Skocz do zawartości

Loki

Społeczność Astropolis
  • Postów

    2 054
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Loki

  1. Druga wersja bardzo dobra. Kaszka = piasek = wynik wielokrotnego zmniejszana gwiazd, które w efekcie wszystkie stają się jednakowe, drobniutkie jak ziarnka piasku (albo kaszki).
  2. Wybaczcie proszę pokrętny tytuł, ale chciałem napisać jak owocny był wyjazd na zlot, a przed oczami mam śliwki, które rosły obok jednego z domków i były wykorzystywane do różnych celów. Plotka głosiła, że Adam pędzi z nich śliwowicę, znalazły też kilka innych zastosowań Niezmiernie miło było poznać tak wiele osób, które dotąd były tylko nickami, a teraz mają już twarz i osobowość. Piękne niebo było, acz nieco kapryśne. Co wycelowałem aparat w jakiś obiekt, to chwilę potem przyłaziły chmurwy, w rezultacie niczego fotograficznie na zlocie nie osiągnąłem. Absolutnym hitem były warsztaty Adama (których omal nie przegapiłem). Jam do nienachalnych należę i zrezygnowałem z uczestnictwa. Nie mam na lapku PS-a, więc nie chciałem robić tłumu. Los jednak zarządził inaczej - z braku ciemnego pomieszczenia ekipa warsztatowa przyszła do domku, w którym właśnie ucinałem popołudniowego komara. No skoro sami przyszli, to widać siła wyższa zadziałała i dzięki temu w warsztatach brałem udział. Powiedzieć mogę o nich jedno: R E W E L A C J A!!! Fakt - trzeba znać PS-a na nieco wyższym poziomie niż podstawowy - ale jeśli ten warunek jest spełniony, to i kompa nie trzeba mieć. Ja robiłem notatki, ale nawet dzisiaj nie skorzystałem. Wszystko zostało w głowie. Obsługa Maxim-a (stackowanie), dekonwolucja, stretching zdjęć, a potem cuda w PS-ie. Zaprawdę powiadam Wam - dla mnie absolutny hit zlotu i ogromna korzyść. Adam - z całego serca dziękuję. Wielki z Ciebie człowiek, że zazdrośnie swej wiedzy nie kisisz, tylko chętnie się dzielisz i masz anielską cierpliwość. A wracając do zdjęć. Pierwszej nocy celowałem w M31, bo chciałem sobie dozbierać nieco materiału pod dobrym niebem, drugiej nocy zachciało mi się Irysa, a na koniec przyszła kolej na obiekt konkursowy (M33) ale chmury nie pozwoliły na dużo. Z Irysa też nic nie wyszło. 14 klatek po 180 sekund przy szkle f5.6 to dużo za mało. W efekcie pokaże dwie fotki. M31 obrobioną w sposób nieco niestandardowy. Zebrałem 32 różne ekspozycje (różne czasy, różne iso), wywołałem to w LR do tiffów ale jako czarnobiałe, złożyłem w Maxim-ie i tam rozciągnąłem (DDP), a po obróbce w PS-ie nałożyłem kolor z klatek zebranych w Stężnicy. Wyszło tak sobie, ale pokażę: Do zestawu dołożę M33. Zaledwie osiem klatek po 3 minuty każda. ISO 800, Canon 5DmII, Canon 400mm f5.6L. Materiału malutko, więc na konkurs nie starczy, ale dzięki warsztatom wycisnąłem z tej mizernej ilości klatek co się dało:
  3. Pacze i nie widzę. Moim zdaniem zdjęcie jest wolne od tej wady.
  4. Kolimowałem lunetkę taką samą jak ta do AT. Można to zrobić tymi trzema gównianymi śrubami, które są w korpusie, ale przyznaję, że pomysł, który jest w podlinkowanym przez Ciebie opisie jest niezły.
