Skocz do zawartości

Czy istnieją Duchy ?


Rekomendowane odpowiedzi

... nie możemy nawet udowodnić naukowymi metodami istnienia ducha, bo uznane za obowiązujące i jedynie słuszne fragmenty wiedzy o świecie wykluczyły co nieco z zainteresowań oficjalnej nauki.

Za to możemy sporo "duchów" odduchowić!

W teatrze greckim nawet bogowie polatywali i było na to mnóstwo swiadków ("deus ex machina").

:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet znak - wąż owinięty wokół laski widniał kiedyś w “gabinecie” luster Hipokratesa.

Ów mędrzec leczył ludzkie choroby m in. Przez kontakt ze zmarłymi. Grecy wierzyli że lustro jest odbiciem świata zmarłych, należy w półmroku patrzyć na nie pod pewnym kontem ważne by nie widzieć swego odbicia. Po pewnym czasie uporczywego wpatrywania się podobno widzi sie twarze,cienie oraz obrazy. Ludzie obcując z nimi rzekomo zdrowieli. O ile wiem Hipokrates w tym polu działalności miał wielu klientów. Jeszcze w ludowej, naszej kulturze istnieje powiedzenie “nie patrz w lustro bo diabła zobaczysz” albo zasłanianie luster gdy w domu jest zmarły..Jakby bano sie by lusterko czegoś nie utrwaliło. W czasie wigilii w dawnych czasach gospodarz podchodził do okna i patrzył na odbijających sie tam uczestników wieczerzy, jeśli kogoś nie zobaczył to był znak że ta osoba nie doczeka następnej wigilii... <_<

Edytowane przez ignisdei
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem przekonany, że Leibniz o duchach wiedział nie mniej od Ciebie, a jego przemyślenia na temat postrzegania rzeczywistości, ujęte w SPÓJNĄ teorię, z pewnością są o wiele głębsze od Twoich, i - zapewniam - warte zaznajomienia się z nimi!

Niewątpliwie sporo wiedział o duchach, może nawet tyle ile Ty, kto wie? Ale zanim polecisz komuś jakąś teorię warto byłoby samemu się z nią zaznajomić. Tak na wszelki wypadek.

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, nawet nie czytałem o tym nigdzie indziej. Ale z tego co tu czytam - to klasyczne UFO czyli właśnie NIEZIDENTYFIKOWANY obiekt.

Jestem przekonany że to cygaro nie było hawańskie! :)

 

Kiedyś obserwowałem w Horodle nad Bugiem W CIĄGU KILKU GODZIN, podczas letniej, słonecznej pogody, błyszczący obiekt jakby z gładkiej folii, przeroczystej i błyszczącej w Słońcu. Było prawie bezwietrznie, obiekt praktycznie prawie wcale się nie poruszał, ot, unosił w powietrzu jak aerostat.

Rolnicy nazwali go nadmuchanym workiem po nawozach.

Ja bym sądził że to raczej balon meteorologiczny ale nie było widać (gołym okiem) nic uczepionego pod spodem, żadnej sondy.

Nie zakwalifikowałbym tego do kategorii UFO ale do prawdopodobnego (przepraszam za niegramatyczność) balonu.

 

Pozdrawiam - Miłek

13 Lipca 1984 r. nad Rzeszowem, Dębicą i Tarnowem, tysiące świadków widziało przez kilka godzin obiekt błyszczący w słońcu, który miał kształt balonu, ale nie podlegał wpływowi wiatru. Z lotniska w Mielcu wysłano samolot ISKRA który wzbił sie na 7500m, a ten balon uciekł przed nim w górę na jakieś 1000m. Kiedy pilot odleciał obiekt znów sie obniżył, a po powtornym podejściu ponownie poszdł do góry. Ta zabawa podenerwowała obsługę lotniska, ale cóż mogli poradzić, pilot odpuścił. Ludzie widzieli później jak pod obiektem przelatywał smolot pasażerski i wtedy uświadomili sobie jaki był ogromny (rozmiary kątowe jak Ksieżyc) Nad Tarnowem pojawil sie nagle, z dodatkową otoczką i po pólgodzinie ruszył i błyskawicznie oddalił sie za horyzont.(setki świadków) Tekst odtworzyłem z pamięci po przeczytaniu, jest więc skrótem relacji. Jeśli ktoś z podkarpacia zna tę sprawę z własnej obserwacji, może zabrać głos.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie potrafię ocenić wielkości obserwowanego w Horodle obiektu, ze względu na brak obiektów odniesienia, żaden statek powietrzny do niego się nie zbliżył a odległość była wielkim znakiem zapytania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewątpliwie sporo wiedział o duchach, może nawet tyle ile Ty, kto wie? Ale zanim polecisz komuś jakąś teorię warto byłoby samemu się z nią zaznajomić. Tak na wszelki wypadek.

O duchach nie wiem nic, oprócz tego że chyba ich nie widziałem. Staram się nie sugerować że jestem jakimś autorytetem w tej dziedzinie.

Leibniza tylko liznąłem, ot tyle tylko, do czego zmusiła mnie pani asystent na ćwiczeniach z filozofii. A lekturę zalecam żeby skłonić do refleksji - naprawdę trudno wymyślić coś nowego w kwestiach nie podlegających weryfikacji za pomocą obserwacji naukowej. Może więc warto zaznajomić się z obszernymi teoriami, na tyle spójnymi że wartymi większej uwagi niż dywagacje prowadzone w forum za pomocą dwu-trzyzdaniowych postów.

 

Pozdrawiam - Milek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 Lipca 1984 r. nad Rzeszowem, Dębicą i Tarnowem, tysiące świadków widziało przez kilka godzin obiekt błyszczący w słońcu, który miał kształt balonu, ale nie podlegał wpływowi wiatru. [...]

