Ale co miałoby wybuchnąć? To jest kawałek kamienia czy metalu, a przy prędkościach rzędu nawet kilkuset metrów na sekundę będzie się zachowywał mniej-więcej tak jak pocisk z pistoletu - czyli zrobi dziurę, może się rozpaść, ale nic nie wybuchnie. Jego temperatura nie będzie też jakaś strasznie ogromna, bo jak jest odpowiednio mały, to się cały spali i nie doleci do ziemi, a jak jednak dolatuje, to ma też czas w dużym stopniu ostygnąć, bo wyhamuje.
Te, co "wybuchają" przy uderzeniu w ziemię, to są dużo bardziej masywne - przez to nie zdążają wyhamować do prędkości granicznej i przy uderzeniu mają ciągle prędkość rzędu kilometrów na sekundę, więc też ogromną energię kinetyczną. I w takim przypadku z domu faktycznie niewiele by zostało.
Mówimy oczywiście na Ziemi, w atmosferze; np. na Księżycu nie ma co takiego nawet najmniejszego ziarenka wyhamować, więc uderzy w powierzchnię z pełną prędkością (czyli kilka-kilkanaście km/s).