Skocz do zawartości

Obserwacje a życie codzienne;


ralph73

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich.

 

Od jakiegoś czasu zastanawiam się ile razy w roku dane mi będzie móc wyskoczyć gdzieś pod rozgwieżdżone niebo.

 

Zaczne może od tego, że mieszkam od ośmiu lat w UK, gdzie może nie pada zbyt często jak się to potocznie utarło, ale na czyste niebo trzeba czasami długo czekać.

Pracuję pięć dni w tygodniu i z reguły mam wolne w te same dni, wtorek i środę. Pobudkę mam o czwartej piętnaście rano a spać chodzę o dziewiątej, dziesiątej wiczorem najpóźniej, taka praca. Teoretycznie na jakikolwiek wypad pod niebo mam szansę tylko i wyłącznie w wieczór i noc z poniedziałku na wtorek bądź z wtorku na środę. Niestety jak każdy po tygodniu pracy w poniedziałek jestem zmęczony i jedyne o czym myślę pod wieczór to łóżko, oczy same sie kleją. Czyli czysto teoretycznie pozostaje mi tylko jeden wieczór i noc, z wtorku na środę.

Biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne a dokładniej te sprzyjające śmiem twierdzić, że nie mam zbyt wielu szans na nocne widoki. Jedyne co mi pozostaje to tylko ogródek, do którego wychodzę by mieć choć namiastkę widoku nieba, ale niestety zbyt wiele latarni w koło nie pozwala na dostrzeżenie zbyt wielu obiektów. Chciałbym zobaczyć choć trochę skrytości naszego nieba. Niedawno wydrukowałem sobie mapki udostępnione w formacie pdf przez jednego z naszych użytkowników i chciałbym z nich zrobić użytek możliwie jak najczęściej. Prawdę mówiąc poza jednym razem, kiedy to wybrałem się z żoną o pierwszej nad ranem pod ciemne niebo jeszcze nie miałem okazji tego powtórzyć, ciągle tylko ogródek i chodzenie w koło domu.

Tu rodzi sie moje pytanie, jak Wy sobie radzicie z tym problemem jakim jest życie codzienne i częsty brak warunków do obserwacji. Czy korzystacie z każdej szansy na możliwy wypad i idziecie do pracy zaspani, czy tylko w dni wolne?

 

Pozdrawiam, Rafał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu rodzi sie moje pytanie, jak Wy sobie radzicie z tym problemem jakim jest życie codzienne i częsty brak warunków do obserwacji. Czy korzystacie z każdej szansy na możliwy wypad i idziecie do pracy zaspani, czy tylko w dni wolne?

Faktycznie dobre pytanie.Trudno pogodzić pracę od świtu do zmierzchu 6 dni w tygodniu z naszą pasją ,najlepsze jest to że jak się mieszka na wsi i posiada np. jak ja Maka127+montaż Vixen Porta II od miesiąca i codziennie wieczorem na niego popatrzeć jak czeka na pierwsze światło to aż mnie gotuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej,

 

co prawda ostatnio większość nocnego czasu poświęcam na astrofotografię, obserwacje zeszły trochę na drugi plan, ale problem mam podobny więc się wypowiem. Korzystam z większości szans na nocny wypad, jeśli nie koliduje to z szeroko pojętym "życiem rodzinnym". Dzień tygodnia nieistotny - jeśli pogoda wybrała poniedziałek, to we wtorek mam w kieszeni paczkę zapałek do podtrzymywania powiek ;) Jakoś dzień można przetrzymać i odespać wieczorem :)

  • Lubię 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W zależności od miejscówki na którą jedziemy z dzikim (zazwyczaj jeździmy razem) to albo wracamy nad ranem prosto do roboty albo w nocy po sesji (wracamy do domu).

Chociaż kilkukrotnie zdarzały się maratony dwie/trzy noce pod rząd - to była masakra... z pracy na miejscówkę, rano do pracy i po robocie znów zbierać materiał :-)))

W końcu to nasza pasja - a dla niej trzeba się poświęcać.

 

P.

  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze większy problem robi się, gdy astronomia nie jest naszym jedynym hobby. Kilka razy miałem noc obserwacyjną 22.00-3.30 potem 4,00-7,30 na ryby a potem od razu do pracy. Próbowałem też połączyć nockę wędkarską z astronomiczną ale nie wyszło. :P Nad wodą wilgoć utrudnia a czasami uniemożliwia obserwacje. No i są sytuacje, gdy właśnie wyłuskujesz jakąś ciekawą galaktyczkę na granicy widzialności a tu sygnalizator zaczyna brzęczeć bo właśnie bierze jakiś karpik. Problem rozwiązał się sam w tym sezonie; ma 3 miesiące, nazywa się Michałek :D i sprawił, że brakuje mi czasu na wszelkie hobby (astro, góry, ryby, grzyby itd) a nawet na sen... -_-

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak też myślałem, że jedynym możliwym rozwiązaniem jest kompromis. Ale prawdę mówiąc po cichu liczyłem na jakąś "cud poradę".

Nie pozostaje mi więc nic innego jak uzbroić się w cierpliwość i odkurzyć termos na gorącą kawę...a i kupić zapałki :).

