Skocz do zawartości

wimmer

Społeczność Astropolis
  • Postów

    4 996
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez wimmer

  1. Cześć. To jedna z dwóch gromad otwartych, które udało mi się wczoraj naszkicować, podczas spotkania obserwacyjnego niedaleko Stoczka Łukowskiego. Szkic wykonany z pewnym bólem. Dawno nie szkicowałem, kompletnie wyszedłem z wprawy, poddałem się po raz trzeci na starcie do szkicu Chichotek. No i było zimno i niewygodnie. Miałem krzesło, ale nie chciałem siedzieć, bo jak bym w ogóle nie poruszał nogami, to straciłbym czucie w palcach. Niby tylko około -3C, ale jednak człowiek jeszcze do chłodu nie przyzwyczajony. Ok. "Biadolenie mode: off" Messier 41 to miła dla oka gromada otwarta, zwana czasem również "Małym Żłóbkiem". To wdzięczny obiekt, który ma swoje wady i zalety. Niskie położenie nad horyzontem jest wadą i zaletą jednocześnie. Mniej widać, to znaczy zasięg mniejszy, ale wygodniej patrzeć, szkicować i w miarę ogarnąć się pomiędzy rozsądną ilością widocznych gwiazd. To dość ciekawa gromada, taka niejednolita, czyli gwiazdy ciemniejsze i jaśniejsze są ze sobą pomieszane. Dla teleskopu podobnego do mojego, a więc z ograniczonym polem widzenia (np. na "Żłobek" M44) obiekt jak znalazł. Dodatkowo ze względu na położenie warto się jej przyjrzeć, zanim zajdzie i zniknie. A podpowiedział mi ją Nord, za co dziękuję. Moja kątówka odwraca obraz prawo-lewo, przy poprawnym położeniu góra-dół. Tylko miękki ołówek i biała kartka. Szkic obrobiony w PS. Obróbka polegała na inwersji oraz dopasowaniu poziomów. Praca nad gwiazdami polegała głównie na poprawieniu ich kształtu. W trakcie szkicowania wychodzą podłużne, przecinkowate, czasem bezkształtne. Ponadto w PS popracowałem nad rozjaśnieniem tych jaśniejszych gwiazd. W szkicu jaśniejsze zaznaczam mocniejszą i większą kropką, która najczęściej na skanie wychodzi po prostu większa i nie oddaje wrażenia jasności. Poza tym usunąłem jakieś artefakty, maźnięcia, czy wymazane (wcześniej źle zaznaczone) gwiazdy. pozdrawiam P.S: Drugą gromadę z tej nocy, M67, wrzucę jutro.
  2. Namówiliście mnie Dobra, akurat kończę upgrade montażu, porządek w kablach i pojemnik na akumulator, to akurat sprawdzę to w boju. Chwile mi jeszcze zejdzie. Potem pakuje się i lecę. Tylko gdzie się spotykamy?
  3. Nadal widzę na niebie chmury. Przykro mi, ale odpadam. Za mała szansa.
  4. Poczekam jeszcze na rozwój wydarzeń. Podejmę decyzję w ciągu godziny. Po prostu niezupełnie chce mi się jechać, jeśli jest jakaś tam szansa na dziurę w chmurach. Gdyby była żyleta, to już bym pakował sprzęt do auta... Co tu robić, co tu robić?
  5. Faktycznie. Inne prognozy też mówią o pogodnej nocy. No to czekamy i patrzymy.
  6. Ja mam SCT 5", ale ICM nie wróży na dziś nic ciekawego, no chyba że jakiś dobry film i piwo w domu :)
  7. Swoją drogą, to interesujące z jakim przytupem wznowiony został temat sprzed ponad siedmiu lat
  8. Przekonałeś mnie Skutecznie Z następnych obserwacji przywiozę szkic - obiecuję.
  9. Może i wezmę. Ale złożyć obietnicy, że zrobię to skutecznie - nie mogę Spytałeś: Tam, gdzie biblioteki w obliczu Internetu, tam gdzie nauka ortografii w obliczu możliwości uzyskania orzeczenia o dysleksji, dysgrafii i dys-czegoś-tam-jeszcze, tam gdzie prawdziwa kobiecość w obliczu "plastiku" po plastycznych operacjach oraz tam, gdzie wartość płynąca z tekstu w utworze w obliczu teledysku z gołymi dupami i dziecinnie prostego beatu -to tak oczywiście półżartem