Zauważyłem że takie zdarzenia mają jedną wspólną cechę - ZAWSZE ZDARZAJĄ SIĘ INNYM :angry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłem że takie zdarzenia mają jedną wspólną cechę - ZAWSZE ZDARZAJĄ SIĘ INNYM  :angry:

... bo przeważnei są to cytaty cytatów!

Zwykle cytowanie jest wzbogacające. :)

 

Ja opisałem to, co sam widziałem, od razu widać że nieefektownie. Ciekawe jak to będzie wyglądać po kilku kolejnych cytatach! Pewnie przeczytam że w Horodle tysiące świadków po obu stronach granicy Polska-ZSRR oglądało lśniący obiekt wielkich rozmiarów. Obiekt oddalił się tak szybko że nikt nie zauważył jak odlatywał. Eksperci z Wojsk Obrony Powietrznej twierdzą, że szybkość musiała wynosić co najmniej 15 Mach. :ha:

Edytowane przez cygnus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo nie lubicie jak podważa się wasze teorie na temat NOLów to ja wam opowiem jeszcze jedną, której racjonalnie nie da się wyjaśnić.

Pewnego razu w jakimś tam teatrze miał swój występ David Copperfield. Kiedy przyszedł czas na numer finałowy David wykonał czarodziejski ruch rękami poczym uniósł się w górę, latał nad tłumem (pomyślałem -nic specjalnego był przyczepiony na jakiejś lince) ale szybko rozwiał te podejrzenia, bo jego asystenci robili co mogli by pokazać, że żadnej liny nie ma. Ustawił się poziomu (cały czas lewitował) a asystenci wzięli do rąk obręcze (oczywiście uprzednio sprawdzone przez osoby z widowni) i przekładali je przez lewitującego poziomo Copperfielda. Następnie latał pod sam sufit, ludzie wiwatowali. Artysta wylądował między fotelami widzów i poprosił jakąś kobietę na scenę poczym podleciał do niej wyciągną rękę i pokazał palcem do góry kobieta przerażona odmówiła ale po chwili nalegania zgodziła się. Copperfield złapał ją i oboje unieśli się w górę. Po zakończeniu pokazu ludzie wychodzili przed budynek miedzy nimi sam magik który wyszedł na otwartą przestrzeń i powiedział do kamery: Dziękuje, że chcieliście poświęcić mi swój czas, czuje się zaszczycony. „Mam nadzieje, że pokaz udał mi się ale pamiętajcie TO CO ZOBACZYLIŚCIE TO TYLKO SZTUCZKI, LUDZIE NIE POTRAFIĄ LATAĆ, WSZYSTKO TO KWESTIA SPRYTU I POMYSŁOWOŚCI.”

Następnie David zamknął oczy zrobił czarodziejski gest i uniósł się w powietrze ( wciąż na otwartej przestrzeni, nad nim było tylko niebo!) Wleciał nad budynek teatru latał jakieś 2 m nad nim i machał do ludzi.

Ta historia naprawdę miał setki świadków naocznych i przypuszczam miliony na całym świecie przed telewizorami ( transmisja wtedy na żywo, ja widziałem powturkę)

Nie wątpliwie Copperfield był UFO. Te wasze historie z talerzami są nic nie wartę, bo przecież jakie jest inne wytłumaczenie niż takie, że magika uniosły duchy? Oczywiście zaraz padną różne wyjaśnienia, (któreś z nich na może będzie prawdziwe, bo to tylko sztuczka) ale musicie przyznać, że gdybym się uparł, że to duchy pomogły i był to mój znajomy a nie zawodowy magik to trudniej był by to wyjaśnić niż wszystkie te historyjki razem wzięte. Musicie się z tym pogodzić, że nawet jeśli duch i kosmici istnieją (tego nie wykluczam) to są na tyle mądre, że nie pokazywały by się wam jeśli by nie chciały. Z relacji (baśni) wynika, że ufo nie chciało być widziane ale Wy wytrwali poszukiwacze przygód zobaczyliście je, to Wy byliście górą. Żałosne. :rolleyes:

Nie chcę powiedzieć że kosmici na pewno nie istnieją (tego nie wiemy i nie chcę żeby ta wypowiedź była tak odbierana) ale uświadomić, że te historię są naciągane. Jedyną która wydaje się sensowna to ta z księdzem i nie odprawionymi mszami. Chociaż na ile był to duch a na ile przeczucie, że coś musi zrobić to inna sprawa ale tu wydaje się prawdopodobne, że coś wyższego mu podpowiedziało.

 

PS: Można by ten temat przykleić, bo i tak nic lepszego nie wymyśli się w tym dziale a ten temat nawet zapomniany na np. dwa miesiące i tak jak bumerang będzie cały czas wracał. :szczerbaty:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... bo przeważnei są to cytaty cytatów!

