Skocz do zawartości

Loki

Społeczność Astropolis
  • Postów

    2 061
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Loki

  1. Też tak słyszałem i też jestem cholernie ciekaw. IMHO to przyszłość. Monitory odejdą (w grach) do lamusa.
  2. Przeglądam forum i nie pamiętam, by ktoś wspominał o tej grze, a chyba warto. David Braben, za swoich młodych lat stworzył bodaj dwie gry kosmiczne: Eite i Frontier First Encounters. Grałem w tę drugą (lata 90-te, na komputerze Amiga 2000), zachwycony swobodą jaką oferowała. Bohater może przemieszczać się pomiędzy różnymi systemami gwiezdnymi wykonując najróżniejsze czynności (handel, eksploracja, wydobywanie minerałów, bounty hunting, piractwo). Grafika jak to w tamtych czasach była dość surowa. Być może właśnie możliwości współczesnych komputerów spowodowały, że Braben postanowił projekt odnowić. Ogłosił zamysł na kickstarterze i jakiś czas później (chyba ok. dwóch lat) gra ujrzała światło dzienne, pod nazwą Elite Dangerous. Gram w nią od pół roku (jako beta tester). 16 grudnia miała miejsce oficjalna premiera i jest obecnie dostępna dla wszystkich chętnych. Dlaczego dzielę się tą informacją? Ano dlatego, że pod pewnymi względami jest to gra wyjątkowa. Ekipa postanowiła odtworzyć jak najwierniej Mleczną Drogę. Oczywistym jest, że 90% to fikcja, ale bardzo staranna fikcja. Systemy gwiezdne w najbliższym otoczeniu Ziemi są umiejscowione tak wiernie, że odwiedzając Sol (jak nazywa się nasz ojczysty system) bez trudu rozpoznamy znajome konstelacje na niebie. Do każdej z widocznych gwiazd można dolecieć (doskoczyć przez hiperprzestrzeń). Można zwiedzić wszystkie planety naszego układu, ale niemal każda gwiazda w galaktyce ma system planetarny. Łącznie w grze jest 400 miliardów systemów gwiazdowych. Jeśli kogoś ciekawi jak wygląda nocne niebo z perspektywy Proxima Centauri, Syriusza czy Aldebarana, teraz ma taką możliwość. Co więcej, w Galaktyce zostało odwzorowanych wiele mgławic. Niedawno wróciłem z podróży w okolice Oriona, gdzie zanurzyłem się w WitchHead Nebula i odwiedziłem Flame Nebula. Po drodze natknąłem się na czarną dziurę. Nie widać jej, ale efekt zakrzywienia przestrzeni i soczewki grawitacyjnej został oddany doskonale. Są też białe karły i gwiazdy neutronowe. Grafika jest olśniewająca. Pierścienie gazowych gigantów składają się z drobin kosmicznej materii, pomiędzy którymi można pomykać, uważając jeno, żeby się nie zderzyć. W polu widzenia jest kilkanaście (jeśli nie dziesiąt) tysięcy skalnych lub lodowych odłamków. Za ok. rok będzie można lądować na planetach, a obecnie dokowanie odbywa się na kilku rodzajach doskonale zrobionych stacji kosmicznych. Fizyka lotu do wyboru: system ze wspomaganiem - mało realistyczny - lata się jak samolotem w atmosferze oraz opcja "flight assisst off" dla twardzieli, którzy chcą zmierzyć się ze sterowaniem statkiem kosmicznym za pomocą kilkunastu silniczków manewrowych. Dokowanie na stacji kosmicznej wymaga zgrania ruchu obrotowego statku z rotacją stacji. Gra majątku nie kosztuje, wymagania sprzętowe też nie są jakieś gigantyczne. Jeśli chcecie zanurzyć się w miarę wiernej symulacji Mlecznej Drogi, to teraz macie taką możliwość. Wiedziony ciekawością odbywam teraz wyprawę w kierunku prostopadłym do płaszczyzny Galaktyki, sięgając gwiazd najdalej od niej oddalonych. Niesamowite wrażenie gdy "pod sobą' widzę chmury ramion naszej Mlecznej Drogi, a niebo "powyżej" jest już smoliście czarne, z bardzo nielicznymi, pojedynczymi gwiazdami. Szczerze polecam. Świt nad planetą typu ziemskiego 1196 lat świetlnych od Ziemi. Pierwsza planeta tego typu, jaką odkryłem, po zeskanowaniu ok. 300 systemów. Znajdowałem już planety zdatne do zamieszkania, ale ta jest klasyfikowana jako "earth-like"
  3. Nie każdy - to prawda. Sęk w tym, że (o ile dobrze rozumiem) Darek Darek chce astrofotografować. Niekoniecznie ogniskową 800mm, Skoczył na bardzo głęboką wodę kupując jasnego Newtona, a za rejestrator ma Canona (chyba, że już kupił kamerkę. Darku masz już kamerkę?)