 

 

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam takie problemy, praca i codzienne obowiązki sprawiają że obserwacjom astronomicznym poświęcam niewiele czasu. Najczęściej nie ma pogody, jak już jest to nie ma czasu lub sił.. Ale jeśli niebo jest danego dnia naprawdę dobre poświęcam się :icon_wink:

Moim "złotym środkiem" są krótkie obserwacje wieczorowe. Prowadzę je najczęściej z własnego podwórka co ułatwia sprawę, ale minusem tego jest średniej jakości niebo, lokalna wilgotność powietrza i ograniczona liczba obiektów do obserwacji (odpadają obiekty wyłaniające się zza horyzontu nocą i przed świtem).

 

To połączenie wędkarstwa i astronomii zabrzmiało ciekawie, sam też od czasu do czasu wędkuję :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku też nie wygląda to ciekawie. Prawie zawsze mam tak, że jeśli jest piękna noc to albo muszę się uczyć do sprawdzianu, albo jestem poza domem... Kiedyś zarwalem nocke w celach astro i poszedłem taki zabity do szkoły- to nie był dobry pomysł :P Łatwiej było trochę ponad rok temu, gdy brałem EQ1 z tubą 114/900 w jedną rękę i wychodzilem do ogrodu ;) teraz niestety rozstawienie (jeśli noc na wizual to Synta 10", walizka, mapki, krzesło, stołek to pół biedy. Jeśli chce zebrać materiał, to również krzesło i stołek, ale jeszcze montaż który trzeba wypoziomowac i ustawic na biegun, laptop, Canon itd. Wszystko podpiac, poustawiać. Na szczęście jestem na etapie tak ubogiego set up'owo zestawu że zajmuje mi to ok 30 minut. Nie wiem jak ktoś ma na to siłę gdy dochodzą grzalki, motofocus, guider itd :D ) zajmuje zdecydowanie więcej czasu i na pół godzinną lukę w chmurach zwyczajnie się nie opłaca. Wtedy wychodzę na leżak i cieszę się gołym okiem, czasami dochodzi najtańsza, szitowa lornetka :) Tak więc astronomia amatorską to krew, pot i łzy :D

 

Wysłane z mojego LG-P710 przy użyciu Tapatalka

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... Tak więc astronomia amatorską to krew, pot i łzy :D

 

Przy takim podejściu długo nie pociągniesz z astrohobby. :lame:

Dla mnie hobby ma być przyjemnością, nawet kosztem niezbyt wielkich osiągnięć. Szybkie obserwacje z balkonu Księżyca właśnie wyłaniającego się zza chmur, rzut oka na plamy słoneczne przez filtr w dzień, skorzystanie z okazji pobytu na wsi i dłuższe obserwacje pod czarnym niebem. Na pewno nie piła, umęczenie, narażenie zdrowia czy dobrych układów rodzinnych. Powie ktoś, że się nie da? Ależ skąd, da się świetnie, byle nie uważać tego za obowiązek a jednocześnie zachować czujność i umieć wykorzystać nadarzające się okazje.

No i mój rodzaj sprzętu to ułatwia ;)

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie przez różne rzeczy do roboty obserwacje prowadzę może kilkanaście razy w roku. Przychodzi taki dzień, gdy po prostu mam chcicę i podporządkowuję temu wieczór i noc. Nie ma zmuszania się, musi się chcieć. I wtedy da się obserwacje pogodzić z innymi aspektami życia.

  • Lubię 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:) Tak więc astronomia amatorską to krew, pot i łzy :D

 

 

Ależ to właśnie przeciwnie. To przyjemność i zabawa.

 

Owszem zdarza się, że najpierw początkujących frustruje że nie mają kasy na wszystkie wypasione sprzęty, potem że fotki im nie wychodzą , potem że wychodzą ale inni robią lepiej, potem dociera że choćby na głowie stanęli to i tak inni zrobili taką samą fotkę , nie mówiąc już o Hubble, więc dochodzi frustracja że wynikiem "potu i krwi" jest katalog na dysku którego zawartość obchodzi paru ludzi na forum i to przez kilka tygodni, bo potem przykrywają je inne wątki.

Do tego dochodzi rozwój nauki i techniki. Wielu mogło by napisać "to jest głowa konia w Orionie ? ja to robiłem jeszcze na kliszy " - No i co z tego ?

 

Tak jak powyżej pojęta zabawa to faktycznie "pot i łzy" . Wszystko co obserwujesz i focisz - już obserwowało i fociło wielu i będzie jeszcze wielu.

Więc nie ma się co spalać tylko bawić. Niebo się nie zmieni (przez jakiś czas).

 

Andrzej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale się uczepiliscie tej krwi, potu i łez :D oczywiście, że jest wręcz przeciwnie, gdyby to było takie okropne to kto by to kochał? I właśnie ta stałość nieba jest również pociągająca. Jeśli którejś nocy jest pogoda, a ja z jakichś względów nie mogę wyjść, to nie ma co się bardzo denerwować, bo to samo mogę zrobić np za tydzień. Oczywiście gorzej jeśli jesteśmy po długiej absencji, wtedy chcemy wchłonąć ten cały Wszechświat :) Gorzej jeśli którejś nocy jest rzadkie zjawisko które zepsuje nam pogoda, tak jak tranzyt Wenus w 2012 gdy chmurwy rozstapily się mniej niż 5 minut po zakończeniu zjawiska. Przyznam, że z żalu i złości lezka się w oku zakręciła, ale to tyle w temacie łez w astronomii.

 

Wysłane z mojego LG-P710 przy użyciu Tapatalka

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.