Skocz do zawartości

Problem z fizykami (teoretycznymi)


Rekomendowane odpowiedzi

Mam kolege na II roku fizyki i on uwaza, ze czlowiek, ktory znajdzie sie nagle w prozni, po prostu eksploduje. Z tego co ja wyszukiwalem (przez google oczywiscie), to na podstawie doswiadczen do niczego takiego nie dochodzi, a smierc nastepuje dopiero gdzies kolo 2 minuty z braku tlenu. Spotkalem sie natomiast z takimi opisami, ze czlowiek "puchnie" i jego cialo zwieksza objetosc dwukrotnie czy jakos tak, ale osoby ktore to pisaly nie opieraly tego na doswiadczeniach (przynajmniej nie wspominaly o takowych). Bylbym wdzieczny gdyby ktos mogl mi podac dokladny, potwierdzony opis takiego doswiadczenia, badz link do jakiegos dobrego artykulu na ten temat. Z gory dzieki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam kolege na II roku fizyki i on uwaza, ze czlowiek, ktory znajdzie sie nagle w prozni, po prostu eksploduje. Z tego co ja wyszukiwalem (przez google oczywiscie), to na podstawie doswiadczen do niczego takiego nie dochodzi, a smierc nastepuje dopiero gdzies kolo 2 minuty z braku tlenu. Spotkalem sie natomiast z takimi opisami, ze czlowiek "puchnie" i jego cialo zwieksza objetosc dwukrotnie czy jakos tak, ale osoby ktore to pisaly nie opieraly tego na doswiadczeniach (przynajmniej nie wspominaly o takowych). Bylbym wdzieczny gdyby ktos mogl mi podac dokladny, potwierdzony opis takiego doswiadczenia, badz link do jakiegos dobrego artykulu na ten temat. Z gory dzieki :)

 

Niestety, link dawno zaginal w czelusciach mojej windozy, ale moge napisac co zapamietalem z opisu pewnego eksperymentu (a zapamietalem wlasnie ze wzgledu na to, ze sam bylem kompletnie zaskoczony wynikami).

 

Bylo to zwiazane z roznymi "akademickimi" eksperymentami ktore Nasa zlecila jednemu z uniwersytetow w USA, a dot. one srodkow bezpieczenstwa w przyszlej bazie na Lysym. Eksperyment ogolnie polegal na tym, ze miano sprawdzic jakie sa szanse czlowieka na otwartej przestrzeni powieszchni Lysego w przypadku rozdarcia skafandra kosmicznego. Wedle doswiadczen w zaleznosci od rozmiarow rozdarcia czlowiek mial rozne "czasy zycia" ale dla 2 cm na wysokosci kolana (tam podobno najwieksze ryzyko - potem wzmocniono te czesc kombinezonu) mial ponad 6 minut do utraty przytomnosci. Potem zrobiono drugi test wsadzili jakiegos zwierzaka do sztucznej sluzy i "implozywnie" (nie bardzo zakumalem o co chodzilo - bariera jezykowa) usuwano z tej sluzy atmosfere (oczywiscie trzeba brac poprawke, ze proznia laboratoryjna nie rowna kosmicznej) psiak (tak to byl chyba jakis pies) byl "ubrany" w pseudo-kombinezon zakrywajacy cale cialo z wyjatkiem pyska. Ubior psiaka mial podobno parametry skafandra kosmicznego dla czlowieka. Okazalo sie, ze biedny zwierz biegal ponad minute przerazony po sluzie zanim nie stracil swiadomosci. Podniosl sie po tym jak go wywrocilo po usunieciu powietrza i ganiamal po pomieszczeniu szukajac wyjscia. Po eksperymencie psiaka odratowali. "Jedynym" sladem po przejsciach byla utrata wzroku przez psa.

 

Dla prawdziwej prozni musisz jeszcze dodac dzialanie ekstremalnie niskiej temperatury, choc mimo ze nie jestem lekazem to wydaje mi sie ze nawet po 2-3 minutach w temp. bliskiej zera absolutnego nabawisz sie co najwyzej powierzchniowych odmrozen (w prozni nie ma nosnika ktory moglby odbierac cieplo z twojego ciala). To samo dotyczy cisnienia. Zanim choroba kesonowa zniszczy twoje pech. plucne musi minac troche czasu. Ten wlasnie czas to twoj kredyt zycia. Oczywiscie po takim numerze chyba by jednak nie obylo sie bez komory cisnieniowej ale tu musi sie wypowiedziec lekarz. Wyglada na to, ze najwiekszym problemem sa oczy (dlaczego to juz chyba oczywiste). Nie wiem tez jak bardzo pomaga zalozony skafander. W sumie to bardzo wytrzymala i elastyczna druga skora. To on glownie pracuje nad utrzymaniem twojego organizmu w jednym kawalku (cisnienie plynow ustrojowych vs proznia na zewnatrz).

