Skocz do zawartości

panasmaras

Społeczność Astropolis
  • Postów

    2 146
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez panasmaras

  1. Z punktu widzenia północnika, ważne, że po 10 maja w ogóle jest.
  2. Dopisek o wieczorze był już w pytaniu Mileny. PS pytanie o najdalszy obiekt widoczny gołym okiem ma teraz ustawione (błędnie) dwie poprawne odpowiedzi - M 31 i M 81.
  3. Tak naprawdę włączanie Ziemi do pakietu jest raczej z pakietu pytań i odpowiedzi podchwytliwych niż obserwacyjnych. Równie dobrze możesz dodać do pytania zwrot "na niebie" i Ziemia z automatu odpadnie.
  4. Jeśli pozwolisz, czepnę się dwóch pytań. Pierwsze, o ilość gołoocznie widocznych planet w grudniu - u Ciebie odpowiedź jest "cztery", moim zdaniem - możliwych do zaobserwowania jest pięć (Saturn, Uran, Jowisz, Mars i... Ziemia). Drugie zastrzeżenie jest mniej czepialskie - najdalszym obiektem widocznym gołym okiem nie jest żaden obiekt z quizowej czwórki, tylko Messier 81 (acz wymaga to nieprzeciętnie dobrego nieba i wzroku). Oczywiście w przypadku tego pytania pomijam zjawiska w rodzaju supernowej czy rozbłysku gamma.
  5. Kapitalny kadr! Przy okazji, świetne podejście do proporcji mgławicowości i gwiazd. Do tego piękne kolory tych ostatnich no i te gromady kipiące w całym kadrze. Chapeau bas !
  6. Dobre opisy były w dwóch starszych pozycjach - "Niebie na dłoni" E. Pitticha i "Historii naturalnej gwiazdozbiorów" Dobrzyckiego i Włodarczyka.
  7. O III jest absolutnie niezastąpiony do mgławic planetarnych i do pozostałości po supernowych. Jeśli nie pożałujesz na jakości (idąc np. w O III Astronomika), to na takiej Włóknistej w Łabędziu będzie przepaść między O III a UB.
  8. Mój soft to Photoshop/Illustrator i odrysowywanie ze zdjęć kształtów na wygenerowanych wcześniej mapach. Faktycznie, nie do kupienia Niestety, bez robótek ręcznych dostępna jest tylko kwadratoza.
  9. Bardzo ładne zdjęcie. Nie jestem przekonany, czy można to określić jako dwa rodzaje pyłów - rodzaj jest raczej ten sam, tylko jedna mgławica jest oświetlona (lub pobudzona do świecenia), a druga - nie.
  10. Wszyscy patrzymy, ale daliśmy Ci cichą szansę na poprawę ze względu na bogaty dorobek astrofotograficzny i zasługi dla forum
  11. Wydaje mi się, że to jest efekt intuicyjnego podejścia Barnarda. Wiedza o tym, czy w ogóle jest jakaś materia międzygwiezdna, dopiero raczkowała (pierwszy dowód na istnienie tejże wpadł dopiero w 1904 roku, w ręce Johannesa Hartmanna). Barnard "czepiał się" charakterystycznych smug i kształtów, które widywał na swoich zdjęciach - dlatego katalogował wszelkie zawijasy, łuki - cokolwiek, co nie podchodziło pod przypadkowe rozmieszczenie gwiazd, a wyglądało na fizyczny obiekt. Z tego też powodu nie katalogował większych zapylonych połaci nieba (np. fragmentów Wielkiej Szczeliny), bo one były w jego mniemaniu efektem takiego, a nie innego rozmieszczenia gwiazd (a nie przysłonięcia ich przez pyły). Warto zerknąć choćby na 42. kliszę z jego atlasu, zawierającą mnóstwo pyłów w rejonie Strzały: Opis Barnarda brzmi: Ta klisza nie zawiera żadnego ciemnego obiektu (This plate does not contain any Dark Objects). Wracając do cefeuszowego sedna - Barnardowi mogło się zdawać (słusznie), że cały ciemny pierścień (B 169) jest materią międzygwiezdną, ale w razie, gdyby to się okazało złudzeniem, miał dwa inne "strzały" - numery 170 i 171, co do których musiał być bardziej pewien.
