Skocz do zawartości

Najstraszniejsza burza, jaką przeżyliście.


Rekomendowane odpowiedzi

Jak w tytule. Jakie były najgroźniejsze burze w Waszym życiu, których wspomnienie być może jeszcze dziś jeży Wam włosy na głowie? Szkwał, trąba powietrzna czy może wyjątkowo intensywne wyładowania doziemne? Może jakieś niezwykłe okoliczności, w których złapała Was burza, np. w szczerym polu (jak mnie)? Sezon burzowy w pełni, wiec topic jak najbardziej aktualny. Jestem ciekawa Waszych opowieści- niedługo napiszę tu też kilka swoich ;D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to: :D

Nie żeby od razu straszne, ale za to ciekawe, pierwsza skłaniająca do szybszego marszu;)

 

1. Raz schodząc do schroniska na Ornaku w Tatrach, widziałem burzę, a właściwie piorunki, strzelające po sąsiedniej grani. Tak ślicznie, jeden koło drugiego :D Wtedy pewnie pobiłem rekord czasowy przejścia szlaku :szczerbaty:

2. Wędkarski wypad nad Narew: przyszła sobie burza, nagła i niespodziewana. Ja się schowałem w samochodzie, ale przez okno widziałem ludzi w łódce na drugim brzegu, którzy starali się jakoś do tego brzegu dopłynąć. Dopłynęli tak na 10m do drzewa, ale akurat wtedy to drzewo obrał na cel Perun :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To było dosyć dawno, byłem małym chłopcem i akurat spędzałem wakacje u wujka na wiosce pomagając w jakichś pracach w polu. Nagle zebrały się chmury i zaczęło kropić i wiać coraz mocniej.

Zaczęliśmy się zbierać z pola, wsiedliśmy na traktor i ruszyliśmy w stronę domu. Po drodze rozpętała się wichura, którą pamiętam do dziś. Gałęzie spadały tuż przed kołami,

deszcz padał tak obfity, że nie było widać dobrze drogi (chociaż padał to złe słowo - przesuwał się poziomo, tak silny był wiatr), deszcz padał poziomo :) . Od uderzeń grubymi kroplami aż piekła skóra. To było coś niesamowitego :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taak, górskie burze też mam za sobą. Pojawiają się nagle i znikają. Raz słońce, a za chwilę totalna zmiana pogody i burza.

Najbardziej robi się nerwowo, gdy w trakcie podchodzenia na szczyt zaczyna grzmieć, padać, błyszczeć. Oooo zgrozo!

Mnie to dopadło, powiedzmy po 3/4 przejścia trasy w górę, brak jakiegokolwiek schronienia. Schodzić nie ma co, bo za chwilę szczyt, ale na szczycie też nie ma gdzie uciec. Położyć się? Kucnąć? Wyłączyć komórę?

Ani się nie położyłam, ani nie kucnęłam, komóry jeszcze wtedy nie posiadałam. Szłam, po prostu szłam. Burza minęła na szczęście dość szybko, ja opatulona przeciwdeszczową peleryną nie przemoczyłam się, tylko buty trochę ucierpiały, ale te do łażenia po górach wytrzymują takie stany pogody.W tym dniu po zejściu ze szczytu dowiedziałam się, że w czasie owej burzy z powodu uderzenia piorunem, na dole zginęła kobieta, która szła parkową alejką, a ja wtedy w tym samym czasie, będąc w bardziej ekstremalnych warunkach, najzwyczajniej w świecie wróciłam sobie ze szlaku cała i zdrowa.

 

W takich warunkach bezwzględnie należy wyłączyć telefon komórkowy!

Jeżeli wędrujesz po górach i przebywasz w centrum burzy, gdzie wyładowania są bliskie i nie masz gdzie się skryć to należy: "jak najszybciej opuścić szczyt, grań lub punkt wystający ponad otoczenie.

Należy siąść ze złożonymi razem i podciągniętymi pod siebie stopami np. na plecaku (izolacja); absolutnie nie wolno opierać się plecami lub głową o ścianę. Należy wybrać takie miejsce, które odległe jest o co najmniej metr od skały, której szczyt winien być co najmniej 5 lub 10 razy wyższy od naszej skulonej postaci".