Zwykle cytowanie jest wzbogacające. :)

 

Ja opisałem to, co sam widziałem, od razu widać że nieefektownie. Ciekawe jak to będzie wyglądać po kilku kolejnych cytatach! Pewnie przeczytam że w Horodle tysiące świadków po obu stronach granicy Polska-ZSRR oglądało lśniący obiekt wielkich rozmiarów. Obiekt oddalił się tak szybko że nikt nie zauważył jak odlatywał. Eksperci z Wojsk Obrony Powietrznej twierdzą, że szybkość musiała wynosić co najmniej 15 Mach:ha:

Mój cytat jest niestety mocno zubożony, po co mam sie podkladać ekspertowi, ktory i tak oceni to po swojemu. Uważam że "eksperci" czujący się kompetentni w wyjasnianiu wszystkiego ida na latwiznę, zamiast przekopać setki relacji, oczekują że im sie podstawi pod nos co ciekawsze kąski, żeby mogli sie nad nimi pastwić. Do roboty Cygnus, wyjaśnij nam to co nie wyjaśnione, bo siedzimy po uszy w ciemnocie. B)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój cytat jest niestety mocno zubożony, po co mam sie podkladać ekspertowi, ktory i tak oceni to po swojemu. Uważam że "eksperci" czujący się kompetentni w wyjasnianiu wszystkiego ida na latwiznę, zamiast przekopać setki relacji, oczekują że im sie podstawi pod nos co ciekawsze kąski, żeby mogli sie nad nimi pastwić. Do roboty Cygnus, wyjaśnij nam to co nie wyjaśnione, bo siedzimy po uszy w ciemnocie. B)

Wow... :notworthy:

PRZEKOPAŁEŚ SETKI RELACJI, czy przeczytałeś artykuł, którego autor je przekopał?

 

Nie ujmując nic AstroForumowiczom - sądzę sceptycznie, że w tym wątku nie wystąpił chyba żaden ekspert, ani PRO ani KONTRA!

Zresztą w wystąpieniach publicznych zwykle ENTUZJASTA który PUBLIKUJE jest przedstawiany jako EKSPERT. Prawo rynku!

 

Badanie tych NOL w ogóle mnie nie pasjonuje! To że tu coś piszę to tylko dla lekkiego schłodzenia NOL-entuzjastów.

Powracając do tego co widziałem w Horodle - cholera wie co to było. Może to było wysoko a więc ogromne? Może, gdyby podleciał jakiś samolot, to TO by wykonało jakieś nieziemskie manewry? Być może widziałem najprawdziwsze UFO a wcale tego tak nie zaklasyfikowałem, bo nie wykonało podczas obserwacji żadnych nadzwyczajnych manewrów.

 

O wiele bardziej pasjonującymi (a napewno bardziej absorbującymi i poddającymi się badaniom konwencjonalnymi metodami) zajęciami teraz się zajmuję. Jeden sukces zaliczony - jeden kibelek zmodernizowany. Pora na drugi - w wersji PRO będzie!

 

Pozdrawiam wszystkich ENTUZJASTÓW, nie mniej serdecznie - SCEPTYKÓW! :Beer:

 

P.S.

Ostatnio badałem upadek obiektu, przypuszczalnie kosmicznego. W Kraśniku, w sierpniu tego roku. Przekopałem (telefonicznie) jedną relację a wcześniej - też jedną ale z drugiej ręki. Wg tej drugiej - mógł to być meteoryt. Rozmowa z bardziej bezpośrednim świadkiem wykluczyła meteoryt, za to prawie na pewno jest to śmieć z jakiegoś satelity czy rakiety - wleciał na strych robiąc sporą dziurę w dachu. Niedługo delikwenta (śmieć, nie świadka i nie dach) zbadam namacalnie, czyli w ten NIEDOWIARKOWY sposób, bo z powodu śmiecia do Kraśnika nie chciało mi się jechać (planowalem wyjazd w celu udokumentowania upadku meteorytu).

Edytowane przez cygnus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po raz kolejny stosujesz metodę ośmieszania, sądząc że ja podniecam sie byle czym. Nie czytałem setek relacji, nie jestem ufologiem, nie udzielam sie w organizacjach ufologicznych, nie uznaję foto-dowodów, ani video-dowodów, nie jestem "kontaktowcem", nie wypatruję NOL-i na niebie, nie zbieram dowodów, nie jeżdżę w teren i nie badam kręgów zborzowych, nie polegam na żadnych wyjaśnieniach i wyjaśniaczach cudzych obserwacji, interesują mnie tylko przypadki wyjątkowe, nie dające sie racjonalnie wyjasnić, oparte na swiadectwie wielu świadków, rzetelnie przeprowadzonych wywiadach; nie sądzę by gdzieś w kosmosie istniało życie i cywilizacje podobne ziemskiej, które nas nawiedzają w podejrzanych celach. Czym jest tzw. UFO, lub z polska NOL nie wiem, ale chciałbym wiedzieć. Wystarczy?

Edytowane przez lemarc
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po raz kolejny stosujesz metodę ośmieszania, sądząc że ja podniecam sie byle czym. Nie czytałem setek relacji, nie jestem ufologiem, nie udzielam sie w organizacjach ufologicznych, nie uznaję foto-dowodów, ani video-dowodów, nie jestem "kontaktowcem", nie wypatruję NOL-i na niebie, nie zbieram dowodów, nie jeżdżę w teren i nie badam kręgów zborzowych, nie polegam na żadnych wyjaśnieniach i wyjaśniaczach cudzych obserwacji, interesują mnie tylko przypadki wyjątkowe, nie dające sie racjonalnie wyjasnić, oparte na swiadectwie wielu świadków, rzetelnie przeprowadzonych wywiadach; nie sądzę by gdzieś w kosmosie istniało życie i cywilizacje podobne ziemskiej, które nas nawiedzają w podejrzanych celach. Czym jest tzw. UFO, lub z polska NOL nie wiem, ale chciałbym wiedzieć. Wystarczy?

 

Kolego wpadł w stan skrajnej irytacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O mnie sie nie martw, ja sobie radę dam. Zwalczam tylko ściemę oponentów. <_<

Tylko że te SETKI ŚWIATKÓW - wiemy zwykle o nich z gazet albo z poczytnych książek. Oglądałem parę programów w DISCOVERY, chyba z serii STREFA 51 czy coś takiego. Całkiem to niepoważne bylo.