  12. Nope, nope, nope. Opis Barnarda mówi tak: czyli: eliptyczny czarny pierścień o średnicy stopnia, który obwodzi "wyspę" drobnych gwiazd. Ciemny pierścień jest najszerszy na swej wschodniej stronie, gdzie jego szerokość wynosi 22'. Do powyższego opisu idealnie pasuje obszar, który zakreskowałem na czerwonawo: Dodatkowo Barnard wyszczególnił dwie ciemniejsze partie B 169, katalogując je pod numerami 170 i 171.
  13. Z czasów poszukiwań złotego długoogniskowego środka w standardzie 1.25", swego czasu korcił mnie ES 26 mm z serii 62° https://www.astrozakupy.pl/p/okular-explore-scientific-26mm-62-stopnie-ler-argon/ Ostatecznie padło na sprawdzoną serię 68°. Nie mam pojęcia, jak ta seria 62° wypada na tle innych. Spodziewałbym się jednak typowo eksplorosajentycznych właściwości: dobrej (lub bardzo dobrej) transmisji i kontrastu, co najmniej przyzwoitego skorygowania i niestety sporej dystorsji.
  14. No sam zaczął, co nie? W tym wpisie jest pdf z moim opracowaniem sprzed ładnych paru lat ("Nigra sum sed formosa") https://www.forumastronomiczne.pl/index.php?/topic/7393-ciemne-mgławice-prośba-do-eksperta/&do=findComment&comment=118071 Tu masz Obiekty Tygodnia: https://www.forumastronomiczne.pl/index.php?/topic/21845-obiekt-tygodnia-6052020-messier-24/ A tu do wygrzebania z relacji:
  15. Co my, północnicy, wiemy o najpiękniejszych nocach w roku? Ostatnio znów się przekonałem, że chyba niewiele. Jak tylko Skorpion zacznie wynurzać swój chitynowy grzbiet powyżej jaśniejącej linii majowego horyzontu, ciemności nas opuszczają aż do sierpnia, kiedy po Strzelcu pozostaje już tylko dosłownie blade wspomnienie. W międzyczasie uciekają ponad dwa miesiące najpiękniejszego nieba ze swoim ciepłym, pachnącym trawą powietrzem i najgłębszym do wyłuskania oddechem. Miałem niedawno szczęście spędzić tygodniowe wakacje na Podhalu, w Dzianiszu. Ze względu na brak miejsca w aucie, z całego astroszpeju zmieścił się jedynie Fujinon 10x50, ale jeszcze na etapie ustaleń przedwyjazdowych Lukost zaoferował swoje dwururki (Nikony 18x70 i 10x70). Jakie niebo dają w Dzianiszu? Dość pomarańczowe. Słowiańskie oswajanie przestrzeni oznacza mnóstwo rozrzuconych siół wszędzie, gdzie tylko można się wybudować - nic dziwnego więc, że okoliczne wzgórza mienią się światłami posesji i dróg do nich prowadzących. Zakopane wzmacnia to wszystko swoją łuną - ale jednak to wciąż jest noc. Może nieco podmiejska, ale z wyraźną Drogą Mleczną i możliwością sięgnięcia po skarby południa. Świeżo po przyjeździe nieba nie zażyłem wcale. Ale kiedy przebudziłem się nieco po północy, stwierdziłem, że południowe błyskotki w rodzaju Antaresa wiszą jakoś wyżej. Drugiego wieczoru moje zapotrzebowanie na regenerację wciąż było na tyle duże, że niespecjalnie miałem ochotę na jakiekolwiek obserwacje. Szybko jednak się okazało, że Łukasz nie jest człowiekiem, który odpuszcza pogodne noce - i jadąc na swoją sesję, był uprzejmy przywieźć oferowane wcześniej Nikony. Wizyta była dość krótka, Łukasz posiedział chwilę z nami przy ognisku, po czym powiedział gdzie go szukać (bo w pobliżu miała być lepsza miejscówka) i pojechał łapać fotony Canonem. Przykładowe fotony złapane przez Łukasza. Dwa kwadranse później zbieraliśmy się z rodziną do snu - posprzątaliśmy po sobie i dogasiliśmy ognisko. Chciałem już tylko spać, ale wiedziałem, że nazajutrz Łukasz spyta mnie “i jak tam Nikony?”