Skocz do zawartości

RAKIETY (atmosferyczne, nie kosmiczne)


Gość cygnus

Rekomendowane odpowiedzi

Dużo tych rakiet.

2. :D

Nauczyć się liczyć!

Na zdjęciach są TRZYDZIEŚCI DWIE (tzn. 32 rury/prowadnice do odpalenia, większości rakiet nie widać) w CZTERECH typach: Harpoon, Sea Dart, Sparrow i konwencjonalnie odpalane Sea Wolf!

 

A DWIE to tez RAKIETY a nie rakieta.

 

A tak w ogóle - nie martw się, WIĘCEJ materiałów ze Święta Floty NIE BĘDZIE.

 

Dla Zainteresowanych:

Z typów używanych w Royal Navy nie zamieściłem fotografii pionowych wyrzutni przeciwlotniczych/przeciwrakietowych Sea Wolf. Były one zainstalowane na Fragatach Typ 22 i Typ 23.

 

Najnowocześniejsze pociski Sea Skua czy Aster 15 były pokazywane na stoiskach producentów, nie były zamontowane na prezentowanych jednostkach pływających czy helikopterach.

Edytowane przez cygnus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyrzutnia rakiet p-lot Sea Dart,

działko p-lot Vulcan Phalanx.

 

Ale Vulcan Phalanx jest chyba raczej systemem przeciw rakietowym niż przeciw lotniczym? Wszak zalewa masą ołowiu wszystkie obiekty zbliżające się do statku na odległość paru kilometrów :szczerbaty:

Zresztą jaki ma sens korzystanie z rakiet woda-woda jeżeli większość statków jest wyposażonych w Vulacny? Trzeba by wystrzelić wszystkie pociski na raz i modlić się by Vulcan nie zdążył zniszczyć chociaż jednej!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale Vulcan Phalanx jest chyba raczej systemem przeciw rakietowym niż przeciw lotniczym? Wszak zalewa masą ołowiu wszystkie obiekty zbliżające się do statku na odległość paru kilometrów :szczerbaty:

W charakterystykach okrętów piszą o Vulcan Phalanx: SYSTEM BLISKIEGO ZASIĘGU.

Zresztą Sea Dart jest wykorzystywany przeciwrakietowo.

 

Dzisiaj większość sprzętu przeciwlotniczego ma lepsze lub gorsze własności przeciwrakietowe.

 

A co do skuteczności tego wszystkiego.... Jedno wielkie hmmm.

Wszak niszczyciele Typ 42 i fregaty Typ 22 brały udział w wojnie falklandzkiej a straty były duże, i to nie tylko od nowoczesnych rakiet "odpal i zapomnij" Exocet, ale i od konwencjonalnych bomb zrzucanych z nienajnowszych samolotów! Czytam teraz książkę o tym konflikcie i jestem zaszokowany, wcześniej tylko o zatopieniu HMS "Shefield" trochę czytałem w prasie fachowej.

 

Dołączam zdjęcie z zaskakującym dla mnie widokiem wyrzutni torped.

Nieudolne tłumaczenie: wyrzutnie odpalanych z magazynu torped przeciw okrętom podwodnym.

post-910-1218312535_thumb.jpg

Edytowane przez cygnus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość inż.konstruktor
Wszak zalewa masą ołowiu wszystkie obiekty zbliżające się do statku na odległość paru kilometrów

 

Masy wypluwanego ołowiu nie jesteśmy wstanie zauważyć. Ale falę wylatujących łusek już tak. Jedno wielke morze łusek. Daje do myślenia :szczerbaty:

 

Przepraszam za offtop.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cygnusie, super fotki. Aż grozę we mnie wzbudziły te pociski... brr...! :) Zazdroszczę Ci, że możesz zwiedzać takie okręty i podziwiać ich wyposażenie! :)

Ha ha! We mnie największą grozę budzą pociski, których nie widać! Wyrzutnie Harpunów wyglądają jak prymitywne, puste w środku rury, bez żadnego osprzętu, umocowane pod byle jakim kątem. Brakuje tylko lontu, hubki i krzesiwa. Całe know-how mieści się w samej rakiecie i w centrali. Pionowe wyrzutnie Sea Dartów też nieciekawe, ot, jakieś klapy na pokładzie, podobne trochę do tych pokryw wyrzutni torpedowej. Ale wszystkie były ogrodzone i poosłaniane; nie dało się ich sfotografować.

