Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Ale ja piszę tu wszedzie o czymś zupełnie innym. Wszystkie praktycznie kobiety rodzą (w przyszłości) przez cesarki. Nie zachodzą zatem żadne komplikacje a zatem i nie są podejmowane żadne powyższego typu decyzje bo nie muszą.

Pozdrawiam

 

Jeśli masz pewność, że w przyszłości wszystkie kobiety będą rodzić przez cesarskie cięcie, bo tak sobie wymyśliłeś, to ja nie mam pola do dyskusji. Po raz kolejny. Podejrzewam, że inni też.

 

Jeśli tego typu wątki mają służyć temu celowi: Wymyślasz teorię, choćby najbardziej absurdalną, po to by bronić ją całkowicie absurdalnymi sposobami - uznając za pewnik, że coś za milion lat będzie tak, a nie inaczej, i tym samym zamykając opcje dyskusji innym forumowiczom, to najpewniej niedługo będziesz dyskutował sam ze sobą.

 

Odpowiadając na powyższy cytat: Jeśli w przyszłości wszystkie kobiety rodzą przez "cesarki" to temat nieprzystosowanej miednicy nie istnieje, bo szerokość miednicy nie będzie miała znaczenia przy porodzie, tak jak np. kolor oczu rodzącej. Wykreśl zatem "nieprzystosowaną miednicę" ze swoich "dowodów" z postu nr. 35.

Sam sobie stwarzasz paradoksy.

 

Jak tu dyskutować?

Edytowane przez wimmer
  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, to Ty pociągnąłeś ten temat.

Ja tylko napisałem, że istnieje analogia. Na Marsie politycy mogą uznać, ze lepiej mieć społeczeństwo przystosowane do nieco mniejszego ciśnienia (łatwiejszego do realizacji w ich naturze - nie zawsze będzie kasa na super budynki) niż jedna atmosfera podobnie jak jacyś inni politycy (władni w zakresie medycyny) mogą uznać, że nie należy bezrefleksyjnie pozwalać wszystkim kobietom na cesarki nawet jeśli kobiety dojdą do wniosku, że taki poród jest bardziej komfortowy i będą nań nalegały. Bo kiedyś z różnych przyczyn (np katastrofa po impkacie) szpitale mogą przestać funkcjonować i będzie problem. Z Twojej analizy analogii zrobiła się dyskusja i tyle.

Pozdrawiam

p.s.

A to, że kobiety mogą uznawać kiedyś cesarki za bardziej komfortowe rozwiazanie to nie jest jakaś abstrakcja tylko jedna z możliwych wersji rozwoju sytuacji. Example masz zresztą w poprzednim moim poście.

Edytowane przez ekolog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, to Ty pociągnąłeś ten temat.

Ja tylko napisałem, że istnieje analogia.

[...]

 

Nie. Napisałeś, że to dowód na poparcie Twojej teorii.

Ja poddałem to pod wątpliwość.

Poniżej Twoja wypowiedź:

 

Najpierw zredukują na 95% potem na 90% itd :)

 

Oni moga to zrobić całkiem świadomie.

 

Dowód:

Obecne wielu ginekologów odmawia "łatwej" zgody na cesarki. Na porodówkach ten zabieg jest wykonywany w razie najwyższej konieczności.

Ci ginekolodzy tłumaczą się tak.

Nie możemy wszystkich porodów odbierać cesarkami bo ewolucja przeoczy kobiety o źle rozwiniętych miednicach i za setki tysięcy lat w razie jakiegoś cywilizacyjnego kataklizmu i powrotu ludzi do natury kobiety nie będa w stanie rodzić poza szpitalami (które znikną po impakcie).

 

 

 

p.s.

A to, że kobiety mogą uznawać kiedyś cesarki za bardziej komfortowe rozwiazanie to nie jest jakaś abstrakcja tylko jedna z możliwych wersji rozwoju sytuacji. Example masz zresztą w poprzednim moim poście.

 

To z kolei napisałem ja:

 

Obecnie większość "cesarek na życzenie" wynika ze stanu psychicznego kobiety. Często kobiety boja się po prostu bólu i porodu

 

A Ty próbowałeś wysnuć z tego teorię przyszłej ewolucji człowieka. W poście #46 i #48

 

To do niczego nie prowadzi, serio.