 

W podsumowaniu bylo cos o tym, gdzie wzmocnic skafandry i o tym, ze jak musisz "przebiec" bez chelmu pomiedzy dwiema sluzami to na bezdechu (cisnienie).

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O Boże, Kauczuk, ale makabryczny problem sobie znalazłeś! :blink::icon_wink:

Też nie wydaje mi się, żeby człowiek miał wybuchnąć w próżni, chociaż można się tu posłuzyć pewną analogią. Podczas szybkiego obniżania ciśnienia następuje rozprężanie gazów wewnętrznych. Kiedyś czytałem książkę napisaną przez komandosa SASu, w której opisywał skoki spadochronowe z wys. 8,000m. Ładownia samolotu transportowego nie była hermetyzowana, więc nastąpiło szybkie obniżenie ciśnienia z ok, 1,000hPa do, powiedzmy, 400hPa w czasie ok. 1 godziny. Skutek tego był taki, że wszyscy okrutnie pierdzieli :rolleyes: Mogę się domyślać, że gdyby nagle umieścić człowieka w próżni, gwałtowne rozprężenie gazów spowodowałoby obrażenia organów wewnętrznych, zapewne smiertelne. Do tego doszłoby momentalne odparowanie cieczy z nosa, jamy ustnej, płuc i skóry. W krótkim czasie człowiek spóchłby i wysechł na wiór, chociaż bezpośrednią przyczynę śmierci pewnie trudno byłoby ustalić, oprócz oczywistego faktu umieszczenia gościa w próżni :rolleyes: To są tylko moje dywagacje, mam nadzieję, że nikt nie robił nigdy podobnych doświadczeń :blink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja sądzę że człowiek wystrzelony w próżnie po prostu by wybuchł po tym jak zagotowały by mu się płyny ustrojowe i krew w żyłach. Chyba wiesz dlaczego ? Być może przy powolnym spadku cisnienia wrzące płyny w organiźmie zdołały by wyparować bez eksplozji i została by sucha powłoka z wybałuszonymi gałami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja sądzę że człowiek wystrzelony w próżnie po prostu by wybuchł po tym jak zagotowały by mu się płyny ustrojowe i krew w żyłach. Chyba wiesz dlaczego ? Być może przy powolnym spadku cisnienia wrzące płyny w organiźmie zdołały by wyparować bez eksplozji i została by sucha powłoka z wybałuszonymi gałami.

W próżni nastepuje gwałtowne odparowanie (a następnie skrystalizowanie) cieczy, jednak pod warunkiem, że ta ciecz jest nastawiona na bezpośrednie działanie próżni. W przypadku człowieka między płynami ustrojowymi i próżnią występuje wyraźna granica, czyli skóra, która uniemożliwia szybkie odparowanie. Myślę, że zanim znacząca część płynów zdołałaby odparować przez skórę, wszystko zdążyłoby zamarznąć na kość w kosmicznym mrozie, mielibyśmy więc suchy, zamarznięty balonik. Tak mi się wydaje :Salut:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakby człowiek był z niesprężystej galarety to pewnie eksplodował by .

Skóra ,ciało nie dopusci od razu do cisnienia 0 w całej objętości organizmu . Oczy najszybciej ucierpią tak jak u nieszczęsnego psa .

W czasie wojny Niemcy i pewnie Japończycy robili podobne eksperymenty . Amerykanie przejęli tych "naukowców" i pewnie dobrze wiedzą co i jak .

Pogląd ,że człowiek eksploduje wziął się z filmów .

II rok fizyki to szkoła średnia z małymi dodatkami . Co najmniej 3/4 magistrów fizyki to powielacze wiedzy wyuczonej .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

II rok fizyki to  szkoła średnia z małymi dodatkami . Co najmniej 3/4 magistrów fizyki to powielacze wiedzy wyuczonej .