  10. Tak, zgadza się. To jest ich największa wartość. Przy okazji: Nie pomyślcie sobie, że ja się tu jakoś użalam, czy wyżalam, że świat zły, że forum złe, że astrofotografowie mnie demotywują Gdybym chciał, to bym nadal szkicował. Nie szkicuję, bo nie chcę. Mojego zniechęcenia nie mogę zwalić na kogoś innego. Wystarczyłoby ciut więcej ambicji i chęci, jak dawniej. Po prostu z biegiem lat znacznie bardziej człowiek dostrzega, że swój czas, którego wielu z nas ma niewiele musi być wykorzystany optymalnie. Skutecznie. Jeśli szkice wymagają za dużo i dają za mało, to tak... odkładam ołówek. Może czasem coś skrobnę jeszcze... ale sądzę, że mniej więcej raz w roku. A to za mało, żeby podtrzymać zainteresowanie społeczności szkicami. I koło się zamyka
  11. Z tą audicą, to fajne porównanie Czy nie tykam ołówka? Tak, w zasadzie nie widzę już większego sensu wykonywać szkice. Co ciekawe, na każde obserwacje zabieram szkicownik, ale najczęściej nie wyciągam go z torby Może to wyraz jakiejś takiej tęsknoty, albo po prostu taka "pamiątka". Czy to zgorzknienie? Myślę, że nie. Bardziej skostnienie, albo zrezygnowanie. Przykład z całkiem niedawna: Podczas spotkania obserwacyjnego w pięcioosobowej grupie pada pomysł: "Dawajcie, zapolujemy na te słabe komety, które teraz są na niebie". No i polujemy, polujemy... i dupa... nic nie upolowaliśmy. Na następny dzień wchodzę na forum. Rach-ciach - astrofotografia tych komet. Potem następna, i zaś kolejna. Patrzę na fotki i myślę: no, no, no, całkiem ciekawie widać te kometki i takie zielonkawe są... To po jaką cholerę pięć osób się wczoraj mordowało przez godzinę, żeby coś wypatrzeć? Mogłem wtedy ślęczeć godzinę ze szkicownikiem i uparcie próbować wypatrzeć kometę. Straciłbym nie tylko czas, ale i motywację jeszcze bardziej. "Skuteczność". A jak już bym wypatrzył tę kometę i narysował kropkę i lekko ją rozmazał, to nazajutrz pojawiłyby się te oto zdjęcia, które sam bardzo bym podziwiał utwierdzając się w bezsensowności ślęczenia godzinami nad kropką z ołówka na kartce
  12. Czy ja wiem. Jeśli coś wygląda jak obrazek pięciolatka, to tak wygląda. Każdy ma prawo do własnego osądu, porównania, a przy tym nie musi posiadać wrażliwości artystycznej. Może być tym "skutecznym". Robić dobrze, a nie pięknie. Dążenie do technicznej doskonałości, zamiast wariacji kolorów płynących z jakiejś tam wrażliwości. Tu akurat chyba trafiłem w pewien wrażliwy punkt astrofotografii: Dążenie do technicznej perfekcji, czy astrofotografii z większą dawką estetyki? Szukamy wyrazu artystycznego, czy choćby i jednego piksela szumu? Astrofotografię traktujesz jako produkt czy wyraz artystyczny? Ale to już nie moja sprawa, a sprawa do rozważenia dla astrofotografów, może w jakimś wątku tegoż dotyczącym. Dziękuję, że zawsze doceniałeś szkice @_Spirit_. Ale biorąc jedną z moich powyższych analogii jesteś jednym z tych niewielu, którzy doceniają poezję, a nie szukają czytadła i historii modnych. To oczywiście płynie bezpośrednio z Twojej wrażliwości artystycznej. Mimo wszystko należysz do tej garstki.
  13. No właśnie. Ciekawe czy i astrofotografowie za 10 czy 20 lat nie będą pisali tego samego o astrofoto, co my teraz o szkicach
  14. Zgadzam się z Tobą w pełni @Alfa Bundis Jak najbardziej można doceniać i kochać jeździectwo, widzieć w nim wiele wartości. Jednak jechać na koniu z Krakowa do Gdańska w celu jakimkolwiek innym niż hobbystycznym czy w próbie pobicia jakiegoś rekordu, mija się absolutnie z celem. W aucie masz wygodniej, szybciej i znacznie mniej problematycznie. "Pendolinem" też. A samolotem to już w ogóle świetnie, biorąc pod uwagę, że obecne ceny lotów często są niższe niż koszt zużytego paliwa w samochodzie. Długo szukałem słowa, które w dobry sposób odwzorowywałoby tę cechę, która zdaje się dominować nie tylko nasze życie, ale także naszą astronomiczną pasję. I chyba znalazłem. To "skuteczność". Obiekt