Skocz do zawartości

Dowcipy


Rekomendowane odpowiedzi

Barman dał ogłoszenie "szukamy bramkarza". Następnego dnia zgłosił się mały, chudy gostek, podchodzi do barmana i mówi:

- ja w sprawie pracy. Nazywam się Krzyś

 

Barman rzucił okiem, ironicznie się uśmiechnął i nie przerywając wycierania szklanek rzekł:

-Wypie%^&laj.

 

Na to Krzyś zakasał rękawy i zaczął od klientów przy drzwiach....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słyszałem że wkładanie sobie żarówek do gęby było zabawą studentów na AGH w Krakowie :Boink:

I tylko lekarze zużywali mase Pawulony do zwiodczania mieśni żuwaczki aby biedni studenci mogli jeść :D

Ale kto wie czy kłamstwo czy prawda jest B)

 

Pewnie komuś kiedyśtam sztuka się udała... kuzyn stomatolog, gdy kiedyś dyskutowaliśmy o tym przypadku, powiedział, że to całkiem możliwe, że mięśnie związane z rzuchwą po silnym rozciągnięciu dostają przykurczu i trzeba je rozluźnić ( zamykając usta ) aby takie samo rozwarcie gęby uzyskać ponownie... dlatego poznawszy teorię tego mechanizmy uznałem ją za bardzo prawdopodobną i postanowiłem jej nigdy nie sprawdzać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idzie facet przez plac zaabaw. Mija karuzele, drabinki rozmaite, huśtawki, w końcu dochodzi do piaskownicy. Zauważa, że w piaskownicy ktoś leży, podchodzi więc bliżej i widzi, że wszystko w piaskownicy i dookoła niej jest przekopane. Doły ogromne. Góry piasku i czarnoziemu pousypywane dookoła, wielkie drzewo wykopane razem z korzeniem leży obok, a z alejek przy piaskownicy zdjęty jest asfalt...

W piaskownicy na plecach, z zamkniętymi oczami leży dziewczynka. W jednej rączce trzyma malutkie różowe wiaderko z piaskiem, w drugiej pomarańczową, mocno podrapaną i startą do połowy łopatkę.

- Dziewczynko, co ci się stało?

- K*rwa, nabawiłam się...

 

 

 

:blink::szczerbaty:B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kaszub, Warszawiak i Ślązak pojechali do Egiptu. Siedzą w łódce na środku morza i łowią ryby. W pewnym momencie wyłowili jakąś lampę. Na niej była pieczęć więc ją przełamali. Wtedy wyleciał z tej lampy Dżin.

- Dziękuję wam, że mnie uwolniliście. W nagrodę spełnię każdemu po jednym życzeniu.

Pierwszy był Kaszub:

- Ja lubię Kaszuby, więc spraw żeby woda w każdym jeziorze była czysta, żeby odwiedzało nas dużo turystów i żeby byli bogaci.

- Trochę nudne życzenie ale je spełnię.

Później był Warszawiak:

- Odgrodź Warszawę takim murem, żeby mi tam żadne wieśniaki się nie dostały.

- Dobra spełnię to życzenie.

Następny był Ślązak:

- Opowiedz mi coś jeszcze o tym murze.

Na to Dżin:

- Wysoki na trzy metry, gruby na metr, no spoko, że mysz się nie prześliźnie.

- Dobra, to teraz nalej tam wody!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Komentarz do Pieśni XXV z ksiąg wtórych Jana Kochanowskiego :

 

 

Piękny utwór jednego znajwibitniejszych pisarzy Polski.Ucze go się dla przyjemności,by poszerzyć choryzonty wiedzy.Chociarz mm 15 lat!!!!!!!!!!!!!

 

:ha: :ha: :ha:

 

 

 

 

II Wojna Światowa, Aliancki konwój płynie przez Morze Północne do Murmańska. Na jednym z polskich statków kapitan wzywa bosmana do siebie, pokazuje mu pewien obiekt na morzu przez lornetkę i mówi :

- Bosmanie, ten U-boot właśnie wystrzelił w naszym kierunku torpedę. Jesteśmy w ciasnym szyku i nie mamy możliwości manewrowania. Pójdź do załogi i każ im się przygotować do opuszczenia okrętu.

Bosman będąc jednocześnie człowiekiem niezwykłej siły jak i dużego poczucia humoru powiedział załodze :

- Słuchajcie, jak p*******ę w ten stół z całej siły pięścią to rozwalę cały statek. Załoga oczywiście zaczęła się z niego śmiać, więc lekko wkurzony bosman kazał im założyć kamizelki ratunkowe. Kiedy cała załoga już stała w kamizelkach, bosman zakasał rękawy z jak walnął pięścią w stół, to okręt poleciał w drzazgi.

Po jakimś czasie bosman i kapitan spotykają się na morzu jako rozbitkowie i kapitan mówi :

- Nic nie rozumiem, przecież torpeda dawno przepłynęła obok...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Rok 2012.

Armia odrodzonego imperium rosyjskiego podbiła już prawie całą Europę.

Ostatnie niedobitki NATO rozpaczliwie bronią się na Skale Gibraltarskiej.

Generalissimus Putin podchodzi do ogromnej mapy kontynentu i z dumą spogląda

na swoje zdobycze.

- Wszystko moje! - mruczy z zadowoleniem.

Nagle jego uwagę przykuwa niewielka żółta plamka w Nadwiślańskim Kraju.

Zadowolenie generalissimusa w mgnieniu oka zmienia się we wściekłość.

- Co to jest! - cedzi ze złości poczerwieniały Putin.

Cały sztab generalny zamarł strwożony w bezruchu. Nikt nie ośmielił się

przerwać tej złowieszczej ciszy.

- Co to k...a jest! - wrzasnął Putin.

Na te słowa wystąpił głównodowodzący marszałek i bijąc wiernopoddańcze

pokłony z duszą na ramieniu odpowiedział:

- Wybaczcie wasza dostojność, to Wietnamczycy nadal bronią warszawskiego

Stadionu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Błonia Stadionu X-lecia. Sierpień. Trwa właśnie festyn zorganizowany przez Kancelarię Prezydenta RP z okazji 87 rocznicy "Cudu nad Wisłą". Nad jednym z ustawionych straganów wielki napis " DLA UCZESTNIKÓW BITWY WARSZAWSKIEJ PIWO ZA DARMO". Do tego właśnie straganu podchodzi stuletni staruszek w wypłowiałym mundurze legionisty.

- Daj no synku ten obiecany, darmowy kufelek dla kombatanta- mówi do grubego sprzedawcy z trzydniowym zarostem

- Zaświadczenie o udziale w bitwie ma ? - pyta grubas dłubiąc w nosie

- Synku - dziwi się dziadek - Skąd ja ci wezmę zaświadczenie. Przecież to było 87 lat temu.

- Nie wiem skąd - wzrusza ramionami sprzedawca - Zapytaj Wietnamców, oni skądś ku*wa przynoszą.