1. rok fizyki owszem, ale na drugim zaczyna się już ostra jazda, która trwa do samego trudnego końca. Studia na fizyce, zwłaszcza teoretycznej, są bardzo trudne (nie wiem czy nie najtrudniejsze ze wszystkich) i jeżeli ktoś je kończy to chylę przed nim czoła :Salut:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam kolege na II roku fizyki i on uwaza, ze czlowiek, ktory znajdzie sie nagle w prozni, po prostu eksploduje. Z tego co ja wyszukiwalem (przez google oczywiscie), to na podstawie doswiadczen do niczego takiego nie dochodzi, a smierc nastepuje dopiero gdzies kolo 2 minuty z braku tlenu. Spotkalem sie natomiast z takimi opisami, ze czlowiek "puchnie" i jego cialo zwieksza objetosc dwukrotnie czy jakos tak, ale osoby ktore to pisaly nie opieraly tego na doswiadczeniach (przynajmniej nie wspominaly o takowych). Bylbym wdzieczny gdyby ktos mogl mi podac dokladny, potwierdzony opis takiego doswiadczenia, badz link do jakiegos dobrego artykulu na ten temat. Z gory dzieki :)

 

nic dodać nic ująć...

Edytowane przez alinoe
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

II rok fizyki to  szkoła średnia z małymi dodatkami .

 

Nie. Pod względem matematycznym szkoła średnia nie przygotowuje nawet do zajęć z pierwszego tygodnia studiów fizycznych na pierwszym roku. Moje pierwsze zajęcia wyglądały tak, że wlazł sobie gość i zaczał się beztrosko bawić laplasjanem. Niestety, musiał szybko przerwać, raz, aby wyjaśnić, co to, drugi raz, aby wyjaśnić, w jaki sposób można wykonywać operacje na operatorze.

 

Ta druga przerwa trwała do końca zajęć w tym dniu ;-P

 

Zaś początek drugiego roku fizyki to mechanika kwantowa. Byłbym zobowiązany za linka do jakiegokolwiek programu edukacyjnego dla szkół średnich, w którym znajduje się przestrzeń Hilberta...

 

Co najmniej 3/4 magistrów fizyki to powielacze wiedzy wyuczonej .

 

To źle? To gorzej niż w innych naukach i dziedzinach życia? Spójrzmy na urzędnika (a tych jest gros w naszym społeczeństwie). Czym jest jego wiedza? Historyk - co robi historyk? Czy każdy biolog odkrywa nowe geny i teorię ewolucji, a każdy ekonomista tworzy nowe prawa ekonomiczne? Cały ten "zarzut" wydaje mi się niczym więcej niż zwykłym sloganem.

 

Zaś co do pytania o człowieka w kosmosie... Nie eksploduje. Z odsłoniętych fragmentów powierzchni skóry zostanie odparowana wilgoć, po czym rozpocznie się powolne zamarzanie. Delikwent nieco spuchnie, ale też bez przesady. Pamiętajmy, że różnica ciśnień w kosmosie może wynieść maksymalnie jedną atmosferę. To połowa tego, co jest w oponach samochodowych. Takie ciśnienie z reguły nie wystarcza do rozerwania powierzchni gumowego balonika, a co dopiero mówić o mającej ładnych kilka-kilkanaście milimetrów grubości skórze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam kolege na II roku fizyki i on uwaza, ze czlowiek, ktory znajdzie sie nagle w prozni, po prostu eksploduje. Z tego co ja wyszukiwalem (przez google oczywiscie), to na podstawie doswiadczen do niczego takiego nie dochodzi, a smierc nastepuje dopiero gdzies kolo 2 minuty z braku tlenu. Spotkalem sie natomiast z takimi opisami, ze czlowiek "puchnie" i jego cialo zwieksza objetosc dwukrotnie czy jakos tak, ale osoby ktore to pisaly nie opieraly tego na doswiadczeniach (przynajmniej nie wspominaly o takowych). Bylbym wdzieczny gdyby ktos mogl mi podac dokladny, potwierdzony opis takiego doswiadczenia, badz link do jakiegos dobrego artykulu na ten temat. Z gory dzieki :)

 

 

Problem był chyba rozstrzygnięty na grupie pl.sci.kosmos kiedyś. Przeszukaj archiwum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co wy z tym zamarzaniem ?? Bierzecie pod uwagę tylko ocienione miejsce? Jaka jest temperatura w kosmosie na hmmm "terenie"  nasłonecznionym w odległości Ziemi od Słońca ?