Reszty dowiecie się tu:

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/jak_bezpiecznie_przezyc_burze_poradnik_dla_kazdego_37974.html

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 sierpnia 2008r. Pamięta ktoś? Nawałnice przeszły wtedy nad całą Polską. I mnie się dostało!

 

Pojechałam do pewnej wsi w okolicach Ełku na urodziny do mojej dalekiej kuzynki. Było to iście babskie popołudnie: ja, moja siostra, trzy kuzynki, ich trzy koleżanki. Dzień był pogodny, więc około 19:00 zdecydowałyśmy się na spacer całą gromadą do oddalonej o 7 km Pisanicy. Szłyśmy sobie dosyć długo pustą drogą wśród pól i wysokich topól, miało się ku wieczorowi. Po dwóch godzinach, gdy byłyśmy już na miejscu, ściemniło się prawie całkowicie. Mimo to podeszłyśmy jeszcze kawałek drogi do mostu, gdzie czekali na nas znajomi dziewczyn. 

 

Staliśmy i rozmawialiśmy, kiedy nagle wydało się nam, że gdzieś daleko błysnęło. Odwracamy się- o cholera! Na tle gasnącej łuny zachodu widniało potężne kowadło burzowe! Nawałnica zbliżała się do nas od strony miejscowości, z której wyszłyśmy! To my- nogi za pas! Uciekamy przed burzą... w stronę burzy. A nuż uda się dojść przed nią do domu?

 

Ale nie udało się. Nie zdążyłyśmy wyjść z Pisanicy, a już chmura doszła do nas. Miałyśmy kilka możliwości:

 

1. Przeczekać w jakimś domu w Pisanicy, a potem wracać (możliwość odpadła, bo nikogo nie znałyśmy, a poza tym burza mogła trwać bardzo długo).

 

2. Przeczekać w ruinach starej cegielni (też nikogo to nie zainteresowało).

 

3. Dzwonić po rodziców kuzynek (możliwość odpadła, bo dziewczyny wyłączyły komórki i bały się włączyć).

 

4. Iść "z buta' 7 km do domu, bez względu na nawałnicę (ta możliwość wydała się nadto ryzykowna).

 

 

 

Jak myślicie? Którą możliwość demokratycznie wybrano? Może to dziwne, ale 4. "Dobra, idziemy!" - postanowiłyśmy i śmiałym krokiem, ale nie bez strachu, ruszyłyśmy do domu,. 

 

Wyobraźcie sobie starą i zrujnowaną mazurską drogę w nocy, podczas burzy. Nie widać dziur w stokroć łatanym asfalcie, nogi potykają się. Na niebie błyskawice, wokół słychać grzmoty. Gdziekolwiek się człowiek  nie ruszy, jest pod wysokim drzewem- droga jest bowiem "ogrodzona" przez wysmukłe, niebosiężne topole. W którą z nich trafi błyskawica? Bo w końcu musi. A może w nas, zbitą gromadkę przerażonych dziewczyn? Strach był ogromny.

 

Nie doszłyśmy do połowy drogi, a zaczęło padać. W końcu jubilatka, "przewodnicząca" grupy, podjęła męską decyzję i zaryzykowała. Włączyła telefon! Zadzwoniła po jej rodziców, by przyjechali i zabrali nas do domu. Kazali czekać na siebie nie dłużej niż 10 minut.

 

Te minuty były najgorsze. Z nieba lała się woda. W topolach szumiał wiatr, a wokół grzmiało i błyskało. Nasza ósemka skuliła się na poboczu w ciasną gromadkę i niecierpliwie czekałyśmy. A wokół szalały żywioły...

 

W końcu ciocia i wuj przyjechali po nas dwoma samochodami- miejsc i tak  nam nie wystarczyło, więc trzy z nas (w tym ja  :D ) skuliłyśmy się w bagażniku vana :P Po chwili byłyśmy bezpieczne w domu. A grzmiało niemal całą noc!