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To był dowód tylko na to, że są ludzie którzy świadomie mogą rozważać odmówienie czegoś aktualnej populacji, która chce mieć jakiś "komfort".

Na Marsie mogą odmówić utrzymywania dokładnie jednej atmosfery (patrzac perspektywicznie na koszty budownictwa) tak samo jak w służbie zdrowia mogą odmówić cesarek na życzenie (ptrząc perspektywicznie na potencjalną awarię szpitali). Dowód przez analogię :)

 

Ja nie wysnuwałem wniosku z tego dlaczego obecne kobiety chcą mieć cesarki (ale dobrze wiedzieć) tylko z wypowiedzi jakiegoś naukowca-medyka o ewolucyjnym kontekście ewentulanie nagminnych cesarek.

 

Wracając do tematu wprost.

 

Budynki na Marsie będą połączone tunelami. Dlatego jest dość sensowne rozumowanie, że lepiej mieć całą infrastrukturę pod nieco mniejszym ciśnieniem bo to "ujmuje" wszelkie konserwacje i rozbudowę, nawet w ekonomicznie gorszych czasach lub po poważnej awarii w kilku miejscach.

Inaczej pisząc: Decyzja o ciśnieniu to bedzie zapewne decyzja polityczna, perspektywiczna, a nie doraźna przy budowie jednego budynku, szklarni itp. I prędej czy później ktoś może wpaść na pomysł obniżania tego ciśnienia (to nie abstrakcja z kapelusza wzięta tylko całkiem możliwa wersja zdarzeń)

 

Pozdrawiam

Edytowane przez ekolog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wiesz, za miliardy lat nasze dzieci będą leżały na takich miękkich wygodnych płaszczyznach, w takich ogromnych przestronnych pomieszczeniach zlokalizowanych w takich dużych sześciennych konstrukcjach, a pizzę to będą zamawiały przez telefon!

- Aleś wymyśliła! Zbierajmy się, bo nas ameba pożre!

  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Lekarze odmawiają, a NFZ naciska, żeby robili "cesarki", bo nie finansuje znieczulenia, a przy takim zabiegu znieczulenie jest oczywiście konieczne.

 

Lekarze odmawiają także i znieczulenia przy normalnym porodzie bo podpisali jakiś debilizm rodem ze średniowiecza.

Na szczęście są kraje gdzie zabobony sa juz przeszłością.

OT ale nie mogłem się powstrzymać.

 

Andrzej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem z cesarkami polega na tym, że zwleka się czasem za długo i zbyt późna interwencja może zaowocowac niedotleniem dziecka i jego gorszymi perspektywami na życie i posiadanie potomstwa.

I dokładnie tak by to mogło wyglądać na Marsie.

Example:

Decydenci obniżają ciśnienie o 10%. Jest trochę kobiet które na skutek tej zmiany przeżyje spóźnioną cesarkę i nie zostawi tyle wnuków (patrz wyżej czemu) co konkurentki.

Dzietność na Marsie spadnie np. z 2.5 do 2.1. Po stu tysicach lat "wygrają" ewolucyjnie kobiety bezproblemowo rodzące w atmosfrze 90% (także dlatego że akurat ich dzieci/embriony są nieco odporniejsze na pewnien niedosyt tlenu). Dzietność wzrośnie do 2.5.

I wtedy znowu jakiś polityk może przeprowadzić obniżkę ciśnienia. W tym sensie ludzie na Marsie mogą niezwykle powoli ale jednak dostosowywać się do niższego tam ciśnienia.

Ma to tę zaletę, że ułatwi budowanie rakiet którymi i tak trzeba będzie w końcu gdzieś przeskoczyć. Mniejsze wymagania odnośnie ciśnienia w części mieszkalnej.

 

Pozdrawiam

 

 

Edytowane przez ekolog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dowód:

Obecne wielu ginekologów odmawia "łatwej" zgody na cesarki. Na porodówkach ten zabieg jest wykonywany w razie najwyższej konieczności.