  4. Marcinie, ile klatek zebrałeś?
  5. Świetne zdjęcia. Szczerze gratuluję i zazdroszczę otoczenia, nieba i widoków.
  6. Hm.... w sumie, całkiem niezłym, gotowym do użycia po wyjęciu z pudełka, z niezłym, napędzanym ultradźwiękami wyciągiem jest... Canon 400mm f5.6L. W zestawie jest także autofokuser. Jedyne co trzeba dorobić to ogrzewanie przedniej soczewki, bo o tym producent nie pomyślał. Ale jest za to bardzo przyzwoity flattener i korektor komy (obydwa zintegrowane). Bierze się taki refraktor, mocuje do Canona - o dziwo - żadnych przedłużek nie trzeba, przykręca do montażu (dovetaile trzeba dokupić), ustawia na obiekt i odpala sesję. Kosztuje w okolicach 3 tys. złotych. A Ty Darku ile już wydałeś na optykę i jej osprzęt? Wszystkiego dobrego w Nowym Roku życzę. Przede wszystkim wytrwałości.
  7. Do telescope service próżno mieć pretensje. W podlinkowanym zestawie wyraźnie piszą, że podświetlenie lunetki jest opcjonalne. Patent z gumką zawstydzająco prosty
  8. W dupę sobie można to ich oświetlenie wsadzić. jeśli masz pełny zestaw, to masz też dovtail "L" Będziesz go używał, a wtedy i tak nie możesz założyć oświetlacza lunetki. Tutaj SW dał ciała. Oświetlacza można użyć wtedy i tylko wtedy, gdy nie używasz dovtaila "L." Procedura jest więc taka: Stawiasz statyw, na nim SW => zakładasz oświetlacz => ustawiasz polarną => zdejmujesz oświetlacz => zakładasz głowicę => zakładasz setup => ustawienie polarnej się pod ciężarem setupu rozjechało => ściągasz setup => zakładasz oświetlacz => ustawiasz polarną => ściągasz oświetlacz => zakładasz setup => ustawienie polarnej zaś poszło w kubeł... Tak to widzę. Z dovetail L robisz tak: Stawiasz statyw, na nim SW => zakładasz setup => wstępnie ustawiasz na polarną (żeby ją było widać w lunetce) => kadrujesz => ustawiasz polarną precyzyjnie => poprawiasz kadrowanie => sprawdzasz czy polarna nie pojechała (ewentualnie robisz minimalną korektę => startujesz sesję. Nie ma tu "zakładania oświetlacza" bo się nie daje założyć na dovetail "L." SWSA wraz z dedykowanym wedgem i w szczególności na statywie foto, nie jest sprzętem sztywnym. Dlatego taka procedura jest potrzebna. Na sztywnym statywie będzie łatwiej, ale IMHO dovtail "L" będzie i tak potrzebny. PS Oświetlacz prawdopodobnie dałby się przerobić, żeby wchodził w wycięcie na dovtailu "L." Mi się nie chciało, mam malutką latareczkę z białą diodą na końcu, założoną na cienkim, wyginającym się przegubie (Tesco - 10 zł). Zawieszam ją sobie na SWSA tak, żeby podświetlała mi krzyż przy ustawianiu polarnej.
  9. Mój Benro to C197 M8 i go nie polecam, bo ma specyficzne mocowanie kolumny centralnej, żeby można było ją odwracać do zdjęć makro i ten bajer w astro szkodzi. Kup taki statyw, który pozwala montować SWSA bezpośrednio do nóg, bez kolumny centralnej. Sztywność się poprawi zdecydowanie. Do szerokich szkieł spokojnie możesz jechać na statywie foto. Głowicy IMHO nie potrzebujesz (chyba, że do fotografii). Potrzebujesz wedga. Żadna głowica nie da takiej wygody i dokładności ustawienia na polarną jak wedge.