 

Tak oto minął mi pamiętny 15 sierpnia :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedną z najstraszniejszych burz w życiu przeżyłem będąc we Włoszech w zeszłym roku. Mimo, że siedziałem w hotelu to było strasznie... padał grad wielości piłek do pingponga. Jeden taki pocisk wybił szybę w sąsiednim pokoju mimo zasuniętych grubych zewnętrznych żaluzji. Po tej burzy poszliśmy na plaże a po drodze oglądaliśmy co ten grad narozrabiał. W kilku samochodach były wybite szyby a same karoserie wyglądały jak sito ale nie były przebite na wylot, chociaż niewiele brakowało...

 

pozdrawiam i oby u nas nigdy takiego czegoś nie było...

Edytowane przez mattman12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio leciał w TV jakiś film katastroficzny o gradzie wielkości piłek tenisowych. Zniszczeń to rzeczywiście może taki narobić... :szczerbaty:  Tylko widać było, że reżyser nie zna się na chmurach, a tym bardziej burzowych. Jego superkomórki przypominały wg mnie marnego altostratusa....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Nie była to wielka burza, ale "pamiętliwa" :) oj, bardzo. Było to latek temu ... hmm, nieważne. Jako 13-letni men poszedłem z kumplem kąpać się w "męskim" kąpielisku okolicy; był to tzw. dołek między Wisłą a wałem przeciwpowodziowym. W tych czasach dzieciaki spędzały całe gorące dni w tylko w majtkach uniwersalnych (pamięta ktoś tzw. trykotki, które w wodzie rozciągały się x2 ?). Kąpiąc się zobaczyliśmy nadciągającą samotną ciemną chmurę. Cykory uciekły, ale nie My; szybko idzie, to zaraz przejdzie, i tak nie ma czego nam zmoczyć, a przed zimnym deszczem można się schować do ... ciepłej wody. Z chmurki sypnęło gradem, na szczęście nie większym od średniej fasoli. Po 15 sekundach woda w dołku zrobiła się lodowata. Do najbliższego schronienia - wiaduktu pod wałem dojazdowym do mostu - było ponad 400 m. Rodzona matka nie spuściła mi w życiu takiego manta na prawie gołą .... co Matka Natura.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takich warunkach bezwzględnie należy wyłączyć telefon komórkowy!

 

3. Dzwonić po rodziców kuzynek (możliwość odpadła, bo dziewczyny wyłączyły komórki i bały się włączyć).

 

To bardzo rozpowszechniony mit, ale nieprawdziwy i często bardzo szkodliwy (wyłączając telefon pozbawiamy się możliwości komunikacji i np. wezwania pomocy). Telefon komórkowy nie zwiększa w mierzalnym stopniu ryzyka trafienia przez wyładowanie atmosferyczne, ponieważ ilość elementów metalowych w jego konstrukcji jest bardzo mała, a niska moc nadajnika i używana częstotliwość nie powodują jonizacji powietrza. Faktem jest natomiast, że jeśli już mimo wszystko zostaniemy trafieni przez piorun, to telefon komórkowy, ale także inne urządzenia elektroniczne, biżuteria i metalowe przedmioty mogą zwiększyć powstałe obrażenia - jeśli np. trzymaliśmy telefon przy uchu lub korzystaliśmy z odtwarzacza muzyki i słuchawek w uszach, to zwiększa się ryzyko uszkodzenia ucha wewnętrznego i mózgu. Podsumowując - w czasie burzy nie powinno się wyłączać telefonu, ale dłuższe telefoniczne pogawędki ze znajomymi lepiej odłożyć na później.

 

PS

Oczywiście korzystanie z tradycyjnego telefonu stacjonarnego w czasie burzy jest znacznie bardziej niebezpieczne, nie powinno się z niego korzystać w czasie burzy - znacznie bezpieczniej jest użyć telefonu komórkowego.

Edytowane przez Rhobaak
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...]Telefon komórkowy nie zwiększa w mierzalnym stopniu ryzyka trafienia przez wyładowanie atmosferyczne, ponieważ ilość elementów metalowych w jego konstrukcji jest bardzo mała, a niska moc nadajnika i używana częstotliwość nie powodują jonizacji powietrza.[...]

 

To jak to w końcu jest z tą jonizacją?

Z tego co teraz widzę czytając wyniki z googla to połowa ludzi twierdzi że pole elektromagnetyczne telefonu może doprowadzić do jonizacji, a druga połowa że to brednie.

Czy maksymalna moc telefonu (np. gdy jest daleko od nadajnika) jest za słaba czy wystarczająca ?