. I co, miałem mówić, że nie skorzystałem? Albo skłamać, że gapiłem się i było fajnie? Nie miałem wyjścia - trzeba było przynieść zydelek, zawiesić 18x70 na statywie i spojrzeć na cokolwiek. Rozstawiłem się na szutrowej drodze tuż koło domku, w najbliższej odeń odległości (lenistwo), nieco z boku - by czujka ruchu nie zapalała światła. Widok był mocno okrojony od południowego wschodu, ale miałem widoki na Skorpiona i Strzelca, a to już wystarczyło. Zacząłem od Laguny, świecącej zaskakująco jasno (i wysoko - wspominałem już, że tam wszystko świeci wyżej?). Mgławica pokazała obfitą bulwę światła, którą od północy pięknie flankowały Messiery 20 i 21. Miły początek, ale przecież to parę stopni na północ jest samo gęste - przesunąłem więc kadr w kierunku Małej Chmury Strzelca, gdzie od razu wyskoczyły ciemne oczka Barnardów 92 i 93 a także podwójna smuga B 304. Mimo nie najlepszego kontrastu, majaczyła też V-ka tworzona przez LDN 332 i 336 i pociemnienie B 307. Przeskoczyłem w lewo, najwyraźniej niechcący - bo jak inaczej być zaskoczonym przez piękną gromadę M 25? Musiałem jej nie widzieć przez rok lub dwa (na pewno nie obserwowałem jej w maju, na zlocie w Bieszczadach), bo wpatrywałem się w jej diamentowy blask tak, jakbym go zobaczył po raz pierwszy. Chwilę później musiała paść także wielka M 22 i - na zachód od M 24 - przyćmiona M 23 (pobliskiego Barnarda 84a nie udało mi się dostrzec). Przypomniałem sobie o Shauli - zaciekawiony, czy będzie ją widać - więc zjechałem w dół, gdzie trafiłem na kolejne, dawno nie widziane błyskotki: M 6 i M7. Choć obie gromady były przyćmione przez niezbyt przejrzyste powietrze, to jednak ciężko było oderwać od nich wzrok. M 6 pokazała zerkaniem poświatę słabszych składników. Należałoby powiedzieć, że prezentowała się dość skromnie, ale jednak jeśli w ogóle widuję tę gromadę, to raczej udaje mi się dostrzec jedynie 6 najjaśniejszych gwiazd. Gromady Ptolemeusza zaś nie widuję wcale (z racji niskiej deklinacji). I znów - same oczywiste obiekty, ale tak dawno nie widziane, że na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Chwilę jeszcze pobuszowałem po okolicy, ale jako że zmęczenie nie odpuszczało, musiałem odpuścić ja. Spoiler alert: M24 uwieczniona ostatniej nocy (tej z cirrusem). Kolejny dzień był mocno ulgowy wycieczkowo, więc wieczorem miałem znacznie więcej sił. Wiedziałem, gdzie szukać Łukasza - zasadził się na Domańskim Wierchu. To dość łagodny grzbiet 10 km na północ od Dzianisza, na który prowadzi bardzo przyjemny, malowniczy i niezbyt stromy podjazd od strony Cichego (polecam wszystkim rowerzystom, bo oprócz pięknej panoramy, miejscówka oferuje cudownie euforyczny zjazd w kierunku Nowego Targu). Osiągnąwszy garb, skręciłem w wąską, boczną drogę i podjechałem wolno kilkaset metrów, zatrzymując się przy znajomym aucie. - Wiedziałem, że to ty. Jechałeś wolno, a lokalsi pędzą tu po 70 km/h. Ustawiłem statyw, lornetę i zydelek. Wziąłem kilka głębszych wdechów i