zobrazujesz znacznie skuteczniej za pomocą astrofotografii, niż kartki i ołówka. Polujesz na jakiś obiekt, ale nie widzisz? Prędzej sprzedasz swoje 5" i kupisz 16", niż polecisz w najciemniejsze miejsce na świecie żeby polować na niego godzinami w swoich 5-ciu calach. Nadal nie widzisz tego wymarzonego obiektu? Prędzej sprzedasz swoje 16" i kupisz sprzęt astrofotograficzy, niż będziesz taszczył 16" w najciemniejsze miejsce na Ziemii. Nadal nie widać na fotce wystarczająco dobrze tego wymarzonego obiektu? Prędzej zakupisz lepszy sprzęt, czulszą kamerę, niż będziesz się mordował z materiałem słabej jakości ze słabego sprzętu.
  15. Nie, nie da się. Wiem, bo próbowałem. Normalny aparat w normalnym smartfonie nie pokaże wiele. Albo nie pokaże nic. Gdyby to było takie proste, to mielibyśmy mnóstwo fotek DSów robionych smarfonami. Te najjaśniejsze obiekty jak M42 można uchwycić, ale ciemniejsze niekoniecznie. Owszem w necie można znaleźć kilka zdjęć robionych smartfonem, głównie Iphonami z zainstalowanym programem do jakiegoś tam substytutu "astrofoto". Z tego co wyczytałem, to zdjęcia, na których w miarę coś widać, to też stacki kilku czy kilkunastu klatek, a więc i tak metoda przybliża do astrofotografii. Odpowiem na Twoje pytanie Alfa Bundis, ponieważ przez lata byłem aktywnym "szkicerem" i osoby z większym stażem na forum pewnie pamiętają, że dawniej mocno promowałem szkice astronomiczne. ASOD, czyli ten zbiór szkiców z całego świata umarł śmiercią naturalną. Prowadzili go amerykańscy miłośnicy astronomii, którzy związani są z forum Cloudy Nights, przynajmniej jeden z nich współpracuje też z magazynem Astronomy Now. Szkice miały więc dość dobrą drogę do promocji. Z resztą mój szkic ISS również pojawił się w jednym numerze Astronomy Now. Na Cloudy Nights dział szkiców jeszcze jako tako żyje, ale szkicuje już coraz mniej osób. U nas jest już znacznie słabiej. Na Forumastronomicznym i Astromaniaku widać wciąż trochę szkiców. Na Astropolis umarły niemal całkowicie. Wydaje mi się, że jest to spowodowane trochę profilem astrofotograficznym AP. Dlaczego kiedyś dużo i często szkicowałem, a teraz tego nie robię? Astrofotografia przyćmiewa szkice. Nie zrozumcie mnie źle; ja nie mówię, że astrofotografowie szkodzą komuś. Nic z tych rzeczy; astrofotografia jest piękną metodą uprawiania astronomii. No ale często odnosiłem wrażenie, że szkic przy ładnej, kolorowej fotografii jest takim "brzydkim kaczątkiem", takim "młodszym, gorszym bratem". Nawet trochę ułomną, pełną wad namiastką foto. Wiele razy spotkałem się z opinią, nawet tu na forum, że szkice to takie astrofoto dla biednych. Serio. Takich słów niektórzy używają, nie zdając sobie sprawy z tego, że takie wyrażenia, nawet jeśli w żartach, bardzo dyskredytują dyscyplinę szkiców astronomicznych. Znam również osoby, które bezpośrednio od szkiców przeszły do astrofotografii. Ja sam czasem jeszcze wykonam jakiś szkic, ale po porzuceniu aktywnego szkicowania i promowania tej dyscypliny wykonałem kilka astrofotografii Jowisza, czy Ksieżyca. Uważam, że jak na moją niewielką aperturę 5" Jowisz wyszedł mi całkiem niezły. I zrobiłem to z balkonu w Warszawie, w zasadzie nie ruszając się z krzesła. O porównaniu astrofotografii księżycowej i szkicowania powierzchni Ksieżyca nawet nie będę mówił, bo to niebo i ziemia. Po prostu przy znacznie mniejszym nakładzie czasu i pracy można osiągnąć efekt nieporównywalnie lepszy niż w szkicu. To jest właśnie moim zdaniem kolejny powód śmierci szkiców. To podobnie jak z budową teleskopów. Wielu ludzi uznaje, że zamiast łazić godzinami wokół stolika i szorować proszkiem po szklanym blanku żeby zrobić sobie lustro, szybciej i skuteczniej będzie takie