 

Może ktoś zna jakieś źródło gdzie jest to jednoznacznie wyjaśnione ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jak to w końcu jest z tą jonizacją?

Z tego co teraz widzę czytając wyniki z googla to połowa ludzi twierdzi że pole elektromagnetyczne telefonu może doprowadzić do jonizacji, a druga połowa że to brednie.

opinią publiczną lepiej sie nie sugerować bo na przykład większość Francuzów (a przynajmniej widzów w "Milionerach") twierdzi że Słońce krąży wokół Ziemi :)

 

Czy maksymalna moc telefonu (np. gdy jest daleko od nadajnika) jest za słaba czy wystarczająca ?

 

Może ktoś zna jakieś źródło gdzie jest to jednoznacznie wyjaśnione ?

moc nie ma tu znaczenia. możesz zrobić jonizator powietrza na baterię o tej samej mocy co telefon i on będzie jonizował a telefon nie.

jonizacja to oderwanie elektronu od atomu, w tym wypadku gazu w powietrzu. potrzeba do tego energii kilkunastu eV (elektronowoltów). taką energię mają fotony promieniowania elektromagnetycznego o długości fali ~ 100 nm, czyli ultrafiolet. telefon emituje promieniowanie elektromagnetyczne ale o milion razy większej długości fali więc o milion razy mniejszej energii fotonu. jonizacja mogłaby też nastąpić poprzez wytworzenie wysokiego napięcia - ale telefon tego nie robi. nie rozgrzewa też powietrza do temperatury tysięcy stopni (zauważyłbym to). więc nic z tego.

 

to raczej ciało człowieka, soczyste i przewodzące, prowokująco zaburzające układ ładunków, jest łakomym kąskiem dla wyładowań, a nie komórka... :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja osobiście miałem dwie takie burze.

 

1. czasy małolata ( około 12-14 roku życia ) klasyczna burza...pioruny ulewa itd. wracam z ministrantury przemoczony do ostatniej nitki dzwonie dzwonkiem do domu.......o kurcze prąd wyłączyli, wiec pukam...w ciemnościach drzwi otwiera mi mama która ma całą twarz we krwi..tak dziewczyny...............to była maseczka z truskawek....a ja przeżyłem swój pierwszy zawał :szczerbaty:

 

2. wracałem samolotem z wakacji, lipiec 1997. wielka burza nad Polską. Kraków nie chce nas przyjąć, lecimy do Katowic. Katowice nie przyjmują, lecimy do Warszawy. Warszawa nie przyjmuje, wracamy do Krakowa. Kraków też sie zaparł że nie przyjmie. Podobno paliwa już zaczęło brakować. Katowice zdecydowały że przyjmą ale na krótszym pasie. Jak dobrze pamiętam to liny rozciągali w poprzek pasu aby hamować samolot. Jednak najlepsza to była pompowana zjeżdżalnia z samolotu. Wcześniej przed lądowaniem przywitały nas dość konkretne turbulencje w samolocie które szybko załatwiły cwaniaków stwierdzających że oni pasów nie zapinają ( połamane ręce i porozbijane głowy )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja powiem tak bo nie będę się rozpisywał bo każdy o tym słyszał Legnica 23 07 2009:) niebo czarne jak asfalt, moment z ładnej pogody wiatr taki że jak wpadł do pokoju przez okno to pokój był do góry nogami. krople deszczu przy wieżowcu podlatywały do góry, panele z 30 metrowych wieżowców poobrywało. wszystko latało. jak tylko zaczynało wiać to piach z pobliskich boisk dosłownie zakrył jeden wieżowiec który jest na przeciwko mojego. a mój wieżowiec jest na samym początku, a przed nim kilometr albo dwa polany, reszta wieżowców jest za moim to jak to uderzyło to naprawdę szok. sąsiadka z 7 pietra gdzieś wyszła i zostawiła otwarte okno bo duchota w tym dniu była, to jak wróciła i otworzyła drzwi to z mieszkania dosłownie wylała się woda. no ale to chyba każdy widział zdjęcia parku itd:) a druga podobna burza pamiętam to jak miałem 4 5 lat, to pamiętam że tak wiało że niektóre auta przesuwało:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.