Skocz do zawartości

Po co w DLSR lustro?


Adam_Jesion

Rekomendowane odpowiedzi

Podzielę się z Wami dzisiejszą dyskusją z kolegą. Temat dotyczył tego, po co w DSLR (jednoobiektywowej lustrzance cyfrowej) lustro oraz z nim związane gadżety (pryzmat, matówka, wizjer, etc.)? Wbrew pozorom, jest to niezwykle ciekawe pytanie i warte publicznej dyskusji.

 

Zanim temat rozwinę, to pozwolę sobie zadać to pytanie w tym miejscu: PO CO, WG WAS, W APARATACH CYFROWYCH ZNAJDUJE SIĘ LUSTRO I PRYZMAT?

 

Sama koncepcja systemu SLR powstała dawno temu w czasach początków popularności formatu 35 mm. Zmniejszenie filmów do 35 z formatów średnich i wielkich pozwoliło otworzyć drogę dla popularnej fotografii amatorskiej. Dlaczego pojawiło się tam lustro? Odpowiedź jest prozaiczna - bo nie dało się inaczej. Oczywiście były prostsze aparaty, choćby z dalmierzem, ale miały podstawową wadę - nie pozwalały "obejrzeć" zdjęcia przed wywołaniem. Zamontowanie lustra pozwoliło fotografującemu podejrzeć swoje przyszłe dzieło nie tylko w kontekście kadru, ale także i perspektywy, czy głębi ostrości. To wszystko możliwe było tylko i wyłącznie dlatego, że lustro pozwalało spojrzeć przez linię optyczną przebiegającą przez ten sam obiektyw, przez który patrzyliśmy. Koszt tej przyjemności jest jednak wysoki. Konstrukcja pozwalająca na taki sposób podgląd kadru jest bardzo skomplikowana. Zamiast prostego układu korpus>film>migawka>obiektyw, trzeba było stworzyć mechanicznego, precyzyjnego robota - kłapiącego wielkim lustrem. To przekłada się na wielkość i wagę samego korpusu. Tym samym, cena musi odzwierciedlać ten problem inżynieryjny.

 

No dobra, ktoś powie, że lepszego rozwiązania tej kwestii nie wymyślono. I ma rację. Tylko jaki ma to związek z cyfrowymi aparatami, gdzie przecież matryca nie jest filmem, który żeby zobaczyć, trzeba wywołać. Matryca pozwala zobaczyć natychmiast kreowany obraz, czy to na wyświetlaczu, czy też elektronicznym wizjerze, który daje dużo większe możliwości, niż analogowa matówka - która w dzisiejszych cyfrowych czasach mogłaby być naprawdę spektakularna (kominek z LCD wysokiej rozdzielczości).

 

Weźmy nową konstrukcję - np. Canon 5D Mark II, wyrzućmy z niego pryzmat, lustro, oraz wszystkie elementy przez nie wymuszone. Waga spadnie pewnie do 30% aktualnej. Rozmiar zmniejszy się prawie o połowę. Do tego zestaw wizjerów dla tradycjonalistów - do wyboru, od prostego "na wprost", aż do dużego "kominka". Wizjer dołączany, jak moduł na górze korpusu. W opcji "turystycznej" możemy go wysunąć i mieć "kompakt" z podglądem z "tyłu" aparatu. Nie można też nie zauważyć chyba największej zalety - jakości zdjęcia. Wywalenie lustra pozwoliłoby zrobić nowe obiektywy z prostszą konstrukcją optyczną rysującą obraz bliżej matrycy (długi backfocus zawsze komplikuje układ). Nie oznaczałoby to rezygnacji z systemu EOS, bo do korpusu przypinalibyśmy tulejkę - ekstender, który odsuwałby o odpowiedni backfocus obiektyw starej generacji. Nowe byłyby lżejsze, mniejsze i co najważniejsze, o wyraźniej lepsze jakości (ostrości).