  5. Nie zaprzecza. Ideą AT jest fotografowanie nieba krótki ogniskowymi. Jeśli ktoś chce skutecznie fotografować obiektywami większymi niż 200 mm to powinien użyć mniej lub bardziej przenośnego paralaktyka. Przy zastosowaniu krótkich szkieł wystarczy kolimacja lunetki (którą zrobić trzeba) i doświadczenie w jakiej pozycji ramienia uzyskuje się wystarczającą dokładność. Ostatnio, dzięki opisanej metodzie "odkryłem" taką pozycję ramienia w moim AW, w której uzyskuję dość dobre wstępne ustawienie na biegun i korekta dzięki metodzie Boltwooda jest szybka i łatwa - w 20 minut miałem ustawienie wystarczające by pociągnąć 240 sekund na ogniskowej 400mm.
  6. Dasz wiarę, że moje zmęczone oczy dopiero dziś dostrzegły, żeś pielił grządki, a nie pił
  7. Przydałby się też rozkład jazdy "co, gdzie, kiedy," u kogo się zameldować przy przyjeździe - wskazówki dla nowicjuszy, którzy pierwszy raz...
  8. Dla mnie bomba, za wyjątkiem dużej gwiazdy na środku kadru. Jest szara i płaska. Wypij trzecią grządkę i popraw te dwie, czy trzy gwiazdki i będzie fantastycznie!
  9. Gratuluję zakupu. Na pewno da dużo radości
  10. Maćku, Ale to jest kwestia Twojego wyboru i nic nikomu do tego. Ty uznałeś, że tak chcesz i ja to doskonale rozumiem. Ba, sam tak robię. Wszystkie moje (trzy) obiektywy to drogie canonowskie "elki", choć mógłbym kupić znacznie tańsze Sigmy. Są jednak rzeczy, za które (obecnie) przepłacać ochoty nie mam. Zauważ - masz osprzęt odpowiedniej klasy, bo tak chciałeś, a nie bo tak trzeba. Odczuwałeś taką potrzebę. Basta. Moje argumenty nie odnoszą się do wolnych wyborów. Walczę jedynie z utartymi sloganami. Kiedyś miałem przyjemność wymieniać korespondencję z człowiekiem, który na grafice do druku zęby zjadł. Dasz wiarę, że z braku sprzętu obrabiali kolorowe zdjęcia na monochromatycznych monitorach i posługując się wyłącznie histogramem robili to doskonale! Posiadanie skalibrowanego monitora to nie jest warunek konieczny - to jedynie ułatwienie. Jeśli uznam kiedyś, że takiego ułatwienia potrzebuję - natychmiast weń zainwestuję. Dopóki takiej potrzeby nie czuję - koniami włóczcie, a ja dalej będę na plazmie LG obrabiał
  11. Jeśli nie masz kontry, to po co przepłacać
  12. Adam ma z pewnością rację, ale pomyślmy chwilę. W imię czego karmić będziemy Eizo? Co to znaczy, że astrofotografia "wymaga"? Do czego wymaga? Czy to wymaganie jest względne, czy bezwzględne? Każdy z nas musi określić próg dokładności odwzorowania kolorów, za który jesteśmy gotowi zapłacić. Jam jest zwolennikiem naturalnego rozwoju i wypełniania luk wtedy, gdy je widzę, a nie dlatego, że "tak należy". Innymi słowy, jak uznam, że aby osiągnąć wyższy poziom astrofotograficzny MUSZĘ mieć lepszy ekran - wtedy będę gotów nań wydać kasę. Może się jednak okazać, że tak się NIGDY nie stanie, bo nie zdobędę światowej sławy, agencje "astrofotograficzne" nie będą dobijać się do moich drzwi prosząc o zdjęcia, wydawcy kolorowych albumów nie będą urywać mi telefonów błagając, bym zgodził się publikować prace w ich katalogach. I co wtedy? Czyż nie uznam, że inwestycja w wypasiony monitor do astrofotografii nie była przegięciem i lepiej było wydać ją na lepszy montaż, lepszy korpus, na rowerek dla dziecka, czy po prostu na piwo ? Utarty slogan głosi, że tylko drogie i dedykowane grafice monitory pozwalają na prawidłowe odwzorowanie kolorów, ale ja nie pozwalam, żeby rządziły mną utarte slogany, tym bardziej w tak cholernie ulotnej materii jak odwzorowanie koloru. JaLe - zakup Eizo bez przeprowadzenia kalibracji profesjonalnym kalibratorem (kosztującym dziesiątki tysięcy złotych) mile połechce Twój snobizm i tyle. Jedyny uzysk to taki, że będziesz miał lepszy monitor niż ekran laptopa - można do tego dojść taniej - wystarczy kupić przyzwoity monitor.