To ciekawe zagadnienie. Trzeba by chyba dokładnie policzyć do jakiej temperatury nagrzewałby się taki wysuszony człowieczek. Trzeba wziąć po uwagę, że na orbicie wokół Ziemi połowę czasu spędzałby w cieniu narażony na kosmiczny mróz, a w czasie, gdy byłby po "słonecznej" stronie Ziemi i tak tylko jego połowa byłaby oświetlona. Więc tak na zdrowy rozum chłodzenie jakby przeważa nad nagrzewaniem. Zresztą, o tym że w kosmosie nawet "w słońcu" może być zimno świadczy fakt, że odpadki płynne usuwane ze statków kosmicznych natychmiast krystalizują i połyskują w słońcu jak miliony iskierek. To znany fakt, który bardzo zadziwiał pierwszych astronautów :Salut:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fantazjujecie.... w wielu miejscach.

 

1. Choroba kesonowa grozi nurkowi, a astronaucie nie. Występuje ona wskutek rozpuszczenia we krwi dużej ilości azotu pod ciśnieniem. Ciśnienie którym oddycha nurek musi być równe ciśnieniu hydrostatycznemu wody, żeby płuca nie zostały zgniecione uniemiożliwiając oddychanie. Wtedy przy szybkim spadku ciśnienia ten azot gwałtownie odparowuje - efekt wrzenia. Jeśli nie mamy NURKA tylko astronautę - ilość rozpuszczonych we krwi gazów jest niewielka (bo ciśnienie mieszanki oddechowej jest niższe od atmosferycznego), choroba kesonowa nie wystąpi. Rozpuszczanie gazów we krwi jest efektem ubocznym, przecież transport tlenu do komórek nie odbywa się przez rozpuszczanie gazów we krwi, tylko poprzez chemiczne wiązanie tlenu z hemoglobiną.

 

2. W próżni nastąpią paskudne zmiany w pęcherzykach płucnych, co najmniej obrzęku płuc możnaby się spodziewać po krótkim czasie. Przecież nastąpi płynów ustrojowych z naczyń włosowatych co będzie stanowiło istotny problem przy ratowaniu.

 

3. Ciśnienie krwi nie spadnie do zera bo przecież ścianki naczyń krwionośnych będą utrzymywać ciśnienie, kurcząc się.

 

4. Zamarzanie ciała nastąpi dosyć powoli, w końcu ponad 70% ciała to woda (zawarta w cytoplazmie) woda ma bardzo duże ciepło właściwe więc szybkość spdania temperatury ciała będzie bardzo mała! Zresztą krew, która krąży, to wydajne "centralne ogrzewanie" a wydzielanie ciepła przez spalanie komórkowe będzie przez jakiś czas termostatować ciało. Zamarzanie nie stanowi zagrożenia dla życia zagrożonego przede wszystkim niedotlenieniem mózgu.

 

5. Utrata przytomności nastąpi wskutek niedotlenienia, ustanie przecież wymiana gazowa w płucach a więc czas utraty przytomności będzie taki jak przy utonięciu.

 

6. Zagrożony będzie wzrok i słuch. Wzrok - siatkówka jest bardzo czuła na niedotlenienie, słuch - mogą popękać błony bębenkowe, nie wiem czy organ Cortiego by wytrzymał próżnię.

 

 

7. Co do FANTAZJI na ten temat - polecam film PAMIĘC ABSOLUTNA :-))))

 

 

 

Co do studiów fizyki - wiele zależy od osoby wykładowcy. Ja miałem na pierwszym roku fizykę ogólną jakby szkolną (stanowiła ona bezpieczny azyl) a z matematyki, algebry, geometrii - SZOK ABSTRAKCYJNY w porównaniu ze szkołą średnią. Ale rok później wykład fizyki ogólnej na I roku miał fizyk - mechanim teoretyczny. Od razu zafundował "pirszorocznym" rachunek różniczkowy i... konwencję sumacyjną Einsteina. Na moim kursie było to dopiero na "elektrodzie" na trzecim roku.

 

 

To od czego zaczął się wątek TO NIE POGLĄDY FIZYKÓW-TEORETYKÓW tylko amatorskie mniemanie studenta fizyki na temat fizjologii człowieka.

