Andrzej,
bardzo się cieszę, że moja fotka Andromedy zachęciła Cię do zajęcia się astrofotografią. Znając Twoje zacięcie w dążeniu do doskonalenia się i pracowitość jestem pewien, że odniesiesz na tym polu sukces. Chętnie służę pomocą, choć trudno mi powiedzieć co w Pixie robisz nie tak, bo jak wiesz swoje fotki obrabiam głównie w PS-ie. Nie wiem jaki masz workflow, mogę wyłącznie napisać jak ja bym na Twoim miejscu podszedł do tematu:
1. Podczas akwizycji eksperymentalnie dobrał bym czas naświetlania luminancji tak, aby środek jądra był maksymalnie wysycony (ale tylko sam środeczek!)
2. Zebrał bym więcej materiału (vide moje czasy naświetlania lub więcej).
3. Wszystko skalibrował i zalignował i zestakował (co oczywiste).
4. Na warsztat wziąłbym na początku tylko luminancję - dopieścił najlepiej jak umiem i poddał krytyce forumowej starszyźnie. To bardzo ważne, żeby luminancja będąca fundamentem zdjęcia była dopracowana.
Mam na myśli ustawienie poziomu tła, odpowiednich kontrastów, jeśli potrzeba to delikatne maskowanie gwiazd podczas wyciągania, żeby się nie rozlewały (uwaga, żeby nie przedobrzyć), oczywiście też odszumienie, ale nie przesadne, żeby nie wychodził "budyń". Na końcu dopracowanie szczegółów, dekonwolucja.
5. Dopiero potem zajął bym się kolorem. Po złożeniu RGB na wynikowym pliku kontrasty ustawił bym krzywymi podobnie, jak dla ostatecznej wersji luminancji z zastrzeżeniem, że poziom tła ciut ciemniejszy. Potem delikatne odszumienie i kolorystyka zwracając uwagę przede wszystkim na kolorystykę ramion galaktyki i samych gwiazd. (saturacja w LAB-ie). Dopiero jak plik RGB zacznie Ci się podobać to leciutko rozbluruj gwiazdy i nałóż kolor na luminancję.
To tak na szybko, powodzenia!