Ci ginekolodzy tłumaczą się tak.

Nie możemy wszystkich porodów odbierać cesarkami bo ewolucja przeoczy kobiety o źle rozwiniętych miednicach i za setki tysięcy lat w razie jakiegoś cywilizacyjnego kataklizmu i powrotu ludzi do natury kobiety nie będa w stanie rodzić poza szpitalami (które znikną po impakcie).

 

Ależ to nielogiczny kawałek tekstu. Jeżeli wykonują zabieg w razie wyższej konieczności, tzn. że ratują te dzieci, które normalnie by się nie urodziły. Jeżeli będą robić cesarkę każdemu i jeżeli będą odratowywać te zagrożone, to wtedy właśnie igrają z ewolucją. Jeżeli nie chcemy na nią wpływać, to nie powinniśmy ratować ciąż zagrożonych, tylko uprawiać cesarkę na tych zdrowych. Ewolucja, żeby mogła zadziałać, musi uprzywilejować jakieś cechy, a więc te gorsze zabić. Nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewolucja, żeby mogła zadziałać, musi uprzywilejować jakieś cechy, a więc te gorsze zabić. Nie?

 

tak i nie.

 

istoty świadome (w odróżnieniu od zwierząt) mogą też "dla dobra ludzkości" postanowić się nie rozmnażać wiedząc że ich geny są kiepskie. ewentualnie może to w ich imieniu postanowić państwo (przymusowa sterylizacja).

efekt ewolucyjny taki sam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli będą robić cesarkę każdemu i jeżeli będą odratowywać te zagrożone, to wtedy właśnie igrają z ewolucją.

 

Moim zdaniem dokładnie o to chodzi (tym naukowcom) i ja się z tym zdaniem zgadzam. Też postulowałbym unikanie cesarek jako normy porodowej.

Jak to opisałem w poprzednim poście rzeczywistość nie jest czarno-biała. Co do zdolności do porodu kobiet i odporności ich embrionów istnieje całe spektrum przypadków.

Dlatego z wykonaniem cesarki czasem sie nie zdązy i to w istocie działa jak okrutna dla konkretnej kobiety ale ewolucyjnie korzystna dla gatunku sytuacja.

 

Nadal nikt nie odniósł się do mojego przypuszczenia, że mało jest prawdopodobne, żeby gatunek cywilizowany (nawet bardzo zaawansowany) wcale nie ewoluował ku parametrom planety na którą się przesiadł.

Wydaje mi się, że nikt nie chodzi z uporem "pod górkę". ;)

Ta kwestia dotyczy nie tylko Marsa lecz i dalszych skoków, które nas czekają.

 

Prosty przykład. Na innej planecie mamy w atmsferze jakiś gaz który obecnie uważamy za trujący. Wstepnie będzie bezpardonowo odfiltrowywany. Ale z czasem (w różnych sytuacjach) drobne ilości pewnie zaczną przenikać w obszar mieszkalny. I jedni ludzie zniosą to lepiej inni gorzej. Nie, że zaraz umrą tylko gorzej będą funkcjonować i dlatego zostawią mniej potomstwa. Ewolucja po tysiącach lat wpromuje tych trochę odporniejszych.

 

Pozdrawiam

Edytowane przez ekolog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Andrzeju, już nie przesadzaj aż tak. ;):):P

 

O impakcie napisałem w nawiasie.

Naukowiec który pisał o wadach sytuacji gdyby wszyscy ludzie non stop rodzili się przez cesarskie cęcia (a jak widzisz Adam Jesion też widzi te wady - nie tylko ja)

nie precyzował co może spowodować w przyszłosci awarię szpitali (ja dałem przykład impaktu ale może być co innego - sam sobie wybierz).

 

Obrazek Szuu sugerujący, że macice staną się niepotrzebne nie jest dowodem naukowym, który pozwalałby Ci, Andrzeju, wyśmiewać przypuszczenie, że na Marsie kobiety jako matki rodzące swoje dzieci mogą być czymś normalnym.

Choćby pod swoim obrazkiem Szuu zebrał miliard lajków (o mały włos sam mu nie dałem za niezły humor) :D

 

Tak przy okazji.

