Skocz do zawartości

"Nigdy nie polecimy poza Układ Słoneczny"


Gajowy

Rekomendowane odpowiedzi

Nie będziemy mieli szansy.....NIGDY!!!!.

To brzmi jak przysłowiowy "kopniak w dupę" aby coś zacząć robić w tym kierunku.

Nie można piwiedzieć, że nigdy sie coś nie wydarzy.

Przykład:

Siedzi neandertalczyk....widzi palące się trawy, czuje ciepło od ognia i widzi światło....wie, że zwierzęta mają lęk przez ogniem. Myśli sobie, nigdy nie opanuję ognia na własny użytek...a jednak.

To juz kolejna próba jaką IKAR podjał aby wzbić się w powietrze i latać....widzi ptaki, które latają, czuje powietrze smagające jego ciało, wie, że wiatr unosi i przesuwa do przodu, w końcu widzi łodzie napędzane siłą wiatru....i myśli, tyle prób i nie latam.....nigdy mi się to nie uda.....a jednak.

Przykładów można by podawać tysiące...para wodna (ludzie widzieli siłę gejzerów, wulkanów itp.) czuli że tam jest potencjał.

Opanowanie ognia, wody, powietrza, era kamieni, żelaza, prochu, atomu i wiele innych....wcześniej wszyscy tylko widzieli i nie mieli możliwości skorzystać z potencału tych nośników energii i innych wynalazków. 

Przez powyższe chciałem powiedzieć, że przyjdzie czas....kiedy wystartujemy i staniemy się eksploatorami Kosmosu....a na razie, marzymy i próbujemy odkryć co nieodkryte i....czekamy na przełom (kogoś, czegoś) jak wszyscy inni w przykładach wymienionych  powyżej.....

 

  • Lubię 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

 

Jeżeli mówimy o egzoplanetach, należy powiedzieć jasno: nigdy się tam nie przeniesiemy

 

a tak naprawdę to chodzi o to, że noblista odkrył nie nadającą się do niczego planetę (gorący jowisz, 1000°C) i teraz szuka wymówki... nie polecimy na tę planetę bo jest do dupy a nie dlatego że się nie da :D

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wy naprawdę nie weszliście pod podany link tylko piszecie swoje na podstawie jednego zdania :D  

To zdanie jest wyrwane z kontekstu.

 

Pomogę:

“Jeżeli mówimy o egzoplanetach, należy powiedzieć jasno: nigdy się tam nie przeniesiemy” powiedział Mayor agencji AFP w Madrycie odpowiadając na pytanie o to kiedy ludzie zamieszkają na innych planetach.

 

77-letni naukowiec przyznał, że czuje potrzebę “kontrowania wszystkich stwierdzeń typu “OK, jeżeli życie na Ziemi będzie już niemożliwe, pewnego dnia przeniesiemy się na inną planetę”

 

"Mówimy tu o setkach milionów dni lotu przy wykorzystaniu technologii obecnie dostępnych. Musimy skupić się na ochronie naszej planety, która nie dość że piękna, wciąż idealnie nadaje się do życia”.

 

 

Podsumowując:

1. Przeniesienie się na inną planetę nigdy nie będzie możliwe przy obecnej technologii.

2. Przeniesienie się na inną planetę nigdy nie będzie możliwe, gdyż nie ma tam warunków do życia (czyt. nie mamy gdzie zamieszkać) - przy obecnym stanie wiedzy.

THERE IS NO PLANET B :D 

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, wampum napisał:

Nie będziemy mieli szansy.....NIGDY!!!!.

To brzmi jak przysłowiowy "kopniak w dupę" aby coś zacząć robić w tym kierunku.

Nie można piwiedzieć, że nigdy sie coś nie wydarzy.

