czy nie, ze względu na kończące się zasoby. Pompowanie CO2 z elektrowni pod ziemię wymuszone jakimiś opłatami to kosztowny idiotyzm,podobnie dotowanie na siłę technologii nieefektywnych. Vide ostatnia sprawa masowych projektów małych elektrowni wodnych na Dunajcu - ekonomiczny bezsens z katastrofą ekologiczną w tle, zafundowany systemem dopłat i "proekologicznymi" przepisami, na szczęście decydenci widzą problem i chyba do tego nie dojdzie.

Pozdrawiam

-J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Spąglądając obiektywnie na sytuację pogodową basenu Atlantyckiego:

 

- Można ostrożnie stwierdzić, że Prad Zatokowy poważnie osłabł w tym roku, ale tylko w niskich i środkowych szerokościach geograficznych gdzie temperatura Antalntyku jest nawet do 3 stopni niższa od średniej wieloletniej:

atl_anom.gif

źródło - http://www.nhc.noaa.gov/aboutsst.shtml

 

potwierdzaja to masowe obumieranie koralowców wokół Florydy:

 

Fale rekordowych mrozów, które nawiedziły w ostatnich dwóch miesiącach Florydę, spowodowały nieodwracalne zniszczenia miejscowej rafy koralowej. Jak informują naukowcy z Uniwersytetu Miami wystarczyło, aby temperatura wody w rejonie Florida Keys, a więc łańcucha maleńkich wysepek wokół południowego wybrzeża stanu, spadła poniżej 15 stopni, a już koralowce zaczęły obumierać. Tymczasem żywiące się koralami miniaturowe algi z powodu braku ich podstawowego pożywania zmuszone były migrować na inne, dotąd nieznane im obszary. Odbudowa spustoszonego przez chłody ekosystemu może potrwać nawet kilkaset lat. W Miami temperatura powietrza spadła wielokrotnie poniżej 1,5 stopnia, co miało miejsce po raz pierwszy od 1970 roku. Obecnie temperatura powietrza jest już wyższa, ale woda morska, gdy już się wychłodzi musi minąć dłuższy czas, aby znów się ociepliła. Najnowsze pomiary wskazują na to, że wody okalające Florydę od zachodu, wschodu i południa są chłodniejsze niż wynika to z normy wieloletniej o 2-3 stopnie, a to już dużo. Tak zimnych wód w rejonie Florida Keys nie notowano od zimy z przełomu 1977 i 1978 roku. Jednak nie tylko koralowce dotkliwie odczuły skutki fali arktycznych chłodów. Problem z przymrozkami miały także gady licznie zamieszkujące bagniste obszary południowej Florydy. Zaobserwowano mniejszą niż zazwyczaj aktywność krokodyli, które z powodu niskiej temperatury ograniczyły wynurzanie się z wody do absolutnego minimum. Sprzyja im temperatura na poziomie 23 stopni, natomiast przy mniej niż 15 stopniach przepływ krwi zaczyna ustawać i gady pozostają w bezruchu jak zaklęte.

źródło - http://www.twojapogoda.pl

 

oraz średnia anomalie w Wielkiej Brytanii:

 

2010_1_MaxTemp_Anomaly_1971-2000.gif

 

jednak północno zachodnie wybrzeże ma o wiele wyższa temperaturę co wpływa na pogodę w tych regionach:

 

Wyjątkowo wysokie temperatury od prawie dwóch tygodni panują na wschodnich wybrzeżach Kanady. Na Półwyspie Labrador temperatura przez ten czas ani na moment nie spadła poniżej zera. Zamiast typowych dla lutego minus 10 stopni notuje się plus 2 stopnie. Dlatego w wielu miejscach pokrywa śnieżna, która utrzymywała się od jesieni, całkowicie się roztopiła. Doszło do podtopień, zwłaszcza na niżej położonych obszarach. Trudna sytuacja panuje w miasteczkach położonych nad zatoką Happy Valley-Goose, gdzie woda podeszła pod domy powodując ich zatopienie. Niektóre drogi w regionie są na tyle zalane, że stały się całkowicie nieprzejezdne. Woda stoi na polach uprawnych, łąkach i parkingach. Miejscowe rzeki co chwilę przekraczają stany alarmowe, grożąc kolejnymi podtopieniami. Jakby tego było mało, to wyjątkowemu ciepłu towarzyszą intensywne opady deszczu, jakich w lutym nigdy się nie obserwuje. Norma wieloletnia dla tego miesiąca to zaledwie 4 litry wody na metr kwadratowy ziemi, tymczasem w ciągu zaledwie 8 dni na miejscowość Cartwright położoną na południowym wybrzeżu Labradoru spadły aż 92 litry wody. Mieszkańcy takich osad jak William's Harbour i Norman Bay są odcięci od świata. Zwykle zimą dojeżdżali na skuterach śnieżnych po żywność zarówno po zaśnieżonym lądzie, jak i po zamarzniętych wodach miejscowych zatok. Tymczasem z powodu braku śniegu i wyjątkowo cienkiej pokrywy lodowej są uziemieni. Prognozy wskazują na utrzymywanie się bardzo łagodnych temperatur jeszcze przez następny tydzień. Dopiero w ostatnim tygodniu lutego wrócą silniejsze mrozy, ale na razie jedynie do zachodniej części Labradoru

 

źródło - http://www.twojapogoda.pl

 

a więc mimo, że zima dała się we znaki większości krajów Europejskich, to jednak wyższa temperatura wód Północnego Atlantyku sprawiła, że pokrywa lodowa Arktyki jest nadal poniżej śreniej wieloletniej:

 

seaice.anomaly.arctic.png

arctic.seaice.color.000.png

źródło - http://arctic.atmos.uiuc.edu/cryosphere/

 

ale przynajmniej jest o wiele wyższa od rekordowo ciepłej zimy 2006/2007.