 

Dlaczego więc wielka trójka producentów DSLR upiera się, jak wół, przy tej całkowicie pozbawionej sensu konstrukcji? Płacimy dużo pieniędzy za wytwarzanie czegoś całkowicie zbędnego, do tego skomplikowanego i "psującego" jakość? Ile szybszy byłby taki 1D Mark IV w szybkostrzelności bez kłapiącego lustra?

 

A może chodzi tylko i wyłącznie za aspekt psychologiczny? Czy branża fotograficzna zaakceptowała by coś, co przypomina z wyglądu małpę? Jeżeli mam rację, to znaczyłoby, że przez ostatnie 5 lat ludzkość płaci ogromne pieniądze za swoją głupotę, uprzedzenia i totalny brak wiedzy-wyobraźni. Być może to tak zwany efekt przejściowy, czyli przyciągnięcie profesjonalistów ze świata analoga do świata cyfry? Może taki "kompaktowy" aparat byłby zbyt odległy od ukochanej kiedyś analogowej puszki Nikona?

 

Jeśli to myślenie ma sens, to by oznaczało, że w przyszłości DSLRy wyginą bezpowrotnie, bo są tylko taką małą/wielką manipulacją socjotechniczną.

 

A Wy jak sądzicie? Jesteście w stanie odpowiedzieć na moje pytanie z początku tego tekstu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja króciutko:

Nie wyobrażam sobie lustrzanki bez lustra i wizjera. W wizjerze, moim zdaniem, zdecydowanie lepiej i więcej widać, niż na wyświetlaczu.

Pewnie każdy robił zdjęcia małpką w pełnym słońcu - ile wtedy widzieliście na ekraniku?

Miałem do czynienia z tym wynalazkiem "live-view" i raczej bym odwrócił pytanie:

Po co live-view w lustrzance, skoro jest wizjer?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wyobrażam sobie lustrzanki bez lustra i wizjera. W wizjerze, moim zdaniem, zdecydowanie lepiej i więcej widać, niż na wyświetlaczu. Pewnie każdy robił zdjęcia małpką w pełnym słońcu - ile wtedy widzieliście na ekraniku?

 

Nie doczytałeś dokładnie mojego tekstu. Widziałeś współczesne wizjery elektroniczne? Przejdź się do kogoś, kto ma np. profesjonalną kamerę. Myślę, że się zdziwisz. Inna sprawą jest także fakt, że elektroniczny wizjer (czy nawet LCD) daje lepszą percepcję psychologiczną niż typowy układ optyczny (jak wizjer "analogowy"). Jest to związane z inną interpretacją przez mózg - który taki obraz widzi prawie tak, jak gotową odbitkę. Każdy przyzna rację, kto próbował kadrować w lustrzance przez LV, że dużo łatwiej jest sobie wyobrazić, jak wyglądać będzie kadr (płaski).

 

Swoją drogą, ciekawy gadżet, co prawda do zastosowań video DSLR, ale przez tą soczewkę patrzy się zupełnie inaczej. Odczucia jak ze starych, dobrych kominków ;)

http://lcdvf.pl/

 

Odnosząc się do samego LV - to w przypadku DSLR jest lekko bez sensu, aczkolwiek zmienia powoli sposób patrzenia na aparat cyfrowy. I może właśnie taki jest jego cel, czyli powolne przyzwyczajanie do aparatów nowej generacji (czyli bez lustra na koniec dnia). LV w lustrzance jest skomplikowany właśnie przez jej konstrukcję - czyli lustro. Do tego wymagało wykombinowania AutoFocus, co jeszcze bardziej skomplikowało aparat.