 

Ogromny kontrast w porównaniu z naszym krajem to otwartość tego wszystkiego dla publiczności. Co prawda dcałego lotniskowca nie można było zwiedzić, tylko pokład i hangar, ale u nas to nawet... pociągu na stacji nie można sfotografować!

 

W muzeum okrętów podwodnych w Gosport można sobie obejrzeć kompletne stanowisko sterowania atomowym okrętem podwodnym i sterowania jego uzbrojeniem. Okręt poprzedniej generacji, klasy Polaris, ale wszystko oryginalne. Zresztą mam zdjęcia :)

Jest tam też inny oryginalny okręt podwodny, z II wojny światowej, udostępniony do zwiedzania i w dodatku... zainstalowano instalację AUDIO która pozwala odtwarzać odgłosy tropiących okrętów nawodnych, asdic-a, wreszcie wybuchów bomb głębinowych. To stwarza zupełnie nowe wrażenia, większe, niż zwiedzanie okręgu aktualnie będącego w linii, którą to okazję miałem sporo lat temu w Polsce i zwiedziłem Orła, kiedy służył na nim mój brat.

Warto też wspomnieć o najstarszym mającym taktyczne znaczenie okręcie podwodnym Holland 1, który jest eksponowany w tymże muzeum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogromny kontrast w porównaniu z naszym krajem to otwartość tego wszystkiego dla publiczności. Co prawda dcałego lotniskowca nie można było zwiedzić, tylko pokład i hangar, ale u nas to nawet... pociągu na stacji nie można sfotografować!

No niestety - nasi "wojskowi" jeszcze nie doszli do pojęcia PR. Nie wiedzą, że dobry wizerunek wojska buduje się także poprzez otwartość (choćby pozory, bo wiadomo, że wszystkiego pokazywać się nie da).

 

Z drugiej strony takie zdjęcia budzą niepokój,... czego to ludzie nie wymyślą, żeby się nawzajem powybijać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niestety - nasi "wojskowi" jeszcze nie doszli do pojęcia PR. Nie wiedzą, że dobry wizerunek wojska buduje się także poprzez otwartość (choćby pozory, bo wiadomo, że wszystkiego pokazywać się nie da).

Z drugiej strony takie zdjęcia budzą niepokój,... czego to ludzie nie wymyślą, żeby się nawzajem powybijać.

 

Niedługo i nasze wojsko dojdzie do tego, będzie potrzebowało zachęcać do służby!

 

W Portsmouth na każdym kroku można było spotkać marynarzy z bronia strzelecką, którą dawali chłopakom żeby się poprzymierzać, można było popróbować celować z karabinów maszynowych itp. W Historical Dockyard jest całe duże muzeum interaktywne (Action Station), którego celem jest zainteresowanie młodzieży służbą w Royal Navy. Symulator śmigłowca, pełnowymiarowy symulator mostka okrętu wojennego (tylko pasywny, bez interakcji), nawet.... ścianka wspinaczkowa ruchoma - w formie taśmy bez końca z chwytami, napędzanej, trzeba się spieszyć ze wspinaniem, żeby nie dać się ściągnąć na grunt stały :)

 

Gdyby nie wyścig zbrojeń i militarne aspekty użytkowania przestrzeni wokółziemskiej - nie mielibyśmy chyba ani załogowej stacji orbitalnej, ani człowieka na Księżycu. I w ogóle - prawie cała nasza domowa technika audio-video-komputerowa jest odpryskiem technologii rozwijanych na potrzeby wojska.

 

Ostatnio usłyszałem o koncepcji, wg której wojny o dużej skali są motorem rozwoju cywilizacji naukowo-technicznej.

Po pierwsze - tworzą zapotrzebowanie na nową technikę wojskową a nowe technologie wnet przenikają do świata cywilnego.

Po drugie - w wojnie zużywane są zasoby, później trzeba powstałe luki uzupełniać nowymi produktami.

