Skocz do zawartości

Radek Grochowski

Moderator
  • Postów

    4 355
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Treść opublikowana przez Radek Grochowski

  1. Ode mnie kilka zdjęć, które zrobiłem kilka tygodni temu w Andach argentyńskich na wysokości od 4400 do 5200m n.p.m. 17 lutego wiał huraganowy wiatr i na niebie roiło się od dynamicznych chmur Cirrocumulus. Tutaj Cc lacunosus wyglądający jak jakiś wielki kosmiczny stwór i "płaszczkokształtny" Cc lenticularis: Gdy chmury przepływały koło Słońca pojawiała się na nich bardzo intensywna iryzacja: Rejony szczytowe Aconcagua spowijało coś w rodzaju czapu chmurowej: Do tego wszystkiego pojawiły się pileusy. Krótko mówiąc było na czym zawiesić oko
  2. Zamieszczam dwie panoramy 360° z Argentyny. Pierwsza to panorama doliny Horcones, którą zrobiłem na wysokości 3500m w czasie żmudnego podejścia do bazy pod Cerro Aconcagua. Forum nie pozwala na zamieszczanie zdjęć większych niż 2000 pix, więc zamieszczam link zewnętrzny: PANORAMA DOLINY HORCONES Druga panorama przedstawia fenomenalny widok z 5-tysięcznika Cerro Bonete. Najwyższy szczyt na zdjęciu to oczywiście Aconcagua (zachodnia ściana). Dopiero z tej perspektywy widać całą potęgę tej góry: PANORAMA Z CERRO BONETE Przy okazji - widok na Aconcagua z samolotu w czasie lotu z Mendozy do Santiago de Chile:
  3. Odświeżam wątek z przed dwóch lat, w którym pokazałem zdjęcia południowego nieba z mojej drugiej (i nieudanej) wyprawy na Aconcagua, 6960m, najwyższą górę Ameryki. Miałem tam już nie wracać, ale - jak proroczo zauważył Michał Kusiak - pojawiła się okazja na trzecią próbę. Pół roku temu zadzwonił do mnie kumpel z Warszawy, którego poznałem kilka lat temu w Himalajach, i zapytał czy miałbym ochotę znowu spróbować. Nie trzeba było mnie długo namawiać. Moja Ukochana od razu powiedziała, że nigdzie nie jedzie, jedno traumatyczne doświadczenie jej wystarczy Ale dała mi zielone światło. Od początku pogoda nie dopisywała. Było chłodno, wietrznie i prawie codziennie wieczorem padał śnieg, z czym wcześniej się nie spotkałem. Zdjęcie wykonałem z obozu na wysokości 5050m. Powietrze było krystaliczne, ale warunki pogodowe były dalekie od ideału - było zimno i wietrznie, później w nocy temperatura spadła do -20°C. Kolega pytał jaka to nieznana siła wyciągnęła mnie z ciepłego śpiwora, ale nie potrafiłem mu tego racjonalnie wyjaśnić Wschodził Księżyc, widać jednak Drogę Mleczną nad zachodnią ścianą Aconcagua i Obłoki Magellana. Na lewo łuna od Księżyca. (Nikon D5200 na Gorillapodzie + Sigma 10/2.8) Kolejna fotka jest w kierunku południowo-zachodnim. Nad horyzontem widać łunę nad 5-milionowym Santiago de Chile odległym o 110km. Opisałem wszystkie widoczne gwiazdozbiory - niezła lekcja, bo przyznam, że wielu nie byłem w stanie wcześniej zidentyfikować. (EDIT: Kompresja forum zmasakrowała jakościowo i zmniejszyła to zdjęcie. Gdyby ktoś chciał zobaczyć je w lepszej jakości, to podaję link do dropboxa: KLIK) Dwa dni później (i po 10 dniach w górach) w wietrze i padającym śniegu założyliśmy obóz na wysokości 5600m. Okazało się jednak, że okno pogodowe, w które celowaliśmy "się zamknęło" i nadchodzi huragan, a zaraz po nim opady śniegu do 60cm. Musieliśmy się wycofać... Później, po zjedzeniu niezliczonej ilości pizzy w Mendozie i wypiciu niezliczonych butelek wina, pożyczyliśmy samochód i pojechaliśmy do Patagonii. Samochód zepsuł się po dwóch i dniach i utknęliśmy w miasteczku Chos Malal pośród całkowitego pustkowia. Jedną noc spędziliśmy na farmie pewnego gaucza kilka kilometrów za miasteczkiem. Nad ranem poszedłem kilka kilometrów nad rzekę i zrobiłem zdjęcie Drogi Mlecznej w całej swojej okazałości. Nad horyzontem wschodzi Wenus, która świeciła tak jasno, że widać było cienie rzucane przez jej światło. Już tam nie wrócę, mam dosyć... Chociaż raz już tak mówiłem
  4. Wyjątkowo zamieszczam nie swoje zdjęcie, tylko mojej siostry, która kilka dni temu sfotografowała bardzo intensywną iryzację w czesie wycieczki w czeskich Jesionikach.