  13. A zabijaj. Romantycy będą się mogli skoncentrować na innych rzeczach, niż żmudnie opisywać obiekty. Np. będą mogli poszperać za informacjami na temat zidentyfikowanych obiektów.
  14. Ze mnie żaden fachowiec, to co piszę, proszę traktować jako moje zdanie, a nie objawioną prawdę. Wyszedłem z prostego założenia. Telewizor będzie lepiej zoptymalizowany do przenoszenia "normalnego" zakresu kolorów i ich odcieni niż tani monitor komputerowy. Na telewizorze ogląda się przede wszystkim innych ludzi, zatem odcień ich skóry nie powinien być np. niebieski (jak często będzie w tanich monitorach, które mają fabrycznie ustawianą temperaturę barwową w okolicy 9000 kelvinów). Jeśli telewizor Full HD (bo rozdzielczość ważna jest przy obrazie z komputera), ma jakąś prostą regulację, która pozwala na takie ustawienia, by obraz wyglądał naturalnie to jesteśmy w domu. U mnie jest taki kreator, który krok po kroku każe ustawiać różne parametry, żeby np. niebieski mniejszy prostokącik "zniknął" na tle większego niebieskiego prostokącika. Taka "kalibracja" zajmuje 5 minut i używam jej do oglądania telewizji. Jeśli zatem czerń na ekranie dobrej jakości programu HD nie jest jak smoła, albo biel nie wypala oka, ludzie wyglądają na ludzi, a nie na ufoludków, ich odcień skóry jest normalny, zdrowy, to znaczy, że "pi razy drzwi" mój telewizor poprawnie odwzorowuje kolory. Nie podjąłbym się na nim pewnie składać prac do druku offsetowego, ale na potrzeby obróbki fotografii przyrodniczej wystarcza. Weryfikacja jest szybka - wystarczy opublikować trochę zdjęć na forach. Moje zdjęcia pod tym kątem "weryfikowane" były przez uznanych, polskich fotografów przyrody na stronach grupy fotografia-przyrodnicza.art.pl Mają tam zwyczaj nie przebierać w słowach krytykując zdjęcia. Zbierałem cięgi za kadr i kompozycje, ale NIGDY za kolor. Dla mnie to jasny sygnał, że jest dość dobrze, by nie budzić zastrzeżeń u ludzi, którzy wiedzą jak na fotografie patrzeć i nie mają zahamowań, żeby otwarcie pisać o dostrzeżonych błędach czy bolączkach. Z czystym sumieniem zatem zostawiam koszmarnie drogie zabawki typu EIZO tym, którzy faktycznie ich potrzebują. Jam jest fotograf amator i cudów mi nie potrzeba. W astro jest nieco trudniej, ale nie przesadzajmy. Czerń nie powinna być czarna jak smoła, a biel niech nie będzie jeszcze bielsza Ot i wszystko. Kolor w amatorskim astro i tak jest dosyć umowny.
  15. Jakikolwiek monitor nie musi być lepszy od telewizora (jeśli jest FullHD) chyba, że w grę wchodzi także fakt, że pozostała część rodziny z telewizora zapewne również korzysta. Zaryzykowałbym nawet, że każdy telewizor FullHD będzie lepszy od monitorów z niskich półek. Wnioskuję na podstawie mojej plazmy. Przyznacie, że 2 lata temu 4 tys. złotych za 60" ekranu to mało. Zatem możemy śmiało założyć, że mam byle jaki, plazmowy telewizor (LG). W życiu bym się zeń nie przesiadł na byle jaki monitor LCD 22 - 24 cale. Pracuję na takich w firmie, mam dwie 22-ki podpięte do dobrego lapka - do obróbki grafiki się nie nadają.