gotowe lustro kupić. Jeśli komuś zależy na jakości, to prócz dostępnych SW, czy GSO może wybrać lepszą optykę z Oriona UK. I znów: Proszę mnie źle nie zrozumieć. Ja nie sugeruję, że astrofotograf to próżny człowiek, a osoba wykonująca szkice, to pracowity, szlachetny artysta. Nic z tych rzeczy. To świat się zmienia. I społeczeństwo się zmienia. Również ewoluuje nasza astronomiczna pasja. Mamy coraz łatwiejszy dostęp do sprzętu astronomicznego, coraz mniej czasu i poddając się pędowi do ulepszenia swojego życia (w różnych aspektach) dążymy do większej efektywności, a także i efektowności. Osoba szkicująca siedzi w polu, zgarbiona nad teleskopem i załóżmy, że 2 godziny robi jeden szkic. Otrzymuje w miarę realistyczny obraz obiektu, ale to jest ten "gorszy brat" fotki, tego samego obiektu, który własnie wrzucił na forum astrofotograf. Nie oszukujmy się. Zarówno w szkicach jak i astrofotografii są zawarte elementy artystyczne. I każdy artysta, nawet jeśli upiera się, że wcale nie liczy na uznanie, że robi to tylko i wyłącznie dla siebie, to podświadomie liczy na jakieś tam uznanie. To naturalna cecha każdego z nas. Po prostu chcemy, żeby nasze dzieło spodobało się innym osobom. To nie jest próżność. To absolutnie normalna rzecz. Chcemy podobać się płci przeciwnej, chcemy być uznawani wśród kolegów za spoko gości, chcemy, aby nasza praca była doceniana i chcemy również żeby nasz szkic czy astrofotografia podobała się ludziom. W tym kryje się jeden z moich osobistych "gwoździ do trumny szkicowania". Z czym do ludzi? Patrząc na dynamiczny, gwałtowny postęp astrofotografów i coraz to lepsze prezentowane zdjęcia, a także skłonność postronnych obserwatorów do doceniania tego co ładne, duże, kolorowe, czadowe, zapierające dech w piersiach, z czym ja mam wyskoczyć? Z jakąś tam szarą, narysowaną ołówkiem maziajką na zwykłej kartce papieru? Według mnie nie istnieje taka sytuacja, żeby jakakolwiek osoba pomyślała, że szkic zapiera dech w piersi Czy astrofoto ubiło szkicowanie? Tylko pośrednio i tylko w pewnym sensie. Transport samochodowy ubił transport konny. Nowoczesne smartfony ubiły tradycyjne telefony, choć pewnie znajdzie się garstka miłośników "cegieł z klawiaturą" upierających się, że "cegła" jest lepsza (mimo, że nie jest). To postęp. Na postęp nie można się złościć. Można iść z postępem albo nie iść i potem psioczyć, że zostało się w tyle. Każda nisza musi mieć też swoich odbiorców. Jeśli ich nie ma, to ginie. Musi pojawić się jakiś "trend", jakiś "come back". Powiem z punktu widzenia pisania i wydawania dzieł literackich. Co ma zrobić poeta ze swoim zbiorem wierszy, podczas gdy na rynku książki (rynek=biznes) dominują: kryminały ze Skandynawii lub w stylu skandynawskim, literatura kobieca, literatura sensacyjna o wyimaginowanych konfliktach, lekkie s-f z motywem silnych podziałów społecznych oraz erotyka z motywami zboczeń? Wielu wydawców wręcz informuje na swoich stronach, że "Poezji nie wydajemy!". I teraz albo taki poeta próbuje przebić głową ścianę albo pisze dla kilku najbliższych przyjaciół albo do szuflady. Może oczywiście oszukiwać świat, że pisze tylko dla siebie, ale to nieprawda, bo każdy artysta liczy na publikację i chce być dostrzeżony, słuchany, czytany, oglądany. Podobnie jest ze szkicami. One nie mają tak dużej siły oddziaływania jak astrofoto. One podobają się zaledwie garstce ludzi. Nie są nawet szczególnie atrakcyjne. Raz jeden bardzo doświadczony astrofotograf powiedział mi, że mój szkic Saturna wygląda trochę jak rysunek pięciolatka. Oczywiście nie chciał mi dopiec, i ja również tego tak nie odebrałem. Faktycznie kolorowa pastel może kojarzyć się z kredką świecową. Jednak tak się właśnie zastanowiłem wtedy, jaką faktyczną wartość ma taki szkic. Szkice również należałoby wykonywać "z głową". Sięgać może dalej, może wybierać trudne obiekty, może nawet pokazywać to, czego nie widać, a co widać w astrofoto. Żeby szkic niósł jakąś faktyczną wartość. W przeciwnym razie będzie to tylko "obrazek". I na tym polu astrofotografia też już jest daleko, daleko w przodzie. A więc, istnieje znacznie więcej rzeczy zniechęcających mnie do szkicowania, niż tych zachęcających. tl;dr? Sorki, "wylewny jestem, bo mnie boli"