  5. W drugiej połowie lat 90-ch, krótko po tym jak zacząłem się interesować ornitologią, postanowiłem połączyć to z moim drugim hobby i spędziłem kilka sesji obserwując przeloty ptaków na tle tarczy Księżyca w pełni. Było to bardzo ciekawe, ale i wyczerpujące. Ciekawe, bo - jak zauważył Morth - ptaki wróblowate (czyli jaskółki, pokrzewki, skowronki, ziarnojady i cała masa innej drobnicy) migrują niemal wyłącznie nocą i to jest jedna z niewielu okazji, kiedy można się naocznie o tym przekonać. Nie znajdę teraz zapisków, ale w czasie liczniejszej jesiennej migracji zliczałem coś koło 100 ptaków na godzinę. Na tej podstawie można nieźle oszacować liczebność, a nawet kierunki wędrówki. Obserwacje te, choć ciekawe, były też męczące, bo już po kilkunastu minutach wpatrywania się w Księżyc w pełni człowiek zapomina jak się nazywa
  6. Przedwczoraj wieczorem zrobiłem teleobiektywem zdjęcie zjawisk, które powstały na drobnych płatkach śniegu. Co ciekawe temperatura wynosiła tylko -2°C i to wystarczyło. Widoczne są słupy świetlne i poziome linie rozchodzące się od źródeł światła - odpowiednik kręgu parhelicznego. Nie jest to efekt instrumentalny, bo były też wyraźnie widoczne przez lornetkę. Na drugim zdjęciu morze stratusów, które sfotografowałem wczoraj wieczorem ze szczytu Śnieżki. W Karpaczu były widoczne efektowne słupy świetlne, ale nie miałem statywu.
  7. Wczoraj o zmierzchu widok ze Śnieżki był cudny. Nie jest to żadna daleka obserwacja, bo Rudawy były w chmurach, ale nie mogłem się powstrzymać.
  8. Dwa prymitywne zboczone dowcipy, które ostatnio usłyszałem. Nieletnich proszę o opuszczenie strony Żona wypłakuje się koleżankom, że mąż ciągle chleje po pracy z kumplami, przychodzi do domu nietomny, ledwo trafia do łóżka i zasypia. Jedna z nich na to: - Znam dobry sposób. Jak będzie spał nawalony wsadź mu prezerwatywę w dupę. - Ale po co? - Nie pytaj, zrób jak mówię. Mąż wraca wieczorem jak zwykle natrolony i wpełza do łóżka. Żona robi co jej powiedziano. Na drugi dzień rano mąż przy śniadaniu jakiś taki nieswój. Ale nic, ubiera się i idzie sztywno do pracy. Zaraz po pracy przychodzi na maksa trzeźwy do domu, całuje żonę, co się od dawna nie zdarzyło. Żona na to: - A ty co? Nie pijesz z kolegami? Mąż na to: - Nie mam już kolegów. Co to jest kobieta trzyworkowa? Kobieta jednoworkowa to taka, której w czasie seksu zakładasz worek na głowę, żeby jej nie widzieć. Kobieta dwuworkowa to taka, gdy w czasie seksu zakładasz zakładasz na głowę worek jej i sobie. Kobieta trzyworkowa to taka, że zakładasz worek jej, sobie i psu, żeby nie wył.