 

 

B)B)B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Siedzi dwóch kolesiów w kinie, a przed nimi taki wielki, łysy drechol, grube karczycho, złoty kajdan na szyi - z dziewczyną siedzi. Jeden z tych kolesiów do drugiego:

- Stary, założę się z tobą o 100 zeta, że nie klepniesz łysego w glace.

- No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśli ten drugi i klepie łysego w glace.

Łysy się odwraca, a koleś:

- Krzychu, to Ty? A nie... To przepraszam...

Łysy:

- Żaden Krzychu, ku...a, dotknij mnie jeszcze raz to Ci jeb...e! - i się odwraca.

Na to ten pierwszy koleżka do drugiego:

- Stary, świetnie to rozegrałeś, ale idę z tobą o 200 zeta, że go drugi raz nie klepniesz.

- No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśli sobie ten drugi i pac łysego w glace.

Łysy zjeżony się odwraca, a koleś:

- Krzychu, no kur...a, 8 lat w podstawówce, ze 3 lata w jednej ławce przesiedzieliśmy, Krzychu, no nie pamiętasz mnie?

Łysy:

- Kur...a, nie byłem w żadnej podstawówce, zaraz ci tak przyp....dole, że się nie pozbierasz!

Zaczyna się podnosić, żeby wylutować kolesiowi, ale dziewczyna łapie go za rękaw i mówi:

- No daj spokój, Józek, film jest, a Ty będziesz jakiegoś cieniasa bił, chodź do pierwszego rzędu i ogladajmy...

Łysy niezadowolony, ale idzie z dziewczyną do pierwszego rzędu, siadają. Pierwszy

koleś znowu do drugiego:

- Stary, naprawdę jestem pod wrażeniem, nieźle to wymyśliłeś, ale idę o 1000, że go trzeci raz nie klepniesz.

- No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśli ten drugi.

Idą do drugiego rzędu, siadają za łysym i koleś wali łysego w łeb. Łysy się odwraca, na maksa napięty, a koleś:

- Krzysiu, to ja tam na górze jakiegoś łysego ch..ja w glace napier...lam, a Ty tu w pierwszym rzędzie siedzisz!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Houston, Houston....

 

- Columbia, tu kontrola radarowa w Houston, nie widzę was na monitorach!

Podajcie swoją pozycję, wysokość i szybkość!

- Chwileczkę, Houston.... Nasza pozycja to 28,5 N-81,5 W, wysokość 10 stóp n.p.m., szybkość 0.

- Columbia, czy wy sobie ze mnie kpicie??

- Nie, to odczyt z naszych instrumentów...

- To co wy tam robicie, skorygujcie instrumenty!

- Stoimy na ziemi i właśnie to robimy... ale obiecujemy polecieć jutro...

- Oh %$@&!! To dzisiaj niedziela??!!

 

* * *

 

- Discovery, tu Houston! Pilne pytanie! Powtarzam, pilne pytanie!

- Houston, tu Discovery, na odbiorze!

- Discovery, dzwoni żona Grega i pyta czy przypadkiem nie zabrał jej kluczyków do samochodu...

 

* * *

 

- Houston, mamy kontakt wzrokowy ze stacją "Mir"

- Zrozumiałem. Nawiążcie łączność bezpośrednią. I pamiętajcie, że "Job waszu mać" nie znaczy "dobry wieczór" po rosyjsku...

 

* * *

 

- Columbia, Rosjanie wystawią dla was pojemnik z próbkami, zabierzecie go na pokład.

- Zrozumiałem, Houston! Zawsze moim marzeniem było pracować jako śmieciarz...

 

* * *

 

- Houston, cumowanie do stacji orbitalnej zakończone pomyślnie.

- Zrozumiałem, Discovery. Ja tylko nie rozumiem, skąd masz tyle mandatów za złe parkowanie na Ziemi??

 

* * *

 

- Jak tylko wylądujemy, wezmę szybko prysznic, wskoczę do łóżka, złapię żonę za...

- Atlantis, tu Houston! Może wyłączcie ten mikrofon? Żonę już uprzedziliśmy...

 

* * *

 

- Atlantis, laboratorium NASA w Cleveland pyta czy już przygotowaliście dla nich próbki?

- Houston, powiedzcie im że jak im się tak śpieszy, to niech wyjdą przed budynek za 10 minut i wystawią ręce... zrzucimy jak będziemy nad nimi przelatywać...

 

* * *

 

- Może po wylądowaniu weźmiemy nasze dziewczyny gdzieś na miasto? Chyba otworzyli nowego McDonaldsa zaraz za Centrum Lotów?

- Endeavour, tu Houston! Wpadnijcie do nas, w naszej kafeterii też się można porzygać... i to na koszt firmy!

 

* * *

 

- Houston, do lądowania 11 minut!

- Atlantis, zrozumiałem. Dla twojej informacji przypominam, że Floryda ma tylko 120 mil w poprzek... a tegoroczny budżet na dokarmianie rekinów już wyczerpaliśmy...

- Co to znaczy że pas się nie zapina? Masz samochód? No i pasy się nie zawsze zapinają! No to prom kosmiczny to taki trochę większy samochód...

 

* * *

 

- Ups....

- Co to znaczy "ups"?? Jak coś zepsujecie, to wam potrącę z pensji za cały Atlantis!

 

* * *

 

- Houston, widoczność znakomita, z tyłu zostawiliśmy Kalifornię, przed nami widać Nowy Jork, jesteśmy chyba gdzieś nad Indianą...

- Zwłaszcza, że właśnie lecicie nad Australią...

 

* * *

 

- Zawsze chciałem latać jako pilot na jakiejś krótkiej, stałej trasie...

- No i latasz! Start Cap Canaveral - lądowanie Cap Canaveral, już chyba krótszej nie znajdziesz...

 

* * *

 

- George, zgłoś się, dzwoni żona.

- Houston, powiedzcie jej że wyszedł na spacer z psem...

 

* * *

 

- Columbia, jaka wysokosc?

- Houston, jestem 167.000.000,00

- Zamknij tą webpage, idioto, to ostatnia wygrana w Multi Lotto...

 

* * *

 

- Houston, czy Bill Clinton jest nadal prezydentem?

- Discovery, nie rozumiem... o co chodzi... powtórzcie pytanie...

- Houston, może w końcu dacie nam zezwolenie na lądowanie?

 

* * *

 

- No to gdzie jest w końcu Mur Chiński? Aha, te kreski tam w dole. No nareszcie jak ktoś mnie spyta czy zwiedzałem, będę mógł odpowiedzieć: Jasne, widziałem całe 5.000 mil!

 

* * *

 

- Houston, przygotowania do lądowania zakończone

- Zrozumiałem, Discovery. Materiały łatwopalne zabezpieczone?

- Wszystko OK, Houston. Cały spirytus wypili Rosjanie...

 

* * *

 

- Houston, przystępujemy do naprawy paneli.

- Zrozumiałem, Discovery. Ale jak mi który jeszcze raz narysuje na satelicie gołą babę, to będzie leciał drugi raz ze ścierką w jednej i Mr. Proper w drugiej ręce...