  16. Tak, domenę zmieniłem z com.pl na .pl i nie miałem już jak zmienić linka w postach. Można wejść z linka, który podał mawmarecki lub po prostu wejść na główną stronę, a potem szybko odnaleźć tabelę Dzięki za czjność.
  17. W 2015 było podobne zjawisko: http://www.planetary.org/multimedia/space-images/mars/arsia-mons-and-cloud-mars.html?fbclid=IwAR03Ut5_thL6t2rn2kdwxKnaJ1MluVxV5XvOG0Hf9NdxJiwLLky8vv3E0-Y To raczej chmury.
  18. To interesujące. Myślałem, że to wydarzenie było dodane do scenariusza filmu i nie miało odzwierciedlenia w rzeczywistości.
  19. Też się nad tym zastanawiałem. Myślę, że konsultowali z nim jego kreację. W innych źródłach czytałem, że ma specyficzny (a przynajmniej wtedy miał) charakter. Był trochę cyniczny, mało delikatny i nazbyt bezpośredni.
  20. First Man ("Pierwszy człowiek") Byłem wczoraj w kinie... i okazuje się, że film jest jednym z tych filmów, które wywołują emocje dzień po. I pewnie będę wspominał jeszcze przez kilka dni. Bardzo dobry film. I bardzo polecam. Pierwsze minuty zaskakują i pochłaniają całą uwagę widza, bo, o dziwo, są utrzymane w konwencji jakby dreszczowca. W akompaniamencie wibracji, trzasków, jęków metalu i przyśpieszonego oddechu, człowiek w ciasnej kabinie robi jakąś ekstremalnie niebezpieczną rzecz. I reżyser zadbał o to, żeby widz odbierał to napięcie i zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Większość filmu jest utrzymana w tej konwencji, ale żałuję, że ona trochę potem słabnie. Jedyny minus jest taki, że film miejscami bardzo się dłuży. Choć sceny życia Armstronga, powiedziałbym - takie zupełnie obyczajowe części filmu - są potrzebne i pokazują jego historię, to mocno kontrastują z tymi scenami niemal jak z thrillera i spowalniają film. Pod koniec seansu miałem uczucie, jakby film trwał ze cztery godziny. Jednak może taki własnie był zamysł reżysera, żeby zrobić z napięcia sinusoidę. To jednak nic w porównaniu do tego, że w końcu otrzymujemy film o bohaterze (nie tylko USA, ale i całego świata), ale bez miałkiego patosu! Neil Armstrong oraz pozostali bohaterowie są przedstawieni jako normalni ludzie, to znaczy mający swoje charaktery, marzenia, uczestniczący w normalnym życiu rodzinnym, również mieszani w politykę, mający swoje wady, problemy... i przy tym parający się bardzo niebezpieczną robotą. Ta konwencja bardzo mi się spodobała. Prócz wyraźnie pokazanego ciśnienia i "parcia" władz, żeby wyprzedzić w końcu Rosjan, prócz ukazanego niezadowolenia społeczeństwa, wypadków podczas misji i tragedii rodzin zmarłych astronautów, podstawowymi składnikami filmu, które ja odebrałem są: -poczucie niebezpieczeństwa: błędy konstrukcyjne, błąd człowieka - to wszystko sprawia, że misje są prowadzone na krawędzi możliwej tragedii -fart i niefart, intuicja - bez umiejętności astronautów i czasem farta byłoby tylko gorzej -wątpliwość w ówczesną technologię - nie bez powodu pojawiają się w filmie zbliżenia na nity, śruby; zawory; połączenia; na średnio estetyczne, łatane obudowy; nawet pogiętą blachę lądownika. Ja odnoszę wrażenie, że misje na Księżyc prowadzone były na granicy fuksa "zadziała albo nie zadziała". Jak coś pójdzie nie