 

Wrócę jeszcze raz do głównego pytania, bo Twoje odczucie jest bardzo istotne: dlaczego nie wyobrażasz sobie cyfrowego aparatu bez lustra? Gwarantuję Ci, że jeżeli wywalę z tegoż aparatu lustro, a zamiast pryzmatu wstawię tam elektroniczny wizjer, to czym ten aparat będzie się różnił w kontekście jego przeznaczenia - czyli robienia zdjęć?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka współczesnych, potencjalnych zalet elektronicznych wizjerów:

 

1. Można w nim umieścić dane o np. ekspozycji, czy histogramie, co pozwalałoby ustawiać parametry bez odrywania się od kadrowania

 

2. Widoczny obraz mógłby od razu odpowiadać parametrom ekspozycji, czyli możliwość ustawiania parametrów ekspozycji "na oko" - z widocznym obok histogramem

 

3. Nowe, bardzo czułe matryce pozwalają wyświetlać obraz w bardzo niskim świetle otaczającym, czyli na wizjerze można sobie wzmocnić jasność i kadrować obraz w naprawdę ciemnej scenie

 

4. Możliwość realizacji idei "sokolego oka", czyli np. w mamy w obrazie jakiś kwadrat, który jest 4x powiększony, co pozwala ustawiać bardzo precyzyjnie ostrość

 

5. Możliwość pokazania dokładnie takiego samego kadru, jaki będzie na docelowym zdjęciu (100%)

 

Oczywistym jest, że pierwsze cyfrowe lustrzanki nie mogły otrzymać takiej jakości wizjerów, jakie wprowadzono na rynek np. w 2009 (nowe mogą już mieć milion pikseli i więcej). Nie mniej, wydaje się, że nawet poprzednie generacje wizjerów dawały większe możliwości niż tradycyjne lustro.

 

Z drugiej strony przyzwyczajenia są też istotne - jeżeli nawet nie wynikają z "mądrości".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to może dlatego, żeby nie wyglądały tak:

 

no albo nie mogły by się wtedy nazywać DSLR (Digital Single Lens Reflex)

bo bez lustra, czy pryzmatu niema "Reflexa" ;)

Ale jeszcze musisz wytłumaczyć, jaki związek z tematem ma dwuobiektywowy aparat? Bo ni w ząb nie mogę złapać kontekstu ;)

 

Co do nazwy DSLR - masz rację, to jest ważny argument ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widziałeś współczesne wizjery elektroniczne? Przejdź się do kogoś, kto ma np. profesjonalną kamerę. Myślę, że się zdziwisz.

 

Fakt, że w wizjer elektroniczny profesjonalnej kamery nigdy nie patrzyłem. Jeśli, jak twierdzisz, taki obraz nie ustępuje jakością obrazowi w tradycyjnej matówce, a może go nawet przewyższać, to pewnie jest tylko kwestią czasu, kiedy zaproponowane przez Ciebie rozwiązanie wyprze dotychczasowe.

W takim przypadku, jeśli o mnie chodzi, brak "klapiącego" lustra, to tylko zaleta.

 

Nie bardzo rozumiem tego, co napisałeś o nowych, prostrzych i lepszych obiektywach z mniejszym back focusem. Mógłbyś coś więcej o tym napisać?

Czy wielkość i stopień skomplikowania obiektywów został wymuszony koniecznością odpowiednio długiego toru optycznego?

Chyba nie miało by to pójść w kierunku mniejszych obiektywów i krótszych ogniskowych, bo wiadomo co się wtedy dzieje chociażby z głębią ostrości.

 

Jeszcze pojęcie "back focus", które tu wystąpiło - sądziłem, że w praktyce fotografii oznacza ono z grubsza, że obraz jest rysowany nie w tej odległości, w której powinien. Podobnie "front focus". Czyli ostrzy nie tam, gdzie chcemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie, jestem winny przeprosiny jeżeli chodzi o "gwarę". Wynika ona z tego, że od długiego okresu już walczę z backfocusem w kamerach astro, więc jakoś mi się tak wbiło do głowy, że jest to przestrzeń od końca obiektywu do matrycy. Lepszą nazwą jest zdecydowanie to co podał Sumas - Flange back, a jeszcze dokładniej wyjaśnił ZbyT.