 

Można, inaczej ten Pan nie byłby naukowcem, a filozofem. Nauka mówi na podstawie faktów, nie domysłów. A fakty obecnie są jakie są :)

Edytowane przez dexter77
  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, wampum napisał:

Przykład:

Siedzi neandertalczyk....widzi palące się trawy, czuje ciepło od ognia i widzi światło....wie, że zwierzęta mają lęk przez ogniem. Myśli sobie, nigdy nie opanuję ognia na własny użytek...a jednak.

 

Przyczepię się do tego szczegółu, bo to często powtarzany mit, wykreowany chyba przez "Walkę o ogień".

Neandertalczyk nie odkrył ognia, tylko miał go od początku istnienia, a odkrycia ognia dokonał już  jego przodek homo heidelbergensis. W którym momencie nie wiemy, ale prawdopodobnie wtedy kiedy zdobywał północ Euroazji, bo inaczej by tam nie przetrwał.

Edytowane przez Ajot
  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, ja się z tekstem tego artykułu nie zgadzam, Mayor z resztą używa sformułowania "Mówimy tu o setkach milionów dni lotu przy wykorzystaniu technologii obecnie dostępnych", jak sam zaznaczył obecnie, a na przestrzeni lat wiele może się zmienić. Jak już ktoś wyżej słusznie zauważył, że wiele razy słyszeliśmy to "nigdy" :happy:

Edytowane przez kondz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Nigdy" to głupie słowo.

Kiedy wynaleziono parowóz i zbudowano pociąg osobowy były mądre głowy, które twierdziły że nie da się nim pojechać szybciej niż kilkadziesiąt kilometrów na godzinę bo pęd wyssie powietrze z wagonów i pasażerowie się uduszą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawdziłem w oryginale - jest tam mowa o migracji. Migracja to masowe przesiedlenie znacznej liczby ludzi. To rzeczywiście byłoby raczej głupie, co nie znaczy, że na pewno nierealne.

 

Ryszardo, właśnie wykasowałem kilka długich akapitów odnośnie Twojej wypowiedzi. Temat wdzięczny, ale lepszy na posiedzenie przy piwie niż na Astropolisie. Może kiedyś będzie okazja ;)

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja widzę główną przeszkodę w kolonizacji gdzie indziej niż prof. Mayor. Martwimy się, gdy na Ziemi średnia temperatura w ciągu stulecia o wzrasta o 2 stopnie. Wg współczesnej wiedzy wieszczy to zbliżającą się katastrofę. Jakie są więc szanse na znalezienie planety o warunkach bardziej przyjaznych ziemskiemu życiu? Ludzie - i w ogóle życie na naszej planecie - wyewulowało w tych konkretnych warunkach, przy grawitacji 9.81 m/s^2, określonym procentowo składzie powietrza, dostępności określonych pierwiatków i minerałów, przy konkretnym nasłonecznieniu i ekspozycji na promieniowanie. Nasze organizmy nie są przystosowane do życia w innych warunkach i trudno wyobrazić sobie taki stopień inżynierii genetycznej, która mogłaby coś z tym zrobić. Dlatego dla mnie opowieści o kolonizacji innych światów są co najwyżej wciągającą literaturą SF.

Co nie znaczy, że nie wyślemy tam nigdy sond kosmicznych a może nawet i kilku desperatów.

 

Pzdr,

Gajowy

  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, Gajowy napisał:

Ja widzę główną przeszkodę w kolonizacji gdzie indziej niż prof. Mayor. Martwimy się, gdy na Ziemi średnia temperatura w ciągu stulecia o wzrasta o 2 stopnie. Wg współczesnej wiedzy wieszczy to zbliżającą się katastrofę. Jakie są więc szanse na znalezienie planety o warunkach bardziej przyjaznych ziemskiemu życiu? Ludzie - i w ogóle życie na naszej planecie - wyewulowało w tych konkretnych warunkach, przy grawitacji 9.81 m/s^2, określonym procentowo składzie powietrza, dostępności określonych pierwiatków i minerałów, przy konkretnym nasłonecznieniu i ekspozycji na promieniowanie. Nasze organizmy nie są przystosowane do życia w innych warunkach i trudno wyobrazić sobie taki stopień inżynierii genetycznej, która mogłaby coś z tym zrobić. Dlatego dla mnie opowieści o kolonizacji innych światów są co najwyżej wciągającą literaturą SF.