 

* * *

 

- Houston, podchodzimy do lądowania

- Endeavour, pamiętaj: to duże niebieskie to Ocean Atlantycki, celuj w to małe szare - to Floryda. I lepiej w nią traf, bo dzisiaj cholernie zimna woda...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po katastrofie statku ocalalo 40 mężczyzn i 1 kobitka.

Udalo im się dostać na bezludną wyspę.

Po miesiącu dziewczyna powiedziała

-"Dość tych świństw!" i popełniła samobójstwo.

Po następnym miesiącu faceci powiedzieli

- "Dość tych świństw!" i ją zakopali.

Po kolejnym miesiącu znowu powiedzieli

- "Dość tych świństw" i ją wykopali.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piloci

 

Pilot małego samolotu pocztowego miał dość swobodne podejście do przepisowego słownictwa, prawdopodobnie z powodu znudzenia rutynowymi, nocnymi lotami. Każdego dnia o 2:15 w nocy lądował na małym lotnisku wywołując je:

- "Dzień dobry lotnisko Jones, zgadnij kto?"

Kontroler lotów też był znudzony, ale nalegał na zachowanie prawidłowej terminologii i pouczał tego pilota codziennie jak prawidłowo korzystać z radia. Lekcje nie przynosiły rezultatu i pilot kontynuował swoje codzienne pytania "zgadnij kto?".

Tak było też pewnej nocy, gdy w radiu zabrzmiało:

- "Dzień dobry lotnisko Jones, zgadnij kto?"

Kontroler, tym razem dobrze przygotowany, wygasił wszystkie światła na lotnisku i odpowiedział:

- "Tu lotnisko Jones, zgadnij GDZIE!"

Od tej chwili komunikacja radiowa przebiegała najzupełniej prawidłowo...

 

-----

 

Podczas długodystansowego lotu, świeżo upieczony pilot zaczął rozglądać się za jakimś lotniskiem, gdzie mógłby uzupełnić paliwo. Ponieważ miał go coraz mniej, wkrótce zaczął szukać także zwykłych stacji benzynowych z możliwością wylądowania i po pewnym czasie wypatrzył stację benzynową

umiejscowioną tuż przy prostym odcinku autostrady, bez żadnych dodatkowych przeszkód na bokach. Gdy podkołował do pomp, starszy człowiek okupujący fotel tuż przy drzwiach wyglądał na zupełnie

niewzruszonego tym widokiem.

W końcu młody pilot nie wytrzymał i zapytał:

- "Jak sądzę, nie miewacie tu wielu samolotów, na tej stacji?"

- "Nie" odpowiedział staruszek, patrząc na horyzont podczas pompowania paliwa do baku. "Zakładam, że większość z nich tankuje o tam.." - kontynuował pokazując palcem - "na tym lotnisku po drugiej stronie autostrady"...

 

------

 

Pilot: Tu airbus320 Mamy zwarcie w instalacji elektrycznej , oba silniki przestaly dzialac.

Wieza: Zrozumialem , skreslam.

 

------

 

American 702: Wieza, American 702 przelaczamy sie na Odloty. Jeszcze jedno: po tym, jak sie podnieslismy widzielismy jakies martwe zwierze na koncu pasa.

Wieza: Continental 635, macie pozwolenie na start, przejdzcie na Odloty na 124,7. Slyszeliscie co mówil American 702??

Continental 635: "Continental 635, pozwolenie na start odebrane, slyszelismy American 702 i juz zawiadomilismy nasza firme cateringowa.

 

------

 

wieza: Halo, lot 56, jezeli mnie slyszysz, zamachaj skrzydlami...

pilot: OK, wieza, jezeli mnie slyszysz, zamachaj wieza!?

 

------

 

Niemieccy kontrolerzy lotu na lotnisku we Frankfurcie naleza do niecierpliwych. Nie tylko oczekuja, ze bedziesz wiedzial, gdzie jest twoja bramka, ale równiez, jak tam dojechac, bez zadnej pomocy z ich

strony.

Tak wiec z pewnym rozbawieniem sluchalismy (my w Pan Am 747) ponizszej wymiany zdan miedzy kontrola naziemna lotniska frankfurckiego a samolotem British Airways 747 Speedbird 206

Speedbird 206: "Dzien dobry, Frankfurt, Speedbird 206 wyjechal z pasa ladowania.

Ground: Guten Morgen. Podjedz do swojej bramki.

Wielki British Airways 747 wjechal na glówny podjazd i zatrzymal sie.

Kontrola naziemna: Speedbird, wiesz gdzie masz jechac?"

Speedbird 206: Chwile, Kontrola, szukam mojej bramki.

Kontrola (z arogancka niecierpliwoscia): "Speedbird 206, co, nigdy nie byles we Frankfurcie!?"

Speedbird 206 (z zimnym spokojem): A tak, bylem, w 1944. W innym Boeingu, ale tylko zeby cos zrzucic. Nie zatrzymywalem sie tutaj

 

------

 

Mechanik z Pan Am 727 czekajac na pozwolenie na start w Monachium, uslyszal co ponizej:

Lufthansa (po niemiecku): Kontrola, podajcie czas pozwolenia na start.

Kontrola (po angielsku): Jezeli chcesz odpowiedzi, musisz pytac po angielsku.

Lufthansa (po angielsku): Jestem Niemcem, w niemieckim samolocie, w Niemczech. Dlaczego mam mówic po angielsku?

Nierozpoznany glos (z pieknym brytyjskim akcentem): Bo przegraliscie te cholerna wojne!

 

------

 

pilot do wiezy: Moge prosic o podanie czasu, tak z grubsza??

wieza: Jest wtorek, prosze pana

 

------

 

Pilot helikoptera do kontroli podejscia: "Tak, jestem 3000 stóp nad namiarem Cubla."

drugi glos na tej samej czestotliwosci: "NIE! Nie mozesz! Ja tez jestem na tej samej wysokosci nad tym samym namiarem!"

Krótka przerwa, po czym odzywa sie glos pierwszego pilota (bardzo glosno):

"Ty idioto! Ty jestes moim drugim pilotem!"

 

------

 

Pilot: Wieza, co robi wiatr?

Wieza: Wieje. (smiechy w tle)

 

------

 

Samolot linii SABENA zatrzymuje sie za samolotem KLM-u na zatloczonej drodze podjazdowej, w oczekiwaniu na start.

SABENA do KLM na czestotliwosci kontroli: "KLM, czwarty w kolejce na start, zglos sie na 3030"

Po paru minutach SABENA wola znowu: "KLM, trzeci w kolejce na start, zglos sie na 3030"

Znów brak odpowiedzi, wiec SABENA wola kontrole: "Wieza, powiedzcie maszynie KLM przed SABENA 123, zeby sie do nas zglosili na 3030"

I wtedy wlacza sie zaloga KLM-u: "Wieza, powiedz SABENie, ze profesjonalisci z KLM Holenderskie Linie Lotnicze nie wchodza na prywatne kanaly, podczas gdy powinni byc na nasluchu wiezy."

