Skocz do zawartości

Świadek przelotu bolidu


aster

Rekomendowane odpowiedzi

Witam jestem tu nowy.

O meteorytach nie mam najmniejszego pojęcia lecz kiedyś przeżyłem niesamowitą przygodę i myślę że każdego zainteresuje.

Działo się to w latach 80 tych, miejsce centralna Polska w lato po godzinie 22 przy zapadającym zmroku.

Stałem w nieznacznej odległości od skraju lasu i jakieś 10-15 metrów od budynku mieszkalnego. Nagle usłyszałem narastający świst, na niebie zobaczyłem lecący równolegle do ziemi kamień sypiący iskrami. Po przeleceniu pewnej drogi wleciał w sad. Nad brzegiem sadu rosły duże drzewa więc widziałem go przez liście gdy przeleciał przez sad zobaczyłem go w pełnej krasie i ze szczegółami leciał tak mi się wydawało na wysokości 30-50 metrów i w odległości jakieś 50-100 metrów ode mnie, był niesamowicie wielki mniej więcej wielkości samochodu osobowego. Po przeleceniu około 50 metrów przeleciał jakieś 2 metry nad drzewem znajdującym się na skraju lasu. Straciłem go z oczu gdyż wleciał w las lecz jeszcze raz go ujrzałem gdy przelatywał tuż tuż nad drzewem które rosło na skraju polany. Po 3-5 sekundach usłyszałem niesamowity grzmot podobny do ciężkiego wyładowania atmosferycznego. Tych grzmotów było w sumie cztery i wydawało mi się że ten czwarty był najbardziej donośny i ciężki. W domu który był obok zaczęły dzwonić szyby. Nie pamiętam czy ziemia drżała lub nie zwróciłem na to uwagi.

W niedalekiej przyszłości chciałem się wybrać na poszukiwania więc doradzilibyście mi na forum np. czego mam szukać czy na przykład wybuch oznaczały rozpad meteorytu czy raczej spadek w całości. Może zrobiłbym w miarę dokładną mapkę i spróbowali byśmy odgadnąć miejsce upadku.

Gdyby ktoś chciał wiedzieć jak wygląda bolid z bliska bardzo proszę służę szczegółowym opisem.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm, jesteś pewien, że on spadł tak blisko? Bo czasem zmysły płatają figle. Mój kolega całkiem niedawno ekscytował się, że widział meteoryta, który spadł na łące w odległości kilkuset metrów, ale jak go wypytałem, to się okazało, że to był zwykły jasny meteor, koło -2 mag...

Myślę, że widziałeś przelot bolidu nie kilkanaście metrów, ale kilkanaście km nad ziemią, a słyszane eksplozje to prawdopodobnie boomy dźwiękowe przy przejściu fragmentów do prędkości poddźwiękowej.

Meteoryty nie dolatują do samej ziemi sypiąc iskrami, a samym ich upadkom nie towarzyszą szczególne hałasy. To najczęściej przypomina po prostu spadek kamienia z dużej wysokości. Gdyby rzeczywiście spadł "za sadem" ciągnąc warkocz płomieni, to by znaczyło, że zachował resztki prędkości kosmicznej, a wtedy pewnie nie byłoby Cię tutaj, żeby nam o tym opowiedzieć ;)

Edytowane przez Radek Grochowski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To mnie właśnie ciekawiło ostatnio... do jakich wartości parametrów lotu metoryt zachowuje się jak kamień puszczony z samolotu a od jakich mas, prędkości, kątów zaczyna się spektakularne BUM w ziemie z iskrami, warkoczem płomieni itp. atrakcjami :banan:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie

Rzeczywiście że na poszukiwania zdecydowałem się strasznie późno cóż nic nie poradzę. Czy okoliczna ludność coś widziała? Tego nie wiem , nie pytałem się nikogo. W każdym razie nie obserwowałem tego sam lecz z dziewczyną (obecnie kobietą) mieszkającą właśnie obok. Nasze porównania były identyczne. Jeśli się tyczy godziny milicyjnej to nie było jeszcze stanu wojennego.