Co nie znaczy, że nie wyślemy tam nigdy sond kosmicznych a może nawet i kilku desperatów.

 

Pzdr,

Gajowy

A już najlepsze są tezy na temat terraformacji. Taka terraformacja musiałaby trwać minimum setki lat, a jak wiadomo człowiek nie potrafi prowadzić tak długookresowych projektów z pokolenia na pokolenie. Ponadto przystosowanie do "komfortowego" życia tutaj na Ziemi obszarów obecnie "nieprzyjaznych" takich jak Sahara, czy też Antarktyda to byłby zapewne promil kosztów w odniesieniu do terraformacji, np. Marsa. Ba, sprawę zmian klimatycznych można rozwiązać na Ziemi promilem tych nakładów finansowych.

Co innego chęć eksploracji Kosmosu i nowych odkryć - to jest jak najbardziej potrzebne. 

Punkt widzenia może się też kiedyś zmieni, jeśli na kursie kolizyjym pojawi się jakiś niekoniecznie mały kamień :)

Edytowane przez dexter77
  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dexter77 ma rację. Stosunkowo niewielki, ale wspólny wysiłek Ziemian wystarczy, żeby nasza planeta była rajem dla nas wszystkich, ludzi i zwierząt. Lot ludzi na Marsa powinien być wręcz zabroniony jako marnowanie środków (podobnie jak inne głupie pomysły i wynalazki jak samochody typu SUV). A kasę, która idzie na zbrojenia trzeba przeznaczyć na projekty ochrony Ziemi z zewnątrz typu asteroida czy promieniowanie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Gajowy napisał:

Tegoroczny laureat Nagrody Nobla z fizyki, odkrywca pierwszych egzoplanet

Nobla dostali profesor wraz ze swoim doktorantem. Czyli było tak, że pomysł wyszedł od doktoranta, czarną robotę odwalili magistrzy i studenci, a pod całością podpisał się profesor. Mieli szczęście, że to nie było w Polsce, bo Nobla dostał by Tużnik, a profesorek obszedł by sie smakiem :D

 

A tak juz bardziej serio, to chciałbym zwrócić uwagę, że wzmiankowany naukowiec jest astronomem, a badaniem eksploracji przestrzeni kosmicznej zajmuje się astronautyka. Czyli mówi to z punktu widzenia pół-laika.

 

Wg mnie znacznie ciekawsze jest inne zagadnienie. Czy fuzja jądrowa to najwydajniejszy sposób pozyskiwania energii jaki może nam zaproponować Natura? Czy wraz z rozwojem nauki okaze się, że są znacznie potężniejsze jej źródła? Bo osobiście uważam, że na energii atomu to co najwyżej zbadamy / skolonizujemy / będzie eksplorować US i jego bliskie okolice. Wyprawa na odległość setek lat świetlnych, to będzie jak budowanie drabiny na Księżyc. 

 

 

  • Lubię 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już w latach pięćdziesiątych opracowano napęd, który nadawałby się do lotów międzygwiezdnych i, co ważniejsze, był możliwy do zbudowania w oparciu o technologię tamtego czasu - mówię o projekcie "Orion" (którego to jednym z pomysłodawców był nota bene nasz rodak Stanisław Ulam). W skrócie chodzi o to, żeby za rufą statku odpalać niewielkie ładunki jądrowe i energię wybuchu wykorzystać jako źródło napędu. Brzmi jak fantazja szaleńca, ale działa (przeprowadzono testy z wykorzystaniem konwencjonalnych, chemicznych ładunków wybuchowych - no i po prostu to działa), jest przynajmniej kilkanaście razy bardziej wydajne niż dzisiejsze silniki rakietowe (wydajniejsze nawet niż silniki jonowe, a przy tym mogłoby generować dużo większy ciąg), a do tego bardzo ładnie się skaluje w górę i byłoby stosunkowo tanie.