SABENA odpowiada na to: "Dobra wieza, nie ma sprawy, tylko powiedz tym profesjonalistom z KLMu, ze nie zdjeli szpilek blokujacych podwozie

(chwila ciszy)

KLM: "Wieza, KLM 123 prosi o pozwolenie na powrót do bramki."

 

------

 

Wieza: "Airline XXX, wyglada na to, ze macie otwarte drzwi przedzialu bagazowego" kapitan (po szybkim sprawdzeniu kontrolek): "A, dzieki wieza, ale patrzycie na nasze drzwi od APU*"

Wieza: "OK, Airline XXX, macie pozwolenie na start"

Kapitan: "Pozwolenie na start, Airline XXX"

wieza (podczas, gdy samolot koluje do startu): "Airline XXX, eee.... wyglada, ze twoje APU gubi bagaz."

*APU, czyli Auxiliary Power Unit (jednostka zasilania pomocniczego) - pomocniczy silnik dostarczajacy moc elektryczna, hydrauliczna lub/i pneumatyczna.

 

------

 

uslyszane na czestotliwosci BNA (lotnisko w Nashville, Tennessee):

czlonek zalogi: "Zaraz! Daliscie nam takie wskazanie altimetru, jakbysmy byli 15 stóp pod ziemnia!"

wieza: "No to peryskop do góry i kolowac do rampy!"

 

------

 

wieza: "... a tak dla informacji, byles troche na lewo od linii centralnej podczas podejscia."

Speedbird: "Jak najbardziej. A mój drugi pilot byl troche na prawo."

 

------

 

Lady Radar Controller: "Can I turn you on at 7 miles?"

Airline Captain: "Madam, you can try."

 

------

 

Cessna 152: "Mój poziom lotu trzy tysiace siedemset (370 tys. stóp)."

kontroler: "W takim razie skontaktuj sie z centrum kosmicznym w Houston."

 

------

 

pilot-uczen: "Zgubilem sie; jestem nad jakims jeziorem i lece na wschód"

kontroler: "Zrób wielokrotnie skret o 90 stopni, to bede mógl cie znalezc

na radarze" (krótka przerwa...)

kontroler: "No dobra. To jezioro to Ocean Atlantycki. Proponuje natychmiast skrecic na zachód..."

 

------

 

ATC: "N123YZ, say altitude."

N123YZ: "ALTITUDE!"

ATC: "N123YZ, say airspeed."

N123YZ: "AIRSPEED!"

ATC: "N123YZ, say cancel IFR*."

N123YZ: "Eight thousand feet, one hundred fifty knots indicated!"

* odmowa pozwolenia na ladowanie z pomoca instrumentów, czyli trzeba siadac "na oko"

 

------

 

kontrola lotów lotniska O'Hare (Chicago): "USA 212, pozwolenie na podejscie do 32 lewy, utrzymaj predkosc 250 wezlów (* ok. 463 km/h)"

USA212: "Przyjalem. Jak dlugo mam utrzymac te predkosc?"

kontroler: "Jak potrafisz, to az do rekawa"

USA212: "No dobra, ale lepiej uprzedz kontrole naziemna"

 

------

 

kontroler: "USA353, zglos sie na czestotliwosci 135,60, Cleveland Center."

przerwa

kontroler: "USA353, zglos sie na czestotliwosci 135,60, Cleveland Center!"

przerwa

kontroler: "USA353 jestes jak moja zona, nigdy nie sluchasz!"

pilot: "Center, tu USA553, moze gdybys nie mylil imienia swojej zony, to by lepiej reagowala!"

 

------

 

wieza (w Stuttgarcie): "Lufthansa 5680, zredukuj do 170 wezlów"

pilot: "Jak we Frankfurcie. Jest tylko albo 210, albo 170... no, ale my jestesmy elastyczni."

wieza: "Lufthansa 5680, my tez jestesmy elastyczni. Zredukuj do 173,5 wezla."

 

------

 

wieza: "HPO wznies sie cztery tysiace do szesciu tysiecy i utrzymaj."

pilot: "HPO wznosi sie na poziom 100."

wieza: "HPO, na poziom 60 i utrzymaj!"

pilot: "No, ale cztery plus szesc to dziesiec, no nie""

wieza: "Ty nie dodawaj, tylko sie wznos!"

 

------

 

Pierwszy lot wahadlowca. Prom kosmiczny Columbia na orbicie nad Hiszpania:

Columbia: Wieza Saragossa, tu Columbia. Czy mnie slyszysz"

wieza Saragossa: Slysze was bardzo wyraznie. Jaki jest wasz sygnal wywolawczy"

Columbia: COLUMBIA

wieza Saragossa: .....A na jakiej jestescie wysokosci"

Columbia: jeden zero zero zero zero zero zero zero.....

 

------

 

wieza: Delta 351, obiekt na godzinie 10, odleglosc 6 mil!

Delta 351: Podaj to inaczej! Mamy zegarki cyfrowe!

 

------

 

Ta wymiana zdan miala miejsce zaraz po wojskowym pokazie lotniczym.

kotroler do F-117 (mysliwiec typu stealth): "Przed toba F-16, na godzinie drugiej, 13 mil, w strone poludniowa, wznosi sie przez 6000"

pilot F-117: "Przyjalem, znajde."

kontroler do F-16: "Przed toba F-117, na godzinie drugiej, 12 mil, przeciwny kierunek, poziom 5"

pilot F-16: "Przyjalem, znajde..."

pilot F-117 (natychmiast i monotonnie): A gówno.

 

------

 

ZALOGA DO PASAZERÓW

Podczas "godzin szczytu" na lotnisku w Houston, jeden z lotów byl opózniony z powodów technicznych. Poniewaz bramka bylo potrzebna dla nastepnego wylotu, samolot zostal odholowany i ustawiony tak, aby ekipa techniczna mogla przy nim pracowac. Pasazerom przekazano numer nowej

bramki, która okazala sie byc spory kawalek dalej. Wszyscy przeszli do nowej bramki i tam dowiedzieli sie, ze wyznaczono kolejna, trzecia juz bramke. Po chwili zamieszania pasazerowie weszli na poklad i wlasnie siadali, gdy stewardessa oglosila przez glosniki:

"Przepraszamy za klopoty zwiazane ze zmiana bramki w ostatniej chwili. Ten lot jest to Waszyngtonu, DC. Jezeli ktos z Panstwa nie zamierzal leciec do Waszyngtonu, DC, powinien teraz wysiasc." I wtedy bardzo zmieszany i czerwony na twarzy pilot wyszedl z kokpitu, ciagnac za soba swoje torby.

"Przepraszam" powiedzial "pomylilem samoloty."