 

Eksperyment Filadelfijski - też z tej duchownej kategorii... I świadków a nawet uczestników sporo w różnych publikacjach. A jakoś nie wydają mi się wiarygodne te relacje w dużych nakładach.

 

Lemarcu! Co Ty z tym ośmieszaniem! Piszę najpoważniejsze posty a Ty mi od ośmieszania wymyślasz! Gdzie można TĘ GOTOWĄ PAPKĘ, jak pisałeś, dotyczącą bliskiego spotkania w Mielcu znaleźć? Przecież skoro nie przekopujesz się i nie studiujesz to chyba czytałeś jakiś zbiór czy relację. Chętnie się zapoznam bo nie znam żadnej polskiej ciekawszej relacji. I nie w żadnych prześmiewczych celach tylko z ciekawości.

 

Kosmiczny śmieć z Kraśnika - mam nadzieję żę niedługo już trafi w moje łapy, tylko że nic w nim ufologicznego nie będzie.

 

Pozdrawiam - Miłek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i dalej każdy to samo B) To ja może też.

 

Nie rozchodzi się o mało wiarygodne relacje z gazet. One same w sobie są niewiele warte. Warto zwrócić uwagę na relacje ze wszech miar WIARYGODNE, potwierdzone przez wielu godnych zaufania świadków i dobrze udokumentowane. Jak wrócę do domu to wyszperam coś ciekawego, zastanowimy się razem co też to mogło być, żeby powróciła jaka taka merytoryka.

 

A poza relacjami przeczytanymi są też relacje zasłyszane. Znam kilka relacji z pierwszej ręki. Naprawdę! Z ludźmi często jest tak, że kiedy widzą, że traktujesz ich poważnie i po prostu słuchasz co mają do powiedzenia - mówią. A często są to bardzo ciekawe rzeczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko że te SETKI ŚWIATKÓW - wiemy zwykle o nich z gazet albo z poczytnych książek. Oglądałem parę programów w DISCOVERY, chyba z serii STREFA 51 czy coś takiego. Całkiem to niepoważne bylo.

 

Eksperyment Filadelfijski - też z tej duchownej kategorii... I świadków a nawet uczestników sporo w różnych publikacjach. A jakoś nie wydają mi się wiarygodne te relacje w dużych nakładach.

 

Lemarcu! Co Ty z tym ośmieszaniem! Piszę najpoważniejsze posty a Ty mi od ośmieszania wymyślasz! Gdzie można TĘ GOTOWĄ PAPKĘ, jak pisałeś, dotyczącą bliskiego spotkania w Mielcu znaleźć? Przecież skoro nie przekopujesz się i nie studiujesz to chyba czytałeś jakiś zbiór czy relację. Chętnie się zapoznam bo nie znam żadnej polskiej ciekawszej relacji. I nie w żadnych prześmiewczych celach tylko z ciekawości.

 

Kosmiczny śmieć z Kraśnika - mam nadzieję żę niedługo już trafi w moje łapy, tylko że nic w nim ufologicznego nie będzie.

 

Pozdrawiam - Miłek

Nie szukam, bo okres poszukiwań informacji o UFO mam 20 lat za sobą. Ostatnio przez przypadek poszukiwań jakiegoś odnośnika na forum trafilem po linkach na Stronę CBUFOIZA, w ktorej pośród pospolitego śmiecia natrafiłem na ten ciekawszy przypadek z Mielca, pod tytułem:"Przelot UFO nad Podkarpaciem." Edytowane przez lemarc
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK. Skoro na forum niewiele się dzieje, to może zapodam jeden ciekawy przypadek. Przypadek dobrze zbadany i udokumentowany, świadkowie wiarygodni i w ogóle palce lizać B) Rzecz dotyczy bliskiego spotkania II rodzaju wojskowego śmigłowca z niezidentyfikowanym obiektem latającym. Uwaga - dla wytrwałych :szczerbaty:

 

18 października 1973 o 23:05 czasu miejscowego wojskowy śmiglowiec Bell "Huey" z 4-osobową załogą znajdował się w drodze z Columbus do Cleveland, Ohio. Leciał prostym kursem 30* (NNE) na wysokości 2,000 ft AMSL (stóp ma poziomem morza), w przybliżeniu 1,200 ft nad ziemią. Noc była jasna, widzialność nieograniczona, z Księżycem w ost. kwadrze, który dopiero co wzeszedł.

 

Sierżant R. Janascek, siedzący w tylnej prawej części śmigłowca powiadomił kolegów o czerwonym świetle na SE horyzoncie. Światło było obserwowane bez przerwy przez 30-40 sekund, po czym wystartowało wydając się lecieć wprost na śmiglowiec z szybkością 600 węzłów (ok. 1,000 km/h). Dowódca kpt. L. Coyne (19 lat lotów wojskowych) zajmujący pozycję w prawej przedniej części kabiny, przejął stery od drugiego pilota por. A. Jezziego. Dla uniknięcia kolizji Coyne skierował śmigłowiec w dół z prędkością schodzenia 500 ft/min. Ponieważ znajdowali się w pobliżu lotniska Mansfield, gdzie stacjonowały samoloty myśliwskie F-100 z Ohio National Guard, Coyne sądził początkowo, że światło może być pozycyjnym światłem odrzutowca (ostatni samolot należący do Ohio N.G. wylądował 15 minut wcześniej).

 

Nawiązano kontakt z wieżą Mansfield:

- Wieża Mansfield, tu Army Helicopter 15444.

- Słucham 15444.

- Wieża Mansfield, czy macie jakiś silnie wyczynowy samolot w obszarze na wysokości 2,500 ft?

Ponieważ kontrola lotów nie odpowiedziała, próbowano nawiązać łączność kilkakrotnie, także z innymi, leżącymi dalej stacjami naziemnymi, ale bezskutecznie.