Z jego wykorzystaniem dałoby się dolecieć do najbliższych gwiazd w ciągu kilkudziesięciu lat, więc gdyby nie zarzucono prac nad projektem (jedną z głównych przyczyn było podpisanie porozumień o ograniczeniu prób jądrowych), to być może właśnie docierałyby do nas pierwsze zrobione z bliska zdjęcia planet krążących wokół Proximy. Tak więc wysłać sondy do gwiazd jesteśmy w stanie już dziś, to tylko kwestia pieniędzy i dogadania się. Do wysyłania ludzi oczywiście brakuje jeszcze bardzo dużo, ale też obecnie właściwie nie ma takiej potrzeby. Jeżeli jednak kiedyś się taka potrzeba pojawi, to i sposób się znajdzie.

Edytowane przez Krzysztof z Bagien
  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Marek_N napisał:

Wg mnie znacznie ciekawsze jest inne zagadnienie. Czy fuzja jądrowa to najwydajniejszy sposób pozyskiwania energii jaki może nam zaproponować Natura? Czy wraz z rozwojem nauki okaze się, że są znacznie potężniejsze jej źródła? Bo osobiście uważam, że na energii atomu to co najwyżej zbadamy / skolonizujemy / będzie eksplorować US i jego bliskie okolice. Wyprawa na odległość setek lat świetlnych, to będzie jak budowanie drabiny na Księżyc. 

 

 

W tym momencie znamy dwa procesy, w których uzyskuje się większe energie w przeliczeniu na jednostkę masy niż podczas syntezy jądrowej: akrecja na czarną dziurę oraz anihilacja materii z antymaterią. Pierwsze zjawisko nie nadaje się do wykorzystania w celach podróży, ale drugie jest wręcz wymarzone. Główny problem jest taki, że na razie produkcja antymaterii jest ekstremalnie powolna i droga. Późniejsze jej przechowywanie też stanowi pewien problem, ale o wiele łatwiejszy do opanowania.

Skoro już teraz potrafimy produkować antymaterię (np. antywodór) to śmiało można zakładać, że rozwój techniki umożliwi usprawnienie tejże produkcji aż do uzyskania produkcji w ilościach makroskopowych. Oczywiście pojawią się jednocześnie dodatkowe problemy: broń antymaterialna...

Edytowane przez dobrychemik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Krzysztof z Bagien napisał:

Już w latach pięćdziesiątych opracowano napęd, który nadawałby się do lotów międzygwiezdnych i, co ważniejsze, był możliwy do zbudowania w oparciu o technologię tamtego czasu - mówię o projekcie "Orion" (którego to jednym z pomysłodawców był nota bene nasz rodak Stanisław Ulam). W skrócie chodzi o to, żeby za rufą statku odpalać niewielkie ładunki jądrowe i energię wybuchu wykorzystać jako źródło napędu. Brzmi jak fantazja szaleńca, ale działa (przeprowadzono testy z wykorzystaniem konwencjonalnych, chemicznych ładunków wybuchowych - no i po prostu to działa), jest przynajmniej kilkanaście razy bardziej wydajne niż dzisiejsze silniki rakietowe (wydajniejsze nawet niż silniki jonowe, a przy tym mogłoby generować dużo większy ciąg), a do tego bardzo ładnie się skaluje w górę i byłoby stosunkowo tanie.

Z jego wykorzystaniem dałoby się dolecieć do najbliższych gwiazd w ciągu kilkudziesięciu lat, więc gdyby nie zarzucono prac nad projektem (jedną z głównych przyczyn było podpisanie porozumień o ograniczeniu prób jądrowych), to być może właśnie docierałyby do nas pierwsze zrobione z bliska zdjęcia planet krążących wokół Proximy. Tak więc wysłać sondy do gwiazd jesteśmy w stanie już dziś, to tylko kwestia pieniędzy i dogadania się. Do wysyłania ludzi oczywiście brakuje jeszcze bardzo dużo, ale też obecnie właściwie nie ma takiej potrzeby. Jeżeli jednak kiedyś się taka potrzeba pojawi, to i sposób się znajdzie.