 

Konieczność wpakowania lustra do aparatu wymusiła duże kompromisy w konstrukcji obiektywów. Co jest oczywiste.

 

Nie piszcie proszę, że ja coś wymyśliłem, bo to wielka nieścisłość, delikatnie mówiąc. Ja tylko przedstawiłem moje rozumienie aktualnej sytuacji, przeszłej, oraz przyszłej. To w którą stronę powinny iść aparaty cyfrowe nie jest moim pomysłem, ale naturalnym powrotem na starą drogę, która po prostu nie była możliwa w czasach analogowego filmu. No może nie była niemożliwa, ale dla amatorów mało atrakcyjna (tzw rangefindery używane były dosyć często w wielu zastosowaniach - choćby reporterka, czy streetphoto, ze względu na swoją szybkość nie osiągalną w SLR).

 

Toretyzując sobie przy niedzieli dochodzę do wniosku, że producenci są trochę w trudnej sytuacji. Uproszczenie DSLRa wprowadzi go wizerunkowo w segment compactów, który jak wiadomo, nie cieszy się raczej szczególnie dobrą marką. To byłoby bardzo ryzykowne posunięcie. Być może jest to szansa dla nowych marek, których nie interesują takie analizy. Rewolucje zawsze nadchodzą łatwiej z mniejszych podmiotów. Niby 2 lata temu Canon zapowiedział nowy standard MicroEOS, który miałbyć takim systemem o którym pisałem wyżej. Do dzisiaj jednak nie odważył się go zaprezentować. Do gry weszło Sony, który już zapowiedziało MirrorLess system na bazie matryc APSc. Podejrzewam, że na tegorocznej Photokinie Canon może być zmuszony do pokazania nowego systemu. Na pewno jednak te system nie może kanibalizować flagowych serii, tak więc nie sądzę, abyśmy szybko zobaczyli prawdziwe cacko wielkości kompakta, z elektronicznym wizjerem, wymiennymi obiektywami (EF i EF-s + dedykowane) o parametrach np. 5D Mark II z matrycą Full Frame. Bez lustra oczywiście.

 

Taki aparat będzie znacząco tańszy w produkcji i tylko od nich zależy, w jakim segmencie go umiejscowią. Dlatego podejrzewam, że na razie będzie to uproszczona technologia - ot taki bardziej zaawansowany kompakt z matrycą APS-c właśnie.

 

Trzeba też wspomnieć, że mamy taki prawie idealny system zbudowany wg założeń "mirrorless". Niestety - kosztuje więcej niż DSLRe. Mówię tu o Leica M9 - z matrycą Full Frame. Cena jest zaporowa, bo za samo body zapłacić trzeba grubo powyżej 20 tys., a same obiektywy potrafią kosztować > 10 tys. (np. 50 mm f1,1). http://us.leica-camera.com/photography/m_system/m9/

 

Co z tego, że mam 5Dm2, którego naprawdę nie mam już siły i ochoty nosić - bo to prawie plecak. Prawdziwy fun z fotografii jest wtedy, kiedy daje szansę posiadania aparatu przy sobie 24h na dobę. Dlatego myślę, szukam, kombinuję.

 

Można jeszcze pochylić się nad tym, co odróżnia małpę (kompakt) od zaawansowanego DSLR. Odrzućmy na bok uwarunkowania wynikające z pozostawienia tam lustra z czasów analoga. Dojdziemy wtedy do wniosku, że aparat określa matryca (wielkość, jakość) oraz manualne funkcje. O elektronice nie wspominam, bo to już jest standard. Jeżeli jednak kompakt dostanie matrycę z Canona 5D mark II, to czym będzie wtedy? Kompaktem, czy popularnym DSLRem? I tu jest ten problem i dylemat "moralny", który, jak sądzę, spowalnia naturalny powrót do prostoty.

 

DSLRy są wielkie nie dlatego, że tego wymaga matryca, czy obiektyw. Są wielkie dlatego, bo mechanika wynikła z przekierowania wiązki światła na matówkę musi zajmować miejsce i swoje ważyć. Do tego kosztem jakości zdjęć (flange back).