Po trzecie - zbrojenia i wydatki wojenne nakręcają koniunkturę.

 

Tylko, niestety, ENTROPIA ROŚNIE NIEUBŁAGANIE. :huh:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

już doszło - właśnie ostatnio widziałem billboardy zachęcające do zgłoszenia się do wojska! :)

 

Ni z gruchy, ni z pietruchy wypalę: O ile mówimy o tej samej reklamie. Ten typek na bilboardzie ściągający czapkę - rogatywkę, to mój były dowódca drużyny :lol: (Batalion Reprezentacyjny WP)

 

Uśmiałem się, jak go zobaczyłem na reklamie :D

Edytowane przez wimmer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tę kampanię reklamową chyba robił szwagier pułkownika. Tragedia... zero koncepcji, zero strategii, kreacja na poziomie budki z wizytówkami. Nie ważne, nie o tym chciałem pisać.

 

Cygnus, a czy te teorie nie były dobre za czasów zimnej wojny, kiedy to faktycznie, wszystko co najnowsze i najlepsze powstawało w wojsku? Dzisiaj najnowocześniejsze technologie powstają w firmach cywilnych i to te firmy ew. pracują czasami dla armii, adaptując istniejące projekty do specyficznych potrzeb wojska.

 

Oczywiście nie mówię o czołgach, czy rakietach. Sektor cywilny raczej ich nie potrzebuje ;) Dzisiaj najmocniejsze superkomputery nie stoją już w Pentagonie.

 

Ale oczywiście zgadzam się z Tobą, że nie było by wielu rzeczy, gdyby nie wojny i chęć rżnięcia się na potęgę. Żądanie zmiany tego stanu jest czystą fikcją, a nawet utopią. Tak "se" tylko gadam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o mariaż nauki i wojny, to polecam książkę pt. "Nauka idzie na wojnę"

http://wydawnictwoamber.pl/ksiazka.php?indeks=003233

Niedawno czytałem i bardzo ciekawa jest.

 

Jeśli chodzi superkomputery to pałeczka przechodzi między różnymi maszynami, ale przez większość czasu jest albo w Los Alamos National Laboratory albo Lawrence Livermore National Laboratory albo w Sandia Laboratory - gdzie służą do symulacji wybuchów bomb atomowych... ale też od czasu do czasu jakąś supernową policzą :)

Edytowane przez bartolini
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ni z gruchy, ni z pietruchy wypalę: O ile mówimy o tej samej reklamie. Ten typek na bilboardzie ściągający czapkę - rogatywkę, to mój były dowódca drużyny :lol: (Batalion Reprezentacyjny WP)

 

Uśmiałem się, jak go zobaczyłem na reklamie :D

 

 

o, takie widziałem: billboard.jpg

 

Szuu

Dokładnie o tego pana mi chodziło

:lol:

W rzeczy samej. Reklama odpycha, a nie zachęca :szczerbaty:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi superkomputery to pałeczka przechodzi między różnymi maszynami, ale przez większość czasu jest albo w Los Alamos National Laboratory albo Lawrence Livermore National Laboratory albo w Sandia Laboratory - gdzie służą do symulacji wybuchów bomb atomowych... ale też od czasu do czasu jakąś supernową policzą :)

Owszem, z epoki wyścigu zbrojeń pochodzi ta teoria.

A mocny kopniak rozwojowi komputerów dały... międzynarodowe układy o zaniechaniu próbnych wybuchów jądrowych. Symulacja komputerowa wybuchów stała się konieczna dla m.in. kontrolowania zapasów istniejącej broni. Materiał rozszczepialny cały czas ulega rozpadowi, część prób jądrowych wykonywano właśnie w celu kontroli tego procesu i oceny stanu i przydatności przechowywanych głowic.

 

A superkomputery - hm... trochę rozmaite generacje tych urządzeń teraz funkcjonują, klastry częściej niż pojedyncze "supery". Zresztą całkiem spore klastry mamy w Polsce.

Ale superkomputery wywodzą się z CRAY-a; oto egzemplarz CRAY-1 ze Science Museum w Londynie:

post-910-1218744811_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.