  9. Hey. Jestem ze Świdnicy i mam spory asortyment sprzętu. Chętnie wyskoczę na wspólną obserwację, ale ewentualnie za dwa miesiące, bo wybywam z kraju na dłuższy czas.
  10. Zamieszczam kilka zdjęć zrobionych od początku stycznia. Cirrus floccus virga i cirrus uncinus sfotografowane z Ruprechtickiego Szpiczaka w Górach Kamiennych: Chmury wału fenowego przelewające się przez grzbiet Gór Sowich. Widok z pod szczytu Wzgórz Kiełczyńskich: 7 stycznia na Ślęży - efektowny cień góry o zachodzie Słońca i chmury Altocumulus lenticularis po zawietrznej stronie Karkonoszy (widoczny też wał fenowy nad górami): Ponownie chmury falowe za Sudetami ze szczytu Ślęży 9 stycznia: I jeszcze coś, co jakby przypomina niestabilność Kelvina-Helmcholtza:
  11. Panorama ze Ślęży na całe Sudety od Gór Opawskich po Karkonosze i Góry Kaczawskie. Było już ciemnawo i wiało niemiłosiernie, ale coś tam widać >KLIK<
  12. Dorzucam swoje trzy grosze z ostatnich dni. Karkonosze oraz Góry Orlickie i Stołowe z Ruprechtickiego Szpiczaka w Górach Kamiennych: Widok ze Ślęży z ładnie widocznym cieniem góry o zachodzie Słońca:
  13. Fotka jest piękna! Widać różnicę w kolorze warkocza gazowego i pyłowego, co jest trudne do uzyskania lustrzanką. Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepiś, to tylko do niepotrzebnego stworzenia nowego tematu, podczas gdy są już dwa rozbudowane wątki na temat komety Lovejoy, które wiszą na forum od wielu miesięcy.
  14. Taka ciekawostka - Wenus teleobiektywem z ręki, oparłem sprzęt o parapet. Kolory wynikają z refrakcji atmosferycznej. (Nikon D5200 + Nikkor 200-400/4 + TC1.4x)
  15. Widok ze Śnieżki w kierunku zachodnim 15 grudnia. Rudawy były wyraźnie widoczne w lornetce, ale na zdjęciu złapały się słabo, prawdopodobnie z powodu niskiego kontrastu - altostratus blokował światło słoneczne,
  16. Dla dostrzeżenia światła zodiakalnego - oczywiście oprócz czystego i dość ciemnego nieba - najważniejszy jest kąt jaki tworzy ekliptyka z horyzontem. Im większy ten kąt, tym lepiej. Dlatego najlepiej widać światło zodiakalne w tropikach, gdzie ten kąt jest duży przez cały rok. U nas w czasie porannej widoczności światła zodiakalnego kąty te prezentują się następująco (dla początku świtu astronomicznego): 15 VIII - 42° 1 IX - 52° 15 IX - 57° 1 X - 60° 15 X - 62° 1 XI - 60° 15 XI - 57° 1 XII - 52° 15 XII - 46° Jak widać, najlepsze warunki występują od końca września do połowy listopada, ale nawet do połowy grudnia kąt jest jeszcze wystarczająco duży, żeby światło zodiakalne było wyraźnie widoczne w dobrych warunkach. W sierpniu i wrześniu dostrzeżeniu go może przeszkadzać Droga Mleczna nad wschodnim horyzontem A teraz wieczorna widoczność. Kąty jakie tworzy ekliptyka horyzontem na początku nocy astronomicznej są następujące: 1 I - 47° 15 I - 53° 1 II - 58° 15 II - 61° 1 III - 61° 15 III - 60° 1 VI - 56° 15 VI - 50° 1 V - 36° Jak widać wieczorny sezon na światło zodiakalne zaczyna się już na początku roku, a najlepsze miesiące to luty i marzec. PS Kąty liczone dla szer. geo. 51°.