 

Jest też jedna jaskółka nowego systemu marki Ricoh.

http://www.ricoh.com/r_dc/gxr/index.html?sscl=comtop_gxr

 

Traktuję to raczej jako ciekawostkę, bo jakoś nie wierzę w tę markę. Ciekawie podeszli do matryc. Samo body jest całkowicie autonomiczne i nie zawiera matrycy. Matryca znajduje się w wymienialnych modułach razem z dopasowaną optyką. Ciekawe to, bo daje spore możliwości zmiennych zastosowań. Także umożliwia optymalne umieszczenie matrycy w odpowiedniej odległości od obiektywu dając na wyjściu na pewno zauważalnie lepszą jakość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że na razie jedynie tę Leica M9 można traktować jako jakieś odniesienie do tego, co można w przyszłości zrobić z aparatami. Zobaczcie porównanie z Nikon i Canon przy 28 mm:

http://kenrockwell.com/leica/m9/sharpness-28mm.htm

 

Wielkość, jakość... bez komentarza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawe zagadnienie - do czego lustro w DSLR. Myślę że są co najmniej dwa powody, dlaczego mimo wszystko popularne lustrzanki robi sie (póki co)wg starego wzorca, mimo bardziej skomplikowanej mechaniki, większej podatności na awarie, ceny, trwałości itd... Po pierwsze autofocus. Wydaje mi sie że do tej pory nie powstały systemy oparte na detekcji kontrastu dorównujące prędkością działania, dokładnością i czułością tym opartym na detekcji faz ( choć nie wiem , jak rozwiązano to w w/w Leice).A więc półprzepuszczalne lustro i osobny czujnik pod spodem mają tu przewagę. Po drugie - ustalanie ekspozycji. Czujniki ekspozycji to osobne wyspecjalizowane w tej czynności minimatryce, nie wiem czy wykorzystanie do tego celu matrycy głównej jest równie wydajne i dokładne. Oczywiście, z biegiem czasu dopracowanie technologii stosowanych w tzw kompaktach prawdopodobnie wyprze tradycyjny układ z podnoszonym lustrem, ale na to jeszcze trochę poczekamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co gdzieś słyszałem właśnie narazie sprawa AF jest tutaj decydująca.

 

Poza tym jestem trochę zdziwiony, że nikt nie wskazał na tego typu rasowego APSC w postaci Samsunga NX10

Edytowane przez McArti
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze powiedziawszy, kiedyś już się zastanawiałem nad tytułowym pytaniem.

 

Dlaczego więc wielka trójka producentów DSLR upiera się, jak wół, przy tej całkowicie pozbawionej sensu konstrukcji?

 

A Wy jak sądzicie? Jesteście w stanie odpowiedzieć na moje pytanie z początku tego tekstu?

 

Sądzę, że zbytnio próbujesz dopatrywać się u rodzaju ludzkiego racjonalności czy logicznego postępowania... też tak mam, ale od tego można oszaleć!

 

Weźmy przykład z innego ogródka. Dlaczego w razie zaistnienia wątpliwej sytuacji sędzia piłkarski nie może podbiec do krawędzi boiska i obejrzeć sobie wszystkiego na powtórce, w powiększeniu, pod różnymi kątami? Ba! Przy dzisiejszym stanie techniki nawet nie musiałby się fatygować na pobocze, wystarczyłoby, że sięgnąłby do przytroczonego przy pasku niewielkiego ekranika... Albo realizator mógłby mu wyświetlić powtórkę na stadionowym telebimie - wtedy całość obejrzeliby także zgromadzeni widzowie i o żadnym szachrajstwie nie mogłoby być mowy. Czy naprawdę nie mamy po temu technicznych możliwości? Dlaczego więc wciąż musimy oglądać dramaty sportowców wynikające stąd, iż zawodnikowi przeciwnej drużyny puszczono płazem ewidentne strzelenie gola ręką (co widziały już po chwili na replayu miliony ludzi na całym świecie, tylko nie sędzia - teoretycznie najważniejszy człowiek, który powinien to zobaczyć)? Nie mówię nawet o chamskim szarpaniu za koszulki czy ukradkowym waleniu po pysku.