  16. Więcej niż w połowie. Mnie z pewnością nakręcają i zachęcają do dalszych wysiłków pozytywne komentarze czy słowa uznania. Daje mi to solidnego kopa do działania - chcę więcej blasku, glorii i sławy Potrzeba afiliacji, akceptacji, uznania - ludzkie cechy - nie ma się co ich wstydzić i wypierać. Poprzez nasze działania wyrażamy siebie i z pewnością samopoczucie jest lepsze, jeśli spotyka się to z uznaniem i akceptacją. To kolejny powód, dla którego fotek będzie więcej. Są szybsze i łatwiejsze z punktu widzenia stosunku nakładów do korzyści. Żeby wyrazić to jaśniej: szybciej można wypracować świetne fotki (i zdobyć dzięki temu szacunek i uznanie grupy), niż ten sam efekt osiągnąć dzięki żmudnym opisom obserwacji, czy prezentowaniu wyników prac naukowych.
  17. U mnie była taka, jakbym sobie co najmniej statyw i głowicę Gitzo sprawił, a nie korzystał z podróbek produkowanych przez Benro. Bezpieczniej stosować zasadę: aparat na statywie - stabilizacje wyłączyć, choć mówią, że najnowsze wersje obiektywów Canona mają "tryb wykrywania statywu." U mnie to jakoś nie działa, choć 70-200 mam w najświeższej, wybitnej wersji tego szkła.
  18. Loki

    IC5070 Pelikan

    Klasa! Kapitalne szczegóły i zróżnicowanie gwiazd. Malutkie, średnie, duże - ekstra wyszło.
  19. Loki

    Mel 15

    IMHO wersja z Pix-a za ciemna i gubi szczegóły. Wersja z PS-a lepsza, ale zapodałbym delikatny High-Pass, selektywnie, żeby nieco wyostrzyć dymki (albo jakieś deconvolution, którego namiastkę można z poziomu PS-a uzyskać dzięki "smart sharpening." Jeśli udostępniłbyś Tiffa 16bit, to chętnie bym się w PS-ie popastwił nad takim fajnym materiałem.
  20. Ja cham z gradobicia jestem, prosty jak drzewce dzidy. Pozdrawiam serdecznie
  21. Odnoszę wrażenie, że dyskusja zmierza w kierunku co lepsze i dlaczego. Po diabła o tym gadać. Wolnoć Tomku w swoim domku. Ktoś chce paczeć w gwiazdy to niech sobie paczy. Kto inny wolić łapać fotony na matrycę. Po co doszukiwać się wyższości jednego nad drugim. Mi brakuje romantyzmu wizuala. Parę lat temu, pojechaliśmy z dziewczyną pod naprawdę ciemne niebo, siedliśmy sobie wieczorkiem na leżaczkach. Las za nami, duża łąka przed nami, ale opadająca w dół, więc widok był po horyzont, odległy w tym miejscu o dobre 20 km jeśli nie więcej. Zamknijcie oczy i wyobraźcie to sobie. Powietrze pachnie, nad nami Mleczna Droga po samiutki horyzont, na prawo, słaby już, zachodzący, czerwony Księżyc. Siedzieliśmy w absolutnej ciszy, zapatrzeni w przestwór wszechświata, gdy w pewnej chwili w krzaczorach zaszeleściło i na prawo od nas, w odległości 30 metrów, po malutkiej skarpie, przeszły jelenie, jeden za drugim, doskonale widoczne, bo odcinające się