 

Misja kolonizacyjna astronutyczna do innengo układu będzie trudna (energetycznie) i ogromu rzeczy nie weźmie.

Poważnie myślisz, że poleci wraz z nią cały szpital z embrionownią (z obrazka Szuu) z całym tego zapleczem, a nie, po prostu, kobieta, która (lub jej córka - w razie wyprawy wielopokoloniowej) tam urodzi następców?

 

Pozdrawiam

p.s.

Co do emocjonalnej kwestii, która poruszyleś to zgadzam się z Tobą.

Też w mojej dalszej rodzinie była sytuacja, że ginekolodzy w jakimś szpitalu nieludzko uparcie (zdaniem mojej dalekiej kuzynki i jej męża) odmawiali cesarki.

Edytowane przez ekolog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misja kolonizacyjna astronutyczna do innengo układu będzie trudna (energetycznie) i ogromu rzeczy nie weźmie.

Poważnie myślisz, że poleci wraz z nią cały szpital z embrionownią

 

ty ciągle bierzesz pod uwagę przyszłość niewiele dalszą niż następny wtorek...

 

prawdziwa misja kolonizacyjna większości rzeczy nie musi brać, bo mogą zostać wytworzone na miejscu, z lokalnych materiałów. gdyby nie mogły być tam wytworzone to znaczy że to nie jest właściwe miejsce na kolonię.

na miejscu mogą też być wytworzeni ludzie (jeżeli już tak się upieramy że z powodów sentymentalnych zostajemy w obecnych ramach biologicznych). zapis genetyczny w postaci informacji podróżuje przez kosmos łatwiej i szybciej niż organizmy białkowe.

 

a co jest łatwiejsze - wysłać załogowy statek kolonizacyjny do innego układu czy opanować wyżej opisane technologie, dzięki którym załogowe statki kolonizacyjne nie mają sensu?

 

tu podpowiedzią może być fakt, że załogowych statków międzyukładowych jeszcze w naturze nie zaobserwowaliśmy natomiast biotechnologia działa w każdej komórce i nieźle sobie radzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy dobrze rozumiem, że bezzałogowy statek z robotami ląduje tam, buduje "laboratorium", układa DNA, mitochondrialnyDNA, organnelle, i inne struktury wymagane w komórce jak tuż po zapłodnieniu i wsadza to do inkubatora. I rośnie sobie człowieczek. Adam. Potem uczy go żyć itd.W miedzyczasie rośnie też Ewa itd.

Wersja alternatywna (że buduje od razu dorosłego człowieka jest bez sensu bo chyba udowodniłem ci to kiedyś że zanim mózg zbuduje się warstwa po warstwie to czasteczki zaregują nieprzewidywalnie).

No ale jeden statek trzeba wysłać a promieniowania są nieuniknione - trzeba mocno powielać (nadmiarowo) informacje bo się poniszczy, że już nie wspomnę o maszynach (dziurki).

Niemniej upewniam się, nie odrzucam z mety tej wizji :)

Choć to "laboratorium" wydaje mi się wymagać dużego pakietu rzeczy zabranego z Ziemi/Marsa takiego bardzo bardzo dużego (narzędzia itp, mimo korzystania też z lokalnych materiałów) ;):P

 

Ludzie mają swoje wady ale chyba lepiej naprawiają dziurki po uszkodzeniach promieniowaniem niż maszyny.

 

Pozdrawiam

p.s.

I wiesz ze ten inkubator to nie takie sobie akwarium tylko musi zasumulować środowisko jak w mamusi.

A myślisz że łatwo jest zbudować całą komórkę ludzką? :naughty:

Edytowane przez ekolog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

tak i nie.

 

istoty świadome (w odróżnieniu od zwierząt) mogą też "dla dobra ludzkości" postanowić się nie rozmnażać wiedząc że ich geny są kiepskie. ewentualnie może to w ich imieniu postanowić państwo (przymusowa sterylizacja).

efekt ewolucyjny taki sam.