 

No ale widać, że do paru zadowolonych z siebie panów z FIFA nic nie dociera (tu analogia z producentami lustrzanek). Pewnie jest jakieś racjonalne wytłumaczenie - silne lobby sędziowskie, które boi się o etaty, może strach, że technologia uniemożliwi ustawianie meczów czy może nawet całych wielkich imprez... nie jestem fanem teorii spiskowych, ale czy jest jakieś inne logiczne wytłumaczenie?

 

Jeszcze większe moje zdziwienie powoduje fakt, iż mimo tego ewidentnego oszustwa, miliony ludzi wciąż emocjonują się tą szopką, a pośrednio wspierają finansowo tych bezczelów z federacji piłkarskich. I jak to racjonalnie wytłumaczyć???

 

Sorry, jeśli to offtop, ale ja tak właśnie widzę tę sprawę. Z lustrzankami może być podobnie. Jakiś ważniak powiedział, że tak ma być, to tak jest i już. Nie ważne, że coś jest bez sensu, że można lepiej... Kiedy Heglowi powiedziano, że fakty zupełnie nie pasują do uznawanej przez niego teorii, odparł: tym gorzej dla faktów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Duser - w sprawie AF nie dyskutuję, bo nie czuję tego tematu za dobrze. Wiem tylko tyle, że aktualny AF wymyślony został wg limitacji tego, co było kiedyś. Dzisiaj możliwości są inne. Zapewne poradzą sobie z tym problemem, a być może już sobie poradzili, jeżeli są takie aparaty.

 

Co do pomiaru ekspozycji, to nie mam żadnych wątpliwości, że matrycą da się to robić lepiej. Przecież matryca to bardzo zaawansowany miernik oświetlenia sceny ;) Można badać i ciebie, i światła i średnie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pepin - to nie jest dobry przykład. Gdybyś sięgnął do uzasadnienia z wielu debat, to wiedziałbyś, że wbrew pozorom, ta idea ma sens. Chodzi o to, że "chcemy" aby piłka na całym świecie była taka sama, niezależnie od tego, czy jest rozgrywana na boso, gdzieś na afrykańskim boisku, czy na super wypasionym stadionie. Ma pozostać taką, jaką była od początku. Sportem obarczonym ludzkimi błędami, także sędziowskimi.

 

Oczywiście można polemizować, czy to ma sens. Na pewno jest to jakaś spójna idea. Pytanie, jak długo się jeszcze utrzyma. Jestem daleki od dorabiania teorii spiskowych, że to przez "lobby" fryzjerów ;)

 

Zaś rynek fotograficzny określany jest bardzo konkretnymi badaniami. Gdyby na starcie DSLR wywalono z nich lustra, czyli wyglądałyby jak compacty, to być może era fotografii analogowej by się tak szybko nie zakończyła. Wydaje się, że istotne było to, aby ludziom dać dokładnie takie samo urządzenie, które używali od lat. Te same przyciski, identyczna obsługa, jeden świat.

 

Obserwujmy rynek w tym roku, bo ewidentnie nadchodzą zmiany. Ja szukam dla siebie zastępstwa dla wielkiego i ciężkiego Canona. Trudno go wszędzie zabierać i cieszyć się kwintesencją fotografii. Potrzebuje takiego DSLRa, z wielką matrycą, z wymiennymi obiektywami, bez lustra, pryzmatu, i wszystkich tych dupereli, które wynaleziono w czasach analogowej fotografii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w pewnej części można zgodzić się z Pepinem ale to chyba nie wszystko

należy też zadać sobie pytanie czy komukolwiek zależy na lustrzankach bez luster

dla producentów to nie jest specjalny interes wyprodukowanie tańszych aparatów i obiektywów choć jeśli znajdzie się prekursor, który ugryzie kawałek rynku to kto wie

konsumentom też specjalnie nie zależy

trochę w tym snobizmu, trochę przyzwyczajenia i trochę niechęci do "tańszych" rozwiązań