na tle podświetlonego przez Księżyc nieba. To nie kiczowaty obrazek, tylko rzeczywisty opis wydarzeń, których miałem przyjemność doświadczyć. To był wizual w czystej formie. Żadnych odkryć naukowych, żadnych kłaczków. Zapatrzeć się w niebo i zatopić się w jego ogromie. Tego z pewnością brakuje wtedy, gdy koncentrujemy się na obsłudze skomplikowanego sprzętu do astro-foto. Ale... dwa lata temu, wracałem z lasów i postanowiłem przystanąć na tej samej łące co opisana wyżej. Chciałem sfotografować wschód Księżyca. Ciemnoś zapadła już całkowita. Oddaliłem się od auta na kilkaset metrów, rozstawiłem statyw, podpiąłem aparat i czekałem, aż Księżyc wyskoczy zza lasu. Wierzcie albo nie, ale ledwo wyszedł tak, że cała tarcza zawisła nisko nad drzewami, zaczęły wyć wilki. Były blisko, nie dalej jak 300 metrów. Wycie było głośne i dłuuuugie. Ponad 2,5 minuty - mierzyłem, bo czas tego koncertu mnie totalnie zaskoczył. Po paru minutach przerwy usłyszałem je ponownie, już nieco ciszej - powoli się oddalały. Wilki nie wyją do Księżyca - to zbieg okoliczności - ale typowy jest dla nich taki podwójny koncert. Z wrażenia miałem miękkie kolana i - co mnie zaskoczyło, bo ja tchórz jestem - byłem podekscytowany, ale nie przestraszony. A dwa miesiące temu, gdy umęczony sesją wyczołgałem się z auta, żeby sprawdzić, czy w aparacie nie padła bateria, czy APT się nie zawiesił, ot taka rutynowa kontrola przy zbieraniu klatek, dzik, który w międzyczasie podszedł w wysokiej trawie pod sam statyw, opierdolił mnie na czym świat stoi, żem go tak wystraszył swoim niespodziewanym najściem. Ja też go zjechałem do piątego pokolenia wstecz, bo w ciemnościach, takie nagłe spotkanie, potrafi solidnie nastraszyć. Z powyższego wnioskuję, że przeżyć wartych zapamiętania dostarcza zarówno wizual jak i astrofoto i chyba najlepszym, iście salomonowym rozwiązaniem jest łączyć obydwie formy uprawiania naszego hobby. Focenie daje mnóstwo frajdy, ale nie odmawiajmy sobie krzyny romantyzmu. Leżaczek, lornetka, prawdziwie ciemne niebo - super sprawa. Jednakowoż, dalej jestem zdania, że nawet gdybyśmy wszyscy jak jeden mąż zaczęli uprawiać wizual i astrofoto w równym wymiarze, na forum trafiać będzie więcej zdjęć niż opisów przeżyć i obserwacji.
  22. A wyłączyłeś stabilizację obiektywu? Jeśli nie, to na 99% stabilizacja spaprała Ci gwiazdki. Parę lat temu kupiłem przyzwoity karbonowy statyw, dobrą głowicę kulową i szlag mnie trafiał, bo star trailsy wychodziły paskudnie poruszone, byłem pewien, że to wina statywu, bo moje szkła ciężkie, aparat też, ale w końcu poszedłem po rozum do głowy, przełączyłem stabilizację na off i jak ręką odjął - statyw nagle okazał się być wart wydanych pieniędzy.