  10. Z wrodzonego lenistwa używam swojego Benro więc wiem, że od biedy da radę, ale bezpieczniej będzie jak założysz lżejszy obiektyw niż 70-200. Tym bardziej, że przy ogniskowej 200mm będziesz miał spory odrzut. Robiłem w tym roku Lagunę na 200 mm i szału nie było. To była jedyna fotka na 200mm, resztę trzaskałem lżejszym szkłem (100mm f2.8L macro). Na dużym zestawie (Takahashi EM-200) siedzi Canon 400mm, więc SW wykorzystuję do szerokich kadrów i nie chce mi się targać ciężkiego statywu, dlatego męczę fotograficzny. Gdybym jednak chciał faktycznie ugrać coś przy 200mm to statyw geodezyjny i bardzo staranne ustawienie polarnej, co w SW SA wcale proste niestety, nie jest. Aaaa, jeszcze jedno. Udźwigi statywów foto między bajki włóż. Oni tam z palucha wyciągają te dane. Owszem, taki statyw się pod ciężarem 15 kg nie złamie, ale astro jest bardziej wymagające. Nie może być ugięć, a te masz przy statywach fotograficznych gwarantowane. Dlatego jeśli mobilnie i w góry, to statyw foto + lekkie szkło do 100mm. Jeśli duży obiektyw, to dobry statyw i Sky Adventurer z przeciwwagą. 70-200 f2.8 bez przeciwwagi nie ma sensu nawet próbować.
  11. Statywy foto do astro sobie odpuść. Mam karbonowy Benro i słabo daje radę w zestwieniu z SW Star Adventurer (z przeciwwagą) i Canonem 6D. IMHO lepszą alternatywą dla taniego teleskopowego statywu aluminiowego będzie równie tani, drewniany, geodezyjny. Mam taki i jest stabilny jak skała.
  12. Na forum za małe pieniądze znajdziesz napęd nożycowy Astrowalker. Zaczynałem od niego i do krótkich ogniskowych nada się świetnie. Do 100mm spokojnie pociągniesz ekspozycje po 4 minuty, a więcej nie trzeba, jeśli użyjesz jasnego szkła.
  13. Krzyśku, ogłoś się na iweb.pl Szkoda dobrego karabinka
  14. To w Polsce zdarza się jeszcze czyste niebo? Na południowym wschodzie zapomnieliśmy już jak wygląda...
  15. Ja grzecznie poproszę: 26. Złączka T2/2" z gwintem filtrowym - 35zł
  16. W tym rzecz Panie, że modowanie (według moich wyobrażeń) ma wpływ na wydobycie wodoru, ale nie pomoże na mgławice pyłowe. U mnie parcie jest na pyły właśnie. Wodór mnie jakoś nigdy nie ciągnął, dlatego modowanie brałbym jedynie wtedy pod uwagę, gdybym był pewien, że pozbędę się również filtra AA, który rozmydla obraz. Sony pracuje nad jakąś matrycą bez maski Bayera - poczekam do tego czasu. Jeśli się sprawdzi, konkurencja będzie gonić i nawet konserwatywny Canon w końcu coś będzie musiał ulepszyć.
  17. Wytłumaczcie mi jak głupiemu. Na tym zdjęciu brak filtra pozwolił lepiej wydobyć Kalifornię. To jasne. Ale w czym brak filtra miałby pomóc przy rejestrowaniu pyłów?
  18. Mam drogi, karbonowy statyw Benro, o udżwigu bodaj 12kg i choć używam go ze Star Adventure, to nadaje się słabo. Gdybym miał więcej miejsca w bagażniku, przestawiłbym się na korzystanie z drewnianego statywu geodezyjnego i takie rozwiązanie Ci zdecydowanie polecam. Jeśli chcesz mieć stabilny statyw za małe pieniądze, to szukaj na allegro drewnianej, geodezyjnej używki w dobrym stanie. Ja swój kupiłem za 250 zł i to raczej była wysoka cena. Na pewno można trafić tańszą okazję.