 

warto jednak zauważyć, że pokrywa lodowa na półkuli południowej jest lekko powyżej średniej, a ostatnie lata były dużo powyzej średniej:

seaice.anomaly.antarctic.png

i to właśnie półkula południowa ma o wiele większy wpływ na globalną ilość lodu morskiego, co świetnie widac na poniższej grafice:

global.daily.ice.area.withtrend.jpg

źródło - http://arctic.atmos.uiuc.edu/cryosphere/

 

tak więc o ile może martwić mniejsza ilość lodu na półkuli północnej, która wpływa na zmniejszone obszary polowań niedźwiedzi polarnych, miejsc rozrodu fok, łatwiejszy dostęp przemysłu wydobywczego w tych rejonach. to ogólna ilość pływającego lodu się nie zmniejsza w ilości, która usprawiedliwiałaby podnoszenie globalnego alarmu.

 

Jednak, jak wiadomo to nie lód morski wpływa na poziom wody w oceanach. można jednak wysunąć wniosek, że jeśli na poziome oceanów temperatura pozwala na utrzymanie się zasięgu lodu w pobliżu średniej wieloletniej, to na lądzie gdzie jest znacznie zimniej sytuacja jest podobna. i o ile na półkuli północnej lądolody Grenlandii zmniejszą swój zasięg, to na południu gdzie znajduje się znakomita większość wody uwięzionej w lodach Antarktydy, lądolody prawdopdobnie zwiększają swój zasię, co zresztą potwierdza Wikipedia:

Despite this warming total Antarctic sea ice anomalies have been steadily increasing since 1978 (NSIDC (2006)). 2007 showed the largest positive anomaly of sea ice in the southern hemisphere since records have been kept starting in 1979 and 2008 is currently on pace to surpass last years record.[15] The atmospheric warming cannot be directly linked to the recent mass losses in West Antarctica. This mass loss is more likely to be due to increased melting of the ice shelves because of changes in ocean circulation patterns. This in turn causes the ice streams to speed up.[16] The melting and disappearance of the floating ice shelves will only have a small effect on sea level, which is due to salinity differences.[17][18][19] The most important consequence of their increased melting is the speed up of the ice streams on land which are buttressed by these ice shelves.

http://en.wikipedia.org/wiki/Antarctic_ice_sheet

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze minie kilka lat zanim naukowcom uda się jakieś działające modele przedstawić. Na razie ani zwolennicy ani sceptycy nie są w stanie na 100% udowodnić, że na zmiany klimatu ma wpływ emisja CO2, człowiek, słońce czy może jeszcze coś tam innego. Co kilka miesięcy temat wraca jak bumerang z nowymi zaskakującymi danymi, oczywiście różniącymi się od wcześniejszych prognoz. Tu się topi lodowiec a tu się niespodziewanie powiększa, tu się temperatura podnosi a tam spada, mimo że nie powinna, tam pierwszy raz nie ma w zimie śniegu a tutaj pierwszy śnieg od 100 lat.

Pewne jest na razie tylko to, że klimat się zmienia, zmieniał się wcześniej i zmieniał się będzie zawsze. Kiedyś może dowiemy się, czy ludzkość miała na to znaczący wpływ, czy raczej była tak zadufana w sobie, że jej się tylko zdawało, że może coś zmienić w takiej skali jak nasza planeta.

 

Co do ochrony środowiska i własnego/lokalnego otoczenia to zgadzam się, że każdy powinien o nie dbać tak jak może i mieć dla niego szacunek, choćby dla następnych pokoleń. Niestety u nas często nie ma to sensu - segregujesz odpady a potem i tak lądują w jednej śmieciarce, odnosisz do sklepu świetlówkę a pani nie chce przyjąć lub bierze i zanim wyjdziesz sama wywala do zwykłego kosza, lejesz biopaliwa a potem okazuje się, że rośliny z którego powstały wyjaławiają ziemię, chcesz drukować na papierze z odzysku - okazuje się, że koszty są większe niż na standardowym papierze, itp.

 

Racjonalnie to staram się oszczędzać wodę, nie zużywać zbyt dużo plastiku, bez potrzeby nie palić światła, i tyle. A co do motoryzacji - lubię swoje auto a jak będę chciał sobie pojeździć czymś na prąd, to kupie sobie wózek golfowy. Uważam, że UE nie ma w tej chwili znaczącego wpływu na zmiany klimatyczne, zrewiduję swoje poglądy w chwili, kiedy naukowcy dojdą w końcu do konsensusu i wszystkie wiodące w emisji CO2 państwa zaczną współpracować, a nie z jednej strony Europa będzie czysta a na lewo Stany i na prawo Chiny będą robiły swoje.