Problem tylko w tym, że jak pokazuje historia ewolucji, nie bardzo da się przewidzieć, co może być istotne za np. milion lat. Trudno mi sobie wyobrazić taką świadomą ewolucję ;) W tym właśnie rzecz, że ona musi być czystym chaosem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja raczej zakładam, że przełom w temacie nastąpi dopiero, kiedy na scenę wejdzie samoreplikująca się nanotechnologia (w sumie, to biologia jest właśnie taką technologią). Nanoboty będą potrzebować atomów węgla, reszta będą w stanie już samodzielnie "ukleić". Co oznacza, że wystarczy wysłać kilka takich nonobotów, a one potem się zreplikują do bilionów sztuk tworząc przez to jakieś struktury (narzędzie, maszynę, bazę, całe miasto - cokolwiek) - z bardzo podstawowych surowców.

  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale co dalej?

Te sztuczne bakterie czy mrówki stworzą tam śliczne mrowiska, niechby nawet z pokojami o gabarytach dowolnie dużych (w sam raz dla ludzi), ale ...

nowego człowieka nie zbudują (zwłaszcza dorosłego - to za trudne jak to pokazałem Szuu wyżej).

Adam i Ewa musi dolecieć? Czy czegoś nie dostrzegam?

 

Mnie martwi promieniowane jakie działa podczas długiego (nieuchronnie) lotu. Jak szybki to znowu mocniej promieniuje to co zgarniamy.

 

No może jak się wyśle milion nano-robocików to jakiś przeżyje w dobrym stanie, albo da sie opracować lecące też z nimi mini-szpitaliki naprawiające je prawie u celu na bazie (wielokrotnie zabezpieczonych) danych o prawidłowej ich budowie.

 

W sumie to ISS i wyprawy austonautyczne na Księżyc pokazały, że astronauci nie umierają zaraz na nowotwory, więc jakieś szanse są (i dla klasycznych wypraw)

 

Pozdrawiam

p.s.

Choć ponoć daleko od Słońca (między gwiazdami) są mocniejsze promieniowania (pewnego rodzaju) - którego w okolicy Ziemi mamy mniej? Ktoś z Was zna sprawę?

p.s.2.

A może po prostu wysyłać masowo proste bakterie (takie normalne - bodjże sinice) czy inne mikroorganizmy zapakowane w ogromne bryły lodu i niech tam sobie poewoluują przy tych czerwonych czy pomarańczowych karałch (tam jest więcej czasu). Na końcu znowu pojawi się coś inteligentnego :) Ale to już nie będzie HOMO :P

Edytowane przez ekolog
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja raczej zakładam, że przełom w temacie nastąpi dopiero, kiedy na scenę wejdzie samoreplikująca się nanotechnologia (w sumie, to biologia jest właśnie taką technologią). Nanoboty będą potrzebować atomów węgla, reszta będą w stanie już samodzielnie "ukleić". Co oznacza, że wystarczy wysłać kilka takich nonobotów, a one potem się zreplikują do bilionów sztuk tworząc przez to jakieś struktury (narzędzie, maszynę, bazę, całe miasto - cokolwiek) - z bardzo podstawowych surowców.

 

Czy będzie w ogóle jakakolwiek różnica? Czy zmodyfikujemy biologiczne, istniejące już komórki, żeby bardziej były "posłuszne", czy raczej stworzymy posłusznego robota, w którego zaimplementujemy biologiczne sztuczki do samoreplikacji? Efekt będzie ten sam, czy ta tożsamość nie daje do myślenia? Przecież jeśli te samoreplikujące się nanoboty będą popełniały losowe błędy podczas replikacji (co jest praktycznie nie do uniknięcia) to one same będą przechodziły ewolucję, która być może doprowadzi je do momentu, kiedy same świadomie utworzą swoje własne samoreplikujące się nanoboty... etc. etc... Czy, i czym będzie się różniło nasze "sztuczne" życie od tego, które teraz nazywamy życiem?