Dlaczego FIZYK miałby się znać na FIZJOLOGII a może i ANATOMOPATOLOGII? Mógłby policzyć szybkość przepływu ciepła do próżni albo moment bezwładności zamarzniętego astronauty, traktując ciało jako... bryłę sztywną :)

Edytowane przez cygnus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze szkoły pamiętam coś takiego / ładnie brzmi / rotacja rotacji = gradient dywergencji minus lapiasjan . Pamiętam to chyba jeszcze w notacji nabla . :D

Te trójkąciki znacznie upraszczały liczenie.

I tak to nieistotne jak większość ze szkoły . Może fizyka atomowa z optyką , jadrowa i dla zainteresowanych chyba elektrodynamika coś wnoszą na przyszłość . Statystyczna , teoretyczna nawet już nie pamiętam tylko jednostki się w niej orientuja , reszta to na izus .

Z fizyka na ogół jest lepszy matematyk niż z matematyka . Nie wiem ,kiedy można nazwać kogoś fizykiem . Na pewno nie studenta 3 roku .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze szkoły pamiętam coś takiego / ładnie brzmi / rotacja rotacji = gradient dywergencji minus lapiasjan . Pamiętam to chyba jeszcze w notacji nabla .  :D

Te trójkąciki znacznie upraszczały liczenie.

I tak to nieistotne jak większość ze szkoły . Może fizyka atomowa z optyką , jadrowa i dla zainteresowanych chyba elektrodynamika coś wnoszą na przyszłość . Statystyczna , teoretyczna nawet już nie pamiętam tylko jednostki się w niej orientuja , reszta to na izus .

Z fizyka na ogół jest lepszy matematyk niż z matematyka . Nie wiem ,kiedy można nazwać kogoś fizykiem . Na pewno nie studenta 3 roku .

Wiesz co.... na moim roku większość studentów była z tzw. drugiego naboru!

na I roku odpadała połowa...

 

A fizyk - to podejście do OTOCZENIA a nie cenzus!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam kolege na II roku fizyki i on uwaza, ze czlowiek, ktory znajdzie sie nagle w prozni, po prostu eksploduje. Z tego co ja wyszukiwalem (przez google oczywiscie), to na podstawie doswiadczen do niczego takiego nie dochodzi, a smierc nastepuje dopiero gdzies kolo 2 minuty z braku tlenu. Spotkalem sie natomiast z takimi opisami, ze czlowiek "puchnie" i jego cialo zwieksza objetosc dwukrotnie czy jakos tak, ale osoby ktore to pisaly nie opieraly tego na doswiadczeniach (przynajmniej nie wspominaly o takowych). Bylbym wdzieczny gdyby ktos mogl mi podac dokladny, potwierdzony opis takiego doswiadczenia, badz link do jakiegos dobrego artykulu na ten temat. Z gory dzieki :)

Wpisz w google (w grupach dyskusyjnych, a konkretnie w archiwum pl.sci.kosmos) "próżnia" - zapewnioną masz niecienką lekturke na temat "wyjścia bez skafandra w przestrzeń".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobno jakiś astronauta kiedyś wyszedł w dziurawym kombinezonie. I nawet tego nie zauważył :Boink: co prawda dziurka była malutka i szybko została zatkana przez skórę ale już jesteśmy krok do przodu.

Zasłyszane na pl.sci.kosmos (chyba)

 

Na tej samej grupie też była dyskusja na temat możliwości pobiegania sobie po Marsie bez skafandra (ach.. poczuć ten marsjański wiatr we włosach :szczerbaty: ) wyszło na to, że by sie dało. Co prawda przy pomocy sklomplikowanego sprzętu (specjalny aparat tlenowy, opaski uciskowe żebyśmy sie za bardzo nie napompowali :D ) ale się dało. Nie było to specjalnie zdrowe ale czego to sie nie robi żeby spełnić marzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem na 100% pewien, że człowiek nie wybuchnie w kosmosie. Na Discovery widziałem kiedyś program "Red Space", w którym pokazywali mniej znane(czyli wszystkie nieudane) misje kosmiczne Rosjan. Pamiętam misję, w której komora z kosmonautami rozszczelniła się w trakcie odłączania jakiegoś modułu. Statek był już na trajektorii wlatywania w atmosferę, ale wciąż był w próżnie. Kapsuła opadła na ziemię jak należy ze spadochronami. Kiedy do kabiny przyszła ekipa ratunkowa znaleźli martwych kosmonautów, którzy wogóle nie wyglądali na nieżywych. Próbowali nawet reanimować ich bo słyszeli, że coś jeszcze w żyłach "pyka", ale była to gotująca się krew :blink:

 

P.S.: Ruscy zataili tyle tych misji nieudanych, że strach pomyśleć co jeszcze przydarzyło się setkom anonimowych kosmonautów. Słyszałem nawet, że Gagarin był dopiero pierwszym człowiekiem, który przeżył lot kosmiczny.