tak, to ostatecznie liczymy na umiejętności bądź farta astronauty. Ponadto, nie ma żadnej opcji ratunkowej. Nie poszło? Sorry, giń w kosmosie. To właśnie to powodowało ten niepokojący klimat wszystkich scen misji kosmicznych. -Neil Armstrong - koleje jego losu i nieszczęście, które go spotkało bezpośrednio musiało wpłynąć na to, że był tak dobry i skupiony na pracy. Odnoszę wrażenie, że szukał ucieczki w pracy, a także w pewnym sensie ucieczki aż na Księżyc... -realizm w odbiorze otoczenia. To znaczy film, prawie jak dokumentalny, pokazywał świat wokół z punktu widzenia astronautów. Zamiast szerokich, pięknych kadrów, upstrzonego gwiazdami kosmosu itp. najczęściej dostajemy to, co astronauci widzieli przez iluminatory. Widok powierzchni Księżyca, owszem był pokazany w szerokich ujęciach, ale najważniejszy widok, a więc pierwsze spojrzenie na powierzchnie wyłaniającą się z mroku księżycowej nocy był pokazany z punktu widzenia astronautów. Równie piękny, jak i prawdziwy widok. -zejście na powierzchnię Srebrnego Globu - ufff, na szczęście nadal bez patosu. Nie ma wbicia amerykańskiej flagi, salutowania i ckliwej muzyki. Jest profesjonalizm, meldunki o zejściu, o drabinie. Jest oczekiwanie na podporze lądownika przed tym najważniejszym pierwszym krokiem. -No i sama powierzchni Księżyca... To chyba podobało mi się najbardziej. Z kinowego ekranu Księżyc wydawał mi się mały, czysty, tak jakby sterylny, pusty, samotny, szaro-biało-czarny, całkowicie obcy. Zarówno fascynujący jak i smutny. Niegościnny, dziwny i zimny. Moim zdaniem - bardzo dobry film. 8/10. Podejrzewam, że po obejrzeniu jeszcze raz, a potem następnych kilka razy ocena może wzrosnąć. Raczej nie zmaleje.
  21. Moim zdaniem obserwacje UFO (w sensie statków pilotowanych przez kosmitów) są w ogromnej mierze kwestią wiary. A dokładnie to chęcią wiary. I serio, znany z serialu "Z archiwum X" cytat "I want to believe" nabiera tutaj sensu. Otóż sądzę, że większość miłośników hipotezy odwiedzania nas przez kosmitów robi wiele, aby się w niej utwierdzić. Sam kiedyś widziałem UFO, które "ufem" się nie okazało. Jakieś 7-8 lat temu. To w nawiązaniu do posta Lokiego. Otóż widziałem jasny obiekt, który zachowywał się zupełnie inaczej niż cokolwiek innego, co widziałem do tej pory. Pamiętam, że przeleciało przez Oriona. Było jasne, prawie tak, jak ISS, ale wykonało lot "zygzakiem". Szybko się pojawiło, skoczyło w jedną, w drugą stronę, w trzecią, po czym osłabło i zniknęło. Postanowiłem znaleźć odpowiedź. Gdybym żył w idei "I want to believe", to już nie szukałbym odpowiedzi, tylko od 7-8 lat opowiadał znajomym, jak to podczas obserwacji nieba widziałem UFO - szybko poruszający się obiekt, który leciał zygzakiem, niesamowicie szybko, inaczej niż jakikolwiek ziemski statek latający. Odpowiedź przyszła kilka dni później. To był Orionid (meteor z roju Orionidów). Na jednym z zagranicznych for, nie pamiętam, ale było niemieckie, obserwatorzy widzieli ten sam obiekt. Wyjaśnieniem był meteor odbijający się zygzakiem w atmosferze. Kilka osób tłumaczyło, że to rzadkie zjawisko, ale meteoroid o mocno nieregularnym, czy wydłużonym kształcie może się tak zachować. No i okazało się, że nie ja jedyny widywałem takie "zygzakujące" meteory. http://adsabs.harvard.edu/full/1924PA.....32Q.447. I niektórzy obserwatorzy wiążą to zjawisko z UFO: http://www.credulous-or-credible.com/zigzagmeteor/
  22. Orientujecie się może, czy istnieje wtyczka do Chrome lub Firefox do wyszukiwania duplikatów? Załóżmy, że mam na stronie tysiące numerów. Niektóre mogą się powtarzać. Chciałbym takie duble wyszukiwać automatycznie.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  11 więcej
    2. szuu