  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ekologu musisz uwolnić swoje myśli od naszych współczesnych dogmatów etycznych, i tym podobnych, i poszybować mocno do przodu a nie tak myśląc pojęciami kobieta itp. bo to już teraz jest mocno przestarzałe takie podchodzenie do ewolucji na bazie doboru naturalnego kobiety i mężczyzny poprzez ocenę cech fizycznych, np zdolność do wychowu młodych - teraz w epoce banków spermy i jajeczek, zapłodnienia pozaustrojowego i implantacji blastuli - taki dobór jest po prostu zabawny, niby są katalogi ale czy pewne? a nawet jak jedna płeć wybiera to ta druga nie ma nic do powiedzenia - i taki wybór nie jest ewolucyjny, do tego praktycznie minimalna śmiertelność porodowa, a współcześnie instytucja surogatki która rodzi masowo dzieci, gdzie tu Darwinowska ewolucja?

 

A zaczynają się już terapie genowe, oraz bardzo szerokie badania prenatalne na poziomie badania genotypu w szerokim spektrum wykrywania chorób genetycznych, jest możliwa eliminacja tych chorób poprzez terapie genowe celowane, ewenutalnie aborcja i próba nr 2, a pewnie jest i będzie za niedługo możliwość pełnego badania na mikro próbkach pozyskanych z blastocysty i ewentualna anihilacja wadliwej blastocysty - o ile już nie jest, bo nie śledzę za dobrze wieści biotechnologicznych, ja się raczej roślinami zajmowałem w tej kwestii. Ale to się wiele nie różni - poza etyką, która jest naleciałością kulturową, i w niektórych krajach już można na poziomie eugenicznym w pewnym sensie projektować potomka (chociażby odpornego na nowotwory danego typu itp.) Tak że nie ma co patrzeć na stare schematy, tylko przypatrywać się najnowszym i wybiegać mocno do przodu, to kwintesencja futurologii.

 

Komurka zwierzęca którą poznaliśmy nie tak dawno - czyli komórka macierzysta - obecna w stanie wolno pływającym w krwiobiegu, jak i właśnie w stadium embrionu, jest dość specyficzna, to bazowy zbiór białek nie określony jeszcze bez specjalistycznych organelli, jak wsadzisz do jej jądra komórkowego dany zapis (DNA) który jest nic więcej jak chemicznym zapisem danych - (komponowanie białka, taka partytura) - wtedy ta komórka samoistnie przetwarza się w daną komórkę organów wewnętrznych.

 

Już teraz jest możliwe budowanie organów z tak spreparowanych komórek macierzystych na szkielecie fizycznym zbudowanym na drukarce 3D z rozpuszczalnych polimerów syntetycznych (fuzja biologicznej komórki i sztucznego tworzywa) i te organy działają, bez problemu bez udziału centralnego układu nerwowego, jesteśmy w stanie podtrzymywać je przy życiu miesiącami przed przeszczepem, podłączając je do sztucznego krążenia i całkiem syntetycznego urządzenia, zwanego płucosercem (natlenia krew i pompuje) krew też jest obecnie w stanie przygotowania do masowego użytku - syntetyczna w 100%, a była i wcześniej na użytek armii, no i lekarze sportowców stosowali taki specyfik, by zwiększyć możliwości sportowców.

 

Do wstrzelenia takiego zmienionego DNA można wykorzystać urządzenia techniczne, tak zwane działka genowe, albo wykorzystując jako wektor wirusy - one w procesie replikacji siadają na komórkach i wstrzykują swoje DNA (tutaj jest to DNA podmienione) zastępując DNA komórki. Wirusy są bardzo odporne na transport kosmiczny - mają osłonkę glikoproteinową i są takim dziwadłem, nie są ani rośliną ani zwierzęciem, są kosmitą - czasami tak się śmieje z wirusów, potrafią przetrwać na orbicie, i po powrocie do znośnych warunków bez problemu się replikować.

 

Jeśli chodzi o rozwój blastocyst w kosmosie i w innych warunkach, one są bardzo odporne, np po nacięciu albo nakłuciu, czy uszczknięciu kawałka, dalej się dzielą i dochodzą do właściwego stanu, same się leczą, np operacje laparoskopowe na płodach są o tyle ciekawe że nie wymagają zaszywania niczego ani nic takiego, tkanki same się zasklepiają - nie ma blizn. Tak ze pewnie przy dziwacznych warunkach mogą się same nagiąć do warunków.