 

W tym czasie światlo zwiększyło mocno swoją intensywność. Ponieważ zderzenie wydawało się nieuniknione pilot pchnął drążek w pozycję "full down" zwiększając szybkość schodzenia do 2,000 ft/min.

Nagle w przedniej prawej szybie pojawił się wielki obiekt, który - jak się wydawało - zawisnął nieruchomo w stosunku do smigłowca, nieco powyżej niego i lekko w prawo. Z perspektywy Coyne'a obiekt zajmował prawie cały obszar przedniej prawej szyby. Była to oświetlona trójbarwnym światłem cygarowata - tak jak ją widziano - struktura o szarej, metalicznej powierzchni, z rodzajem spłaszczonej kopuły na wierzchu.

 

Coyne: "Spojrzeliśmy w górę i był tam ten obiekt, tuż nad nami. Zatrzymał się! Najlepiej jak mogę go opisać - miał 50 do 60 ft długości (15-20 m), był wielkości naszego śmigłowca. Przednia krawędź pojazdu (craft) świeciła jasnoczerwonym światłem. Tylna krawędź miała światło zielone i można było określić, gdzie kończy się światło i zaczyna szara metaliczna powierzchnia. Mozna to było zobaczyć, ponieważ były czerwone i zielone odbicia od tej powierzchni". Obiekt miał w tylnej części także białe światło i przez kilka sekund nie zmieniał swoich rozmiarów kątowych. W tym czasie z obiektu wyszło zielone światło, w sposób kierunkowy, charakterystyczny dla reflektora i jasny snop zalał zielenią kabinę helikoptera.

 

Coyne: "Nigdy w życiu nie widzieliśmy czegoś takiego. To było jak ze snu. To było niepodobne do czegokolwiek wyprodukowanego na Ziemi - pojazd w kształcie cygara ze stałą poświatą na czołowej krawędzi. Na samej górze była "pokrywa", a wyemitowane z tylnej części pojazdu zielone światło wpadło do naszej kabiny i wypełniło ją zielonym blaskiem. To było niesamowite".

Nastepnie obiekt ruszył na zachód gwałtownie przyspieszając, a białe światło zwiększyło intensywność kiedy się oddalał. Na koniec obiekt zmienił kurs o 45* w prawo (w sposób oceniony jako "decyzyjny") i zniknął za NW horyzontem.

 

W chwilę przed tym gdy obiekt zawisł w poblizu śmigłowca ten znajdował się w ostrym locie w dół. Ostatni odczyt wysokości miał miejsce na wysokości 1,700 ft AMSL (500 ft albo 150 m nad ziemią). Coyne twierdził, że nurkując wyraźnie widział pod sobą okolicę, a ponieważ miał duże doświadczenie w nocnych lotach na niskim pułapie podkreślił, że nie obawiał się zderzenia z ziemią. W chwilę po tym gdy obiekt odleciał od smigłowca Coyne spojrzał na przyrządy i odczytał wysokość 3,500 ft AMSL. Mimo, że stery były w pozycji na nurkowanie, śmigłowiec wzniósł się o 2,000 ft.

Po krótkim czasie smigłowiec wzniósł się jeszcze o 300 ft, po czym znizył do początkowych 2,500 ft i kontynuował lot do Cleveland. Następnie łatwo został nawiązany kontakt z wieżą Canton-Akron leżącą kilka mil na wschód.

 

Według relacji załogi nikt podczas głównej części incydentu nie miał pojęcia, że śmigłowiec idzie w górę i nie odczuwano żadnego przeciążenia, mimo, że wcześniej odczuwano normalne w takiej sytuacji przeciążenie w momencie wprowadzenia śmigłowca w nurkowanie.

Nie zanotowano żadnego dźwięku ani turbulencji, poczuli jednak uderzenie, czy wstrząs zaraz po tym jak obiekt oderwał się od nich i ruszył na zachód.

 

Zdaniem Philipa Klassa, będącego w tamtych czasach "wiodącym ufosceptykiem" załoga śmigłowca była świadkiem przelotu jasnego meteoru z roju Orionidów :icon_neutral:

 

Fajne prawda? jak z filmu s-f :sterb029:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK. Skoro na forum niewiele się dzieje, to może zapodam jeden ciekawy przypadek. Przypadek dobrze zbadany i udokumentowany, świadkowie wiarygodni i w ogóle palce lizać  B) Rzecz dotyczy bliskiego spotkania II rodzaju wojskowego śmigłowca z niezidentyfikowanym obiektem latającym. Uwaga - dla wytrwałych  :szczerbaty:

 

18 października 1973 o 23:05 czasu miejscowego wojskowy śmiglowiec Bell "Huey" z 4-osobową załogą znajdował się w drodze z Columbus do Cleveland, Ohio. Leciał prostym kursem 30* (NNE) na wysokości 2,000 ft AMSL (stóp ma poziomem morza), w przybliżeniu 1,200 ft nad ziemią. Noc była jasna, widzialność nieograniczona, z Księżycem w ost. kwadrze, który dopiero co wzeszedł.

 

Sierżant R. Janascek, siedzący w tylnej prawej części śmigłowca powiadomił kolegów o czerwonym świetle na SE horyzoncie. Światło było obserwowane bez przerwy przez 30-40 sekund, po czym wystartowało wydając się lecieć wprost na śmiglowiec z szybkością 600 węzłów (ok. 1,000 km/h). Dowódca kpt. L. Coyne (19 lat lotów wojskowych) zajmujący pozycję w prawej przedniej części kabiny, przejął stery od drugiego pilota por. A. Jezziego. Dla uniknięcia kolizji Coyne skierował śmigłowiec w dół z prędkością schodzenia 500 ft/min. Ponieważ znajdowali się w pobliżu lotniska Mansfield, gdzie stacjonowały samoloty myśliwskie F-100 z Ohio National Guard, Coyne sądził początkowo, że światło może być pozycyjnym światłem odrzutowca (ostatni samolot należący do Ohio N.G. wylądował 15 minut wcześniej).