Być może słyszane eksplozje to bomby dźwiękowe lecz pragnę zwrócić uwagę że to nie eksplozje przyczyniły się do moich poszukiwań narastającego szumu. (najpierw usłyszałem narastający szum potem zacząłem szukać źródła) więc jasne jest że bolid leciał grubo poniżej bariery dźwięku. Nie znam się na bombach dźwiękowych być może Radek msz rację, lecz mam pewne wątpliwości bo wydaje mi się że raczej powinienem je słyszeć z prawej strony skąd właśnie nadlatywał bolid natomiast ja słyszałem wybuch z lewej i wszystkie cztery pochodziły z tego samego miejsca. Być może dźwięk odbił się o ścianę lasu i powrócił do mnie. W każdym razie dźwięk towarzyszący bolidowi, przybliżając się narastał, oddalając osłabiał. Jeśli chodzi ci że bolid dolatujący do ziemi nie sypie iskrami to musisz zmienić zdanie. Co prawda nie widziałem go jak leżał na ziemi i sypał iskrami ale jak pisałem 30-50 metrów nad ziemią. (Ale myślę że chodziło ci że prawie do ziemi) Nie ciągnął też za sobą warkocza płomieni lecz sypał tylko iskrami. Jeśli chodzi o odległość miejsca obserwacji od bolidu również nie mogę się zgodzić. Mogłem się pomylić o 100 procent lecz nie o kilka tysięcy. Przy zapadającym zmierzchu przy odległości ponad 200 metrów mogłem zauważyć jedynie jakąś ciemną plamę na niebie ciągnącą za sobą snop iskier ja natomiast widziałem jego powierzchnię, widziałem iskry odrywające się od niego pod kątem od 5 do 45 stopni i na końcu eksplodujące. To właśnie te eksplodujące iskry powodowały ten szum. (coś ala zimny ogień tylko dużo głośniejszy) Kąt z jakim odrywały się od niego iskry może też świadczyć o jego niewielkiej prędkości. Inaczej tak jak pisałeś zostawiał by za sobą warkocz płomieni.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Działo się to w latach 80 tych, miejsce centralna Polska w lato po godzinie 22 przy zapadającym zmroku.

Stałem w nieznacznej odległości od skraju lasu i jakieś 10-15 metrów od budynku mieszkalnego. Nagle usłyszałem narastający świst, na niebie zobaczyłem lecący równolegle do ziemi kamień sypiący iskrami. Po przeleceniu pewnej drogi wleciał w sad. Nad brzegiem sadu rosły duże drzewa więc widziałem go przez liście gdy przeleciał przez sad zobaczyłem go w pełnej krasie i ze szczegółami leciał tak mi się wydawało na wysokości 30-50 metrów i w odległości jakieś 50-100 metrów ode mnie, był niesamowicie wielki mniej więcej wielkości samochodu osobowego. Po przeleceniu około 50 metrów przeleciał jakieś 2 metry nad drzewem znajdującym się na skraju lasu. Straciłem go z oczu gdyż wleciał w las lecz jeszcze raz go ujrzałem gdy przelatywał tuż tuż nad drzewem które rosło na skraju polany. Po 3-5 sekundach usłyszałem niesamowity grzmot podobny do ciężkiego wyładowania atmosferycznego.

 

Opowieść ciekawa, ale jak dla mnie mało wiarygodna. Być może zdarzenie miało miejsce, ale jeżeli tak, to przypuszczam, że nie zaobserwowałeś go dokładnie lub z emocji oceniłeś go niepoprawnie.

 

Piszesz, że zauważyłeś obiekt "na niebie". Czyli na jakiej wysokości nad horyzontem? Piszesz, że potem "wleciał w sad i obserwowałeś go przez liście", ale potem na wysokości 30-50 metrów. To na jakiej wysokości leciał przez sad? Najpierw wyżej (niebo), potem niżej (sad), a potem ponownie wyżej?

 

Jeżeli grzmot usłyszałeś po 3-5 sekundach i jeżeli oznaczał on uderzenie w ziemię (bo nie przekroczenie bariery dźwięku) to upadek powinien nastąpić około 1-1,5 km od miejsca obserwacji. Jeżeli nastąpiłby na wolnej przestrzeni (łąka) to na pewno ślad (krater?) zostałby odnaleziony przez miejscowych. Jeżeli upadek nastąpiłby w lesie to doszłoby do zniszczenia drzew (przelot przez las).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli grzmot usłyszałeś po 3-5 sekundach i jeżeli oznaczał on uderzenie w ziemię (bo nie przekroczenie bariery dźwięku) to upadek powinien nastąpić około 1-1,5 km od miejsca obserwacji. Jeżeli nastąpiłby na wolnej przestrzeni (łąka) to na pewno ślad (krater?) zostałby odnaleziony przez miejscowych. Jeżeli upadek nastąpiłby w lesie to doszłoby do zniszczenia drzew (przelot przez las).