 

------

 

Po wyladowaniu nowego Boeinga 777 linii United Airlines w jego locie prezentacyjnym, stewardessa wypowiedziala zwyczajowe: "Prosimy o pozostanie na swoich miejscach z zapietymi pasami bezpieczenstwa, az samolot zatrzyma sie, a kapitan wylaczy nakaz zapiecia pasów. Jak nam wiadomo, zadnemu pasazerowi nie udalo sie jeszcze przegonic samolotu w drodze do bramki, wiec naprawde mozecie dac sobie spokój."

 

------

 

Kapitan przez interkom do pasazerów: "Prosze Panstwa, nasz start sie nieco opózni. Niestety, maszyna, która niszczy Panstwa bagaze sie zepsula i nasza obsluga naziemna musi niszczyc bagaz recznie."

 

------

 

"Panie i Panowie, tu mówi kapitan. W imieniu naszej zalogi i linii Alaska Airlines chcielismy podziekowac Panstwu za dzisiejszy lot. Zblizamy sie do Los Angeles i prosimy o umieszczenie bagazy pod fotelem przed Panstwem oraz zlozenie stolików i foteli." " pauza " "A, jeszcze jedno " przypomniano mi, zebym Panstwa poinformowal, ze kiedy zejdziecie z pokladu i przejdziecie do hali odbioru bagazu, mozecie zauwazyc tony jemioly wiszace przy bramkach naszej konkurencji. Prosze sie nie dziwic " jest tam po to, aby przypomniec Panstwu, ze korzystajac z uslug naszej konkurencji mozecie pocalowac swój bagaz na pozegnanie..."

 

------

 

Pilot: "No ludzie, wlasnie wznieslismy sie na poziom lotu, wiec wylaczam znak nakazu zapiecia pasów. Mozecie swobodnie poruszac sie po kabinie pasazerskiej, ale prosze zostancie w samolocie az do wyladowania... na zewnatrz jest raczej chlodno, a jezeli przejdziecie na skrzydla, to moze to wplynac na sposób lotu".

Po wyladowaniu: "Dziekujemy za wybranie Delta Business Express. Mamy nadzieje, ze jestescie tak samo zadowoleni z dolozenia do naszego biznesu, jak my jestesmy zadowoleni z zabrania was na przejazdzke."

Gdy samolot wyladowal i wlasnie hamowal na lotnisku Washington National, pojedynczy glos zawolal przez glosniki: Prrr! kurde, prrr!

 

------

 

Pilot akurat w tym rejsie wyladowal wyjatkowo twardo, uderzajac samolotem jak mlotem o podloze. Ta linia lotnicza wymagala, aby pierwszy oficer stal w drzwiach i zegnal pasazerów usmiechem i slowami:

"Dziekujemy za lot liniami XYZ". Ciezko mu bylo patrzec w oczy pasazerów chwile po tym kiepskim ladowaniu, zastanawiajac sie który z gosci wyskoczy z jakims zlosliwym komentarzem. W koncu wszyscy wyszli za wyjatkiem starszej pani, wspierajacej sie na lasce. Powiedziala:

"Synku, czy moge zadac pytanie?".

"Alez oczywiscie" odpowiedzial pilot "o co chodzi""

Starsza pani na to:

"My wyladowalismy czy zostalismy zestrzeleni?".

Edytowane przez avar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci dostały zadanie domowe: "Napisz zdanie zawierające wyrazy zapewne i gdyż"

Następnego dnia na lekcji pora na odczytanie.

Karolinka napisała "Zapewne jutro będzie ładna pogoda, gdyż w nocy było dużo gwiazd".

Ania napisała "Zapewne dziś przyjadą goście, gdyż mamusia ugotowała dużo zupy".

Teraz kolej na Jasia. "Idzie drogą stara Marysiakowa i niesie pod pachą New York Times'a".

- A gdzie te wyrazy? - pyta pani.

- "Zapewne idzie srać, gdyż nie zna angielskiego" - kończy Jasio.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swego czasu, kiedy pracowałem dla pewnej angielskiej firmy elektronicznej, w związku z corocznym wyścigiem koni (nie pytajcie który bo nie pamiętam ;) ), osoba odpowiedzialna za zakłady, które przyjmowano w firmie (taka firmowa tradycja) zapragnęła zająć się tłumaczeniem pewnego ogłoszenia osobiście (mowa o rodowitym angliku). Jak to w życiu bywa, klient zapuścił tekst do jakiegoś internetowego tłumacza i dumny z siebie wydrukował... :ha:

Nie powiem, ale miałem pół dnia z głowy... Nie byłem w stanie się nie śmiać... Zresztą nie tylko ja. :lol:

 

Konie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sherlock Holmes wybrał się z Dr Watsonem do lasu. Biwak or something. W pewnym momencie w nocy Holmes budzi Watsona i pyta:

- Drogi Watsonie, czy śpisz?

- Nie..

- A co widzisz nad sobą, drogi Watsonie?

- Widzę miliony gwiazd drogi Sherlocku.

- I co ci to mówi, drogi Watsonie?

- Zależy jak na to spojrzeć: z astronomicznego punktu widzenia mówi mi to, że są miliony galaktyk z miliardami gwiazd; z astrologicznego punktu widzenia widzę, ze wchodzimy w znak Byka; z meteorologicznego punktu widzenia mówi mi to, że jest szansa na dobrą pogodę jutro; z futurystycznego punktu widzenia sadze, ze kiedyś ludzie będą łatać do gwiazd.... A cóż Tobie to mówi drogi Sherlocku?

- Mnie to mówi, drogi Watsonie, że ktoś nam zapier..... namiot!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje ulubione dowcipy o Stirlitzu :szczerbaty: Niektóre są naprawdę abstrakcyjne :ha:

 

? Stirlitz, ile jest dwa razy dwa? ? zapytał Müller.

Stirlitz wiedział, wiedział również, że Müller też wie, ale nie wiedział, czy Centrala wiedziała, więc musiał milczeć.

 

Stirlitz był pijany. Siedział przy stole w radzieckim mundurze, w spiczastej czapce ?budionnówce? i w ciepłych walonkach. Na stole stała butelka wódki, leżał kawał słoniny i kiszone ogórki. Stirlitz śpiewał rosyjskie pieśni. Naprzeciwko, z opuszczoną głową, siedział Müller i w zamyśleniu spoglądał na Stirlitza. Tego dnia Stirlitz był tak bliski dekonspiracji, jak jeszcze nigdy przedtem...

 

Stirlitz wyszedł z piwiarni, upadł twarzą w błoto i zasnął. Za 15 minut obudzi się, wstanie i znowu zacznie ciężko pracować ? da o sobie znać latami wypracowywany refleks.

 

Stirlitz podniósł głowę z kałuży i zobaczył ludzi w szarych uniformach.

? Jeśli to Niemcy, to powiem, że jestem Stirlitz, jeśli to nasi, to powiem: ?Isajew? ? pomyślał szybko.

Patrol milicji podszedł bliżej.

? Patrzcie: ten znany aktor Tichonow znowu schlał się jak świnia. No dobra, nie przeszkadzajmy, niech sobie spokojnie leży.