 

P.S.S: Co do tej końcówki z próbą reanimacji, wywołaną błędnym wyjaśnieniem "pykania" w żyłach to nie jestem do końca przekonany. Być może to tylko takie ubarwienie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem na 100% pewien, że człowiek nie wybuchnie w kosmosie. Na Discovery widziałem kiedyś program "Red Space", w którym pokazywali mniej znane(czyli wszystkie nieudane) misje kosmiczne Rosjan. Pamiętam misję, w której komora z kosmonautami rozszczelniła się w trakcie odłączania jakiegoś modułu. Statek był już na trajektorii wlatywania w atmosferę, ale wciąż był w próżnie. Kapsuła opadła na ziemię jak należy ze spadochronami. Kiedy do kabiny przyszła ekipa ratunkowa znaleźli martwych kosmonautów, którzy wogóle nie wyglądali na nieżywych. Próbowali nawet reanimować ich bo słyszeli, że coś jeszcze w żyłach "pyka", ale była to gotująca się krew  :blink: 

 

Ooo, to właśnie było dzisiaj na RealityTV w katastrofy, albo podobnie. Ruscy odłączyli się w sojuzie od jakiejś dziadowskiej stacji z niezamkniętym zaworem do wyrównywania ciśnień. Całe powietrze zeszło w 30 sekund, a zamykanie zaworu trwa około 2 minut.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Janusz_P.

Jak chcecie mocnych wrażeń to wsadźcie gościa (doświadczenie teoretyczne oczywiście) do komory barycznej podnosząc ciśnienie do około 10 atmosfer i potrzymajcie go tam z kwadrans, potem zdalnie otwórzcie właz bo z bliska by was mocno pochlapało płynami ustrojomymi i poraniło odłamkami kostnymi z rozerwnego na strzępy gostka :Salut:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

na pl.sci.kosmos cos na ten temat kiedys czytalem, ale mnie to akurat nie wystarczylo, bo tam z tego co pamietam nie byla podana pewna wiedza, tylko bardziej jakies dywagacje, opierajace sie na pewnych faktach, ale w kazdym badz razie mnie to nie usatysfakcjonowalo. Co do studiowania fizyki, to ja mam oczywiscie respect, bo wiem jak trudno jest mojemu koledze i wiem ze byle czego sie nie uczy. Natomiast wg mnie bardzo wazne jest przygotowanie licealne z fizyki, bo ja np. w liceum potrafilem obliczac zadania pewnego typu z oporami (o bardzo prosta sprawe chodzi), natomiast moj kolega z fizyki dopiero po 3 kolokwium mial wyjasnione przez asystenta (i reszta jego grupy) jak takie zadania sie wykonuje <lol>. To bylby pewno chyba taki jedyny przypadek i nie chcialbym oczywiscie negowac poziomu fizyki na studiach. Przyznaje, takze ze fizyk- teoretyk nic nie musialby wiedziec na temat tego jak sie zachowuje cialo ludzkie pod wplywem prozni, ale wkurza mnie jak ktos zaprzecza eksperymentom naukowym, tylko dlatego, ze jemu sie inaczej "wydaje", co opiera tylko i wylacznie na swoich domniemaniach i wyobrazeniach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do studiowania fizyki, to ja mam oczywiscie respect, bo wiem jak trudno jest mojemu koledze i wiem ze byle czego sie nie uczy. Natomiast wg mnie bardzo wazne jest przygotowanie licealne z fizyki, bo ja np. w liceum potrafilem obliczac zadania pewnego typu z oporami (o bardzo prosta sprawe chodzi), natomiast moj kolega z fizyki dopiero po 3 kolokwium mial wyjasnione przez asystenta (i reszta jego grupy) jak takie zadania sie wykonuje <lol>.

Liczenie oczek prądowych z praw Kirchhoffa to prawie bezmyślne rachunki z technikum elektrycznego. Czasem asystenci gnębią tym studentów ale rzadko.