 

A nano technologia - to się na tym nie bardzo znam, ale to zdecydowanie drobniejsza skala niż myślisz ekologu - to nie żadne robociki - to struktury budowane na bazie atomów, a nie części mechanicznych, bardzo bardzo małe, i raczej nie potrzebowały by szpitala, po prostu przebudowały by się, wywaliły zepsuty element i zastąpiły nowym.

 

Ostatnio mi się śnił mocny koszmar, w sumie to nie wiem, w przyszłości to może być norma ale na nasze standardy takie coś mocno rusza, śniła mi się jakaś baza do której wlazłem nielegalnie, i buszowałem szybko by mnie nie wywaliła ochrona, i tam były dwa bardzo ważne czujniki bazy - działały w symbiozie, stwierdziłem że muszę to sprawdzić, rozebrałem obudowę, a tam dwa świadome byty biologiczne wybebeszone z zbędnych dla ich funkcji elementów, podłączone do sztucznego zasilania w nutrienty, sobie pracowały taki kisiel design, i to chyba był sapiens, ale na innym etapie zupełnie niż teraz sobie to uświadamiamy, innych istot nie było, a ochrony nie widziałem, a może ochrona też była podobna - cały dzień mi te obrazy po głowie chodziły.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

istoty świadome (w odróżnieniu od zwierząt) mogą też "dla dobra ludzkości" postanowić się nie rozmnażać wiedząc że ich geny są kiepskie. ewentualnie może to w ich imieniu postanowić państwo (przymusowa sterylizacja).

efekt ewolucyjny taki sam.

Problem tylko w tym, że jak pokazuje historia ewolucji, nie bardzo da się przewidzieć, co może być istotne za np. milion lat. Trudno mi sobie wyobrazić taką świadomą ewolucję ;) W tym właśnie rzecz, że ona musi być czystym chaosem.

 

 

to była odpowiedź na inne pytanie - czy skazywanie na śmierć nieprzystosowanych dzieci jest konieczne jeżeli chcemy równocześnie troszczyć się o przyszłość gatunku. jak widać nie, bo można nie dopuszczać do zaistnienia takich dzieci.

 

a to co teraz napisałeś odnosi się w równym stopniu do świadomej jak i naturalnej selekcji. naturalna ewolucja też nie wie co będzie istotne za milion lat.

 

za to jeżeli przejdziemy na wyższy poziom trudności i nie będziemy już tylko dokonywać selekcji przypadkowo powstałych genotypów ale zaczniemy genotypy projektować to zastrzeżenie upada, bo nie ma już znaczenia jak bardzo elastyczne i uniwersalne są obecne geny i czy mają potencjał wyewoluowania czegoś potrzebnego w przyszłości.

bo jeżeli w przyszłość będzie potrzebne coś innego to sobie to coś innego zaprojektujemy.

 

 

"Czy, i czym będzie się różniło nasze "sztuczne" życie od tego, które teraz nazywamy życiem?"

 

W istocie - niczym.

 

jeżeli skopiujemy sposób działania to nic dziwnego że wyjdzie to co skopiowaliśmy.

ale ciekawsza byłaby odpowiedź wskazująca gdzie mogą być różnice.

na przykład znając nieprzewidywalne skutki ewolucji biologicznej może z góry zaprojektujemy "technobiosferę" w taki sposób żeby wykluczyć niekontrolowaną reprodukcję i nieautoryzowane modyfikacje genów?

 

w naturze każdy gatunek jaki znamy musiał powstać z innego a więc ten inny rozmnażał sie w sposób dopuszczający niedokładności. niedokładność jest obowiązkowa, nie dlatego że fizycznie nie da się przekazać idealnej kopii informacji. bez niedokładności stoimy w miejscu, nieszczęsny perfekcyjny gatunek w końcu ginie, nie mogąc dostosować się do zmieniających się warunków.

 

ale w życiu sztucznym to nie obowiązuje. gatunek nie musi powstać z innego gatunku, a organizm nie musi być dzieckiem innego organizmu zdolnego do rozmnażania i dopuszczającego niedokładność. może, ale nie musi. to zasadnicza różnica między życiem naturalnym i sztucznym.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.