 

Stirlitz na popijawie u Müllera mocno przeholował. Następnego dnia, żeby rozwiać wątpliwości, wchodzi do gabinetu Müllera i pyta:

? Słuchajcie, czy domyśliliście się po wczorajszym, że jestem sowieckim agentem?

? Nie ? przyznał Müller.

Stirlitz odetchnął z ulgą.

 

Stirlitz, wychodząc z baru, poczuł silne uderzenie w potylicę. Szybko odwrócił się ? to był asfalt.

 

 

* Pod dom Stirlitza podjechał samochód, z którego wyskoczyło trzech gestapowców i zaczęło głośno dobijać się do drzwi.

? Nikogo nie ma w domu ? zawołał do nich z okna Stirlitz.

Gestapowcy wsiedli do samochodu i odjechali. W ten sposób Stirlitz wodził za nos Gestapo już piąty miesiąc.

 

* Müller wrócił do swojego gabinetu i zastał Stirlitza klęczącego przed sejfem.

? Co pan tu robi? ? zapytał go Müller.

? Czekam na tramwaj ? odparł Stirlitz.

? Aha ? stwierdził Müller i wyszedł z gabinetu.

? Jak tramwaj może przejeżdżać przez mój pokój? ? zaczął zastanawiać się Müller i szybko ruszył z powrotem, ale Strirlitza już tam nie było.

? Musiał odjechać ? pomyślał Müller.

 

* ? Jak wy się naprawdę nazywacie?

? Tichonow ? odpowiedział Stirlitz.

? A wy?

? Broniewoj.

? No, Müller, wkopaliście się!

 

* Gestapo obstawiło wszystkie wyjścia, ale Stirlitz je przechytrzył. Uciekł wejściem.

 

* Szybkościomierz samochodu Bormanna pokazywał 120 km/h. Obok szedł Stirlitz, udając, że nigdzie się nie śpieszy.

 

* Stirlitz wszedł do gabinetu Müllera i spytał:

? Herr Müller, czy chciałby pan pracować jako agent radzieckiego wywiadu? Dobrze płacą.

Müller zszokowany, podrywa się ze złością, potem przypatruje się podejrzliwie Stirlitzowi. Stirlitz zaczyna wychodzić, ale zatrzymuje się i pyta:

? Gruppenführer, czy ma pan aspirynę?

Stirlitz wiedział, że ludzie zawsze pamiętają tylko koniec konwersacji.

 

* Stirlitz i Kathe spacerują po parku. Nagle padają strzały. Kathe pada. Krew tryska. Stirlitz, polegając na swym instynkcie, momentalnie zaczyna coś podejrzewać.

 

* Stirlitz z Plejshnerem szli ulicą i omawiali plan przyszłej operacji. Nagle padł strzał i Plejshner z jękiem osunął się na ziemię. Stirlitz obejrzał się w jedną stronę ? nikogo, potem w drugą ? też nikogo.

? Pewnie mi się wydawało ? pomyślał.

 

* Stirlitz kopnięciem otworzył drzwi i na palcach, cichutko, zbliżył się do czytającego gazetę Müllera.

 

* Müller wiedział, że Rosjanie, zamieszawszy cukier, zostawiają łyżkę w szklance z herbatą. Chcąc sprawdzić Stirlitza, zaprosił go do siebie na herbatę. Stirlitz wsypał cukier do szklanki, zamieszał go, wyjął łyżeczkę, położył ją na spodeczku, po czym pokazał Müllerowi język.

 

* Himmler wzywa jednego ze współpracowników:

? Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową...

? 45.

? A czemu nie 54?

? Bo 45!

Himmler zapisuje w aktach ?charakter nordycki? i wzywa następnego:

? Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową.

? 28.

? A czemu nie 82?

? Może być i 82, ale lepsza jest 28.

Himmler zapisuje w aktach ?charakter bliski nordyckiemu? i wzywa kolejnego:

? Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową.

? 33.

? A czemu nie... a, to wy, Stirlitz.

 

* Stirlitz mozolnie czołgał się plackiem środkiem szerokiej arterii miejskiej. U góry, na przewodach tramwajowych, siedział Müller i udawał, że czyta gazetę...

 

* Stirlitz twardo obstawał przy swoim. Tak, jak na początku rozmowy doradził mu Müller.

 

* Gdy Stirlitz szedł korytarzem, oczom jego ukazało się ogłoszenie o czynie społecznym.

? Wpadłem ? pomyślał.

Skierował się do gabinetu Müllera.

? Gratuluję poczucia humoru ? powiedział.

? Tak, jestem agentem sowieckim!

? Dobra, dobra, Stirlitz... Odmaszerować!

Po chwili Müller wykręcił numer Kaltenbrunerra:

? Czego to nie wymyśli nasz poczciwy Stirlitz ? rzekł ze śmiechem ? żeby się wykręcić od roboty...

 

* Stirlitz wolnym krokiem zbliżył się do lokalu kontaktowego. Zapukał umówione 127 razy. Nikt nie otworzył. Po namyśle wyszedł na ulicę i spojrzał w okno. Tak, nie mylił się. Na parapecie stały 63 żelazka ? znak wpadki.

 

* ? Wpadliście Stirlitz ? rzekł Müller. ? Pański paszport śmierdzi rosyjską wódką.

? Nie wiem dlaczego... Może gdy Kaltenbrunner stawiał pieczątkę, zbyt głęboko oddychał?

 

* W dniu Święta Majowego Stirlitz założył czapkę czerwonoarmisty, chwycił czerwony sztandar i przemaszerował się po korytarzach Biura Bezpieczeństwa Rzeszy, śpiewając Międzynarodówkę i inne rewolucyjne pieśni. Jeszcze nigdy nie był tak blisko wpadki.

 

* Stirlitz szedł przez Reichstag pijany w trzy dupy i w rozchełstanym mundurze. Dziś, 23 lutego, w dniu Armii Radzieckiej, chciał wyglądać jak prawdziwy radziecki oficer.

 

* Stirlitz chodził przez cały dzień z rozpiętym rozporkiem, z którego wystawały czerwone gacie. W ten oto sposób Stirlitz obchodził święto 1 maja.

 

* Telegram: Stirlitz, jeśli nie zapłacicie za energię elektryczną, wyłączymy wam radiostację.

 

* Stirlitz szedł ulicami Berlina, coś jednak zdradzało w nim szpiega: może czapka-uszatka, może przypięty do piersi rosyjski order, a może ciągnący się za nim spadochron?

 

* Gdy Stirlitz był u Müllera w gabinecie, ten nagle krzyknął:

? Stirlitz, ty masz czerwone majtki!

? Jak wie, że mam czerwone majtki, to wie, że jestem komunistą ? pomyślał Stirlitz.

? Tak, jestem komunistą!

? Co ty mi tu pieprzysz, Stirlitz? Zapnij lepiej rozporek! ? powiedział Müller.

 

* Misie powróciły do domu.

? Ktoś zjadł kaszę z mojej miseczki ? powiedział Tata Miś.

? Ktoś siedział na moim krzesełku ? rzekła Mama Miś.