  19. Paczę na fotkę i z podziwu wyjść nie mogę, żeś tyle danych chwycił. Jednak pacząc na parametry dochodzę do wniosku, że materiału masz nieco więcej. Ja robiłem na ISO 1000, przy f3.2. Masz prawie dwukrotnie większą czułość i 2,5 raza więcej światła padało na matrycę. Myślę, że miałeś też o klasę lepsze warunki. Cieszę się, bo to oznacza, że takie obiekty są w zasięgu Canonów A wracając do zdjęcia, to jest bombowy materiał i cza z nim walczyć do bólu, bo wyjdzie zajebiste zdjęcie. Nie odpuszczaj. Popatrz np., że prawa połowa zdjęcia zawiera gwiazdy niebieskie, lewa czerwone. W naturze tak nie ma. Sprawdzałem. Mamy praktycznie identyczny kadr, mój jest nieznacznie szerszy (100mm). Trzymam kciuki, bo jak zrobisz poprawkę, to nam szczęki spadną. Ściągnąłem sobie jpg-a i potencjał jest naprawdę duży.
  20. Zadziwiające, jak wiele detali wyciągnąłeś, przy tak niewielkim czasie naświetlania. Niecałe dwie godziny. Próbowałem tego samego kadru, tym samym aparatem 50 klatek po 4 minuty, przy f3.2 i nawet się nie zbliżyłem do tego rezultatu. Moim zdaniem, warto by było jeszcze raz powalczyć z obróbką. Pozbyć się tych czerwonych gwiazdek i uratować Kalifornię, bo troszkę wyjarana.
  21. Satori. Opis dokładny, ale dane jakie podajesz zupełnie niewiarygodne. Nie mogłeś widzieć bolidu na wysokości 20 metrów nad ziemią, z odległości 300 metrów. Na takiej wysokości, jeśli fragmenty przetrwały atmosferyczny przelot, już dawno się nie świecą. Kawałki spadają na ziemię ledwo ciepłe lub wręcz zimne (jak wynika z relacji osób, które spadek miały szczęście obserwować). Całkiem niedawno, w Polsce zdarzył się tzw. "hammer" czyli zderzenie meteorytu z ludzkim przedmiotem, w tym wypadku, o ile dobrze pamiętam, był to dach szopy. Kobieta podniosła kamień, który był już zimny. Nikt nie poddaję w wątpliwość faktu, że zjawisko widziałeś, ale na pewno nie z 300 metrów i nie na wysokości 20 metrów. Kiedyś obserwowałem spadek meteoru, być może meteorytu. Też miałem wrażenie, że jest na wyciągnięcie ręki i chciałem szukać fragmentów. Skontaktowałem się z kimś z PKiM, opisałem zjawisko, i wyjaśnili, że spadek może i miał miejsce ale raczej kilkaset kilometrów dalej... Szkoda, bo w takim razie to już był ukraiński meteoryt, leciał na wschód, a do granicy miał z 10 km. A przy okazji - moja mama miała wczoraj fart, wyszła na balkon i zawołała do mnie, że chyba się błysnęło. Słabiuchne ma już oczy, ale rozbłysk zarejestrowała. Godzina się zgadza, więc mogę potwierdzić obserwację z Przemyśla. Szkoda, żem taka dupa krajcowa, zadu z fotela nie ruszyłem, a mogłem choćby smugę obczaić...
  22. Wyszło świetnie. Mnóstwo detalu. Czekamy na M31 z niecierpliwością
  23. Ciekawa rzecz, ino godzina się nie zgadza Skorzystałem, że wolne i pogoniłem dzisiaj w dzikie lasy i łąki. Wracałem wraz z zachodem Słońca. Byłem już przy aucie, w dolinie. Nieopodal ze dwie wioski. W pewnym momencie, ok. 16-tej usłyszałem serię grzmotów. Jako żywo przypominały te, które słychać było przy spadku meteorytu Czelabińsk (akurat niedawno przeglądałem nagrania na Youtube), tylko znacznie ciszej, bo z oddali. Dźwięk dochodził z kierunku zachodniego, zza szczytu wzniesienia. W tym kierunku nie ma żadnej ludzkiej siedziby przez co najmniej 16km. Lasy, łąki, ugór, krzaki i wilkołaki. Przepatrzyłem niebo w poszukiwaniu smugi, ale niebo było czyste, bynajmniej w zakresie jaki mogłem obczaić, bo jak pisałem, byłem na dnie doliny. W drodze powrotnej doszedłem do wniosku, że chodź dźwięk do złudzenia podobny, to głupotą byłoby doszukiwać się jego źródeł w meteorytowym spadku, bo to wyjątkowo rzadkie zjawisko. Wchodzę na forum, a tu informacja o bolidzie... No, ale godzina zła, więc mój to był jakiś inny
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.