  23. Astronomią interesuję się od dziecka, ale potem się porobiło jak to w życiu. Dzieci, obowiązki, praca, itd. Parę lat temu (jak pięć, czy siedem) miałem cug na zakup teleskopu. Jedyny problem to czy refraktor, czy reflektor, dobson czy paralaktyk. To wtedy założyłem na tym forum konto, znalazłem lokalną grupę i... umówiłem się na wizuala. Szczęśliwie był z nami nauczyciel z Jarosławia (obawiam się, że już nie żyje), który miał ze sobą Newtona o aperturze ze 40 cm. Miałem wtedy okazję popatrzeć w niebo przez najróżniejsze sprzęty, w tym także przez tego kolosa. Wizual mnie nie wciągnął - myślę, że wielu zapaleńców rozczarował, którzy sądzili, że okiem można zobaczyć coś równie spektakularnego jak astrofotograficzne obrazy. Potem myśl o zakupie telepa wracała co jakiś czas, ale powtarzałem sobie: "gdzie ci się będzie chciało stary durniu po zimnych nocach tałabanić z tym całym sprzętem." Zająłem się fotografią przyrodniczą, a w końcu "odkryłem", że moje obiektywy, to nic innego jak... refraktory. Mam zatem teleskop. Brakuje mi doń jedynie okularów. Kupiłem ze trzy, "popaczyłem" na M31, Jowisza, Saturna, Księżyc - klasyka gatunku. Potem przyszło drugie olśnienie. Skoro mam kilka "refraktorów" brakuje mi tylko napędu. No i się zaczęło. Fotografię kocham, okazało się, że dla astrofotografii jestem gotów zarywać noce, targać plecak, walizkę i laptopa jak juczny osioł. Dlaczego gotów jestem na taki wysiłek dla zdjęć, a nie dla obserwacji "szkiełkiem i okiem?" Bo zostaje coś więcej niż wspomnienia, bo każda fotka przypomina o tych długich godzinach spędzonych w terenie. Zostaje namacalny efekt włożonego nakładu pracy, który cieszy oko nie tylko moje, ale często także innych. Jeśli do tego dołożymy jeszcze fakt, że sprzęt jest coraz lepszy i jednocześnie coraz tańszy, przestaje być to hobby dla wybranych. Efekt jaki jest - każdy widzi. Coraz więcej zdjęć astro, coraz mniej opisów obserwacji. Dużo łatwiej jest pochwalić się fotką (napisanie posta i wklejenie zdjęcia to trzy minuty) niż podzielić się wrażeniami z obserwacji, co wymaga oprócz chęci i zapału, umiejętności pisania w języku ojczystym, a możecie wierzyć lub nie - ta umiejętność powoli wymiera. Wiem, bo w ramach obowiązków służbowych zdarzało mi się szukać osób, które sprawnie się słowem pisanym posługują i nie jest to łatwe zadanie. Stąd także wynika przewaga postów z fotografiami niż z opisami. Z drugiej strony... romantyczna strona astronomii też znika. Ok, jak już ustawię kadr i naświetlam klatki, mogę się w niebo nieco pogapić, ale astrofoto to w gruncie rzeczy spory wysiłek, trzeba (bynajmniej przy moim sprzęcie) naskakać się dookoła setup-u żeby wszystko było jak należy, potem doglądać sprawdzać kolejne klatki. Mój syn pojechał tego roku ze mną na maksimum Perseidów. On patrzył w niebo i co chwila słyszałem "ochy i achy" gdy leciało coś większego, a ja (jak ten palant) walczyłem z polarną, bo chciałem też pofotografować. W efekcie, najwięcej perseid widziałem... następnej nocy A być może to jakieś starcze zgrzybienie człowieka dopada, że widok np. gromady Żłobek nie robi już na mnie takie wrażenia jak trzydzieści lat temu, kiedy zgasło światło w całym mieście (jakaś grubsza awaria), wybiegłem z domu, żeby popatrzeć w niebo i zobaczyłem ją natychmiast, od razu, choć wcześniej była przez LP gołym okiem nieosiągalna. Jedno z moich pierwszych zdjęć tego roku (marzec) to była właśnie ta gromada i... to już nie było to samo...
  24. Sumas dobrze radzi. Mam taką śrubę, dwie wielkie kwadratowe podkładki (Castorama). Sadzałem tak Juniora na statywie geodezyjnym. Inna sprawa, że jeśli chcesz to pod Vixena, to tylko do lekkich zestawów i krótkich ogniskowych. Przy dłuższych, luzy na ślimakach głowicy rozwalają ustawienie na polarną. ... i uważaj na gwint w głowicy. Jest w aluminium, a śruba stalowa - za mocno przykręcisz i po gwincie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.