 

Nawiązano kontakt z wieżą Mansfield:

- Wieża Mansfield, tu Army Helicopter 15444.

- Słucham 15444.

- Wieża Mansfield, czy macie jakiś silnie wyczynowy samolot w obszarze na wysokości 2,500 ft?

Ponieważ kontrola lotów nie odpowiedziała, próbowano nawiązać łączność kilkakrotnie, także z innymi, leżącymi dalej stacjami naziemnymi, ale bezskutecznie.

 

W tym czasie światlo zwiększyło mocno swoją intensywność. Ponieważ zderzenie wydawało się nieuniknione pilot pchnął drążek w pozycję "full down" zwiększając szybkość schodzenia do 2,000 ft/min.

Nagle w przedniej prawej szybie pojawił się wielki obiekt, który - jak się wydawało - zawisnął nieruchomo w stosunku do smigłowca, nieco powyżej niego i lekko w prawo. Z perspektywy Coyne'a obiekt zajmował prawie cały obszar przedniej prawej szyby. Była to oświetlona trójbarwnym światłem cygarowata - tak jak ją widziano - struktura o szarej, metalicznej powierzchni, z rodzajem spłaszczonej kopuły na wierzchu.

 

Coyne: "Spojrzeliśmy w górę i był tam ten obiekt, tuż nad nami. Zatrzymał się! Najlepiej jak mogę go opisać - miał 50 do 60 ft długości (15-20 m), był wielkości naszego śmigłowca. Przednia krawędź pojazdu (craft) świeciła jasnoczerwonym światłem. Tylna krawędź miała światło zielone i można było określić, gdzie kończy się światło i zaczyna szara metaliczna powierzchnia. Mozna to było zobaczyć, ponieważ były czerwone i zielone odbicia od tej powierzchni". Obiekt miał w tylnej części także białe światło i przez kilka sekund nie zmieniał swoich rozmiarów kątowych. W tym czasie z obiektu wyszło zielone światło, w sposób kierunkowy, charakterystyczny dla reflektora i jasny snop zalał zielenią kabinę helikoptera.

 

Coyne: "Nigdy w życiu nie widzieliśmy czegoś takiego. To było jak ze snu. To było niepodobne do czegokolwiek wyprodukowanego na Ziemi - pojazd w kształcie cygara ze stałą poświatą na czołowej krawędzi. Na samej górze była "pokrywa", a wyemitowane z tylnej części pojazdu zielone światło wpadło do naszej kabiny i wypełniło ją zielonym blaskiem. To było niesamowite".

Nastepnie obiekt ruszył na zachód gwałtownie przyspieszając, a białe światło zwiększyło intensywność kiedy się oddalał. Na koniec obiekt zmienił kurs o 45* w prawo (w sposób oceniony jako "decyzyjny") i zniknął za NW horyzontem.

 

W chwilę przed tym gdy obiekt zawisł w poblizu śmigłowca ten znajdował się w ostrym locie w dół. Ostatni odczyt wysokości miał miejsce na wysokości 1,700 ft AMSL (500 ft albo 150 m nad ziemią). Coyne twierdził, że nurkując wyraźnie widział pod sobą okolicę, a ponieważ miał duże doświadczenie w nocnych lotach na niskim pułapie podkreślił, że nie obawiał się zderzenia z ziemią. W chwilę po tym gdy obiekt odleciał od smigłowca Coyne spojrzał na przyrządy i odczytał wysokość 3,500 ft AMSL. Mimo, że stery były w pozycji na nurkowanie, śmigłowiec wzniósł się o 2,000 ft.

Po krótkim czasie smigłowiec wzniósł się jeszcze o 300 ft, po czym znizył do początkowych 2,500 ft i kontynuował lot do Cleveland. Następnie łatwo został nawiązany kontakt z wieżą Canton-Akron leżącą kilka mil na wschód.

 

Według relacji załogi nikt podczas głównej części incydentu nie miał pojęcia, że śmigłowiec idzie w górę i nie odczuwano żadnego przeciążenia, mimo, że wcześniej odczuwano normalne w takiej sytuacji przeciążenie w momencie wprowadzenia śmigłowca w nurkowanie.

Nie zanotowano żadnego dźwięku ani turbulencji, poczuli jednak uderzenie, czy wstrząs zaraz po tym jak obiekt oderwał się od nich i ruszył na zachód.

 

Zdaniem Philipa Klassa, będącego w tamtych czasach "wiodącym ufosceptykiem"  załoga śmigłowca była świadkiem przelotu jasnego meteoru z roju Orionidów :icon_neutral:

 

Fajne prawda? jak z filmu s-f  :sterb029:

 

Moja książka tłumaczy to tak: ,,Szczegółowe badania i konsultacje z załogą ujawniły, co naprawdę seię wydarzyło: połączenie radiowe było zerwane, ponieważ śmigłowiec leciał nisko, a otaczające go góry zakłócały fale radiowe. UFO było spadającym meteorytem, a więc skalnym odłamkiem z Wszechświata, który przekraczając atmosferę rozgrzał się i rozżażył do czerwoności. Za nagłe wznoszenie nie był jednak odpowiedzialny meteoryt, lecz sam Coyne: pilot ze strachu pociągnoł do siebie drążek sterowy, by wzbić się w górę i nie roztrzaskać maszyny o ziemię. Była to reakcja instynktowna, ktorej sobie jednak nie przypomniał. Również i meteoryt oczywiście nie unosił się na niebie. Mimo to dzięki ruchowi drążka sterowego helikopter odwrócił się w taki sposób, że ognista kula pozornie zatrzymała się. Wszystko odbywało się w ciągu sekundy, jedynie pilotowi zdawało się, iż trwa to dłużej. A zielone światło? Przyczyną była zielona folia przeciwsłoneczna w górnym okienku helikoptera: wykonując obrót maszyna zwróciła się na chwilę górną częścią w stronę meteorytu, tak że jego światło padło do kabiny poprzez zieloną folię."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... nie sądzę by gdzieś w kosmosie istniało życie i cywilizacje podobne ziemskiej, które nas nawiedzają w podejrzanych celach.