  17. Rewelacja. Brakuje tylko skali kolorów i prędkości wiatru.
  18. Zgadza się A ta daleka łuna na samym środku zdjęcia to musi być odległy o 100km Wrocław. Widać jak na dłoni, jak wielkie ilości energii wywalamy w niebo.
  19. Jeśli chodzi o odszumianie zdjęć w wysokiej czułości (High ISO NR), to oczywiście lepiej to wyłączyć i zmniejszyć szumy w czasie późniejszej obróbki zdjęcia za pomocą Noise Ninja, czy co tam kto używa. Aczkolwiek jeżeli ktoś jest leniwy to może mieć tę funkcję włączoną, bo daje sobie radę nienajgorzej (przynajmniej w nikonach). Natomiast jeśli chodzi o odszumianie zdjęć długoczasowych - to zależy. Jeżeli robisz sesję astrofoto i naświetlasz ileś tam klatek plus klatki z prądem ciemnym (dark), to nie ma sensu używać tej funkcji, bo klatki z prądem ciemnym są odejmowane w czasie obróbki. Natomiast jeżeli np. jesteś w plenerze i robisz jedną długoczasową ekspozycję to funkcja "Long Exposure NR" jest jak najbardziej przydatna (ja zawsze jej używam w takich przypadkach). Aparat zgrywa sygnał z nienaświetlonej matrycy i odejmuje go od naświetlonego obrazu, dzięki czemu pozbywasz się gorących pikseli, zaświetlenia od wzmacniacza i innych artefaktów i efekt jest wyraźnie lepszy.
  20. Ad. 2 Spróbuj predefiniowanego balansu bieli. Radzi sobie z LP zadziwiająco dobrze.
  21. Cień Ziemi po zachodzie Słońca w czystym górskim powietrzu - piękny widok! Zdjęcie zrobiłem przedwczoraj z Czarnej Kopy (1407m) w Karkonoszach.
  22. Ode mnie wczorajszy widok ze Śnieżki na wschód. Ładnie widać jak warstwa stratusów zatrzymuje się na grzbiecie Sudetów. Całe Czechy były pogrążone w chmurach, natomiast w Polsce było dość pogodnie, jeśli nie liczyć oparów podinwersyjnych. Dolna granica inwersji jest też dobrze widoczna na zdjęciu. Nad horyzontem wschodzą Bliźnięta z poczerwienionym Jowiszem.
  23. Wczoraj rano też obserwowałem Geminidy. Dawno nie widziałem takiego wysypu meteorów, piękne widowisko! Przez niecałe dwie godziny złapałem ich na zdjęciach ok. 30 sztuk, z czego 4 zamieszczam. Ten ostatni to była prawdziwa bomba co najmniej -4 mag. Szkoda, że wyleciał z kadru. Fotki robione modyfikowanym Nikonem D300 z Sigmą 18-35/1.8 na f/2.5.
  24. Wczoraj rano pojechałem na wzgórza na kometę Lovejoy i Geminidy. Niebo było bardzo przejrzyste, na wschodzie jasno świeciło światło zodiakalne. Geminidy sypały jak szalone, kometa też dopisała. Wciąż widoczna była gołym okiem metodą zerkania, chociaż wydawała się słabsza niż dwa dni wcześniej. W lornetce 10x42 warkocz rozciągał się na ok. 1.5°, ale na zdjęciu jego długość sięga aż 5°! Tutaj w szerszym ujęciu z M13: (23x30s, Nikon D5200 + Sigma 100-300/4 @ 135/4.5, ISO 1000) A tutaj z 200mm: (18x30s) Natomiast dzisiaj rano obserwowałem kometę z Równi pod Śnieżką, na wysokości 1410m. Powietrze było krystaliczne, ale nie udało mi się dostrzec komety gołym okiem, bo po prostu wiatr wyciskał łzy z oczu. Mimo silnych porywów udało mi się zrobić zdjęcie szerokim kątem. Kometa jest widoczna w pobliżu górnej krawędzi zdjęcia, na lewo od centrum. (Nikon D5200 + Sigma 18-35/1.8 @ f/2.2)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.