 

Ten dziwny dźwiek i szum, który zwraca uwage to nic innego jak efekt elektrofoniczny przelatującego bolidu, może on nadchodzić z innego kierunku! (wiem bo miałem okazje to usłyszeć a dopiero potem zobaczyłem bolida).

Natomiast 4 dudnięcia wg mnie to fragmentacja - powinny one nadejść po kilku- kilkuastu sekundach do kilku minut w zależności od odległosci obserwatora. Niewątpliwie nastąpił spadek ale nie musiał być duży - np kilka metków w lesie na obszarze 1 x 4 km, na co wskazuje opis "płaskiego" przelotu. Jeżeli Czesi tego nie sfocili to szanse raczej małe na znalezienie... ale zawsze są :-)

Efekty elektrofoniczne powstaja chyba na wyższych wysokościach, natomiast kanonada już po 5s od zobaczenia zjawiska ( było to 20 lat temu daletego zapytam czy jestes pewnien tych 5-ciu sekund?) 5s jest czasem wskazującym, ze mógł rozpaść się nisko i niedaleko... w Warszawie nikt tego nie słyszał, natomiast efekt był podobno niesamowity... jeżeli to ten sam bolid o którym myślę a na to wygląda to chyba warto sie zainteresować. Parę osób go widziało i może da sie go dookreślić.

pozdrawiam

ps. A jak chcesz zobaczyć jak wyglądaja meteoryty, tzn czego ewentualnie mozna by szukać w tym lesie to możemy sie umówić w np. Sosence - przyniosę parę metków... ale po długim weekendzie, bo wyjeżdzam na poszukiwania innego spadku :-)

w razie czego pisz na priva

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Jeśli chodzi o czas obserwacji to wydaje mi się że to było 5 sekund. Ale musisz wziąć pod uwagę moje zaskoczeni (narastający szum i lokalizowanie źródła) niedowierzanie (wielki głaz lecący równolegle do ziemi) podziwianie (zjawisko było niesamowicie piękne) chęć porównania jego wielkości z czymś (udało mi się go porównać z drzewem rosnącym na skraju lasu) i przerażeniem żeby nie spadł zbyt blisko (gdy zniknął udało mi się policzyć tylko dwóch, liczyłem bardzo wolno dlatego myślę że to było od 3 do 5 sekund do chwili detonacji) dlatego co do 5 sekund mam spore wątpliwości.

 

Jeśli chodzi o zygzakowaty lot bolidu to nie być może niedokładnie opisałem to postaram się to zrobić teraz.

Tak jak napisałeś zauważyłem go na pewnej wysokości nad horyzontem ja stałem na równej lini z brzegiem długości sadu, nad miedzy szerokości sadu rosły wysokie drzewa (wydaje mi się że to były dęby 20-30 metrowe, a sad jest długości około 100m szerokości około 40 m ja natomiast znajdowałem się około 50m od linii szerokości sadu) dlatego napisałem że wleciał w sad i właśnie tu przysłoniły mi te drzewa i obserwowałem go przez liście, po przeleceniu około czterdziestu metrów wyłonił się zza drzew.

Jeśli dźwięk grzmotów oznaczał upadek (nie upieram się przy tym choć mógłbym go wskazać palcem z której strony dochodził) to nie było by to 1-1,5 km ale znacznie bliżej ponieważ też potrzebuje czasu żeby dotrzeć do mnie poza tym dochodzi jeszcze ukształtowanie terenu (to był las) więc też spowalnia jego prędkość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięć sekund to poprawny czas trwania zjawiska bolidu, ale stanowczo za krótki

na lot przez parę kilometrów kamienia poniżej bariery dźwięku.

 

Aby rozwiać te nieścisłości mam pytanie odnośnie koloru tego obiektu

na niebie i czy emitował światło podobne do tych iskier ?

Edytowane przez jarecki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie emitował żadnego światła to był głaz lecący po niebie. Mniej więcej od jego połowy w stronę końca dorywały się iskry które po przeleceniu 1-2 metrów rozpryskiwały się i to one powodowały ten niesamowity dźwięk.