      szuu

      @Sebo_b o, tej opcji nie znałem, dzięki! :D

    3. wimmer

      wimmer

      Dziękuję Wam, propozycji co nie miara. Szkoda, że nie ma wtyczki jednak - to raz. Tak, wiem, że w Excelu jest opcja szukania duplikatów, ale własnie chciałbym sobie odjąć roboty a nie dodać z kopiowaniem jakichś 2000 stron do Excela :D - to dwa.
      Spróbuję konsoli JS w przeglądarce, ta opcja wygląda na najszybszą.

    4. Sebo_b

      Sebo_b

      Rozumiem, że to powtarzająca się potrzeba, więc automatyzacja jest pożądana.

       

      Jest wtyczka do browsera (TemperMonkey), która pozwala zdefiniować akcje w JavaScript wywoływaną np. z menu. Jeśli Ci ten kod zadziała - można dodać kilka linii i zrobić z tego akcję + okienko które pokaże rezultaty. 

       

      PS: jeśli to publicznie dostępna strona / dane - pokaż jak wygląda, postaram się coś zrobić dla Ciebie.

  23. Oczywiście! Śledź ten wątek. Część z nas zazwyczaj preferuje weekend, ale jak widać koledzy lubią i w tygodniu wyskoczyć na obserwy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.