rozejrzałem się - mimo większego oddalenia od Zakopanego, łuny niespecjalnie zmalały. W dole poniżej grzbietu żarzyło się Ciche, od zachodu i północy swoje trzy grosze dorzucały Czarny Dunajec i rejon nowotarski. Na południowym wschodzie jaśniało czerwone oko Gubałówki, a za nim blade światełko górnej stacji na Kasprowym. Jednak widoki na Skorpiona i Strzelca były nieporównanie lepsze niż spod kwatery. Miałem do dyspozycji cały pas Drogi Mlecznej, od M7 aż po Kasjopeję. Zrobiłem więc powtórkę z rozrywki, tym razem włączając do zabawy Nikona 10x70. Ciasnawe pole własne jego okularów dość szybko przestało mi dokuczać, za to profilowane muszle oczne pozwoliły skutecznie odciąć boczne światło. Źrenica była nieco zbyt duża jak na podhalańskie niebo, ale zysk na kontraście był znaczny. Oprócz widzianych poprzedniej nocy obiektów, szczególnie pięknie zaprezentowała się Chmura Tarczy z mrocznym odcięciem B 103 i czarnym półksiężycem Barnarda 111 i “jego satelitą” B 119a powyżej Dzikiej Kaczki. Niżej, bliżej Messiera 24 samo dało o sobie znać oczywiste pociemnienie Barnarda 312. Złapałem na chwilę swoją małą dachówkę DO Titanium 8x42, ale wszystkie te obiekty były strasznie przydymione i albo trudne do wyłuskania, albo wprost niewidoczne. O niebo lepiej spisał się Fujinon 10x50 - mimo podobnych (na papierze) parametrów, zaoferował widoki zaskakująco inne, głębsze i piękniejsze. W porównaniu do Nikona 10x70, mniejszą jasność i kontrast nadrabiał znacznie szerszym polem i większą kulturą optyczną. Dalej nie obserwowałem niczego szczególnego, a jednak wszystko było albo niezwykłe, albo przynajmniej bardzo dawno nie widziane. Padły takie “egzotyki” jak Barnard 289 (ledwo widoczny, ale był) czy Messier 55 (skrajnie blady, ale do złapania w 10x50). Przypomniałem sobie o innych ciemnotkach pokroju B138 czy “E Barnarda”, potem zaś przesunąłem się bliżej zenitu. Żeby obserwacje były wygodne, po prostu położyłem się na środku asfaltowej drogi i beztrosko skanowałem okolice LDN 935 (nie oszukujmy się, nigdy mi nie chodzi o Amerykę) i ciemne kleksy kawałek na północ. Co ciekawe, Barnardy 352 i 353 - te tworzące Zatokę Hudsona - były widoczne tylko w 10x70. Ot, siła źrenicy wyjściowej i jej kontrastu. Za to wszystkie lornetki pokazały wyraźnie Kałamarnicę (B 361) i Płetwonurka (LDN 963). Nawet nie wiem kiedy Skorpion musnął horyzont szczypcami, ale w którymś momencie zaczęło robić się nieco jasnawo. Sesja Łukasza miała jeszcze chwilę potrwać, ja zaś przy blasku Saturna, Jowisza i Marsa zwinąłem się do domu. Przykładowa sesja Łukasza. Przez dwie kolejne noce niebo było spaskudzone. Ale w czwartek wieczorem chmury się rozeszły i mogłem zrobić mały pokaz nieba dla bliższej i dalszej rodziny. Nieoceniony Łukasz przywiózł swojego Taurusa 350, dzięki czemu nie tylko mogłem pokazać swoim ziomkom parę obiektów na niebie, ale także odpowiedzieć na pytania w rodzaju “a ile to kosztuje, czemu nic nie widzę i czy naprawdę chodzi tylko o tego bladego maziaja?”