? Ktoś śpi w moim łóżeczku! ? Krzyknął Mały Miś.

? Co za idiota znowu pomylił miejsce zrzutu? ? gorączkowo myślał w tym samym czasie Stirlitz, zasłaniając się kołdrą.

 

* ? Heil Hitler! ? pozdrowił Stirlitz Bormanna.

? Nie przesadzajcie, Isajew! ? warknął Bormann.

 

* Stirlitz usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył je. Za drzwiami stał kotek.

? Chcesz mleczka, głuptasku? ? spytał czule Stirlitz.

? Sam jesteś głupi! Jestem z Centrali ? odrzekł kotek.

 

* Hitler, Goebbels i Göring przeglądają plany wojenne. Nagle do gabinetu wchodzi Stirlitz ze skrzynką pomarańczy. Stawia skrzynkę na ziemi, robi zdjęcia planom wojennym i wychodzi.

? Kto to był? ? pyta Hitler.

? To? Stirlitz, radziecki szpieg ? odpowiada Göring.

? To czemu go nie aresztowaliście?! ? pyta Wódz III Rzeszy.

? E tam, znów by powiedział, że on tylko te pomarańcze przyniósł.

 

* Hitler dzwoni do Stalina:

? Czy wasi ludzie nie brali z mojego sejfu tajnych dokumentów?

? Zaraz to wyjaśnię ? odparł generalissimus i zadzwonił do Stirlitza:

? Isajew, braliście z sejfu Hitlera tajne dokumenty?

? Tak jest, towarzyszu Stalin.

? Odłóżcie je tam natychmiast! Ludzie się denerwują!

 

* Stirlitz i Kloss uciekają przed Niemcami. Wpadają w ciemną uliczkę, z której nie ma wyjścia. Kloss zdążył się schować do śmietnika, a Stirlitza złapali Niemcy. Kiedy go prowadzili i przechodzili obok śmietnika, Stirlitz kopnął śmietnik i powiedział:

? Kloss, wyłaź. Już po wszystkim. Złapali nas!

 

# Idąc ulicą Stirlitz spostrzegł małego chłopca w chałacie, z długimi pejsami i w jarmułce na głowie.

? Jak urośnie, to pewnie będzie Żydem ? prędko domyślił się Stilitz.

 

# Stirlitz wyjrzał przez okno i ujrzał ludzi z nartami.

? Narciarze ? pomyślał Strirlitz i sam się zdziwił swojej przenikliwości.

 

# Stirlitz zobaczył, jak banda wyrostków pompuje kota benzyną. W końcu kot się wyrwał, przebiegł kilka metrów i upadł.

? Widocznie benzyna się skończyła ? pomyślał Stirlitz.

 

# Stirlitz jechał nocą swoim służbowym czarnym Mercedesem. W pewnym momencie zobaczył w światłach reflektorów Kaltenbrunnera dającego rozpaczliwe znaki na poboczu drogi. Stirlitz z kamienna twarzą pojechał dalej. Nie minęło pół godziny, a Stirlitz znowu zobaczył Kaltenbrunnera, stojącego obok drogi i rozpaczliwie wymachującego rękami. Stirlitz udał, że nie widzi, i pojechał dalej. Znowu minęło pół godziny i Stirlitz znowu ujrzał Kaltenbrunnera, stojącego na poboczu i wzywającego pomocy. Ta prosta obserwacja ostatecznie utwierdziła Stirlitza w przekonaniu, że poruszał się obwodnicą berlińską.

 

# Stirlitz wszedł do gabinetu Müllera i zauważył, że nikogo nie ma. Podszedł do sejfu i pociągnął za uchwyt, żeby się tylko przekonać, czy się nie otworzy. Po upewnieniu się, że jest sam, wyciągnął broń i wystrzelał cały magazynek, ale sejf ani drgnął. Następnie położył granat ręczny pod sejfem i wyrwał zawleczkę. Gdy dym opadł, Stirlitz jeszcze raz spróbował otworzyć sejf. I znów bez powodzenia.

? Hmmm... ? doświadczony oficer wywiadu wreszcie wywnioskował. ? Musi być zamknięty.

 

# Stirlitz pojechał na wielką akcję w Alpy Francuskie. Bladym świtem wyszedł przed schronisko, wyjął lornetkę i popatrzył przed siebie. Zobaczył mężczyznę z deskami na nogach i z kijkami w rękach.

? Pewnie to narciarz ? pomyślał Stirlitz.

 

# Stirlitz zobaczył ludzi w sowieckich mundurach, umazanych błotem twarzach, z pepeszami w rękach.

? Zwiadowcy ? pomyślał.

 

# Na korytarzu Stirlitz zobaczył Kathe, a za nią dwóch żołnierzy z karabinami i plecakami.

? Na wczasy ? pomyślał Stirlitz.

 

# Stirlitz poszedł do lasu, ale ani borowików, ani podgrzybków, ani nawet pieniek nie było.

? Pewnie nie sezon ? pomyślał Stirlitz, siadając na zaspie.

 

# Stirlitz spojrzał przez okno. Poraził go niezwykły blask.

? Oho, osiemnaste mgnienie wiosny ? pomyślał.

 

# Stirlitz wszedł do gabinetu i ujrzał Müllera leżącego na podłodze i nie dającego oznak życia.

? Otruty ? pomyślał Stirlitz, przyglądając się rączce siekiery wystającej z piersi.

 

# Stirlitz, spacerując po berlińskich ulicach, ujrzał grupę smagłolicych mężczyzn z bujnymi ciemnymi brodami i w turbanach na głowach.

? Turyści ? pomyślał Stirlitz.

 

# Stirlitz gnał swoim 600-konnym Mercedesem do Berlina. Obok niego pędzili SS-mani na motocyklach.

? Paparazzi ? pomyślał Stirlitz.

 

# Stirlitz podszedł do szafy i nacisnął guzik ? szafa odsunęła się od ściany ukazując ukryte przejście. Nacisnął ponownie ? i szafa przysunęła się z powrotem.

? Ukryte przejście! ? zrozumiał Stirlitz po chwili myślenia.

 

# Idzie sobie Stirlitz poboczem drogi. Nagle minął go samochód Bormanna. Idzie Stirlitz dalej. Po pewnym czasie znowu minął go samochód Bormanna. Stirlitz idzie dalej przed siebie. Znów minął go samochód Bormana.

? Rondo... ? pomyślał Stirlitz.

 

# Stirlitz z troską patrzył w ślad za swoim łącznikiem, przedzierającym się na nartach przez granicę.

? Czeka go piekielnie trudne zadanie ? pomyślał.

Lipiec 1944 roku dobiegał końca.

 

# W poniedziałek Stirlitza wyprowadzono z celi, aby go rozstrzelać.

? Taaak, ciężko zaczyna się ten tydzień ? pomyślał Stirlitz.

 

# Stirlitz spacerował po Berlinie wieczorową porą. Koło jednej z kawiarni zauważył grupkę wyzywająco ubranych pań.

? Blad'i (ros. kurwy) ? pomyślał Stirlitz.