Niestety to bajka. 

Zapomniałeś , kolego, o tym, że w próżni jedyną energią emitowaną przez wybuch jądrowy jest promieniowanie . Na ziemi niszczycielska siła wybuchu wynika z gwałtownego rozprężania się powietrza pod wpływem olbrzymiej temperatury wybuchu ( fala uderzeniowa) , co oczywiście w przestrzeni kosmicznej nie nastąpi. Tak więc żaden pożytek niestety z takiego napędu w przestrzeni kosmicznej, chyba że tuż przed  detonacją jądrową wypuścisz trochę gazu, który ogrzany dałby jakiś odrzut. 

Wybuch konwencjonalny będzie oczywiście działać , bo wyrzuca dużą ilość ogrzanego gazu i przez to generuje ciąg .  Ale tutaj mamy już zwykły silnik rakietowy. 

No, chyba, że chodzi tutaj o napęd wykorzystujący ciśnienie promieniowania, ale podejrzewam, że w tym przypadku zwykły ładunek jądrowy jednak nie wystarczy i trzeba by chyba wykorzystać anihilację antymaterii. 

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zdementujmy informację, jakoby specjaliści od bomb atomowych nie wiedzieli jak działa bomba atomowa :)

Cytat

Projekt zakładał napędzanie pojazdu przez bomby atomowe wyrzucane z rufy pojazdu i detonowane w pewnej odległości za statkiem. Otaczająca bombę woda lub wosk (możliwe byłoby również zgromadzenie całej substancji napędowej w obrębie bomby) w chwili detonacji tworzyłyby wysokoenergetyczną plazmę, która uderzając w płytę na rufie pojazdu popychałaby go naprzód.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Program_Orion

 

  • Lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Duser napisał:

Niestety to bajka. 

Wcale nie bajka, Szuu Ci ładnie piętro wyżej napisał o co chodzi.

Sama bombka byłaby co do zasady działania nieco podobna do konwencjonalnych ładunków kumulacyjnych - większość energii byłaby skierowana w kierunku statku, na płytę pancerną zamocowaną na potężnych amortyzatorach. Taki trochę jednosuwowy, atomowy silnik spalinowy z otwartą komorą spalania, w którym tłokiem jest właściwie cały statek kosmiczny :D

https://web.archive.org/web/20120725080421/http://www.dtic.mil/cgi-bin/GetTRDoc?AD=ADA306631&Location=U2&doc=GetTRDoc.pdf

https://web.archive.org/web/20060103021446/https://ntrs.nasa.gov/archive/nasa/casi.ntrs.nasa.gov/19770085619_1977085619.pdf

Edytowane przez Krzysztof z Bagien
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, dobrychemik napisał:

anihilacja materii z antymaterią.

Problem z antymaterią jest taki, że to bardziej magazyn energii, niż jej źródło. Źródła energii atomowej, czy chemicznej natura dostarcza nam w formie, w której mają w sobie już zmagazynowaną energię. My to tylko przetwarzamy, żeby uzyskać bardziej efektywną postać i wykorzystujemy. A antymaterię robimy "z niczego" i musimy dostarczyć do tego procesu co najmniej tyle energii, ile potem będziemy chcieli zużyć (w praktyce potrzeba wielokrotnie więcej z powodu małej efektywności procesu, co pewnie da się poprawić).

Czyli w praktyce będziemy musieli spalać tony węgla, rozszczepiać uran w elektrowni, czy ustawić niezliczoną ilość paneli słonecznych, żeby wytworzyć tą antymaterię, która jedynie zmagazynuje wytworzoną przez nas energię. A na ile i jak długich takich podróży wystarczy energii, jaką potrafimy pozyskać na Ziemi?

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.