. Na szczęście na pokazie były też małe dzieci, które swoim marudzeniem skróciły moje męki i pozwoliły znów zajechać na Domański Wierch, gdzie smażyły się kolejne klatki na matrycy łukaszowego Canona. Oddałem Taurusa i ubolewałem tylko, że echo dziennych eskapad odzywało się, głośno wołając o odpoczynek. Przez lornety spojrzałem niemal od niechcenia, za to nie mogłem się napatrzeć gołoocznie na Skorpiona i Strzelca. W którymś momencie miałem wrażenie, że ową noc chłonąłem najbardziej przez skórę i nos. Patrzenie było drugoplanowe. Uwaga, debiut astrofoto! Spóźniony (jak ponoć wszystko na Podhalu) robaczek świętojański gdzieś mignął nad pachnącą trawą, a Skorpion znów nieco się przekrzywił. Napływający cirrus przekreślał wszelkie sensowne obserwacje, ale chwila była piękna taką, jaką była. W końcu to od nieuzbrojonych oczu zaczyna się ciekawość wszechświata i zachwyt jego pięknem, czyż nie? I tak, jak pierwotny plan zakładał, że tamtej nocy oddam tylko Łukaszowi teleskop i możliwie szybko wrócę do domu, tak przez dwie godziny miejscówka nie chciała mnie puścić. Miejscówka ze zwykłym, ale jednak niezwykłym niebem, gdzie nie widziałem niczego nowego, ale zobaczyłem wszystko.
  16. panasmaras

    NGC6888

    Dawno nie widziałem tak świeżego Croissanta Crescenta. Zwykle nie przepadam za wąskopasmowcami, ale tutaj kolorystyka jest po prostu świetna! Brawo Ty!
  17. Jest dokładnie tak, jak piszesz. Od ścigania się na składakach kolarzy powstrzymują najwyraźniej tylko stanie na światłach.
  18. @lkosz Czy Ty czytasz całość czy na wyrywki? Przecież napisałem wyraźnie, że Nigdzie nikomu nie wmawiam, że to są zmiany konieczne/niezbędne. Każdy może sobie dobrać ilość i jakość sprzętu, ciuchów i czegokolwiek do własnych potrzeb i możliwości. Podkreślam tylko, że są różnice między jednym sprzętem a drugim. A to, czy ktoś te zmiany odczuje, zauważy, czy w ogóle ich potrzebuje - to już indywidualna sprawa. Ja je widzę i odczuwam, stąd takie moje stanowisko.
  19. Ale kto "wmawia wszystkim"? Nie bardzo rozumiem, skąd taka figura się tu wzięła (poza pierwszym postem zawierającym wyraźną tezę w pytaniu). Ale wiesz, że większość osób tu zaglądających zajmuje się astronomią hobbystycznie i estetycznie? I że owa większość wymienia kamery i montaże na lepsze/droższe właśnie dla swojego hobby i poczucia estetyki? Fajnie jest się odwoływać do "naukowej strony i sensownych obserwacji" (mi największą frajdę sprawiają akurat te bezsensowne obserwacje), ale mam wrażenie, że tutaj jest to tylko pewna figura, która ma uszlachetnić jeden punkt widzenia. Nie kupuję tego.
  20. Zupełnie się nie zgodzę, bo w tej dyskusji padło zbyt wiele znaków równości - i do tego kieruję swoje największe wątpliwości w tej dyskusji. Podobnie zostały zmierzone wartości w filmiku otwierającym dyskusję, ale te obiektywne argumenty utonęły w morzu subiektywnych odczuć. Czyż nie? Ponadto, możesz zmierzyć i poziom szumu, i waty na podjeździe, ale na końcu i tak dokonujesz subiektywnej oceny, czy jakaś różnica wyrażona w procencie efektywności jest warta Twojej uwagi i pieniędzy. Ktoś dla 3% wagi zmieni rower na droższy o 10 tys. zł, ktoś inny dla mniejszego o 3% szumu kupi o tyleż droższą kamerę. I co, tu też napiszesz, że ktoś wystawił się na żer producentów wykorzystujących ludzką naiwność?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.