Był ciemno brązowego koloru i lekko połyskiwał tak jakby ktoś go lakierem pociągnął .

Był kanciasty o kształcie eliptycznym na środku obiektu była wyrwa wielkości koła samochodowego.

Właśnie wyjeżdżam w te okolice zrobię zdjęcie drzewa do którego mogłem porównać jego wielkość i spróbuję zrobić fotomontaż ale to już po weekendzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim razie ten głaz powinien ważyć kilkadziesiąt ton i w miejscu kolizji z Ziemią

powstał krater, zniszczenia drzewostanu i słup dymu do 100 metrów. :D

 

Wielkość obiektu porównywalna do samochodu nie powinna sprawiać trudności w odnalezieniu,

jeśli leży jeszcze na jakimś odludziu zaznaczonym białą plamą na mapie.

 

Zniknąć bez śladu mógł jedynie na bagnach w jeziorze lub Wiśle.

Edytowane przez jarecki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zalecam spory dystans do tej opowiastki. Zobaczymy czym nas będzie raczył nasz nowicjusz w kolejnych postach. B)

 

hm...

 

czekamy na foty tego kolosa... a może potrzebna Ci pomoc w poszukiwaniach? :szczerbaty:

 

w sumie widziałam na Kaszubach mnóstwo głazów polodowcowych, które wyglądają jak polakierowane...

 

czekamy...

 

 

 

Ori

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętajcie że nie byłem sam podczas obserwacji była ze mną jeszcze jedna osoba, z którą nie mam kontaktu właśnie od chwili tego zjawiska. Właśnie wyjeżdżam w te strony spróbuję zrobić parę zdjęć i sporządzić w miarę wierną mapę.

Jeśli ktokolwiek nie wierzy mi to szczerze mówiąc nie zależy mi na tym (ale być może mówię prawdę i co wtedy, macie świadka nie gdzieś tam w Ameryce tylko w Polsce). Zależy mi jedynie na tym, żeby mi pomóc w określeniu miejsca upadku jego upadku.

Żegnam po weekendzie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciała powodujące zjawiska meteorów przestają świecić około kilkunastu kilometrów nad powierzchnią Ziemi.

Wtedy ich prędkość jest na tyle mała, że ustają procesy ablacyjne, a energia kinetyczna jest już na tyle mała, że nie wystarcza do jonizacji gazu. Najgłębiej świecącym meteorem zarejestrowanym w całej historii badań nad tymi ciałami był EN171100, który dał spadek ok. 450 kg meteorytów na pograniczu Polski, Ukrainy i Słowacji i on świecił do wysokości około 10 km. Nie jest więc możliwe, żeby meteor świecił 30-50 metrów nad sadem.

 

Wyjścia z sytuacji są dwa. Albo miałeś do czynienia z jasnym bolidem, który leciał kilkanaście-kilkadziesiąt kilometrów do Ciebie i dałeś się "nabrać" na jego bliskość, co jest dość częste w przypadku osób, które po raz pierwszy widzą tak jasnego bolida. Albo to nie był bolid, tylko raca czy rakieta lub inny produkt stworzony ręką mniej lub bardziej zdolnego pirotechnika.

 

Mi zawsze w takiej sytuacji przypomina się sprawa bolidu Krzeszowice. Gdy poleciał, oprócz danych z pięciu stacji PFN otrzymaliśmy mnóstwo doniesień wizualnych, zarówno od miłośników astronomii jak i od przypadkowych widzów. Jeden z tych ostatnich, obserwując zjawisko z Rzeszowa twierdził, że obiekt leciał

kilkaset metrów od niego, przeleciał nad lasem i spadł za nim. Pisał nam, że nazajutrz wybiera się go poszukać. Szybkie przeliczenie trajektorii pokazało, że meteoryt jeśli spadł, to jakieś 200 km od niego. Wtedy na grupie PKiM pokazał się złośliwy post jednego z jej uczestników, żeby wysłać maila do tego człowieka, żeby nie szukał już za lasem...

 

Arek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wtedy na grupie PKiM pokazał się złośliwy post jednego z jej uczestników, żeby wysłać maila do tego człowieka, żeby nie szukał już za lasem...

Arek

Zlośliwy to by byl gdybyśmy mu powiedzieli żeby tam szukal a to mial być dobry uczynek, po co czlowiek ma tracić czas i pieniądze... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.