 

profesjonaliści chętnie mówią, że to nie aparat robi zdjęcia tylko człowiek ale sami kupują tylko topowe lustrzanki i najdroższe obiektywy

 

moim zdaniem sytuacja przypomina tę z branży samochodowej. Producenci luksusowych limuzyn chętnie weszli by na rynek aut popularnych ale boją się zejść do niższego segmentu ze względu na prestiż, który trudno zbudować ale łatwo stracić

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale kto mówi o tańszych rozwiązaniach? Tzn. one są tańsze, ale nie znaczy, że taniej sprzedawane. Zobacz wspomnianą Leica M9. Cena od 23 tys zł w górę. Obiektywy po kilkanaście tysięcy zł. To akurat lubią kupować snobistyczni fotograficy. Ale też i zaawansowani amatorzy, którzy naprawdę mają dosyć przemieszczania się z plecakiem wypełnionym gratami. Oni nie chcą rezygnować z jakości, ale nie zależy im na noszeniu takie wagi. Do tej pory nie było zbytnio alternatywy.

 

Niech mi Canon zrobi wersję 5D mark II bez lustra, to jutro ją pierwszy kupię. Niech zrobi jeszcze do niej obiektywy mniejsze, to już będzie ideał.

 

Przykład 30 mm f2 do formatu APS-c.

30mm.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeszcze jedna różnica DSLR-kompakt: lustrzanką można się bawić godzinami, kadrować, ustawiać, zoomować, a w kompakcie szybko bateria się skończy bo przecież cały czas pracuje, mimo że "przecież ja nic nie robię, tylko patrzę" :)

 

ja też czekam na tani i lekki "kompakt z matrycą lustrzanki". na "tani" to pewnie jeszcze sobie poczekam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale kto mówi o tańszych rozwiązaniach? Tzn. one są tańsze, ale nie znaczy, że taniej sprzedawane

owszem mogą być to rozwiązania drogie ale i tak będą odbierane jako tańsze bo uproszczone (w końcu bez lustra) czyli gorsze

nie zauważyłem by tłumy rzucały się na G1 czy NX10 mimo (albo dlatego), że cena jest zbliżona do lustrzanek. Ponadto nie są to firmy topowe. Nie można się pochwalić "mam najnowszego Samsunga". Zupełnie inaczej brzmi "mam najnowszego Nikona"

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie zauważyłem by tłumy rzucały się na G1 czy NX10 mimo (albo dlatego), że cena jest zbliżona do lustrzanek. Ponadto nie są to firmy topowe. Nie można się pochwalić "mam najnowszego Samsunga". Zupełnie inaczej brzmi "mam najnowszego Nikona"

Tu bez wątpienia masz rację. Wszystko zależy od tego, czy i co zaprezentuje wielka 2-ka (Nikon, Canon). Niby nie mają powodu, żeby zrobić taki ruch, ale... "młodzi" stażem zaczynają kombinować więc jest nadzieja, że w tym roku liderzy zaprezentują systemy "mirror-less".

 

Potrzebuję coś małego o jakości nieustępującej DSLR. Niby jest Leica, ale to za drogo - pewnie musiałbym wymienić cały system, czyli pozbyć się wszystkiego, co mam od Canona. Totalna migracja. Z drugiej strony jest mały Lumix GF1 z ciekawymi szkiełkami. I coś czuję, że chyba na nim sprawdzę osobiście, czy rewolucja bezlustrzaków ma sens. W każdym razie potrzebuję coś, co mogę nosić przy sobie i co daje takie samo odczucie jak używanie DSLR.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.