Zmiana inklinacji to jeden z najbardziej kosztownych (paliwowo) manewrów, jakie można wykonać na orbicie. Dzieje się tak dlatego, że wymagana zmiana prędkości jest wprost proporcjonalna do aktualnej prędkości statku (fakt: prawdziwe satelity wykonują zmianę inklinacji w apogeum, gdzie prędkość jest najniższa, właśnie z tego powodu).
Nie ma najmniejszych szans, żeby wystarczyło na zmianę inklinacji i to aż o 12 stopni. Żadnych. Mogę Ci policzyć ile delta-v byłoby potrzebne.
Policzyłem, ile potrzeba, aby zmienić inklinację kołowej orbity o wysokości 300km o 12 stopni. Przyjąłem prędkość orbitalną 7800m/s.
Potrzebne by było ponad 1500m/s! Silniki OMS (Orbital Manouvering System) wahadłowa miały tylko 300m/s.
Co do transportowca- OK, ale naprawa skrzydła na orbicie mogłaby się okazać zbyt skomplikowana i pracochłonna.
Tak. Dodatkowo wykonywany był manerw Randezvous Pitch Manouver, taki backflip (obrót wahadłowca tak, aby można było sfotografować osłonę termiczną.
To dość proste. Mając orbitę kołową, jeśli spalimy paliwo tak aby przyspieszyć, to druga strona orbity się podnosi (wzrasta wysokość, na którą wzniesiemy się dokładnie po drugiej stronie). Analogicznie gdy spalamy paliwo przeciwnie do kierunku lotu, wysokość na którą się wzniesiemy po przeciwnej stronie orbity spada. Jeśli przetnie atmosferę, to nastąpi deorbitacja.
Uwaga- to nie tarcie powoduje nagrzewanie się osłony termicznej, nie każdy o tym wie. Ciało wchodzi tak szybko w atmosferę, że po prostu kompresuje przed sobą całe powietrze, które nie ma gdzie uciekać.
Jeśli udałoby się wytracić w jednej chwili (teoretycznie, eksperyment myślowy) całą prędkość orbitalną, opadłbyś na powierzchnię podobnie jak piłka puszczona z wysokości- osiągając oczywiśćie większą prędkość. Utrzymywanie stałej wysokości za pomocą silnika skierowanego w dół wymagałoby przyspieszenia równego mniej więcej przyspieszeniu ziemskiemu (grawitacja 300km nad Ziemią jest prawie taka sama, jak na powierzchni).