 

Panie Leszku czy aby napewno nie wierzy Pan w istnienie życia gdzieś głęboko w kosmosie? Ja wierzę w to, a nawet jestem tego pewien, i przyznaję się do tego "bez bicia". Warto poczytać różnego rodzaju literaturę na temat naszej cywilizacji, UFO i temu podobnych rzeczy. Sam zaczynałem kiedyś przygodę z tego typu literaturą od serii książek pana Lucjana Znicza. Bardzo dużo przykładów różnych typów obserwacji NOLi i wiele interpretacji, w tym nieprawdopodobne wręcz, proste wytłumaczenia wielu obserwacji przez autorytety naukowe, które osoba obeznana z astronomią mogła podsumować tylko śmiechem. Nie mogłem zrozumieć jak naukowcy mogli tłumaczyć rzeczy niezrozumiałe w tak prymitywny sposób, możliwy do przyjęcia chyba tylko przez osoby niemyślące. Ale niestety takie jest ich prawo, wymądrzać się nawet w sprawach, o specyfice których nie mają zielonego pojęcia.

Każdy człowiek posiada jednak pewien organ, który pozwala mu wyciągać własne wnioski, niekoniecznie zgodne tymi rzekomo "naukowymi".

Pan Znicz wydał również bardzo ciekawą książkę pt. Światy obok nas, w której opisuje intrygujące i nieznane oblicze natury.

Różnorodność życia na Ziemi jest fascynująca, inteligencja wielu zwierząt jeszcze bardziej. Czyżby to niesamowite skupisko różnorodnego w formie życia miało istnieć tylko TUTAJ. Takie przekonanie mógłbym zrozumieć w przypadku zwyczajnych ludzi, którym życie kojarzy się tylko z pracą, domem i porcją rozrywki w weekend, natomiast ludzie którzy dostrzegają ogrom kosmosu, powinni moim zdaniem dojść do wniosków zgoła odmiennych. No ale cóż, każdy ma prawo do własnego zdania, a ja nie mam ochoty tego podważać.

Pozdrawiam Mariusz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja książka tłumaczy to tak: ,,Szczegółowe badania i konsultacje z załogą ujawniły, co naprawdę seię wydarzyło: połączenie radiowe było zerwane, ponieważ śmigłowiec leciał nisko, a otaczające go góry zakłócały fale radiowe. UFO było spadającym meteorytem, a więc skalnym odłamkiem z Wszechświata, który przekraczając atmosferę rozgrzał się i rozżażył do czerwoności. Za nagłe wznoszenie nie był jednak odpowiedzialny meteoryt, lecz sam Coyne: pilot ze strachu pociągnoł  do siebie drążek sterowy, by wzbić się w górę i nie roztrzaskać maszyny o ziemię. Była to reakcja instynktowna, ktorej sobie jednak nie przypomniał. Również i meteoryt oczywiście nie unosił się na niebie. Mimo to dzięki ruchowi drążka sterowego helikopter odwrócił się w taki sposób, że ognista kula pozornie zatrzymała się. Wszystko odbywało się w ciągu sekundy, jedynie pilotowi zdawało się, iż trwa to dłużej. A zielone światło? Przyczyną była zielona folia przeciwsłoneczna w górnym okienku helikoptera: wykonując obrót maszyna zwróciła się na chwilę górną częścią w stronę meteorytu, tak że jego światło padło do kabiny poprzez zieloną folię."

W ten sposób można wszystko wytłumaczyć. Szkoda tylko, że dzieje się to z pogardą dla faktów i ludzkiej inteligencji. No ale rozłóżmy to na części.

 

"połączenie radiowe było zerwane, ponieważ śmigłowiec leciał nisko, a otaczające go góry zakłócały fale radiowe" --- połączenie zostało zerwane w momencie gdy śmigłowiec znajdował się na wysokości ponad 300 m nad ziemią, jeszcze zanim rozpoczął gwałtowne zniżanie. Utrata łączności nie następuje nigdy tak nagle, a fale metrowe, na których odbywa się łączność lotnicza są dużo mniej podatne na tłumienie, niż chociażby fale telefonii komórkowej, a lotnisko Mansfield znajdowało się nieopodal.

 

"UFO było spadającym meteorytem, a więc skalnym odłamkiem z Wszechświata, który przekraczając atmosferę rozgrzał się i rozżażył do czerwoności." --- bywają różne meteory, ale żaden z nich nie zatrzymuje się w niewielkiej odległości od śmigłowca i nie wygląda jak metalowe cygaro, z przodu czerwone, a z tyłu zielone. Meteory nie wykonują też gwałtownych manewrów i nie wysyłają kierunkowych snopów swiatła. Całe zdarzenie trwało ponad minutę, zaczęło się nad SE horyzontem, a skończyło nad przeciwnym, co już na samym początku unieprawdopodabnia hipotezę meteoru. Jeżeli autor tej książki (zapewne ten sam, o którym wspomiałem) mimo wszystko dalej międli tę hipotezę naginając ją na siłe do faktów, to znaczy, że nie ma pojęcia o czym mówi.