? Pułkownik Isajew ? pomyślały kurwy.

 

# Stirlitz rano, podczas golenia, spogląda w swoje odbicie w lustrze.

? Stirlitz ? pomyślał Stirlitz.

? Stirlitz ? pomyślało lustro.

 

# Stirlitz, spacerując latem nad rzeką, zauważył nad brzegu człowieka z wędką.

? Jak biorą? ? zagadnął.

? Dobrze ? odpowiedział człowiek.

? Wędkarz ? pomyślał Stirlitz.

 

# Stirlitz pomyślał. Spodobało mu się. Pomyślał więc jeszcze raz.

 

# Stirlitz się zamyślił. Spodobało mu się to, więc zamyślił sie jeszcze raz.

 

# Stirlitz obudził się koło drugiej. Pierwsza też była niezła.

 

* Müller, wyglądając przez okno, ujrzał podążającego gdzieś Stirlitza.

? Dokąd on idzie? ? pomyślał Müller.

? Nie twój zasrany interes! ? pomyślał Stirlitz.

 

* Idzie Stirlitz przez las i zobaczył w dziupli parę dużych, żółtych oczu.

? Dzięcioł ? pomyślał Stirlitz.

? Sam jesteś dzięcioł ? pomyślał Bormann.

 

* Stirlitz pracuje za biurkiem w swoim gabinecie. Nagle, w oknie na przeciwko, spostrzega sowę siedzącą na drzewie.

? Ale głupia ta sowa, przecież to środek dnia ? trzeźwo myśli Stirlitz.

? Sam jesteś głupi ? myśli Bormann.

 

* ? Ale ma paskudny ryj, i do tego uśmiecha się jak dureń od ucha do ucha ? pomyślał Bormann, spoglądając na Stirlitza. ? Zaraz jak mu dam po tej wrednej mordzie...

? A ja się tym czasem tobie odwinę ? pomyślał Stirlitz, dalej się uśmiechając.

? A ja na końcu cię tak walnę, że padniesz jak długi ? ze złością pomyślał Bormann.

? A ja się zasłonię i skontruję w odpowiedzi ? pomyślał Stirlitz.

? A... ? mimowolnie pomyślał Bormmann.

? Be ? automatycznie pomyślał Stirlitz.

? Ale ich szkolą w tej Moskwie ? z uznaniem pomyślał Bormann.

? A coś ty myślał! ? pomyślał Stirlitz.

 

* Stirlitz siedzi w swoim gabinecie. Ktoś puka.

? To Bormann ? myśli Stitlitz.

? Tak, to ja ? myśli Bormann.

 

* Idzie sobie Stirlitz lasem, i nagle słyszy za sobą: szur, szur, szur.

? To chyba żaba ? pomyślał Stirlitz.

? Tak, to ja ? pomyślała żaba.

 

* Na korytarzu w siedzibie Gestapo wpadli na siebie Shrek i Stirlitz.

? Stirlitz ? pomyślał Shrek.

? Trzeba było mniej pić ? pomyślał Stirlitz.

 

* - No, jeśli dalej będzie poruszał się z takim tempem, to w Zurychu będzie raz, dwa - pomyślał Stirlitz, obserwując swojego łącznika oddalającego się z lawiną...

Edytowane przez Lars
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje ulubione dowcipy o Stirlitzu :szczerbaty: Niektóre są naprawdę abstrakcyjne :ha:

 

Stirlitz ukradkiem dokarmiał niemieckie dzieci.

Od ukradka niemieckie dzieci puchły i umierały...

 

Stirlitz uciekał przed Gestapo po dachu,

w pewnej chwili poślizgnął się i niechybnie spadłby z dachu,

gdyby cudem nie zaczepił się o gzyms.

Następniego dnia cud napuchł i posiniał.

 

Pozdrawiam

 

Iro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znalezione na forum.stalker.pl:

 

Najemnicy złapali stalkera:

Wzięli go za nogi, wsadzili głową do studni, potrzymali trochę w wodzie i pytają:

- Artefakty? Pieniądze?

a on na to:

- Nie

To wsadzają go znowu i znów:

- Artefakty? Pieniądze?

a on na to:

- Nie

i go znowu do wody i pytają:

- Artefakty? Pieniądze?

a on na to:

Słuchajcie chłopaki albo zanurzcie mnie głębiej albo trzymajcie dłużej.

Woda kurna brudna jak ja tam mam cos dojrzeć.

 

 

Młody stalker idzie z weteranem przez strefę

Nagle starszy stalker zamarł i szepcze do żółtodzioba:

- Bardzo wolno przejdziesz stąd do tamtego drzewa, najciszej jak się da. No ruszaj!!

Chłopak sprawia się świetnie widać że się dobrze zapowiada i wykonuje cały plan co do joty.

Gdy dociera do drzewa zaczyna bezgłośnie pytać co dalej ma robić.

Weteran wypala na głos:

- Ha wiedziałem że te ćwoki kłamały jak mówili że pod tym drzewem jest niewidzialna anomalia !!

 

 

A tak ogólnie, książka jest świetna ;) W grę nie grałem... :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasiu na lekcji zachowywał się bardzo źle.

Pani za karę wywołała go do tablicy.

A Jasiu do nauczycielki:

-Spier**laj!

Nauczycielka wywaliła oczy z niedowierzaniem

-Coś ty powiedział??!!

-Powiedziałem, żebyś spier**lała!

Nauczycielka nie wytrzymała i wybuchła:

-O ty mały gnojku nie wychowany! Marsz natychmiast do dyrektora!

A Jasiu na to:

-Nie pójdę do niego, bo mu śmierdzą nogi!

Pani się zagotowała. Wytargała Jasia za ucho i zaprowadziła do gabinetu dyrektora.

-Panie dyrektorze! - woła oburzona. - Wie pan, co Jasiu powiedział??!!

-Co powiedział? - pyta dyrektor.

-Powiedział do mnie żebym spier**lała! I powiedział też, że panu śmierdzą nogi!

Dyrektorem aż zatrzęsło.

-Marsz do domu po ojca!

-Mój ojciec jest w pracy! - odkrzyknął Jasiu.

-To dawaj numer telefonu do ojca!

Jasiu nie chciał dać, ale wytargali go za uszy i w końcu podał im ten numer.

Dyrektor dał telefon na tryb głośnomówiący, aby nauczycielka tez mogła wyrazić swe pretensje.

Dzwonią, dzwonią. A tu odzywa się jakaś kobieta i mówi:

-Tu Ministerstwo Edukacji Narodowej. Pana ministra nie ma niestety w biurze. Czy przekazać mu coś, gdy wróci?

Rzucili słuchawką przerażeni. Na dłuższą chwilę zapadła cisza. Konsternacja.

W końcu niepewnie odzywa się nauczycielka:

-Panie dyrektorze? I co teraz robimy?

Dyrektor pomyślał i rzekł:

-No, nic. Ja idę umyć nogi, a pani niech spier**la.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.