Kiedyś na ćwiczeniach asystent podał zadanie, którego treść praktycznie sprowadzała się do wyprowadzenia wzoru na zamianę połączenia w gwiazdę na połączenie w trójkąt (silnik trójfazowy). Student się zgłosił, poleciał do tablicy i napisał gotowe wzory. A asystent wybałuszył ślepia i pyta:

- SKĄD PAN WIE?

- NO TAK JEST! - mówi student - WIEM ZE SZKOŁY!

- TO NIECH PAN UDOWODNI!

I trzeba to było wyprowadzić z praw Kirchhoffa.

Zdarzały się czasem rachunki na jakichś idiotycznych drabinkach opornikowych ale to było tylko uciążliwe podobnie jak rąbanie polan. Zero inwencji.

Ciekawsze już były zadanka z analizy matematycznej z przyjemnego zbiorku Demidowicza. Np. pochodna z X do potęgi X do potęgi X...

 

Inna anegdotka dot. analizy matematycznej. Oto zadanie:

Jasio ma małą mapkę Polski i twierdzi, że jakkolwiek ją przyłoży do dużej mapy (ściennej) to jeden punkt (miejscowość) na mapie dużej i małej pokryją się.

Udowodnić to.

Powyższe zadanie jest poprostu popularnym sformułowaniem TWIERDZENIA BANACHA O PUNKCIE STAŁYM. Brzmi ono:

Każde odwzorowanie zbliżające (kontrakcja) ma dokładnie jeden punkt stały.

Mieliśmy to twierdzenie na wykładzie i pozostało do udowodnienia na ćwiczeniach. Więc asystent kazał to studentowi udowodnić. Student - widząc że to twierdzenie Banacha wiedział że to prawda, ale nie udowodnił. Dostał minus. Potem drugi - to samo. Trzeciego - nim doszedł do tablicy zapytano czy udowodni - nie. Minus. A kto z całej grupy udowodni? Niech się zgłosi! Nikt się nie zgłosił. Więc wszyscy otrzymują minusy.

I tyle było o twierdzeniu Banacha. Pozostało NIEUDOWODNIONE :)

Dostaliśmy minusy za to, że nie byliśmy tak mądrzy jak Stefan Banach.

 

Z drugiej strony - miłe jest to twierdzenie, zauważcie że jest podstawą w ogóle używania map! Zawsze można mapę zorientować w terenie, czyli wskazać punkt na mapie wskazujący miejsce w którym się znajdujemy!

Każdy, kto spogląda na plan miasta, korzysta z twierdzenia Banacha o punkcie stałym, wcale tego nie będąc świadomym, podobnie jak pan Jourdain z "Mieszczanin szlachcicem" Moliera, który nie wiedział, że mówił prozą!

~

 

Sorry za ględzenie, zebrało mi się na wspominki :notworthy:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak chcecie mocnych wrażeń to wsadźcie gościa (doświadczenie teoretyczne oczywiście) do komory barycznej podnosząc ciśnienie do około 10 atmosfer i potrzymajcie go tam z kwadrans, potem zdalnie otwórzcie właz bo z bliska by was mocno pochlapało płynami ustrojomymi i poraniło odłamkami kostnymi z rozerwnego na strzępy gostka :Salut:

Co Ty pleciesz?

Dostałby poprostu choroby kesonowej.

10 atmosfer to sto metrów zanurzenia nurka w wodzie. Wynurza się i żyje, tylko że jak nie masz pod ręką komory dekompresyjnej to musiałby się wynurzać ze trzy doby, z przystankami dekompresyjnymi, inaczej dostałby ciężkich kontuzji włącznie ze ślepotą, prawdopodobnie nawet nie przeżyłby, ale bez żadnych sensacji rodem z Pamięci absurdalnej... sorry, absolutnej.

Edytowane przez cygnus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wiem jak wy wszyscy pamiętacie takie szczegóły ze studiów. Ja skończyłem swoje ledwie 7 lat temu a czasem łapię się na tym, że muszę długo mysleć zanim przypomnę sobie nazwę jakiegoś przedmiotu! Ostatnio coś opowiadałem siotrze, jakąś historyjkę ze studiów i nagle się zaciąłem, i myślę myślę, Boże jak ten przedmiot się nazywał? Aha! Fizyka statystyczna! Ale chyba z 15 minut miałem zagwozdkę. A co to jest laplasjan to ja naprawdę już nie mam pojęcia, oprócz tego, że taki śmieszny trójkącik. Niestety, gdy wiedzy nie używa się na codzień, to ulatnia się ona w zastraszającym tempie :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.