 

"Za nagłe wznoszenie nie był jednak odpowiedzialny meteoryt, lecz sam Coyne: pilot ze strachu pociągnoł do siebie drążek sterowy, by wzbić się w górę i nie roztrzaskać maszyny o ziemię. Była to reakcja instynktowna, ktorej sobie jednak nie przypomniał" --- pilot miał 19-letnie doświadczenie w lotach na śmigłowcach, w tym lotach nocnych na niskim pułapie. Co to w ogóle ma znaczyć, że taki wyjadacz "się przestraszył"? I dlaczego miałby sobie tego nie przypomnieć, skoro wszystko inne pamięta w drobnych szczegółach? A jeżeli trwało to jedynie sekundę (w rzeczywistości kilka sekund) to jakim cudem śmigłowiec wzniósł się w ciągu tej chwili o 650m w górę. Żaden śmigłowiec ani samolot tego nie potrafi, a nawet gdyby potrafił przeciążenie wgniotłoby ich w podłogę, tymczasem zgodnie twierdzą, że nie odczuli najmniejszego przeciążenia.

 

"A zielone światło? Przyczyną była zielona folia przeciwsłoneczna w górnym okienku helikoptera: wykonując obrót maszyna zwróciła się na chwilę górną częścią w stronę meteorytu, tak że jego światło padło do kabiny poprzez zieloną folię" --- ale przecież piloci zdawali sobie sprawę z tego, że mają zieloną folię przeciwsłoneczną na szybie. Ja też mam taki zielony pasek przeciwsłoneczny w samochodzie i czasem księżyc świeci przez niego na zielono, ale nigdy nie widziałem w tym niczego nadprzyrodzonego. Poza tym zielone światło widzieli nie tylko ci z przodu, ale i ci z tyłu, a geometria wyklucza coś takiego. Zielone światło przefiltrowane przez folię powinno być mocno przytłumione, natomiast tamto było bardzo jasne i "wypełniło całą kabinę".

 

A w ogóle to jest robienie idiotów ze świadków tego zdarzenia na równi z czytelnikami :szczerbaty:

 

Zdarzenie było też obserwowane przez kilka grup świadków na ziemi. W jednym przypadku grupa kilku osób wysiadła z samochodu, kiedy usłyszała szybko zbliżający się helikopter, który - jak im się wydawało - zaraz się rozbije. Po chwili z wielką prędkością nadleciał kolorowy obiekt o obłym, wydłużonym kształcie i zawisł w jego pobliżu wysyłając snop jaskrawego zielonego światła, które oświetliło śmigłowiec, jak i tych świadków, drogę, samochód i wszystko dookoła.

 

PS męczę ten przypadek, żeby pokazać, że nie da się tego nijak wyjaśnić. A takich dobrze zbadanych przypadków są setki albo tysiące, plus niezliczona ilość innych, którym nie poświęcono takiej uwagi.

Edytowane przez Radek Grochowski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie Leszku czy aby napewno nie wierzy Pan w istnienie życia gdzieś głęboko w kosmosie? Ja wierzę w to, a nawet jestem tego pewien, i przyznaję się do tego "bez bicia". Warto poczytać różnego rodzaju literaturę na temat naszej cywilizacji, UFO i temu podobnych rzeczy. Sam zaczynałem kiedyś przygodę z tego typu literaturą od serii książek pana Lucjana Znicza. Bardzo dużo przykładów różnych typów obserwacji NOLi i wiele interpretacji, w tym nieprawdopodobne wręcz, proste wytłumaczenia wielu obserwacji przez autorytety naukowe, które osoba obeznana z astronomią mogła podsumować tylko śmiechem. Nie mogłem zrozumieć jak naukowcy mogli tłumaczyć rzeczy niezrozumiałe w tak prymitywny sposób, możliwy do przyjęcia chyba tylko przez osoby niemyślące. Ale niestety takie jest ich prawo, wymądrzać się nawet w sprawach, o specyfice których nie mają zielonego pojęcia.

Każdy człowiek posiada jednak pewien organ, który pozwala mu wyciągać własne wnioski, niekoniecznie zgodne tymi rzekomo "naukowymi".

Pan Znicz wydał również bardzo ciekawą książkę pt. Światy obok nas, w której opisuje intrygujące i nieznane oblicze natury.

Różnorodność życia na Ziemi jest fascynująca, inteligencja wielu zwierząt jeszcze bardziej. Czyżby to niesamowite skupisko różnorodnego w formie życia miało istnieć tylko TUTAJ. Takie przekonanie mógłbym zrozumieć w przypadku zwyczajnych ludzi, którym życie kojarzy się tylko z pracą, domem i porcją rozrywki w weekend, natomiast ludzie którzy dostrzegają ogrom kosmosu, powinni moim zdaniem dojść do wniosków zgoła odmiennych. No ale cóż, każdy ma prawo do własnego zdania, a ja nie mam ochoty tego podważać.

Pozdrawiam Mariusz

Sądzę że to dość nawny pogląd wierzyć w samoistne powstawanie życia biologicznego we wszechświecie, na przykladzie gotowego produktu w jakim żyjemy. Właściwości chemiczne pierwiastków to tylko materiał, jak przysłowiowy: "cement, woda i piasek", ale architektem i wykonawcą jest intelekt, wsparty wiedzą i możliwościami. Przyroda ziemska jest automatem zaprojektowanym na samopowielanie. Trzeba tylko zgadnąć dla kogo to wszystko. Edytowane przez lemarc
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.