I w ogóle nie przemawiają do mnie teksty typu: za 50 lat nie będzie lodowca w Alpach a w Polsce będzie można hodować pomarańcze - może tak po prostu ma być. Zresztą lubię pomarańcze a wszystko mi jedno, czy jest ciepło czy zimno.

 

Jak za bardzo dałem offtop - sorry.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Jak za bardzo dałem offtop - sorry.

nie ma za co przepraszać :) wątek jest stworzony by można było w nim podyskutować, przedstawić swoje opinie na temat podnoszenia poziomu oceanów, zmian klimatycznych i w ogóle ogólnie rozumianej ochrony środowiska.

 

sam nie mam dostatecznej wiedzy ani dostępu do wyników szczegółowych badań. Przedstawiam jedynie swoje przemyślenia i wnioski z nich płynące. czy mam rację tego nie wiem, ale wydaje mi się, że sami naukowcy coraz mniej są przekonani do swoich wcześniejszych poglądów ( ostatni przykład - część naukowców przewidywała, że z powodu ocieplenia klimatu cała Europa środkowa i zachodnia będzie mogła zapomnieć o śnieżnych zimach. Podczas tegoroczej ostrej zimy szybko zmienili zadanie i zaczeli mówić, że z powodu zmain klimatu będziemy mieli więcej ostrych zim. I jak tu im wierzyć, skoro nie potrafią przewidzieć zmain i zmieniają sowje zdanie jak chorągiewka na wietrze? )

 

osobną kwestią jest fakt, że politycy (zupełnie bez wiedzy na ten temat) szybko podchwycili temat i pod przykrywką ochrony klimatu zdzierają z szarego obywatela grube pieniądze w postaci przeróżnych podatków.

 

 

pozdrawiam

adam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wodór nie jest żadną alternatywą. Jest ślepą uliczką, z której wszyscy po cichu się wycofują, lub będą wycofywać. Przy stratach 2-3% dziennie na przechowywaniu taki wodór z kretesem przegra z bateriami.

 

tutaj nie byłbym tak pewien. ostatnio mój szef był na pokazie w Niemczech, gdzie pokazano model Mercedesa na wodór + akumulatory wchodzący do masowej produkcji na początku przyszłego roku. Więc chyba technologia została polepszona. Jak będzie w rzeczywistości, zobaczymy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewne jest na razie tylko to, że klimat się zmienia, zmieniał się wcześniej i zmieniał się będzie zawsze. Kiedyś może dowiemy się, czy ludzkość miała na to znaczący wpływ

i to jest chyba podstawowy problem w tej dyskusji

nie mamy bladego pojęcia czy podnoszenie się temperatury jest naszym dziełem czy jednak naturalnym procesem. Jak wiemy klimat na Ziemi wielokrotnie się zmieniał w ciągu ostatnich setek milionów lat. Były okresy zlodowacenia oraz gorącego klimatu. Niekiedy cała Europa była skuta lodem innym razem na Antarktydzie rosły tropikalne lasy

 

wnętrze Ziemi powoli stygnie ale za to Słońce produkuje coraz więcej energii. W efekcie mamy do czynienia z pewnym stanem równowagi dynamicznej, który powoduje powolne zmiany klimatyczne i nie da się wykluczyć, że z tym mamy właśnie do czynienia. Jedynym argumentem na rzecz wpływu człowieka na klimat jest zbieżność tych zmian z gwałtownym rozwojem przemysłu. Pewną wskazówką jest też nasz wpływ na lokalne zmiany środowiska ale ekstrapolacja tego efektu na całą planetę nie musi być prawdziwa

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

bardziej ciekawostka, niż potwierdzenie jakiegokolwiek faktu metrologicznego, ale Bałtyk nie miał tak rozległej pokrywy lodowej od 15 lat i 51 statków utknęło w lodzie i czeka na pomoc lodołamaczy.

Parę ciekawych zdjęć ( wygląda jak biegun północny, nie jak nasz Bałtyk :) ):

bothnia.jpg

bothnia1.jpg

bothnia2.jpg

bothnia3.jpg

bothnia4.jpg

bothnia5.jpg

bothnia7.jpg

 

źródło: http://www.odin.tc/eng/articles/136-Where-are-the-bloody-icebreakers--Many-vessels-stuck-in-ice-in-Gulf-of-Bothnia.asp

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...
  • 8 miesięcy temu...

bardziej ciekawostka, niż potwierdzenie jakiegokolwiek faktu metrologicznego, ale Bałtyk nie miał tak rozległej pokrywy lodowej od 15 lat i 51 statków utknęło w lodzie i czeka na pomoc lodołamaczy.

 

 

I odpowiedź na ten fakt - znaczna ujemna anomalia temperatur, ale tylko w Europie:

 

http://www.climatewatch.noaa.gov/image/2010/global-temperature-anomalies-october-2010

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.